Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Google wchodzi w branżę druku 3D. Po cichu, tylnymi drzwiami...

Druk 3D jest postrzegany jako technologia przyszłości, która zrewolucjonizuje świat jaki znamy. Niestety póki co, jesteśmy mniej więcej w tym samym miejscu co komputery osobiste na początku lat 80-tych. Mimo to, kilka tygodni temu pojawiło się światło w tunelu w postaci Google, które postanowiło zainwestować w tą technologię. Choć póki nieco okrężną drogą...

Google wchodzi w branżę druku 3D. Po cichu, tylnymi drzwiami...
Najpierw kilka słów na temat miejsca, w którym obecnie jesteśmy. Branża druku 3D jest podzielona na dwa segmenty: rynek profesjonalnych urządzeń i maszyn oraz świat niskobudżetowych drukarek 3D, produkowanych przez niezliczone rzesze mniej lub bardziej zorganizowanych konstruktorów. Pierwszy tworzy kilka dużych firm, które działają w branży od 20-30 lat, drugi to kilku-kilkunastoosobowe firmy i start-upy rozsiane po całym świecie, tworzące w gruncie rzeczy te same urządzenia, różniące się od siebie jedynie nazwą, obudową i pojedynczymi parametrami technicznymi nie mającymi większego wpływu na efekt końcowy pracy drukarki 3D. Obecny świat druku 3D to z jednej strony giganci branży w rodzaju Stratasys czy 3D Systems... którzy zatrudniają mniej pracowników niż nasz rodzimy ATLAS oraz czołowi producenci niskobudżetowych drukarek 3D... którzy niedawno wyszli z garażu powiększając zatrudnienie do góra kilkudziesięciu osób.

Trudno w takich okolicznościach oczekiwać, że drukarki 3D podbiją nagle serca milionów użytkowników, którzy zaczną ustawiać się po nie w kolejkach niczym po najnowsze Playstation czy Xboxa. Nawet jeśli do tego by doszło, było by to nie lada problemem dla producentów, którzy nie są w stanie wyprodukować więcej niż kilkaset - kilka tysięcy urządzeń miesięcznie. Mało kto tak naprawdę zdaje sobie dziś sprawę z faktu, że na świecie jest łącznie 100 000 - 150 000 drukarek 3D. Dla porównania, w samej tylko Polsce miesięcznie sprzedaje się ponad... 100 000 notebooków! Obrazuje to przepaść jaka rozdziela drukarki 3D od świata zwykłych konsumentów.

Powodów na ten stan rzeczy jest wiele i myślę, że będzie jeszcze kilkakrotnie okazja aby o tym napisać. Póki co skupię się na jednym z nich: za światową ekspansję i wygenerowanie popytu na te urządzenia odpowiadają działy marketingu firm, które w Polsce byłyby co najwyżej "duże". Aby to zmienić, tematem musiałyby zainteresować się międzynarodowe korporacje, które są w stanie zainwestować w promocję i marketing naprawdę pokaźne środki. I wbrew pozorom kilku wielkich graczy już działa w tej branży. Część jak GE, Ford, czy Mattel wykorzystuje druk 3D w bieżących pracach. Inni, jak chociażby chociażby Microsoft, Intel, HP czy UPS, Staples i Tesco robią to bardziej na zasadzie wstępnego rozpoznania rynku i próby ustalenia czy warto zaangażować się w to w poważniejszy sposób.

Mimo to, niedawno tematem zainteresowała się firma, wobec której nawet te w/w korporacje czują respekt. Mowa oczywiście o...
new-google-logo-knockoff.png
Google zamierza wejść do branży druku 3D kuchennymi drzwiami, wykorzystując do tego jedną ze swoich spółek - Motorolę Mobility, firmę powstałą w wyniku podziału dawnego giganta rynku telekomunikacyjnego (drugą spółką jest Motorola Solutions). Sposób w jaki chce to osiągnąć jest równie niezwykły co zawiły. Google chce abyśmy zaczęli wykorzystywać drukarki 3D do domowej produkcji... części do smartfonów!

Wszystko tak naprawdę zaczęło się od Dave`a Hakkensa, twórcy projektu Phoneblocks. Polega on na koncepcji stworzenia w pełni personalizowanego smartfona, składającego się z niezależnych modułów funkcjonalnych, które można dowolnie mieszać i grupować. Innymi słowy, urządzenie można by samodzielnie budować niczym z klocków, gdzie każdy „klocek” odpowiadałby za inną funkcję w telefonie. Dla osób będących często w wyjazdach służbowych rozwiązaniem byłoby dołożenie  pojemniejszej baterii. Dla osoby robiącej mnóstwo zdjęć - dołożenie większego i lepszego obiektywu oraz dużej karty pamięci. Dla osoby dużo podróżującej autem - dodanie specjalnego zestawu głośnomówiącego, niedostępnego w tradycyjnych modelach telefonów. Etc. itp...



