Fakty są takie:
2. Głosowanie się odbyło.
3. W niedzielę rozstrzygnęło się czy HGW zostanie na stanowisku czy nie - i decyzja ta została podjęta w inny sposób niż przez głosowanie, które się w tej sprawie odbyło.
HGW zostaje na stanowisku - zgodnie z wolą 5% głosujących a wbrew woli 95% głosujących.
Taki jest stan faktyczny - czy się to komuś podoba czy nie.
Jeżeli można wpłynąć na faktyczny skutek głosowania - nie biorąc w nim udziału - to oczywiście oznacza, że takie głosowanie nie ma żadnego znaczenia - i że decyzję tak naprawdę podejmują nie głosujący - tylko ktoś inny, w inny sposób niż w demokratycznym głosowaniu.
To nie jest demokracja - bo demokracja do podejmowanie decyzji w głosowaniu - większością głosów.
Jeśli takie głosowanie nie ma znaczenia - i decyzja podejmowana jest w inny sposób - to oczywiście oznacza, że nie mamy do czynienia z demokracją tylko z czymś innym.
W przypadku Warszawskiego referendum 195 tyś - to jest minimalna liczba głosów niezbędnych do odwołania prezydenta Warszawy w WAŻNYM referendum - jaką przewiduje prawo wyborcze (min. frekwencja to 389 tys. - i w takim przypadku decydująca większość to 195 tyś głosów)
W niedzielę za odwołaniem Prezydent Warszawy oddano ponad 320 tyś głosów.
320 tyś to jest dużo więcej, niż 195 tyś - które prawo dopuszcza jako minimalną liczbę głosów niezbędnych do odwołania prezydenta w WAŻNYM referendum.
Na koniec najważniejsze:
O tym jest kolejne nagranie na kanale podziemnaTV:
Większość społeczeństwa wiedziała, że potrzebna jest odpowiednia frekwencja i jakie będą tego skutki. Więc argument, że nie było odpowiedniej frekwencji, bo się ludzie na nie zgodzili jest dla mnie inwalidą.
Ad3. Z tego co czytałem wymagano 389 tys. 430 głosujących.
No właśnie. Ludzie sami swoją biernością pozwalają na ten stan rzeczy.