Przemoc fizyczna jest naganna, stanowi niestety integralną część kultury III RP. Ludzie, którzy nadzorowali pałowanie Polaków w latach 80-tych – tacy jak Jaruzelski i Urban – są dzisiaj powszechnie uważanymi mężami stanu i autorytetami moralnymi w mediach. Nasz pokojowy i salonowy noblista Wałęsa wezwał nie tak dawno do pałowania demonstrantów Solidarności i nikt go z anteny TVN24 nie zbanował. Od dawna żyjemy przecież w państwie agresji a rząd Tuska cynicznie przygotowuje nową mega-zadymę na 11 listopada, do tego przy udziale ONZ.
W tym kontekście atak na Miecugowa podczas owsianego festiwalu jest godny pożałowania, ale nie kaucjonuje bynajmniej budzenia premiera Tuska z jego wakacyjnej sjesty w celu wybulgotania oficjalnego potępienia tego happeningu.
Reakcja samego poszkodowanego jest mało chrześcijańska, zamiast wybaczyć i nadstawić drugi policzek, Miecugow odgraża się w mediach. Czy tak postępuje wspaniałomyślny i wrażliwy na ludzi dziennikarz, który żyje w cieniu stacji religia.tv i Zakonu Ojców Celebrytów ITI (Boniecki, Sowa, Lemański), głoszących niestrudzenie i całodobowo miłość bliźniego?
Miecugow wie przecież dobrze, że człowiek jest słabą istotą, która często błądzi. Złapany na pijackim bełkotaniu na wizji TVN24 w końcu 2011 roku, Miecugow bronił się później niezdarnie twierdząc, że tylko "przedawkował antydepresanty":
monsieurb.nowyekran.net/post/46315,40-miecugowa-w-tvn
Człowiek, który przedawkowuje substancje chemiczne w godzinach pracy nie może obruszać się na swojego bliźniego, który trochę mu przedawkował na Woodstocku.
Rząd Tuska od lat konsekwentnie wdraża politykę miłości bliźniego