Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Makiawelizm stosowany,

czyli jak rozwijać aktywność obywatelską.

Makiawelizm stosowany,
Od czasu gdy zacząłem publikować na mpolska24 jeden z czytelników portalu regularnie krytykuje moje teksty uważając, że nie wnoszą one nic nowego do dyskusji o obecnej sytuacji w Polsce. Zwracał mi wielokrotnie uwagę, że powinienem zacząć poruszać tematy ważne. Uważa on, że pisanie o historii, własne przemyślenia dotyczące kwestii wszelakich nie przynoszą korzyści. Zapytany o tematy, które powinienem poruszać napisał, że chciałby przeczytać tekst mówiący o tym w jaki sposób aktywizować społeczeństwo. Nie chcąc potraktować go jak zwyczajnego trolla i zignorować jego zaczepek zobowiązałem się napisać poniższy tekst.

Kwestia aktywizacji społeczeństwa jest krytyczna dla sytuacji w Polsce. Każdy kto miał do czynienia z władzami samorządowymi, bądź organizacjami pozarządowymi wie, że aktywność społeczna w Polsce jest znikoma. Nie powinno to nikogo dziwić. Chociaż zgodnie z konstytucją posiadamy swobodę zrzeszania się, chociaż w gruncie rzeczy nie ma specjalnych ograniczeń prawnych, które uniemożliwiałyby aktywność społeczną, praktyka wygląda całkowicie odmiennie. W sytuacji zubożałego społeczeństwa, w której dla większości z nas walka o przeżycie zajmuje zdecydowaną większość czasu, nie jest zaskakującym, że większość obywateli ma w głębokim poważaniu aktywność społeczną. Zwyczajnie nie posiadają na to czasu i pieniędzy. Dodatkowo podejście władz do aktywności obywatelskiej woła o pomstę do nieba. Ignorancja jaką wykazują się władze wobec inicjatyw obywatelskich, które zyskały poparcie milionów świadczy jednoznacznie. Platforma Obywatelska (obawiam się jednak, że nie tylko ta partia) jest wrogiem społeczeństwa obywatelskiego. Nie ma w tym niczego odkrywczego. To zwyczajny opis stanu faktycznego.

Jak sobie w takim razie radzić w tak trudnych warunkach? Jeżeli poddamy się w tak istotnej kwestii, nie ma możliwości na to, by w naszym państwie nastąpiła jakakolwiek poprawa. Postaram się jednak pokazać czytelnikom, że nie jesteśmy wcale na straconej pozycji, że wciąż posiadamy możliwości i narzędzia ku temu, by niezależnie od oporu władzy realizować jej hasło wyborcze - "By żyło się lepiej".

W sytuacji gdy większość atutów jest w rękach władz, zakres naszego działania jest ograniczony. Praktyka pokazała, że nawet ogólnopolski zryw w obronie naszego dobra może zostać przez władze zignorowany i nie przyniesie efektów. Ustawa emerytalna, ustawa o JOW, czy 6-latki w szkołach pokazują, że nawet jeśli uda się wykrzesać ze społeczeństwa iskrę, uda zorganizować społeczeństwo dla realizacji konkretnego celu, władze mogą pozostać niewzruszone. Najwyżej utracą kilka procent poparcia, które w późniejszym czasie, w ten czy inny sposób uda się odzyskać. Kiedy nawet okaże się, że ogół działań rządu jest tak wysoce niekorzystny, że trend spadkowy poparcia będzie nie do przełamania, zawsze mogą przy pomocy służb stworzyć pozornie nową rzeczywistość polityczną, która w praktyce okaże się jedynie kolejnym aktem tej samej tragedii. Albert Einstein powiedział kiedyś, że: "Szaleństwem jest robić wciąż to samo oczekując różnych rezultatów". Skoro więc zrywy ogólnopolskie nie przynoszą należytego skutku, skoro nawet Solidarność udało się wykorzystać przeciw nam nie pozostaje nic innego jak tylko zmienić podejście.

