Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Afera wokół rzeźby gdańskiego artysty

O "Komm Frau" Szumczyka, Wolnym Mieście Gdańsku, wieśniactwie Klincewicza, szalejącym w polskich mediach i wsiach kretynizmie oraz komunizmie słów kilka.

Afera wokół rzeźby gdańskiego artysty

Sprawie rzeźby „Komm Frau”, która  na krótko stanęła obok T-34 na Alei Zwycięstwa w Gdańsku, zacząłem się przyglądać dopiero od kilku dni. Unikam prymitywnej, socjalistyczno-wiejskiej propagandy, którą uprawia większość polskich mediów, więc nie jestem przeważnie na bieżąco z informacjami.

Na wstępie warto zaznaczyć, że ani polscy ani rosyjscy bolszewicy niemieliby możliwości zrobić afery z takiego błahego i moim zdaniem nawet nie kontrowersyjnego czynu Jerzego Bohdana Szumczyka, gdyby teren, na którym miało miejsce rzeczone zajście, nie był własnością komunalną tylko prywatną tak, jak postulują libertarianie. Występuje tutaj oczywiście konwergacja ze sporami na temat przeróżnych manifestacji, protestów, zgromadzeń publicznych, które kaprys takiej czy innej grupy społecznej kwalifikuje jako niedopuszczalne.

Moim zdaniem jest to sprawa niezwykle relewantna, ponieważ dotyczy nie tylko gwałconej przez socjalistów wolności, lecz także ma doniosłe znaczenie

historyczne.

Wbrew temu, co prima facie mogłoby się wydawać, status obszaru Gdańska na wiosnę 1945 r. tj. w momencie toczonych tutaj walk pomiędzy Wehrmachtem a Armią Czerwoną, był dokładnie taki sam, co terytorium Polski, czyli były to tereny okupowane. Wynika to z faktu, że wydana przez Alberta Forstera Staatsgrundsgesetz, która znosiła Konstytucję Wolnego Miasta Gdańska z 1920 r. nie była prawidłowo ustanowionym, a więc obowiązującym, aktem prawnym. Więcej na ten temat można przeczytać tutaj. Z tej samej przyczyny (nieważności włączenia WMG do Rzeszy w świetle prawa międzynarodowego) wiele osób twierdzi, że terytorium Gdańska jest od 1.09.1939 r. (od odezwy Forstera) nieprzerwanie okupowane, przy czym tego stanu rzeczy nie zmieniły zawarte przez polski rząd traktaty z RFN dotyczące uznania kształtu granic, gdyż terytorium Wolnego Miasta Gdańska nigdy nie należało de iure do III Rzeszy, a więc również do jej prawnego spadkobiercy (RFN), ergo RFN nie mogło zgłaszać i nie zgłaszało do tego terytorium jakichkolwiek roszczeń (nie miało czego się zrzekać).

Fakty historyczne są oczywiście takie, że Armia Czerwona składająca się w większości z ludzi dzikich, wieśniaków, hołoty, prymitywów wyciągniętych z obory, buszu lub podobnego miejsca, bardzo brutalnie postępowała z ludnością cywilną zarówno polską jak i niemiecką. Z prawnego a moim zdaniem także moralnego punktu widzenia, zbrodnie popełnione przez osoby, z którymi tę ludność cywilną łączyła jedynie narodowość, nie mogą być usprawiedliwieniem dla takich działań. Nie ma również wątpliwości co do tego, że najechanie Polski przez tych barbarzyńców ani nie było korzystne dla Polaków, ani nie było aprobowane przez większość polskiego społeczeństwa.

Przechodząc do politycznego znaczenia publicznie wystawionej twórczości Szumczyka, to w pełni tego słowa znaczeniu załamały mnie przekazy o tym, jakoby prokuratura rozważała wszczęcie postępowania przygotowawczego o przestępstwo z art. 256 k.k. Nie natknąłem się na przytoczoną wypowiedź kompetentnej osoby, potwierdzającą taki idiotyzm, więc traktuję to jako dziennikarską,

patologiczną fantazję.

