Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Mądra milcząca większość ma polityków w dupie

Uwaga dla osób wrażliwych i krzykliwej mniejszości: czytanie wpisu może zagrozić zdrowiu lub życiu! Ile kosztowały nas reformy w Polsce? Od czego zależy wzrost wysokości wynagrodzeń?

Mądra milcząca większość ma polityków w dupie

Jazgot krzykliwej mniejszości

W 1989 r. w wyborach parlamentarnych uczestniczyło 62,7 % uprawnionych do głosowania. Po dwóch dekadach frekwencja wyborcza nie przekracza 50 %. Ponad 15 mln dorosłych Polaków pokazuje politykom gest Kozakiewicza. Platformę Obywatelską w 2011 r. poparło zaledwie 18 % dorosłych Polaków. Prawo i Sprawiedliwość 14 %. W Polsce rządzą ugrupowania poparte przez mniejszościowe kilkunastoprocentowe grupy dorosłych Polaków.

Przywódcy tych grup generują ciągły szum, świdrujący jazgot od którego czasami chce się rzygać. A to odpustowa tęcza, ubój rytualny, ksenofobia, antysemityzm. A to trotyl, brzoza, zamach, pomniki, mogiły, lamenty nad klęskami, aborcja, krzyże w gmachach publicznych. Szczególnie uwielbiają szumieć sprawami obyczajowymi. Wręcz prześcigają się w… hipokryzji. Jedni gloryfikują etykę katolicką. Tymczasem ktoś z najbliższej rodziny Wielkiego Polaka Katolika bzyknął się bynajmniej nie z małżonkiem i począł dziecko, a mimo to jest publicznie pozycjonowany „prawie” na Dziewicę Orleańską. Z kolei zastępowy Wielkiego Polaka Katolika był tak obrotny, że w Sejmie pozostawił nie jedną, a aż dwie żony posłanki, ku chwale Ojczyzny oczywiście. Drudzy oficjalnie promują rozwiązłe obyczaje w nietradycyjnym kształcie. Wielki Ministrant Rewolucjonista stawia za wzór do naśladowania homoseksualistów. Wielki Fiutozof obściskuje się przed kamerami z jakimś Ono, od którego publicznego wizerunku i inteligencji wprost pawia chce się puścić. Rozlewają krokodyle łzy, że dzieci w narodzie nie rodzą się i jest demograficzna klęska. Najwyraźniej w szkole nie uważali na lekcjach rozmnażania płciowego.

Jazgot i krzyk jest cechą charakterystyczną politycznej mniejszości. Dobrani drogą selekcji negatywnej nie dorastają do pięt milczącej ponad 50 % większości. Tylko krzykiem potrafią zwrócić na siebie czyjąkolwiek uwagę. Wielki Inkwizytor puszcza jad, gdy tylko usłyszy nową bajkę Żwirka i Muchomorka o zamachu. Gdy wieść dotrze do Wielkiego Owadoznawcy ten w rewanżu strzela karaluchami, aż uszy puchną. Krzykacze solidarnie wyprowadzają swoje mniejszości na nasze ulice. Wałęsają się w pochodach niczym średniowieczni pokutnicy. Tylko zamiast chlastać biczami swoje plery ryczą na innych. W żenujących miesięcznicach ulegają masowej histerii i bulgoczą od zdrajców, ruskich agentów i zamachowców. Inni przypinają kwiatki do kożuchów, męczą w słońcu biednego czekoladopodobnego Orła, a w porywie ekstazy kopulują na platformach.

Liderzy krzykliwej mniejszości infekują marginalne grupki rozhisteryzowanych fanatyków zatruwające nam dyskurs publiczny. Swój jad wpuszczają do Internetu. Fora i komentarze są pełne psychodelicznych wynaturzeń dzięciołów ochotników oraz wynajmowanych za publiczną kasę do stukania w klawiaturę. Ale sieć jest dla nich uosobieniem zła. Sieć próbują nadzorować, spersonalizować, inwigilować. Bo sieć jest ostoją wolności, która nie chce im ulec.

Analogowi politycy w cyfrowym świecie

XXI w. przyniósł kolejną jakościową zmianę w dziejach cywilizacji. Internet, komórki stworzyły z Ziemi informacyjną globalną wioskę. O wydarzeniu na końcu świata można się dowiedzieć w ułamku sekundy. Często bez pośredników, bez dziennikarzy, bez cudzych komentarzy i interpretacji, na żywca. Jeszcze szybciej, dzięki pospolitej cyfrowej plotce, informacje rozchodzą się w dowolnym kraju.

