Opublikowane nie tylko polityczne, ale i całkiem prywatne rozmowy, które jak czytałem z doniesień, zawstydzają swoją intymnością, to zjawisko zdecydowanie nie tylko niesmaczne, ale i niezgodne z prawem. Można próbować uzasadniać takie działanie, niemniej nie będzie to brzmiało ani wiarygodnie, ani sensownie. Nie czytałem tych rozmów, i nie zamierzam. Jednak na kanwie tych wydarzeń obserwuję znowu coś, co dało się zaobserwować przy okazji protestów ACTA.
Wspólny głos.
Kiedy były organizowane protesty ACTA czy Dzień Gniewu współpracowałem ze wszystkimi opcjami politycznymi. Od skrajnej lewicy po skrajną prawicę. Wtedy poznałem między innymi bohatera ostatnich wydarzeń i zapewne sporą część innych rozmówców z ujawnionej prywatnej korespondencji. Tak wtedy, jak i teraz nie przypuszczam, by te skrajności jakoś się lubiły. Tak wtedy, jak i teraz pewnie padają sformułowania o lewakach czy faszystach w ich prywatnych rozmowach. Tak wtedy, jak i teraz biorą się za „łby”. Nie znoszą się wzajemnie. Ale… młodzi potrafili ze sobą współpracować.
Część ludzi myślących w kategoriach XX-wiecznych podziałów ma wielki problem ze zdefiniowaniem tego zjawiska. W głowie im się nie mieści, że to możliwe. Szafują często zupełnie bzdurnymi i nonsensownymi kalkami, jakie nie przystają do nowej kształtującej się rzeczywistości. W wypadku protestów ACTA czy później organizowanego Dnia Gniewu nie liczyła się ideologia, liczyły się sprawy do załatwienia. Młodsze pokolenie potrafiło porozumieć się ponad podziałami, by wspólnie próbować załatwić konkretne sprawy. Być może ugrać swoje, ale zdawało sobie sprawę, że musi wystąpić razem, by obronić to, co dla nich wspólne i ważne.
Na kanwie ujawnienia prywatnej korespondencji znowu, jak wtedy, możemy obserwować swoistego rodzaju sojusz ponad podziałami. Przedstawiciele przeróżnych środowisk, jak Jarosław Lipszyc, Krzysztof Bosak czy Magdalena Szecówka, zajęli stanowiska zbieżne w sprawie naszej prywatności w internecie. Jeżeli przedstawiciele tak różnych środowisk mówią tym samym głosem, to wiedz, że coś się dzieje.
Ewidentnie widać, że dla nas wszystkich, niezależnie od poglądów politycznych, jest pewna granica, jakiej nie powinno się przekraczać. Jeżeli to był idiotyczny wybryk przeciwników politycznych, to we własnym obozie zostali oni potępieni. Jeżeli był to wybryk służb, to cała zabawa musiała je zdziwić, bo osiągnięty efekt jest mocno dyskusyjny. Owszem, Ruch Narodowy został osłabiony, ale po raz kolejny dostali żółtą kartkę i sygnał, że dla młodszego pokolenia są rzeczy ważne i ważniejsze. I to ta dobra wiadomość, jaka jest związana z tym przykrym wydarzeniem.
tekst z plwolnosci.pl