Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Klątwa faraona

Kto był w Egipcie, na pewno zaliczył program obowiązkowy, czyli piramidę – ostrosłup prawidłowy czworokątny będący grobowcem faraonów. Kto był naiwny i w latach 1988-2008r. zawierzył niejakiemu Bernardowi Madoffowi, też zaliczył piramidę – tyle że finansową, czyli ostrosłup bardzo nieprawidłowy, który opisują dwie liczby: suma nadużyć – 50 miliardów dolarów oraz kara dla oszusta – 150 lat więzienia.

Klątwa faraona
Kto ma pecha pracować w Polsce, ma także obowiązek przynależności do innego ostrosłupa, wyjątkowo nieprawidłowego. Jego wymiary są następujące – ok. 40 miliardów dolarów haraczu rocznie, ok. 20 milionów ofiar, 5 lat przedawnienia rekietu i ok. 700 milionów dolarów rocznie… wynagrodzeń dla organizatorów tego procederu.

Ta nieforemna bryła to oczywiście ZUS, pieszczotliwie zwany Zakładem Utylizacji Szmalu.

"Klątwa faraona" to potoczne określenie zaburzeń zdrowotnych przewodu pokarmowego wywołanych florą bakteryjną krajów Afryki północnej – w szczególności Egiptu. Turyści z Europy, przyzwyczajeni do nieco innego standardu higieny, doznają wówczas bardzo przykrych dolegliwości gastrycznych. Dolegliwości kończą się z reguły niegroźnym, ale dość uciążliwym odwodnieniem, a główną atrakcją krajoznawczą jest zwiedzanie toalet. W ten oto sposób faraon mści się na niewiernych za bezczeszczenie świętej ziemi.

Pod koniec XIX wieku klątwa faraona dopadła niejakiego Bismarcka, kanclerza II Rzeszy. Niestety, tym razem nie chodziło o zatrucie pokarmowe, ale o znacznie groźniejszą infekcję – zaatakowany został umysł, a niosącym chorobę intruzem był pasożyt o nazwie "ubezpieczenie społeczne". W dużym skrócie historia wyglądała w ten sposób, że Bismarck dokonał konstatacji, że w obliczu rozlicznych i kosztownych wojen prowadzonych przez Rzeszę budowanie społecznego poparcia i przywiązania obywateli do państwa jest trudne, pracochłonne i nudne. Zamiast ginąć za cesarza ludzie woleli zajmować się własnymi sprawami – może mniej ekscytującymi, ale za to o wyższym współczynniku przeżywalności. Gdyby zatem, pomyślał Bismarck, obiecać ludziom, że państwo zajmie się nimi w chorobie, a przede wszystkim na starość, to lojalność wobec państwa zacznie się opłacać. Układ był taki, że państwo będzie pobierać składkę emerytalną, a w tzw. jesieni życia wyręczy rodzinę w ponurym obowiązku utrzymywania starca przy życiu.

Ówczesny starzec miał jednak dwie cechy, których nie posiada jego dzisiejszy odpowiednik. Po pierwsze spełniał marzenie Premiera Donalda i grzecznie umierał około sześćdziesiątki, a po drugie – wypełniał wzór stawiany przez Ojca Tadeusza i miał co najmniej dwadzieścioro wnucząt. Jeśli nie umarł w porę, to przynajmniej było komu zabierać haracz na emerytury. Natomiast dzisiejszy emeryt nie dość, że nie chce zdechnąć od razu po przejściu na emeryturę, to jeszcze miewa w porywach do trójki wnucząt. Żyje dziadyga bezczelnie kilkanaście lat po czasie, kiedy wypadałoby wreszcie odwalić kitę, a nie ma kto go utrzymać, bo jedno-dwoje dzieci i parę wnuków to kapitał ludzki o wartości zbliżonej do wartości unijnych programów pomocowych dla Grecji.

Problem z polskimi emerytami pojawił się w momencie, kiedy wiele lat temu wyszło na jaw to, o czym specjaliści od finansów trąbili od niepamiętnych czasów, czyli że w ZUSie nie ma pieniędzy. Oficjalna propaganda posługuje się co prawda terminami "składka", "konto emerytalne", "kapitał" itp., ale od zarania dziejów propaganda ma za zadanie kłamać w żywe oczy. Twórca nowoczesnej propagandy, Joseph Goebbels, przeniósł jedynie akcent z określenia "żywy" na "martwy", co obecnej władzy bardzo w smak. Żyj szybko, umieraj młodo i płać w terminie składki - to mogłoby być motto ZUSu. Propagandowe określenia używane przez rząd i ZUS mają na celu odwrócenie uwagi obywatela od rzeczywistych przepływów finansowych w tzw. systemie emerytalnym. Gdyby bowiem obywatel dowiedział się, jak się rzeczy mają, zapewne chwyciłby za butelkę z benzyną i pobiegł do najbliższego oddziału ZUS, żeby wycofać środki – dobrowolnie albo pod przymusem.