Stający na czele krzykliwej mniejszości analogowi politycy XX w. przyzwyczaili się, że mogą być stróżami informacji. Cenzura, polityczny wpływ na tradycyjne media zapewniał im możliwość kształtowania informacji od ich powstania, zmanipulowania, dystrybucji do uśmiercenia. Dziennikarzy sprostytuowali stanowiskami i kasą, aby jedli im z ręki. Było, ale się skończyło. W świecie cyfrowym, co raz wpadnie do serwerów na całym świecie zawierających zettabajty danych (zetta  to 10 z 21 zerami), to nie wypadnie i może zostać łatwo wyszukane. Informacje są natychmiast replikowane. Dawniej wystarczyło skonfiskować i spalić nakład gazety lub książki, autora odstrzelić. Dzisiaj dowolna wiadomość może być skopiowana i dostępna błyskawicznie wszędzie, nawet jeżeli autora rozpuszczono w kwasie lub zasadzie.

Analogowi politycy nie zauważyli tego. Ze swoich oblężonych twierdz chrzanią bzdury za bzdurami wierząc, że są one nieweryfikowalne. Wierzą, że nie ma i nie będzie ich w sieci. Ale tak nie jest. Nawet informacje sprzed rewolucji internetowej są digitalizowane i pojawiają się w komputerze pod strzechą dostępne za kliknięciem myszki. Wielki Historyk głosi potrzebę oszczędności. Liczba stołków zwiększyła się, a dziura w ZUS rośnie mimo nacjonalizacji oszczędności w OFE. Wielki Polak Katolik prawi o układzie oplatającym mackami gospodarkę. Ufa, że nikt się nie dowie, że jego Wielki Alter Ego wraz z parteigenosse wysysali kasę nomen omen z kas przyczyniając się do ich kryzysu finansowego. Wielki Transformator pławi się jako rycerz, który ukatrupił smoka inflacji. Nie dociera do niego, że publicznie dostępne są jego projekty finansowe z zaplanowanym drukowaniem przez NBP dla rządu za dużej podtrzymującej inflację kasy. Wielki Elektryk nie dostrzega, że kolejne jego pomysły jak anszlus Polski do Niemiec nie wzbudzają entuzjazmu rodaków, a rodzą natychmiast cyfrowy wybuch śmiechu i politowanie z napuszonego jak paw ego. Ile kosztuje nas ich polityka?

Niedorajdy

Wbijają nam do głów, że Wielki Generał ocalił naród, a Wielki Żółw gloryfikowany jest jako autor odrodzenia Polski po 1989 r. Mamy być szczęśliwi. Gadają jak potłuczeni, że statystycznie żyje nam się najlepiej od 500 lat. Jakby po drodze rewolucji przemysłowej i cyfrowej nie było. Jakby inni czekali w miejscu, aby Polacy doszlusowali do Zachodu. Tak z punktu widzenia chłopa pańszczyźnianego w XVIII w., czy robotnika w łódzkiej XIX w. tkalni żyje nam się lepiej. No skaczmy, cieszmy się! Sto lat, sto lat, niech żyją, żyją nam! Mniejszościowi krzykacze chowają jak mogą przed nami informacje, że Polska jest w ogonie Unii Europejskiej pod względem realnych wynagrodzeń, czy PKB per capita (na głowę). Zgodnie z oficjalnymi statystykami Eurostatu Polacy są pariasami Unii. Polacy nic się nie stało, cicho sza, po co zdenerwować większość, która jakby chciała, to może zdmuchnąć rozkrzyczaną pierdołami rachityczną mniejszość.