Jeśli cokolwiek związanego z rzeczonym zajściem wypełnia znamiona tego przestępstwa, to tylko i wyłącznie publiczne wystawianie na cokole radzieckiego czołgu. Oczywiście student gdańskiej ASP nie był upoważniony przez stosowny organ samorządowy zarządzający tym terenem, do umieszczenia swojej rzeźby w tym miejscu, więc usunięcie i zabezpieczenie „Komm Frau” do wyjaśnienia sprawy oraz przesłuchanie (jak rozumiem w charakterze świadka) pana Szumczyka, było moim zdaniem właściwe i uzasadnione.

W całym tym prostackim cyrku partycypował także sam suwerenny lud, który choć zazwyczaj nie posiada odpowiedniej wiedzy, nie ma oporów przez wydawaniem swych ignoranckich sądów. Pod artykułami traktującymi o rzeźbie Szumczyka na portalach internetowych przeznaczonych dla ogłupiania najczęściej starych niewykształconych prymitywów ze wsi, można znaleźć, jak zawsze, popisy wieśniactwa i kretynizmu, o który rozsądny i inteligentny człowiek nawet nie podejrzewałby osób, które mija na ulicy.

Spotkałem się również z opiniami, że publiczne wystawianie rzeźby przedstawiającej scenę zgwałcenia kobiety narusza normy obyczajowe. W gruncie rzeczy chodzi explicite o czyjeś subiektywne wrażenia estetyczne, a implicite o orientację polityczną, czy też raczej stopień personalnego kretynizmu. Np. moim zdaniem sprzeczne z dobrymi obyczajami jest publiczne pokazywanie takich osobników, jak Lech Wałęsa, Piotr Duda, Jarosław Kaczyński etc  lub samo istnienie gdzieś tam w głębi polskiej dziczy kobiety, która wierzy w historie obcych sobie ludzi, jakoby została spadkobierczynią Karola Wojtyły (oczywiście przekazała tymże oszustom niemałe pieniądze). Niestety zapewne nie jest możliwe, aby policja zabezpieczyła takową starą kretynkę, ani też przesłuchała jej twórców - Trocki i Lenin nie żyją wbrew temu, co się czasem twierdzi…

Jednak zarówno dla mnie, jak i dla wielu innych osób, najbardziej załamujące w tej sprawie było  zachowanie się

polityków i dyplomatów

rosyjskich. Niestety współcześnie implikowany przez XIX-wieczny socjalizm, najbardziej prymitywny, nacjonalistyczny lub komplementarnie religijny kolektywizm, solidaryzowanie się z częstokroć ludźmi dzikimi, zwyrodnialcami albo po prostu imbecylami, efektywnie zastąpił indywidualizm i wolność odpowiadającej za siebie samą jednostki.

Mimo znacznie mniejszej doniosłości bredni jakiegoś tam rosyjskiego polityka, o którym wcześniej nigdy nie słyszałem w porównaniu z oświadczeniem ambasadora Aleksiejewa, wypowiedź niejakiego Franca Klincewicza – deputowanego do Dumy Państwowej, przyciągnęła moją szczególną uwagę. Otóż Klincewicz domaga się od Polski przeprosin za zachowanie autora „Komm Frau”, którego to autora określa mianem „chłopca”. Zaprawdę fascynuje mnie mentalność wsiowych komuchów, bo publiczne określenie 26-letniego mężczyzny, którego wcale się osobiście nie zna, w dodatku przez polityka, którego stanowisko jednak zobowiązuje do przestrzegania pewnych standardów obyczajowych, jest na tyle skrajnym chamstwem, że nie przypuszczałem, aby mogło mieć miejsce. Chłoptaś Klincewicz nie wie kim z pochodzenia jest student, o którym wyraża się w tak prymitywny sposób. Być może przodkowie Klincewicza byli fornalami w majątku należącym do osób, od których wywodzi się student gdańskiej ASP.