Pech jednak polega na tym, że – jako się rzekło – w ZUSie pieniędzy nie ma. Cały system polega na tym, że grupa ok. 20 milionów ofiar ZUSu (czyli podstawa piramidy, nawiązując do typologii ostrosłupów) wpłaca pod przymusem haracz żartobliwie zwany składką emerytalną, którego spora część finansuje budowniczych tej piramidy, a reszta – po dopłacie przez rząd z innych podatków kolejnych 30 miliardów dolarów – jest wypłacana obecnym kilku milionom emerytów (wierzchołek piramidy). W zamian za tę ofiarność ZUS zapisuje każdemu, od kogo ściąga haracz, fikcyjną kwotę pieniędzy, którą wypłaci ktoś, kiedyś, w odległej galaktyce…

Jak nietrudno policzyć, nawet jeśli tylko połowa ofiar ZUS patriotycznie kopnie w kalendarz, zanim jałmużna z ZUSu stanie się wymagalna, liczba tzw. uprawnionych, czyli złośliwych dziadów, którzy uprą się nie umierać w rozsądnym terminie, powiększy się, i to znacznie. Skoro obecnie 20 milionów niewolników jest w stanie zarobić mniej więcej na zaledwie połowę jałmużny (bo mniej więcej połowę dokładamy z innych podatków), to na wyżywienie tych co najmniej 10 milionów (a może i więcej, bo medycyna sprzyja złośliwie żywym staruchom) potrzeba będzie haraczu od 60 milionów ludzi. Albo dopłaty już nie 40, lecz 80 albo i 100 miliardów dolarów rocznie. Może się z czasem okazać, że 95% wydatków z budżetu państwa idzie na emerytów. I z czego premier dostanie pensję?

Piramida Madoffa była prosta. Facet zbierał składki od frajerów, którzy wierzyli, że zarobią krocie (bo i minimalna składka była niemała – 10 milionów dolarów), a pozyskane w ten sposób pieniądze (po potrąceniu skromnej opłaty za zarządzanie) wypłacał frajerom, których złowił wcześniej. Problem pojawił się w chwili, kiedy wierzchołek tej piramidy zrobił się na tyle duży, że podstawa nie była już w stanie go utrzymać. Nawet niezbyt uważnemu czytelnikowi wręcz musi się nasunąć pewna analogia. Tylko dlaczego Madoff dostał 150 lat kary więzienia, a za piramidę finansową ZUS nikomu włos z głowy nie spadnie? Czy dlatego że frajerzy płacili Madoffowi dobrowolnie, a w Polsce tzw. składka na ZUS jest ustawowo wymuszanym haraczem? Czy kiedy rząd kradnie, to już nie jest kradzież, ale inżynieria społeczna?

Od czasów Bismarcka nad Europą wisi klątwa faraona – w Polsce zwana emeryturą z ZUS. Bardziej swojska nazwa klątwy brzmi "sraczka". Może to słowo niezbyt eleganckie, ale obrazowo oddaje istotę zjawiska. Pozostaje tylko zagadka – gdzie będziemy za parę lat z naszymi emeryturami wskutek klątwy ZUS? Cóż, ciemność widzę…

stopsocjalizmowi.pl
Data:
Kategoria: Gospodarka

Paweł Budrewicz

Stop Socjalizmowi - https://www.mpolska24.pl/blog/stop-socjalizmowi1

Gospodarka to ludzie. To ludzie tworzą dobrobyt, a nie rząd, giełda czy finansjera.

Komentarze 3 skomentuj »

'ostrosłup prawidłowy czworokątny będący grobowcem faraonów.' - Dziwne, żadnej mumii nie znaleziono w piramidach w Gizie, wszystkie w Luksorze, w Dolinie Królów.

dokładnie, na dodatek sarkofag wewnętrzny ma 1,5 m, to razem z trumną faraon musiałby mieć jakieś 1,30m wzrostu, czyli co - dziecko?

Bajeczka dla dzieci z tymi 'grobowcami', ale to dokładnie jak z ZUS - Większość ludzi ma wgrane, że piramida ZUS powstała dla ich dobra, aby mieli jakąś emeryturę na starość, podczas gdy prawdziwy cel (grabież) jest niedostrzegany i ciężko ludziom uwierzyć w taką niegodziwość.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.