Grudzień to miesiąc zimny i ponury w Warszawie (już nie wspomnieć o Ruskiej Budzie), prezydent Komorowski ruszył więc w podroż do ciepłych krajów i zaszczycił swoją obecnością Arabię Saudyjską, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Czy znów zaistniejemy handlowo i dyplomatycznie? Wątpliwe, po obciachu z dwukrotnie przewalonym irackim mega-kontraktem Bumaru w 2004 r.
Prezydent Komorowski został przynajmniej pouczony przez protokół, że w krajach muzułmańskich nie pokazuje się podeszwy buta, bo jest to uważane za wielką obrazę. Tym nasz prezydent rożni się od nieokrzesanego chłopaczka z Bydgoszczy, który podobno uważa się za "dyplomatę":
monsieurb.neon24.pl/post/25550,dyplomacja-podeszwy-buta
Nie wiemy, czy Aleksander Grad, który od ponad roku grzeje sobie pewną część ciała w spółce PGE Energia Jądrowa, towarzyszył prezydentowi w tej słonecznej podroży. Wszak to Grad wynalazł nam kilka lat temu słynnego katarskiego inwestora dla Stoczni Gdynia. Grad & spółka ciągali nas za nos z tą historią przez kilka miesięcy. Nic z tego nie wyszło, poza obciachem:
suski.blox.pl/2010/07/Katarski-blamaz-Tuska.html
Jeżeli po słonecznej wizycie prezydenta Komorowskiego posypią się jakieś nowe "katarskie kontrakty" prosimy dziennikarzy o ich dokładne sprawdzenie.
Tak się składa, że wczoraj skazano byłych szefów największego islandzkiego banku Kaupthing za malwersacje finansowe, które skończyły się upadkiem banku i największym skandalem finansowym w historii Islandii. Bankierzy wynaleźli katarskiego inwestora, który kupił akcje banku tuż przed jego upadkiem, tylko zapomnieli wspomnieć, że ów inwestor zakupił akcje za pieniądze pożyczone od banku w którym "zainwestował":
rt.com/business/iceland-jail-kaupthing-bosses-186/
Emir Kataru na pewno nie chciałby aby w Polsce wycierano sobie ponownie buzię jego krajem. Jedna afera ze Stocznią Gdynia wystarczy. Brak skarpetek emira Kataru może więc być dyplomatycznym ostrzeżeniem dla Komorowskiego.
Nasz człowiek z Kataru czyli specjalista od budowy zamków z piasku