A może inaczej nie można było? Oto jest pytanie. Co by było gdyby? No teoretycznie zawsze mogłoby być lepiej. A praktycznie? Krzykliwa mniejszość ma pecha. Jej analogowy szum nie zagłuszy informacji cyfrowej. Nawet z końca świata. Kto chce może sięgnąć nawet w domu po dane np. w języku chińskim. Jeszcze 10-20 lat było to nie do pomyślenia. Krzykliwa mniejszość, Wielki Generał i Wielki Żółw mają wyjątkowego historycznego pecha. Gdy Wielki Generał wysadzał z siodła Edwarda Gierka, to w Chinach za porządki po komunizmie Mao Zedonga wziął się towarzysz Deng Xiaoping. Jak Chińczycy się zawzięli, to przez 30 lat gospodarka Chin rosła w średnim tempie ok. 10 % rocznie. Z totalnej biedy narodziła się druga gospodarka świata. Dziesiątki milionów Chińczyków na zidustrializowanym wybrzeżu Pacyfiku już zarabia więcej niż przeciętni Polacy. Chińczycy nie słyszeli o terapii szokowej. Ich terapia polegała na powiększaniu ludzkiej wolności i przedsiębiorczości oraz mądrej interwencji państwa. Gdyby Wielki Generał wziął władzę za pysk nie w celu obrony strupioszałego komunizmu, a wprowadzenia wolności gospodarczej, Polska też miała szansę rozwijać się w tempie 10 % rocznie. No dobrze będę miłosierny 8 %. Te 10 % zostawiam jako wyrzut sumienia, ku pamięci ekipy Edwarda Gierka z I połowy lat 70tych XX w., która potrafiła osiągnąć właśnie 10 % tempo wzrostu gospodarczego. Po nich żadna z niedorajd tego już nie powtórzyła.

Koszt zastępczych pierdół

W jakim miejscu znajdowałaby się Polska, gdyby Wielki Generał i Wielki Żółw zastosowali sprawdzone w świecie recepty i doprowadzili do 8 % rocznie tempa wzrostu gospodarczego Polski w latach 1982-2012? Polacy w 2013 r. zarabialiby realnie nieco więcej niż Niemcy, Holendrzy czy Szwedzi. Tylko mieszkańcy Szwajcarii, Norwegii i Luksemburga byliby w Europie zamożniejsi od Polaków. Bezrobocie spadłoby kilkukrotnie do ok. 5 % i to bez emigracyjnego upływu krwi pracowitych Polaków na Zachód. Zamiast zapaści demograficznej mielibyśmy szansę na wyż demograficzny. Polska gospodarka znalazłaby się w pierwszej piątce największych gospodarek Europy. Bylibyśmy niekwestionowanym liderem politycznym i gospodarczym Europy Środkowej. Od nas zależałby sposób i zakres integracji europejskiej (konfederacja wolnych narodów, czy federacyjne superpaństwo). Nie musielibyśmy żebrać o broń z demobilu w Stanach Zjednoczonych lub Niemczech.

Tymczasem nie jesteśmy w czołówce, a w ogonie Europy. Straciliśmy całe  pokolenie, 30 lat życia narodu, na cytolenie się z reformami.

Swoją nieudolność krzykliwa mniejszość usiłuje wyjaśnić hipotezami pułapki średniego dochodu oraz konwergencji. Twierdzą, że rozwijamy się wolno (w latach 1990-2013 średnio poniżej 4 % rocznie) i będziemy rozwijać się jeszcze wolniej (2-3 %), bo upodabniamy się do bardziej zamożnych gospodarek, których wzrost też wlecze się jak flaki z olejem. Bynajmniej nie przez przypadek zapominają dodać, że upodobnienie zaczyna się od polityki gospodarczej. A później dziwią się, że hamująca wzrost gospodarczy polityka na Zachodzie hamuje tenże wzrost również w Polsce. No czary jakieś. Współpracownicy i następcy Wielkiego Żółwia twierdzą również, że recesja transformacyjna (1990/1991) była nieunikniona, gdyż obnażyła fikcję gospodarki centralnie planowanej. Ale Chińczycy takiej recesji nie mieli, a sama jej skala (spadek PKB o 14 %) jest porównywalna z wynikami wolnorynkowej Grecji i Irlandii w czasie kryzysu zapoczątkowanego w 2008 r. Obiektywnie nie wszystko co za Gierka stworzono było z gruntu złe. Za gardło oprócz własnych błędów (np. oparcie inwestycji o kredyty zagraniczne, a nie oszczędności krajowe) chwyciły nas politycznie uwarunkowane wielokrotne podwyżki cen ropy naftowej (kryzys naftowy 1973), program zbrojeń do III wojny światowej na rozkaz ZSRR (II połowa lat 70ch XX w.) oraz kilkukrotne podwyżki stóp procentowych od kredytów zaciągniętych na Zachodzie (restrykcyjna polityka monetarna początku lat 80ych). To zdrowego konia by powaliło, a co dopiero liżącą rany po II wojnie światowej i stalinizmie polską szkapę.