Na dzień dzisiejszy, tego typu rozwiązanie brzmi jak literacka fikcja. Abstrahując od problemów natury technologicznej, największą barierą są korporacje, które rządzą rynkiem telefonów komórkowych. Projekt Phoneblocks to dla nich olbrzymi cios, który wywróciłby do góry nogami sposób funkcjonowania całej branży. Obecnie system działa tak, że trzeba cały czas kupować nowe urządzenia:
  • telefonu komórkowego nie opłaca się naprawiać - taniej jest kupić nowy korzystając ze specjalnej oferty operatora telefonii komórkowej
  • telefonu komórkowego nie da się rozbudowywać, nie można dokładać pamięci czy powiększać dysków twardych jak w komputerach osobistych, a w niektórych modelach nie można nawet wymienić baterii - jeżeli chce się mieć lepsze parametry techniczne, trzeba kupić nowy
  • w iPhonie mamy nawet ograniczony dostęp do dysku twardego urządzenia (albo ograniczony przez iTunes, albo zaawansowany przez instalację specjalnego oprogramowania na komputerze).

Tym samym umożliwienie wymiany elementów hardware`u urządzenia to rewolucja niszcząca cały dotychczasowy model biznesowy. Korporacje pokroju Apple czy Samsunga będą zwalczać tego typu projekt niczym gabinet Tuska komisję Antoniego Macierewicza. I nie będzie to nic osobistego - to będzie walka o przetrwanie...

No chyba, że przeciwnikiem jest Google... Wtedy może okazać się, że bardziej opłacalna od wieloletniej wojny jest próba dogadania się i ustalenia warunków, na których wszystkie strony będą w stanie w dalszym ciągu zarobić.

Jak miałoby wyglądać to nowatorskie rozwiązanie? Zamiast zwykłego smartfona, kupowalibyśmy jego ramę, na której instalowalibyśmy jego poszczególne komponenty. Te byłby gotowe do kupienia w sklepie, lub... możliwe do samodzielnego stworzenia w domu za pomocą drukarki 3D. Świetnie, ale co elektroniką? Choć części z Państwa wyda się to być może nieprawdopodobne, to od tego roku nie jest już większą filozofią drukowanie układów scalonych na zwykłym papierze. W roku 2014 mają zostać wypuszczone na rynek pierwsze komercyjne drukarki to umożliwiające. Zatem na jednym urządzeniu możemy wydrukować sobie elektronikę a na drugim - typowej drukarce 3D, obudowę. 

550x367xMotorola-1.png.pagespeed.ic.R2YX

Pozostaje jeszcze kwestia wyświetlaczy - ale tu z kolei wychodzi nam na przeciw grafen - materiał przyszłości, który ma szansę zrewolucjonizować nasze życie tak jak kiedyś dawno temu uczyniło to odkrycie żelaza. Grafen to najcieńszy znany nauce materiał o równocześnie najwyższej wytrzymałości - 200 razy większej od stali. Jest całkowicie przezroczysty i rozciąga się do 20% swojej powierzchni bez utraty właściwości. Dodatkowo przewodzi prąd równie dobrze jak miedź. Ma być wykorzystywany w produkcji zaawansowanej elektroniki, w tym ekranów dotykowych i wyświetlaczy. W tym roku rozpoczęto prace nad wykorzystaniem grafenu w druku 3D.

550x367xgrafen-01.jpg.pagespeed.ic.20IHq

Wszystko zatem zmierza ku jednemu - już za kilka lat przedmioty powszechnego użytku zamiast kupować, będziemy mogli zacząć produkować samodzielnie. To co w tej chwili jest kłopotliwe i trudne w obsłudze, już wkrótce może okazać się łatwe, proste i przystępne. Powód jest prozaiczny: druk 3D istnieje już od 30 lat. Do tej pory jego rozwojem zajmowały się firmy specjalizujące się w tak wąskich dziedzinach jak szybkie prototypowanie dla przemysłu. W związku z tym  trudno było oczekiwać po nich, że będą inwestowały swoje relatywnie skromne środki w projekty mające wywoływać jakieś rewolucje lub wyprzedzać swój czas. Do tego potrzebne są po prostu bardzo duże pieniądze. 

To dlatego 3D Systems - jedna z dwóch największych firm z branży druku 3D na świecie nawiązała właśnie oficjalną współpracę z Motorolą, zamiast rozwijać opisaną powyżej koncepcję samodzielnie. Bez wsparcia finansowego Google, które za tym wszystkim stoi, żadna firma z branży nie jest w stanie porwać się na tego typu nowatorski projekt.

