Według Komisji Europejskiej luka płacowa między kobietami i mężczyznami wynosi w Polsce tylko 4,5% płacy mężczyzn i jest najniższa w Europie. Ale generalnie są trzy rodzaje prawdy. Jeden z podziałów jest na prawdę, półprawdę i statystykę.
Rację ma Pani Profesor Joanna Tyrowicz, że to tylko statystyka. Bo w Polsce mamy więcej kobiet z wyższym wykształceniem, które zarabiają mniej od mężczyzn na porównywalnych stanowiskach, ale za to więcej od mężczyzn wykonujących proste prace fizyczne, których kobiety nie wykonują.
http://grape.uw.edu.pl/discrimination/?p=239&preview=true
Zgodnie z obliczeniami zespołu GenderGRAPE skorygowana luka płacowa między kobietami i mężczyznami wynosi aż 18%!
Ale niby dlaczego aż???
Kobiety rodzą dzieci. A przynajmniej te, które tak „uzgodniły” sobie swoją płeć. Albo „wpadły” bez żadnego „uzgadniania”. Co prawda rodzą ich nie dużo, ale jednak rodzą. Średnio około 1.3. A kobieta w ciąży – no może z pewnymi wyjątkami – troszczy się o swoje dziecko (nawet to dopiero poczęte) bardziej niż o swoją pracę, nie mówiąc już o pracodawcy. Dlatego STATYSTYCZNIE u kobiet zatrudnionych na podstawie umowy o pracę patologie ciąży występują wielokrotnie częściej niż u kobiet nie zatrudnionych w ogóle, albo zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych! Oczywiście to statystyczny żart. Forma zatrudnienia nie wpływa przecież na stan zdrowia i przebieg ciąży. Przynajmniej bezpośrednio. Ale pracownicy znajomego przedsiębiorcy od ponad 6 lat nie ma w pracy. A jest u niego na etacie. W ciążę zaszła trzy miesiące po przejściu na etat i od razu się rozchorowała. Potem był urlop macierzyński – 20 tygodni a następnie wychowawczy – 36 miesięcy! A potem od razu była kolejna ciąża – kolejne 9 miesięcy, kolejny urlop macierzyński – kolejne 20 tygodni i kolejny wychowawczy – kolejne 36 miesięcy. Oczywiście to dobrze że ta pani razem z mężem (czy partnerem) dokonali przynajmniej reprodukcji prostej – większość rodzin tego nie czyni (stąd katastrofalna dla demografii średnia 1.3). A stąd zapaść demograficzna i, w konsekwencji, zapaść finansów publicznych. Ale jak za dwa lata przyjdzie jej do głowy zgłosić się do pracy, to kolega będzie musiał ją zatrudnić na tym samym lub równorzędnym stanowisku pracy! Po ośmiu latach nieobecności w niej! Ale jej dzieci posłane wówczas do przedszkola (bo babcia z dziadkiem zasuwają do 67 roku życia na swoją emeryturę) zaczną chorować. Trzeba będzie wziąć zwolnienie. Dzieci już tak mają, że jak im coś się dzieje, to zazwyczaj wolą się przytulić do mamy niż do taty. Czemu się zupełnie nie dziwię – sam lubię się przytulać do mamy moich dzieci. I dlatego częściej zwolnienia lekarskie z powodu choroby dziecka biorą mamy.
Z tych powodów praca kobiety na równorzędnym stanowisku jest dla pracodawcy zazwyczaj mniej efektywna ekonomicznie niż mężczyzny. Skoro na tak zwanych rynkach finansowych mówi się o „dyskontowaniu” pewnych zdarzeń w wycenie aktywów, to co się dziwić, że pracodawcy też „dyskontują” pewne zdarzenia na rynku pracy?