Klapa polityki gospodarczej jest przykrywana zgiełkiem tematów zastępczych. Tematy zastępcze nie interesują milczącej większości. Od lat badania socjologiczne potwierdzają, że najważniejszymi dla niej są tradycyjna rodzina, praca i wynagrodzenia. To konkretne, życiowe, mądre i zdroworozsądkowe cele. A jednocześnie akurat te tematy, które krzykliwa mniejszość z kretesem topi. Naturalnym i zdrowym społecznie objawem milczącej większości jest dystansowanie się od tego cyrku. Większość Polaków jest mądra. Nie pozwala sobą manipulować. Robi bekę z krzykliwej mniejszości. Odrzuca kabotyństwo i hipokryzję. Nie daje zrobić z siebie wariata nawet pod wpływem szantażu, że głosowanie to obywatelski i patriotyczny obowiązek. Wybory pomiędzy dżumą, a cholerą ma w głębokim poważaniu. Czasami z zaciśniętymi ustami głosuje wybierając mniejsze zło. I czeka.

Pozytywizm

Jestem z milczącej większości. Jestem dumny z tego, że nie uczestniczyłem w cyrku krzykliwej mniejszości. Aby w cokolwiek uwierzyć muszę najpierw sprawdzić. Nie wierzę w żadne cudowne recepty. Nie znoszę krytykanctwa: krytyki dla samej krytyki. Nie wszystko co zrobiono za komuny było złe (np. industrializacja). Nie wszystko co robi Wielki Historyk jest złe (np. budowa dróg). Nie wszystko co proponuje Wielki Polak Katolik jest złe (np. patriotyzm gospodarczy). Uwielbiam znajdować pozytywne rozwiązania konkretnych życiowych problemów.

Sukces jest możliwy dzięki: edukacji, nauce, pracy, oszczędnościom i inwestycjom. Tylko tyle, i aż tyle. Pisali o tym pozytywiści w XIX w. (m.in. Prus, Sienkiewicz, Konopnicka, Orzeszkowa, Świętochowski, Asnyk). Postulowali pracę u podstaw (edukacja zwłaszcza najbardziej wykluczonych, włączenie ich do pracy dla siły narodu). Zachęcali do pracy organicznej (rozwój rodzimej przedsiębiorczości, industrializacja, nauka i innowacyjność). W XX w. słuszność tej drogi potwierdziły badania ekonomistów nad teorią wzrostu gospodarczego. Klasycznymi czynnikami wzrostu gospodarczego są inwestycje produkcyjne, wzrost zatrudnienia oraz innowacyjność. Inwestycje tworzą nowe miejsca pracy. Innowacyjność zapewnia ich nowoczesność oraz wysoką wydajność pracy. Dzięki inwestycjom i innowacyjności następuje wzrost wynagrodzeń i zamożności zwykłych ludzi. Kilka krajów dzięki stosowaniu tych prostych zasad odniosło zapierające dech w piersiach sukcesy (m.in. Japonia, Korea Pd., Irlandia, Chiny).

Moje dotychczasowe dociekania zebrałem w artykule „Zamożność Polaków” (kliknij link). To konsekwentne i logicznie spójnie założenia do strategii nadrobienia dystansu cywilizacyjnego Polaków do Włochów, Francuzów i Hiszpanów w ciągu 8 lat. Ani lewicowe, ani prawicowe, po prostu rozsądne i sprawdzone na świecie. Nie interesują mnie spory światopoglądowe, uważam że to prywatna sprawa każdego Polaka. Nie przekreślam naszych dotychczasowych osiągnięć i sukcesów. Dostrzegam ich dobre i złe strony. Sądzę, że Polacy mogą osiągnąć więcej w krótszym czasie, niż niejawnie proponują to analogowi politycy z krzykliwej mniejszości. Bardzo rzadko publicznie przyznają, że dogonienie obecnego poziomu zamożności Europy Zachodniej przewidują za 20-30 lat. Uważam to za kapitulanctwo i wygodnictwo. Im dobrze żyje się za urzędnicze pensje, gdy większość Polaków skrobie biedę.