W walce o aktywizację społeczeństwa potrzebujemy sojuszników. Przykład Solidarności i Okrągłego Stołu pokazuje, że liczenie na wsparcie sojuszników zagranicznych nie prowadzi do realizacji naszych celów i sprzyja jedynie sojusznikom zagranicznym. W dodatku należy zauważyć, że w chwili obecnej ciężko znaleźć na arenie światowej sojusznika, którego wsparcie nie uderzałoby w sposób bezpośredni w nasze interesy. Co więcej, bez zorganizowanej opozycji, nie mamy narzędzi do tego by prowadzić tego typu rokowania sojusznicze. Wniosek z tego płynie taki, że jeżeli chcemy odzyskać władzę w naszym kraju potrzebujemy sojuszników na naszym własnym podwórku.

Aby skutecznie walczyć z wrogiem musimy go poznać. Zrozumieć jego słabości i wykorzystać je w największym możliwym stopniu. Musimy też zneutralizować jego najmocniejsze atuty. Na początku musimy sobie jednak odpowiedzieć na pytanie kim jest nasz wróg. Nie jest nim Donald Tusk. Kimże byłby historyk z wykształcenia, malarz kominów z zawodu i karierowicz z doświadczenia gdyby nie system na czele którego stanął? Gdyby jego miejsce zajął Leszek Miller, Grzegorz Schetyna czy ktokolwiek inny, czy zmieniłoby to naszą sytuację? Praktyka rządów Prawa i Sprawiedliwości pokazała, że nawet jeśli na czele systemu staną osoby, o których myślimy, że kierują się dobrymi intencjami, efekt wcale nie musi być satysfakcjonujący. Naszym wrogiem jest więc system. System, jak każdy automat posiada luki. W każdym systemie jest dziura, którą wprawny "hacker" może wykorzystać dla jego rozbicia. Podobnie jest i w tym przypadku.

Jedną z głównych cech obecnego systemu jest jego modułowość. Stosując bardziej obrazową nomenklaturę możemy powiedzieć, że mamy od groma państw w państwie. Chociaż bardzo często udzielni książęta stanowią delegaturę władz centralnych, chociaż często nawet na poziomie lokalnym obsadę stanowisk prowadzi się z klucza partyjnego, państwa w państwie mają szeroką autonomię. Dotyczy to molochów państwowych i dotyczy samorządów. W większości przypadków jest to wykorzystywane do tak zwanego "kręcenia lodów". Niemniej jednak, chociaż takie pasożytnictwo wyrządza nam obywatelom wiele szkód musimy dostrzec, że i dla rządzących w modelu takim kryją się zagrożenia. Niezłym przykładem może być kwestia OFE. Ten wrzód na dupie polskiego społeczeństwa spędzał sen z powiek każdego posiadającego elementarną wiedzę ekonomiczną. Mimo wszystko, to co postanowili zrobić nasi umiłowani rządzący w sposób jednoznaczny pokazuję, że zawsze może być gorzej. Niestety społeczeństwo przespało okazję do tego, by wykorzystać OFE w walce o lepsze jutro. Zapewne niejednego czytelnika po tych słowach zalała krew. Wielu pewnie przestanie czytać tekst, by wyrazić w komentarzu swoje zbulwersowanie i oskarżyć mnie o sprzyjanie złodziejom. Nic z tych rzeczy. Pensje prezesów, opłaty, marże, pałace, wszystko to woła o pomstę do nieba. Otwarte Fundusze Emerytalne są zwyrodniałe do tego stopnia, że sprawiają wrażenie specjalnie wyhodowanego chłopca do bicia. Nie zapominajmy jednak, że wróg wroga jest naszym przyjacielem i chociaż zwrot w stosunkach między rządem a OFE nastąpił dość nagle, pozostawiając nam niewielkie okno czasowe na zjednanie sobie w OFE sojuszników nie było to niemożliwe. Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy gdyby OFE zamiast inwestować w obligacje państwowe i akcje giełdowych molochów stworzyły fundusze nisko oprocentowanych kredytów dla drobnych przedsiębiorców, czy ich rola w państwie nadal byłaby tak niekorzystna? Czy gdyby zamiast sztucznie pompować bańkę spekulacyjną na giełdach, Otwarte Fundusze Emerytalne inwestowały w rozwój technologii małych i średnich przedsiębiorstw, pozwalając emerytom czerpać korzyści z najszybciej rozwijających się gałęzi przemysłu mielibyśmy o nich tak złe mniemanie? Część osób zapewne odpowie, że zmieniłoby to niewiele. Jeśli jednak społeczeństwo postawiłoby OFE w pozycji, w której byłoby jedynym obrońcą przed zakusami rządu, moglibyśmy liczyć na to, że nawet tak złowrogie instytucje zaczęłyby zmieniać swoje oblicze.