Równocześnie wiadomo już, że bez względu na to czy projekt Phoneblocks okaże się sukcesem czy nie (Google od wielu lat pracuje również nad innymi, równie niezwykłymi rzeczami, jak np. samochody bez kierowców - póki co wciąż czekamy na efekty tych prac) efekt współpracy pomiędzy 3D Systems a Motorolą / Google przyniesie same korzyści dla druku 3D. W umowie o współpracy zawartej pomiędzy firmami zostały zawarte bowiem zapisy o konieczności wzajemnego wspierania się przez strony w pracach nad rozwojem technologii druku 3D i skierowania jej na zupełnie nowe tory. Dzięki połączeniu tych dwóch światów - specjalistów od druku 3D i wizjonerów, którzy zmienili za pomocą swojej wyszukiwarki naszą rzeczywistość, pojawi się w końcu okazja na to, aby rozwój technologii druku 3D nabrał prawdziwie szalonego tempa.

Jeżeli zainteresował cię temat druku 3D, zachęcam do odwiedzenia serwisu Centrum Druku 3D, na którym znajdziesz jeszcze więcej szczegółowych informacji.
Data:

Paweł Ślusarczyk

Nie tylko druk 3D - https://www.mpolska24.pl/blog/nie-tylko-druk3d

Nazywam się Paweł Ślusarczyk i zajmuję się drukiem 3D. Prowadzę największy portal informacyjny poświęcony tej technologi - CENTRUM DRUKU 3D, jak również inne, powiązane z nim serwisy. Jestem członkiem społeczności druku 3D w Polsce, wspierając ludzi i firmy tworzące rodzącą się właśnie branżę. Mało kto o nas słyszał, mało kto o nas cokolwiek wie... Produkujemy swoje rzeczy w głębokim undergroundzie, próbując od czasu do czasu pokazać Wielkiemu Światu, że są one naprawdę innowacyjne i kreatywne, wyprzedzając nieco swój czas... Prezentując Państwu zagadnienia z tej i pokrewnych branż mam nadzieję przybliżyć tą tematykę i zachęcić do jej głębszego eksplorowania.

Jesteśmy aktualnie na tym samym etapie, na jakim były komputery osobiste na początku lat 80-tych. Na rynku są już Microsoft i Apple, ale nie ma jeszcze Della, Asusa, czy Lenovo. Podobnie jak wtedy, drukarki 3D używane są wyłącznie albo do pracy – albo do zabawy. Ludzie patrzą na drukarki 3D z nadzieją, lecz nie brakuje sceptyków kwestionujących przydatność tego typu urządzeń i skazujących je na marginalność.

Tymczasem cytując indonezyjskiego pisarza Y.B. Mangunwijaya: „może nie widać jeszcze tego na powierzchni, ale pod ziemią huczy już ogień”. Mam nadzieję, że dzięki moim tekstom gdy ogień wybuchnie, będziecie Państwo na niego przygotowani :-)

Komentarze 2 skomentuj »

Jak autor napisał, technologia druku 3D jest znana od 30 lat. Skąd się w takim razie wziął wysyp nowych firm w tej branży? Oczywiście zawdzięczamy to wygaśnięciu kluczowych patentów. Niestety jedyne na co one pozwalają to druk monochromatycznych elementów ze słabego plastiku. Postęp w tej dziedzinie zależy głównie od prawników i zdolności inżynierów do obchodzenia patentów.
Tymczasem współczesna technologia pozwala na drukowanie elementów ze spieków metalowych za pomocą lasera. Niedawno w firmie Solid Concepts wydrukowano replikę pistoletu Colt 1911 kalibru 0.45 i oddano 50 strzałów z tej potężnej broni.
Oznacza to możliwość drukowania części zamiennych maszyn, np. części samochodowych.
http://www.businessinsider.com/3d-printed-stainless-steel-45-caliber-handgun-2013-11

Niestety kwestia patentów to bardzo duży problem tej branży (jak też i każdej innej). To co frustruje najbardziej to fakt, iż firmy trzymające patenty przez wszystkie te lata nic nie robiły w kierunku ich wykorzystania w celu rozwoju technologii. Najlepszy (czy może najgorszy) przykład to… Fujitsu, które posiada najwięcej patentów na druk 3D, które zapewniło sobie w latach 80-tych. Do tej pory firma nie wykonała najmniejszego kroku w kierunku wypuszczenia na rynek jakiegokolwiek urządzenia tego typu, skutecznie za to blokując rozwój innych firm.

Co do druku 3D z metalu to jest to technologia stricte przemysłowa, która nie nadaje się póki co do zastosowania domowego lub biurowego. Z powodzeniem korzysta z tej technologii m.in. General Electric w produkcji komponentów do silników lotniczych.

Co do druku 3D broni, to na razie pozostawię to bez komentarza, gdyż nie postrzegam tego tematu jako zbyt poważnego.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.