Drogi czytelniku, nie odstraszył Ciebie wstęp do artykułu. Dotarłeś do jego zakończenia. Prawdopodobnie jesteś z milczącej większości. Poznajmy się, zacznijmy rozmawiać, dyskutować, wymieniać swoje doświadczenia poglądy i pomysły.

Niech milcząca większość przemówi.

O kolejnych publikacjach dowiesz się jako pierwszy po polubieniu profilu autora na Facebooku: 
https://www.facebook.com/UrbasTomasz 
oraz po zaznaczeniu opcji „Otrzymuj powiadomienia” która pokaże się po najechaniu na przycisk „Lubisz to!”.
Ponadto bieżące informacje zapewni obserwacja profilu na Twitterze: 
https://twitter.com/TomaszUrbas
oraz Google+
https://plus.google.com/104420250115637056525/posts

Data:
Kategoria: Polska
Tagi: #

Tomasz Urbaś

Jak nie wiadomo o co chodzi... - https://www.mpolska24.pl/blog/urbas1

Ekonomista i publicysta.

Pasjonuje się makroekonomią, polityką pieniężną oraz finansami publicznymi i międzynarodowymi. Miłośnik książek, nauk ścisłych i historii.

Komentarze 43 skomentuj »
Janusz Szabłowski 10 lat 6 miesięcy temu

Mogło być pięknie, a jest tragicznie. Czyżby 5-ta kolumna.???

Nie lubię grzebać się w bliskiej przeszłości, poza danymi ekonomicznymi oczywiście :-D
Ale moja hipoteza o przyczynach:
http://www.uwazamrze.pl/artykul/724073,1005870-Pokolenie-nieudacznikow.html

Pytanie ile jeszcze tak można ciągnąć i co będzie dalej...

Aż milcząca większość przemówi i zmieni.

Tomasz Urbaś wczoraj sobie obejrzałem na kanale Idź pod prąd nagranie z Marianem Kowalskim, to przedstawił interesującą hipotezę, że będą to ciągnąć tak długo, aż nie będzie czego kraść, a bankrutem nikt nie będzie chciał rządzić. Więc w sumie coś co byłoby zgodne z upadkiem PRL. Co ciekawe stwierdził, że skończyłaby się ta kasa wraz z dodatkowymi pieniędzmi unijnymi. Więc jest to odległość lat ~pięciu. W tym upatruje szansę.

Cirrus Logic Wszyscy drżą przed FEDem i podwyżkami stóp. Szczurek robił doktorat z kryzysu gospodarczego i problemów z płynnością. Gierek padł też, gdy stopy na Zachodzie poszły do góry. Obecnie jesteśmy zadłużeni za granica jak za Gierka.

Tomasz Urbaś Ja sobie świetnie zdaję z tego sprawę. Długi to się ciągną przez wieki od średniowiecza ;) Zainteresowałem się po prostu "realpolitik", ale w takiej suchej praktycznej formie. Wszystko się sprowadza do interpretacji rzeczywistości.
Co "z wierzchu" brzmi totalnie idiotycznie.

Tomasz Urbaś Gierek przynajmniej miał przemysł i produkował, a zyski nie były eksportowane do rajów. Teraz nawet jeśli coś jest u nas produkowane - zyski eksportuje się za granicę. Więc jesteśmy w dużo głębszej ... niedoli niż za Gierka

...znaczy większość ma w dupie, kto będzie rządził , skoro olewa wybory, wiedząc kogo wybierze wrzaskliwa mniejszość..

Argument na poziomie Korwinowskiej budki z piwem.

Wiedząc, że z tych którzy startują nikt nie ma pomysłu na rzeczywistą zmianę na lepsze. Tylko na trwanie.

@Tomasz Urbaś ...tylko tacy sa na listach ? Typowy pogląd (@ cirrus ) - gdyby ta mniejszość dumna z olewania wyborów zagłosowała na tych "małych" - to wygląd sceny politycznej uległby zmianie. Ale skoro się nie chce... to decyduje mniejszość. Nie masz interesu żeby głosować, to decydują swoimi głosami ci, którzy mają interes z TYCH rządzących. I tyle w temacie.

Tomasz Kopik Jaki mały startujący w wyborach ma realne poglądy gospodarcze zapełniające portfele milczącej mniejszości i nie jest hałaśliwy w sprawach światopoglądowych?