No, ale takich często bardzo leciwych infantylnych, hedonistycznych, chłopców i dziewczynek epatujących wszem i wobec resentymentem, jak Klincewicz chodzą po tym świecie miliony. Pospolitość występowania Klincewiczów oraz nachalny, czy wręcz imperatywny charakter ich chamstwa nie mogą być indyferentne dla sposobu postępowania osób młodych, które są szczególnie narażone na atak ze strony tego typu prymitywów. W przeciągu ostatnich lat zdarzyło mi się kilka razy stanąć wobec podobnego wieśniactwa zarówno w relacjach towarzyskich jak i bardziej formalnych, np. na wiosnę br. jakiś dziki staruch powiedział do mnie na „ty” (szok!), i za każdym razem takim prymitywom tłumaczyłem, że nie mogą tak się zachowywać, ponieważ łamią podstawowe normy obyczajowe. Oczywiście w stosunku do byle starego prostaka wykład nie pełni funkcji perswazyjnej. Staremu prostakowi należy jasno zakomunikować, że nie pasaliśmy z nim świń i zażądać przeprosin za jego niedopuszczalne, wieśniackie zachowanie. Ten sposób radzenia sobie z chamstwem dzikusów i marginesu społecznego stosuję od wielu lat z powodzeniem i daje on świetne rezultaty.

Pospolitości Klincewicza oczywiście nie tylko w Rosji, lecz także innych krajach, dowodzi wszczynana co pewien czas z takiego lub innego powodu kampania eksponowania świętego oburzenia. W Polsce powodem do wycia i ryczenia we wszystkich możliwych środkach przekazu może być np. nie tyle przejęzyczenie, lecz skrót myślowy prezydenta USA dotyczący hitlerowskich obozów koncentracyjnych; zwiastun filmu, na którym Hitler wraz z Ribbentropem śpiewają „Sen o Warszawie” (filmu nie oglądałem, ale zamierzam się na niego wybrać); wypomnienie zbrodni popełnionych podczas okupacji niemieckiej przez mieszkańców polskich wsi w „Pokłosiu” (bardzo fajny film pokazujący dobitnie, jaka dzicz i prymitywizm panuje na współczesnej polskiej wsi); sposób kreowania polskich partyzantów w niemieckim serialu  fabularnym „Unsere Mütter, unsere Väter” etc. Polskich patriotuf oburzyła nawet początkowa scena „W imię…”, które akurat miałem okazję obejrzeć, w której to scenie dzieciaki z zakładu poprawczego znęcają się nad swoim kolegą, nazywając go min. „Żydem”. Jest to oczywiście zdaniem przeciętnego polskiego wieśniaka imputowanie Wielkiemu Narodowi Polskiemu antysemityzmu.

Prostak, o którym mowa, pozbawiony rozumu konformista, osobnik, którego dzieli od cywilizowanego człowieka mniej więcej tyle, co australopiteka, reaguje agresją na próbę artystycznej lub naukowej perswazji prawdy historycznej, jeśli ta prawda historyczna w jakikolwiek godzi w jego solidarność z podobnymi do siebie dzikusami (nacjonalizm), oraz w agregat, który tworzą (naród). Dla takiego niewykształconego prymitywa konfederaci targowiccy byli zdrajcami narodu (w którego zakres by wtedy nie wchodził nawiasem mówiąc); Polacy srodze cierpieli pod jarzmem zaborców; a skrajniejsi od PZPR syndykaliści-komuniści z Solidarności zaprowadzili w Polsce wolny rynek. Dla niego państwo, kraj, naród, społeczeństwo to synonimy, więc nie rozumie, że podczas zaborów na ziemiach polskich postępowały procesy cywilizacyjne, a po odzyskaniu niepodległości i przejęciu władzy przez polskich socjalistów kraj na nowo zanurzył się w odmętach gnojówki, w której pozostaje po dzień dzisiejszy. Niebawem rzeczony osobnik wylezie na ulice z polską flagą, żeby świętować sukces polskich socjalistów tak, jak później wylezie na ulice 1 maja z identyczną intencją.

