Pomimo licznych zapowiedzi, liczba urzędników, których musi utrzymać ze swoich podatków przeciętny Polak, rośnie. Oznacza to, że coraz dłużej pracujemy tylko po to, aby utrzymać rozrastający się aparat administracyjny. Centrum im. Adama Smitha wyznaczyło w tym roku dzień wolności podatkowej na 22 czerwca. Jest to umowny dzień, w którym roczny dochód przeciętnego podatnika zrównuje się z jego przewidywanymi obciążeniami podatkowymi. Przeciętny polski pracownik pracuje aż do czerwca wyłącznie w celu zapłacenia wszystkich zobowiązań nałożonych przez państwo. Niestety obliczenia takie służyć mogą jedynie do celów poglądowych i nie są zbyt precyzyjne.
Aby móc porównać sytuację polskiego podatnika z zagranicznym, najlepiej zastosować jest klin podatkowy. Jest to miara pokazująca, jaki procent tego, co na pracownika wydaje pracodawca, trafia bezpośrednio i pośrednio do budżetu państwa. W Polsce, dla pracowników zarabiających najmniej, klin podatkowy wynosił w 2012 34,6% (dane: EUROSTAT) i wzrósł w porównaniu do poprzedniego roku o 1,2 p.p. W ten sposób ci najbiedniejsi płacą coraz więcej za rosnący w zastraszającym tempie dług publiczny i coraz mniej wydolne państwo polskie. Dla porównania, w Wielkiej Brytanii klin podatkowy równy był 28,2%, a w Irlandii już tylko 20,1% a w porównaniu do 2011, spadł o 1,2 p.p. W ten sposób widać, które z państw prowadzi politykę antykryzysową nastawioną na pomoc tym najbiedniejszym, a które zajmuje się jedynie ściąganiem coraz większych podatków i łataniem coraz to nowych dziur w budżecie.
Klin podatkowy wskazuje również, jak duże są koszty zatrudnienia pracownika dla pracodawcy. Jego wielkość wpływa na skłonność przedsiębiorców do zatrudniania kolejnych pracowników, ponieważ wpływa na całkowite koszty zatrudnienia. Wielkość tych kosztów, w stosunku do pensji na rękę, jest jednym z wielu czynników warunkujących wielkość bezrobocia. Gdyby polscy politycy rzeczywiście mieli na celu polepszenie jakości życia przeciętnego Polaka, to wysokość klina podatkowego, przynajmniej dla tych najbiedniejszych, byłaby sukcesywnie obniżana. Mamy natomiast od lat do czynienia z sytuacją zupełnie odwrotną. Tak właśnie wygląda polityka społeczna Donalda Tuska.
Łukasz Sternik