Tomasz Kopik Zamiast "gdyby" proszę lepiej napisać dlaczego "nie chcą" głosować ;)

Tomasz Urbaś Wychodzę z założenia, że sprawy światopoglądowe są równie ważne, co inne tylko należy je wsadzić w inne miejsce. Po pewnej lekturce skłaniam się nawet, że największy problem to ideologizacja polityki. Ideologia ukróca widziane perspektywy. Przez co jest takim fajnym narzędziem do siania fermentu.

Kiedyś żądano : "NIC o NAS, BEZ NAS"... dziś ma to brzmieć "wszystko o nas, bez nas "?. A co do "małych"...Pofantazjujmy... Co by się stało gdyby ta "milcząca większość" poszła na wybory i , tak dla przykładu, zagłosowała "na Korwina" ? (Albo na Ikonowicza, jak kto woli ). Czy nie zmieniło by to sceny politycznej ? Ale jak ktoś woli płacić coraz większe podatki i patrzeć jak kraj jest roz....lany w drobiezgi.... Poglądy można mieć różne, ale wybory to jedyna szansa by próbować zmienić coś pokojowo. Co do mających realne poglądy gospodarcze...A cóż to realne poglądy są ? Ci, którym pozwala się rządzić "od Magdalenki" mają jedynie realne : "podnieść podatki, wprowadzić nowe i wszystko tak skomplikować, żeby zawsze się "hak na podatnika" znalazł". To może spojrzeć kto proponuje uproszczenie ( w efekcie obniżenie ) podatków ? Programy wszystkich ugrupowań są do wglądu...

Tomasz Kopik Rozumiemy to, ale fantazjowanie i ideologizowanie nie pomaga. Nie ma miejsca w ogóle na coś takiego jak gdyby. Można kontrastowo: Gdyby to Polska była wielka i szeroka, albo gdyby komoruskie na drzewach zawisły. Czy to nie zmieniłoby sceny politycznej? Oczywiście, że by to zmieniło. Można sobie układać jak się chce i jak się komu podoba. W tym rzecz. że to o niczego nie zmienia. Stanowi to tylko coś w rodzaju odbicia w lustrze. Kmienisz o co mi biega? To nie jest "rzeczywistość".

Nic się nie dzieje bez przyczyny. Kraj jest rozjebany z jakiegoś powodu i z jakichś działań.
Zanim koło zacznie jechać, trzeba je ruszyć. Z jakiegoś powodu i z jakichś działań ludziki tego nie czapią. Można się wkurzać, że podatki są wysokie, nie ma wolności gospodarczej, układ okrągłostołowy dalej działa. My też to rozumiemy, ale to tylko SKUTEK, tylko i wyłącznie fragment tego co ważne i tego co trzeba widzieć.
Zanim się obniży te podatki, zanim się wygra wybory, coś jeszcze jest do zrobienia. Pytanie brzmi co, ale na to praktycznie nikt nie zna odpowiedzi. Każdy z nas szuka na to odpowiedzi.

Cirrus Logic właśnie, według mojej oceny, to skutek tego , że WIĘKSZOŚĆ ma w d...e tzw. WYBORY i pozwala szarogęsić się mniejszości. I nic nie ruszy koła dopóki tak będzie.

Tomasz Kopik Stwierdzenie, że większość ma dupie wybory jest zbyt płytkie.
Każdy jakiś powód ma dlaczego chodzi lub nie chodzi na wybory. Jak ktoś chodzi głosować na PiS bo uważa, że PO jest be. Więc też nie powiesz, że głosowanie na mniejsze zło jest polityką słuszną. Do tego trzeba doliczyć partyjniactwo. Choć te pozostałe 50% terra incognita do których notabene sam się zaliczam jest interesujące. Może nie widzą powodu głosować na twory pokroju Palikota? Może ich zraża Korwin? (jak mnie?) Cóż można na wiele sposobów.
Wbrew pozorom przekonanie człowieka do czegoś łatwe nie jest i dla mnie tutaj jako wykreowanie alternatywy jest clue sprawy. Pokazać się Polakom i przekonać się im to sprawa tylko prosta na papierze ;)
A w mojej ocenie zapracowany Polak ma problem z interesowaniem się Polityką. I zostaje mu w najlepszym razie jakieś kiepskie medium. Dla przykładu znam jednego wyborcę PO (moja kochana mamusia). Co TV nie ogląda, polityką się nie interesuje. Ale jest wiernym wyborcą PO. Da się? Da. Teraz to przemnożyć "razy milion" i bach. Czasem powody są tak prozaiczne, że bania mała.