Komunizm w Polsce wyznaje nie tylko znaczna część establishmentu medialnego i polityków, lecz również najzwyklejszy niewykształcony, tępy i zwyrodniały motłoch pochodzący ze wsi, de iure małych miasteczek (czyli de facto wsi) lub marginesu społecznego. Żeby się o tym przekonać wystarczy przejrzeć komentarze pod artykułami internetowymi dotyczącymi wręcz bluźnierczego aktu wandalizmu, jakim było uszkodzenie pomnika prezydenta Reagana w Gdańsku na przełomie września i października br. 

Puentując

tekst muszę napisać, że mimo deficytu wolnego czasu, na który od niedawna narzekam, zdecydowałem się skomentować patologiczne reakcje na twórczość Jerzego Bohdana Szumczyka, ponieważ w tych reakcjach przejawiają się najbardziej prymitywne i szkodliwe cechy immanentne dla sowieckich (również polskich, mało kto pamięta, że większość ofiar sowieckich komunistów stanowią Rosjanie) dzikusów.

Sytuacja, którą tutaj opisałem jest groteskowa. Mamy w Polsce w przestrzeni publicznej mnóstwo obiektów wychwalających komunistycznych zbrodniarzy i barbarzyńców i nie wywołuje to najmniejszego zainteresowania polskich mediów, podczas gdy motłoch medialny epatuje nienawiścią do artysty, który odważył się wyrazić jakąś dezaprobatę dla było nie było właśnie propagowania w Polsce komunizmu i to komunizmu sowieckiego, przez który Polacy zostali pokrzywdzeni w skrajnie barbarzyński i okrutny sposób.

Komentarze 4 skomentuj »

do siebie dzikusami (nacjonalizm), oraz w agregat, który tworzą (naród)
Sowieci to nie naród, ani nie nacjonalizm. Wręcz przeciwnie sztuczny twój wynikły z internacjonalizmu.

Sytuacja, którą tutaj opisałem jest groteskowa.
Normatywna bym stwierdził. Inna sprawa, że normy gwałtem narzucone. To jednak trwają dalej.
Dobry tutaj przykład to przymiotnik "radziecki". Wymuszony gwałtem, bo za użycie "sowiecki" groziła utrata roboty i inne cudeńka.

Ja doskonale rozumiem, że "Sowieci to nie naród". Potraktowałem te prostackie zachowanie, które przytoczyłem, jako uniwersalny przykład socjalistyczno-wiejskiego nacjonalizmu.

Paweł Wiśnik Ja rozumiem, że można być przeciwnikiem kolektywu zwanego tutaj narodem, ale dalej. To nie jest nacjonalizm.

Problem polega na tym, że Jerzy Bohdan Szumczyk nie skrytykował narodu rosyjskiego, lecz właśnie sowiecki komunizm, którego naród rosyjski był główną ofiarą. Natomiast Klincewicz odebrał to jako atak na Rosjan i żądał przeprosin od Polski dla Rosjan a nie dla Sowietów, ergo jego reakcja była przykładem nacjonalizmu. Stało się tak ze względu na solidaryzm tego człowieka z sowiecką hołotą, z którą łączy go wydumana narodowość. To samo miało miejsce po premierze filmu "Pokłosie" - rozgłoszenie prawdy historycznej na temat zbrodni jakichś tam wieśniaków z Polski, polscy nacjonaliści potraktowali, jako atak na agregat, który tworzą z tymi wieśniakami, czyli naród.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.