Kwestia OFE w chwili obecnej jest już właściwie przegrana. Chociaż możemy się spierać na temat tego, czy istniała możliwość zmiany ich oblicza i poprawy ich funkcjonalności nie o to w tym tekście chodzi.

Podobnie rzecz wygląda z Lasami Państwowymi. Wprowadzona tylnymi drzwiami ustawa stanowi ewidentny przykład zbrodni w biały dzień. Chociaż Donald Tusk szumnie ogłosił, że pieniądze Lasów Państwowych są potrzebne na remonty dróg lokalnych, każdy kto przeczytał ustawę wie, że te szumne zapewnienia nijak mają się do stanu faktycznego. Zgodnie z nowelizacją ustawy, wpłaty Lasów Państwowych stanowią dochód budżetu państwa. Nie ma w ustawie ani słowa o celu na jaki pieniądze te mają być przeznaczone. Jedynie w uzasadnieniu dla ustawy wspomniano, że rząd planuje wydatki związane z modernizacją dróg lokalnych. W praktyce jednak, uzasadnienie dla ustawy nie jest wiążące. Jeżeli w ustawie nie określono w sposób bezpośredni celu, to należy się spodziewać, że pieniądze te zostaną wykorzystane dla doraźnych interesów rządzących. Co więcej, rząd wprowadzając tę ustawę całkowicie zignorował zapisy z ustawy o samorządach, które w jasny sposób precyzują, że gospodarką leśną zajmują się władze powiatowe. Gdyby fundusze z Lasów Państwowych wpływały do budżetów powiatowych nie byłoby to rozwiązanie  w pełni korzystne, każdy kto poznał trochę strukturę władz samorządowych wie, że powiat, w odróżnieniu do gminy jest skrajnie upolityczniony, a środki którymi dysponuje w większości pochodzą z centrali. Gdyby jednak w ustawie wskazano, że środki te są przekazywane samorządom, otworzyłoby to drogę do odpolitycznienia kolejnego szczebla władzy. Niezależność finansowa od centrali jest do tego kluczem, co najlepiej pokazują gminy.

