Skończył się okres ogórkowy i zaczęły się sprawy poważne. Niedzielny atak meksykańskich komandosów na plażę miejską w Gdyni przerwał błogi pokój i spokój, w którym żyliśmy pod rządami miłościwego pana premiera Tuska.
Mamy historycznego pecha do wizyt okrętów wojennych innych krajów. Okręt szkoleniowy meksykańskiej marynarki wojennej z 250 kadetami na pokładzie zawinął w ten weekend do portu w Gdyni. Po taktycznym rozpoznaniu terenu oddział 57 kadetów zaatakował newralgiczny punkt plaży miejskiej w Gdyni, na którym znajduje się knajpa serwująca piwo od 10 rano. Pretekstem do rozpoczęcia inwazji była kobieta, co jest klasyką wojen starożytnych. Atak kadetów został odparty przez oddziały ochotników z Chorzowa, boso ale w ostrogach.
Data ataku nie jest przypadkowa. Nasze relacje z Meksykiem układały się dobrze dopóki żył Sławomir Mrożek, którego żona Susana Osoria jest Meksykanką. Przez lata pobytu w Krakowie pani Mrożkowa nauczyła się robić kotlety schabowe, co pozwoliło nam zaistnieć w Meksyku. Niestety państwo Mrożkowie opuścili parę lat temu Kraków i zamieszkali w Nicei (od tej pory polską kuchnię na świecie reprezentuje pani Anne Applebaum z Bydgoszczy). Niestety, Sławomir Mrożek umarł w zeszłym tygodniu i nie możemy już liczyć na jego wsparcie u Meksykanów.
Dlaczego Meksykanie zaatakowali akurat nas? Prawdopodobnie przeczytali w prasie, że jesteśmy zieloną wyspą, a fakt zakupienia Pendolino musiał ich przekonać, że faktycznie siedzimy na zapasach złota Azteków. Pozazdrościli nam też sukcesu Euro 2012 i czterech pięknych stadionów. Warto także przypomnieć dyplomatyczny afront jakiego doznali kilka lat temu dowiadując się, że premier Tusk odbył podróż swojego życia do Peru a nie do nich.
Każdy taktyk wie, że groźba wojny odsuwa uwagę opinii publicznej od problemów wewnętrznych kraju. Atak meksykańskich komandosów jest więc absolutnie na czasie.
Czy marszałek Sikorski przygotowuje już plany inwazji Meksyku?