"Kto przeżyje wolnym będzie,
Kto umiera – wolnym już!"
Warszawianka
"Zgon jest smutny nie dlatego, że wszystko się kończy, ale dlatego, że nic się nie zaczyna."
T. Kotarbiński
Marketing tzw. WOLNOŚCI
Wolność
- słowo klucz, magia swobody, upragniona iluzja, ulubione kłamstwo
marketerów politycznych i ekonomicznych, lep dla młodych i starych
głupich, wytrych do serc i świeca dymna dla rozumu. Słowo, które pozwala
wyciągnąć szablę, dźgnąć nożem, zacisnąć pętlę na szyi, zastrzelić,
wysadzić, zniszczyć. Słowo w swej istocie nic nie znaczące, w różnych
czasach określające nieco inny zakres złudzeń dotyczących jednostki oraz
jej relacji do przestrzeni społecznej. Słowo tym bardziej groźne bo
zawiera obietnicę niemożliwego, czyli w istocie jest kłamstwem. Tym
samym wpisuje się w uniwersalne pojmowanie zła definiowanego
jako kłamstwo i gwałt.
Sama
nazwa podkreśla aspekt wolicjonalny - zgodnie z moją wolą - i sugeruje
pozytywną realizację wbrew jakimkolwiek realiom (wola tyrana, monarchy,
przemocowca, dewianta…), lub zgodnie z jak największą ilością motywów
(E. Kant).
W
przestrzeni indywidualnej przejawia się w działaniu jako emanacja
indywidualnej świadomości. Każde działanie ma stronę możliwą do
wykonania - określa ją wolność DO czegoś (spełnienie) i stronę
niemożliwą - wolność OD czegoś (brak możliwości spełnienia). Nawet
zapalenie zapałki nie jest możliwe za każdym razem, tak samo niemożliwa
jest wolność pojmowana wyłącznie jako spełnienie. Tak zwany "wolny
wybór" jest niekiedy niemożliwy i bywa określany "wolnością
obojętności".
Potocznie wolność pojmowana i odczuwana jest jako niczym nie skrępowane działanie. Takie rozumienie Platon określił słowem anarchia
(tożsame u Platona z demokracją bezpośrednią) - odzwierciedla zbiór tak
dalece indywidualnych jednostek, że niemożliwe jest traktowanie ich
jako społeczeństwo (brak więzi oraz poszanowania jakichkolwiek norm i
praw - dzisiejsze "róbta co chceta").
Współczesne
pojmowanie wolności skłania się do widzenia człowieka jako jednostki
"uznającej historię świata i zdarzeń", tym samym jego wolność ma polegać
nie tyle na zmienianiu świata, co na zmienianiu swoich postaw. To
efemeryczne (nieco bełkotliwe, miękkie) obecne określenie mówi tyle
samo, co marksistowska wolność jako "zrozumienie konieczności".
Siłą
rzeczy człowiek jest istotą społeczną. Mimo tendencji globalizacyjnych
świat posiada ciągle strukturę państwową i narodową (mimo że nie ma to
już większego znaczenia). Nakładana na jednostkę konieczność
dostosowania się do prawa zakłada oparte na zrozumieniu (konieczności)
dobrowolne ograniczenie własnej wolności jakkolwiek indywidualnie
pojmowanej. Tym samym przewrotnie wolnością zostaje nazwana zgoda na
brak wolności jako jedyny racjonalny "wybór". Wobec coraz bardziej
oczywistego poczucia, iż właścicielem państw jest coś nazywane
"światowym kapitałem" mówienie o wolności, czy suwerenności państw jest
jakimś nieporozumieniem. Prawo pisane jest pod dyktando globalnych
korporacji realizujących swoje interesy. Lokalne parlamenty są
ubezwłasnowolnione poddańczą zależnością od zewnętrznego kapitału.
Własna policja i wojsko (na wszelki wypadek zredukowane do minimum) stoi
na straży obcych korporacyjnych interesów. Jest to z punktu widzenia
korporacji doskonale sprzedany produkt finansowy gwarantujący ciągły
zysk - marketingowy sukces. Pod płaszczykiem wolności sprzedano nam
prawo do niewoli finansowej. Własne społeczeństwo pozbawiane pracy,
degenerowane w imię demokracji liberalnej, a następnie wyrzucane z
mieszkań się nie liczy. Jak się ma do tego jakakolwiek wolność w tym
gospodarcza - jest po prostu niemożliwa, gdyż samo pojęcie dotyczy
fikcji.

Ha, ha, ha… wolność gospodarcza
Gepard
może biec bardzo szybko, ale na krótkim odcinku. Powiastka (z lat
80-tych) o pladze wróbli w Chinach mówiła, że każdego wróbla trzeba tak
gonić, żeby nie mógł usiąść i odpocząć - wówczas padał martwy lub dawał
się złapać. Jest też - obecnie chyba zapomniana - bajka o żółwiu i
zającu, która mówiła o ich wyścigach. Zając lekceważył żółwia i
popisywał się swoją swobodą biegu gdy żółw szedł i szedł, i szedł
wyprzedzając przed metą zziajanego odpoczywającego zająca. Historia
dopisała inny smutny finał - żółwia można zabić. Żeby było niby
naturalnie, tak modyfikując jego otoczenie, aby egzystencja była
niemożliwa. Chyba w 2012 roku zdechł OSTATNI wielki żółw na Galapagos
(tak dosłownie), ale społeczność ludzka ma swoje z premedytacją zabijane
"żółwie".