Niemniej jednak, nawet tak kulawa ustawa stanowi narzędzie do walki o aktywizację społeczeństwa. Skoro nie mamy już możliwości wpływu na kształt ustawy, musimy wykorzystać to co jest. Ponieważ rząd nieopatrznie zrezygnował z przekazania funduszy Lasów Państwowych władzom powiatowym, otworzyło to inną furtkę do działania. Aby zrozumieć jej rozmiary przedstawię parę liczb. W gminie w której mieszkam, lasy stanowią 41% powierzchni. Oznacza to 1500 hektarów lasów. Przy powierzchni 7,6 miliona hektarów całości Lasów Państwowych oznacza to, że lasy w mojej gminie stanowią 0,02% zasobów Lasów Państwowych. Przy ustawowej kwocie 800 milionów złotych rocznie jaką Lasy Państwowe mają przekazać na rzecz Skarbu Państwa, przypada blisko 160 tysięcy złotych na moją gminę, które zgodnie z uzasadnieniem dla ustawy powinny zostać przekazane na remonty dróg lokalnych i leśnych. Poprzez zaangażowanie władz gminnych, które w obliczu nadchodzących wyborów muszą liczyć się z wszelkimi inicjatywami społecznymi środki te można dodatkowo zwiększyć. Kiedy jeszcze w oparciu o lokalną strategię rozwoju, opracowaną przez Lokalne Grupy Działania, środki te uda się lewarować funduszami unijnymi, może nam się udać uzyskać kwotę blisko 1 miliona złotych na poprawę stanu infrastruktury lokalnej. Ponieważ gminy w pewnym zakresie zajmują się prowadzeniem polityki społecznej zaistnieje możliwość, by dzięki tym środkom zatrudnić do pracy bezrobotnych z gminy. Z założenia władze w gminie nie posiadają wystarczających zasobów ludzkich do realizacji tego typu działania. Otwiera to pole do popisu aktywności obywatelskiej. Główną barierą dla aktywizacji społeczeństwa jest brak środków, a co za tym idzie niska skuteczność działania. Tworząc komitet społeczny do spraw lokalnej infrastruktury, nie tylko pojawi się możliwość pozyskania środków na skuteczne działanie. Przy okazji pozwoli to pokazać, że działalność społeczna potrafi przynieść doraźne korzyści w krótkim okresie czasu. Jeżeli uda się wypracować płaszczyznę porozumienia między lokalnym nadleśnictwem, gminą, Lokalną Grupą Działania i powołanym komitetem społecznym, minister nie będzie mógł zignorować takiego projektu, w szczególności jeśli będzie się on bezpośrednio wpisywał we wszystkie piękne hasła, które rządzący zwykli wykorzystywać dla uzasadnienia grabieży.

Rzecz nie dotyczy jedynie kwestii ustawy o Lasach Państwowych. Podałem jedynie przykład, w jaki sposób można wykorzystać przegłosowaną w sejmie, złą ustawę do aktywizacji społeczeństwa. Do tego typu działalności konieczne jest monitorowanie prac rządu i kontrola społeczna nad ich wykonaniem. Jeśli bowiem pojawia się możliwość wykorzystania ustawy przeciwko rządzącym, a zgodnie z interesem społecznym, należy to robić. Jeśli nawet w początkowym okresie rządzący będą ignorować tego typu inicjatywy, zawsze istnieje możliwość odwołania się do sądów, włącznie z sądami międzynarodowymi. Do kontroli działań rządu na poziomie lokalnym niepotrzebny jest sztab ludzi. Zdeterminowana jednostka może wiele zdziałać, w szczególności jeśli stworzy realny plan, który uzyska wsparcie władz lokalnych i społeczności. Każde bowiem działanie rządzących będące sprzeczne z interesem społecznym, sprzeczne nawet z kulawą literą prawa sprzyja rozwojowi świadomości społecznej. Do tego jednak warto skupiać się na projektach drobnych, lokalnych. Wokół nich łatwiej jest zebrać poparcie społeczne. Władze lokalne z założenia są również "bliżej ludzi". Tym samym łatwiej lobbować za rozsądnym wykorzystywaniem dostępnych środków. Co więcej, w oparciu o władze lokalne istnieje możliwość realizacji działań, które w sposób bezpośredni przyczynią się do poprawy jakości życia.

Żyjemy w republice. Sprawnie rządzona republika opiera się na samorządności. Jeżeli chcemy aktywizować społeczeństwo musimy znaleźć drogę do tego, by samorządność nie była jedynie zapisem konstytucyjnym. Musimy w swoich działaniach być skuteczni. Wykorzystywać działania rządu przeciw niemu. Musimy zjednać sobie sojuszników na poziomie władz lokalnych. Musimy wykorzystywać państwa w państwie do realizacji naszych celów na przekór władzom centralnym. Tylko wtedy możemy dać przykład społeczeństwu, że jego aktywność ma sens, że to jego aktywność jest jedynym gwarantem dla poprawy sytuacji w kraju.
Data:
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.