Cirrus Logic Zgadzam się właściwie ze wszystkim co piszesz.

Tutaj nie chodzi o zainteresowanie tylko polityką. Większość Polaków to durnie.
Tak trzeba to nazwać.
Nie interesują się właściwie niczym co mogłoby pogłębić mądrość w życiu.
To jest znacznie głębszy problem niż tylko jakieś tam wybory czy polityka.

Aktywny Angielski To nie jest kwestia głupoty. Nie różnimy się niczym pod tym względem od innych narodów. Tylko my mamy schizofreniczny system polityczny, z którego należy się wytuptać. Totalnie inne kwestia to jak i z kim. Na razie to mamy czasy karłów.

Cirrus Logic To jest kwestia głupoty. Do tego dochodzi pobłażliwość i uległość wobec jurgieltu, której nie ma w innych narodach.
Za dużo osób o tym pisało.

Jeżeli zwalasz winę na system to taki system mamy od 300 lat. Czy winny są systemy czy ludzie, którzy się zgadzają na takie systemy.

Mamy czasy karłów. Ze skarlałego społeczeństwa nie wyrośnie żadna tęga głowa.

Aktywny Angielski Dla mnie ten system się ciągnie od śmierci Kazimierza Wielkiego (więc ponad 2x dłużej ;p).
Nie było absolutnego monarchy, to zaczęło się konsekwentne budowanie przywilejów szlacheckich. Jak ktoś nie miał własności to nawet nie miał interesu aby coś z tym robić. Jak budowano II RP, to państwo było biedne, ale było zbudowane na własności prywatnej, a ludzie mieli swoje pozytywistyczne przekonania i jakoś to leciało. Dzisiaj jesteśmy narodem gołodupców (jak to lubią określać lewaki), to i jedyny pomysł na wzbogacenie się większości ludzi to uwłaszczyć się na państwie. Ludzie tylko marzą o tym, aby zostać "jurgieltnikami" i coś sobie uszczknąć z tortu (paradoks liberała jak to określam). Należy przy tym pamiętać, że mieliśmy prawie 50lat PRLu, który wyrządził mentalne spustoszenie, szczególnie w pierwszych latach.

Nie mniej uległość wobec polityków nie bierze się z głupoty. Tylko przyjętych norm. Postawa Brunona K. jest jasno kwalifikowana, to samo z Breivikiem. Ta droga jest kompletnie nie skuteczna, a jedyni fani jakich potrafią znaleźć to radykaliści.
Czy winny jest system, czy ludzie. To jest dobre pytanie. Jedno i drugie siebie przenika.
Największe doświadczenie mają wbrew pozorom wszelacy rewolucjoniści.
Od liberałów, czy marksistów im bym się pytał gdzie jest clue.

http://www.nowakonfederacja.pl/liberalowie-przeciwko-wolnosci/
http://www.youtube.com/watch?v=0OFfV3gj1e0
http://prokapitalizm.pl/wielomianowa-hierarchia-i-utopia-egalitaryzmu.html

nie ma nikogo do wybrania.. i o to tu chodzi, o chaos, o nienawiść między nami.. Stąd tematy zastępcze ( aborcja, gender itp., stąd nowe partie pojawiające się przed wyborami, żeby odebrać głos liderom. Dziel i rządź. Stąd niskie płace dla nas, wyrobników. Stąd oni w rządzie sejmie,senacie, tzw.establishmencie, w showbiznesie, finansach...wszędzie, gdzie jest stanowisko i pieniądze nie ma nas. Nas nie dopuszczają i nie dopuszczą.

"Karą dla tych, którzy są zbyt "inteligentni", by zajmować się polityką są rządy głupców..." Kto to powiedział?

