Tygodnik „Wprost” miał na tyle odwagi śledczej, aby zająć się świętymi krowami salonu, Nowakiem i Fibakiem. Ale wyżej to"Wprost" już chyba nie sięgnie, wiemy przecież jak nieubłagana jest niewidzialna ręka rynku w naszej demokracji III RP.
Zamiast tego w swoim przedostatnim wydaniu „Wprost” zaatakował łatwy cel, czyli Antoniego Macierewicza („Jak weryfikowano Kaczyńskiego”), który sprawdzał podobno w IPN teczki ludzi noszących nazwisko Jarosław Kaczyński.
"Wprost” wspomniał o pewnym starszym panu Kaczyńskim, ale zapomniał wspomnieć o 50-o letnim Jarosławie R. Kaczyńskim, byłym płetwonurku wojskowym, który od lat działa w Polsce na zlecenie grupy ukraińskich oligarchów zorganizowanej wokół Igora Kolomojskiego i Vadima Rabinowicza (Privat Group).
Jest to tym bardziej dziwne, biorąc pod uwagę to, że „Wprost” pisał trochę o owym Kaczyńskim w latach 2005-2006 ("Płetwonurek Kaczyński", autorstwa Jarosława Jakimczyka). Ponieważ aktualny postępowy „Wprost” wydaje się cierpieć na wydawniczego Alzheimera, przybliżamy szanownym redaktorom sylwetkę ukraińskiego Kaczyńskiego.
Jarosław R. Kaczyński ukończył mechanikę na Politechnice Warszawskiej w 1983 roku i następnie pracował w bliżej nieokreślonych firmach w Polsce i Francji. Z czasem wypłynął, jako przedstawiciel w Unii Europejskiej tajemniczej spółki transportowej Kedentranservice a następnie, jako dyrektor francuskiej spółki K&R Prestige. Kaczyński osiedlił się w Cannes ale kursuje ciągle w kwadracie Polska, Cannes, Szwajcaria i Dniepropetrowsk (gdzie mieści się siedziba Privat Group, należącej do kliki oligarchów pod wodzą Igora Kolomojskiego i Vadima Rabinowicza).
Ponieważ oligarchowie żydowskiego pochodzenia są pod coraz większą presją władz słowiańskiej Rosji i Ukrainy (Janukowicz i Putin właśnie celebrowali 1025-lecie chrztu Rusi), oligarchowie starsi bracia w wierze, którzy nie chcą podzielić losu Chodorkowskiego, przesuwają swoje aktywa bardziej na zachód.
To mogłoby wytłumaczyć sprawę Amber Gold / OLT Express, jeżeli ktoś odważyłby się zająć się tym tematem w Polsce, w co jednak szczerze wątpimy (pamiętając o nieubłaganej niewidzialnej ręce rynku oraz o seryjnym samobójcy).
Tym akcentem kończymy, życząc redaktorom „Wprost” dalszej owocnej pracy na odcinku tropienia wielkich afer.
Mocodawcy ukraińskiego Kaczyńskiego: Kolomojski i Rabinowicz