Miłosz Niewiadomski 10 lat 6 miesięcy temu
+1

Panie Adamie trochę dystansu, wszak jest Pan moim nauczycielem medytacji;)

Ja mam dystans nieskończony... :) Spoko...Poza tym, medytacja nie oznacza oderwania od rzeczywistości, od ciała, materii, życia społecznego, politycznego. emocjonalnego, uczuciowego, czy intelektualnego... Wręcz przeciwnie. Oznacza głębokie uczestnictwo, ale bez "zatracania się"... - krótka lekcja jak na nauczyciela przystało ;)....

Mysle, ze ta madra milczaca wiekszosc nie moze byc milczaca, tylko powinna uzywac tej madrosci i nie dac sie zsunac z pola widzenia, bo inaczej glupota wygra, a przeciez nie moze, to nie jest juz tylko "moze" a jest "trzeba".

Joanna Malwa mowa jest srebrem, a milczenie złotem ;-)

Tomasz Urbaś To nie jest żadna tam mądrość Panie Urbaś.
To jest typowa polska uległość i pobłażliwość.
Polecam posłuchać choćby Michalkiewicza.

Czytałem go w latach 90tych gdy byłem członkiem sygnatariuszem UPR :-) Po 1993 r. p, Michalkiewicz nigdy już nie został posłem. I p. Korwin-Mikke. I p. Pruchno-Wróblewski też.

Tomasz Urbaś Michalkiewicz nie jest populistą dlatego nie jest posłem.
Zresztą sam to przyznał, że nie musi udawać "umiłowanego przywódcy", bo ma się z czego utrzymywać tzn. z publicystyki.

Dobry komentarz do tego artykułu napisany przez stiw6na9.

"I tu widać głupotę polaków!Nie pójdę głosować,bo się obraziłem na polityków.Przecież o to im chodzi,by obrzydzić nam wybory,bo im niższa frekwencja,tym większa pewność,że znów zamienimy się tylko miejscami z rzekomą opozycją,a nie staniemy przed sądami i trybunałem.Po wyborach odprawy,premie i roszady w urzędach,agencjach,spółkach skarbu państwa,komunalnych itd. itp.I tak od 24 lat."

Jeszcze do tego komentarz powyżej co potwierdził kiedyś Ziemkiewicz, że nie chodzenie na głosowania to raczej objaw niedojrzałości do samodzielnego myślenia, a nie żadna tam mądrość. Poza tym większość wcale nie jest mądra. Raczej zawsze było na odwrót.

To szantaż. Nie można zmuszać do głosowania na osoby/partie nie rozwiązujące problemów zwykłych Polaków.

Wiecie,dlaczego politykow nalezy grzebac 30 metrow pod ziemia ?-bo w glebi to dobrzy ludzie.

Wyborcza potwierdza opisaną w artykule gospodarczą mizerię Polski do 2060 r.
http://pieniadze.gazeta.pl/Gospodarka/1,123740,15065197,Malo_optymistyczna_prognoza_OECD_dla_Polski.html#BoxBizTxt

Tomek, ok... nie mam dziś nastroju do polemik. Rozsądny tekst w warstwie analitycznej. Mam za to kilka pytań. Jedno z nich postawię już teraz: W jaki sposób w tzw. demokracji przedstawicielskiej (i w ramach "głupkowatego" systemu III RP) włączyć milczącą większość do wpływu na politykę? (Bo,) bez tego włączenia nie ma szans na jakościową zmianę - będą tylko przetasowania tej samej talii znaczonych degeneracją i dewiacją kart, co w praktyce oznacza, że długo poczekamy na pragmatyzm i zdrowy rozsądek.

Grzegorz Stachura 10 lat 6 miesięcy temu

naprawdę mocne.... wniosek taki ze wystarczyłoby powołać partie z hasłem programowym "Pieprzyć tych wszystkich złodziei, hochsztaplerów, aferzystów - dość już ciągłej ściemy i rypania nas w dupaka!!!" żeby zgarnąć leżące 30% głosów

Dobry pomysł. Taki może być finał. Ale istnieje ryzyko kolejnej kanapy. Myślę, że trzeba od dołu. Pozytywistycznie. Korzystając ze współczesnych technologii masowej dystrybucji informacji oraz dorobku socjologii i politologii. Zaczynam dostrzegać światełko w tunelu. Pozdrawiam :-)

P. Gursztyn z DoRzeczy w odpowiedzi na powyższy artykuł szczerze: "politycy mają milczącą większość w d..."
https://twitter.com/PiotrGursztyn/status/412990388333330432

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.