"Uśmieciowienie"
człowieka łagodniej nazywane "uprzedmiotowieniem" lub jeszcze łagodniej
"przedmiotowym stosunkiem", a nawet w sposób zawoalowany "rzeczowym
podejściem" - jest faktem wykreowanym przez rynek, wolny "szybki" rynek.
Człowiek jako oferta rynkowa ma krótkotrwałą żywotność produktu w
dodatku przez swoją zawodność pozbawiony jest gwarancji. Szybko się
zużywa - atrakcyjny póki pędzi jak gepard lub kluczy jak zając - po czym
jest do wyrzucenia, śmieć, ścierwo czegoś się domagające, niby za co?
To nie jego życie jest wartością (łatwo go zabić), ale zysk który może
wygenerować dla GLOBALNEGO PANA. Nie liczy się trwałość i sumienność
działania, fachowość - zastępuje to instrukcja stanowiskowa pozwalająca
tak sfragmentaryzowany etap pracy wykonać dowolnej osobie, koniecznie w
tempie sprinterskim, bo inaczej dyskwalifikacja, śmieć, odpad społeczny.
Wtóruje temu wyliczona państwowa cena życia obywatela na poziomie około
100 tysięcy - jest to roczna granica opłacalności leczenia człowieka.
Kapitalizm,
którego antagonistą miał być komunizm nie istnieje, a może nawet nigdy
nie istniał. Pojmowany był jako "własność środków produkcji" gdyż to za
ich pośrednictwem realizowana była presja ekonomiczna na ludziach tam
zatrudnianych i fizycznie wytwarzających różne dobra. Zysk trafiał do
właściciela tychże środków i nie podlegał sprawiedliwej dystrybucji. Co
więcej wszelka nadprodukcja była źródłem kryzysów, które w pierwszym
rzędzie dotykały pracowników, nie właścicieli. Socjalizm (komunizm)
uspołeczniając środki produkcji i próbując planową gospodarką okiełznać
kryzysogenność wolnego rynku chciał zaoferować sprawiedliwszą
dystrybucję środków tak, aby beneficjentami byli ludzie pracujący,
wytwarzający dobra. Temu miała służyć cała otoczka socjalna, dostęp do
wiedzy i kultury, wdrażanie tak zwanego poznawczego modelu człowieka,
który mając zagwarantowany wolny czas miał realizować swoje wyższe
ambicje.
Pomyłka
socjalizmu polegała na przejęciu narzędzi nie zmieniając istoty rozwoju
ekonomicznego. Wyrwano bat, często urywając rękę trzymającą go, nie
zmieniono lub nie doceniono mózgu. Próbowano nadbudową filozoficzną
moderować systemy wartości, które jak się okazało nie wytrzymały próby
czasu wobec chciwości i skumulowanego kapitału. Dalajlama powiadał, że
"na świecie jest dość dóbr, aby wystarczyło dla każdego. Jednocześnie jest
za mało dla jednego chciwca". Dziewiętnastowieczne rozumienie
kapitalizmu odnosi się właściwie do rzemiosła.
Dzisiejszy
kapitalizm, po zlikwidowaniu socjalistycznej alternatywy,
skoncentrowany jest na posiadaniu zer. Paradoksalnie tutaj też aforyzm
Leca, że "suma zer daje groźną liczbę" wydaje się sprawdzać. Obecny
kapitalizm lichwiarski oparty na kreowaniu pieniądza (po części
niezależnie od produktu) i na spekulowaniu długiem jest skupiony tylko
na kwotach i oprocentowaniu długów. Jest to specyficzna alienacja
kapitału z jednej strony pozbawiona związku z rzeczywistością (bo w
istocie nie dotyczy życia społeczno - gospodarczego, to kłopot
administratorów państw i poszczególnych ludzi), z drugiej
zawłaszczającego tą rzeczywistość za bezcen w postaci wierzytelności za
zaciągnięte długi (np. Brazylia, Kongo) oraz para się giełdowym
spekulowaniem wartością podmiotów.
Rzeczywistość wydana na żer marketingu poddana jest zasadzie prawdziwości fałszu - nic nie musi być prawdziwe, wystarczy, że wygląda wiarygodnie.
Obecna
państwowość to tylko administrowanie danym terenem na rzecz "kapitału
światowego" i kultywowanie regionalizmów (takie koło gospodyń
wiejskich). Jako takie (pozbawione własności państwowej lub posiadające w
bardzo ograniczonym zakresie) jest zainteresowane tylko poziomem
podatków pozwalającym na utrzymanie administracji i pozorów status quo.
Zadłużenie państwa na poziomie wyższym niż możliwość generowania zysku
(zresztą skanalizowanego w znacznej części tak, że idzie sobie gdzieś
tam…) jest jedynie gwarancją ciągłego pogrążania się i dalszej
deprecjacji ekonomicznej państwa.
Co
ma oznaczać slogan "silne państwo", raczej nic. To slogan polityczny.
Lepiej być silnym, zdrowym i bogatym niż słabym, chorym i biednym. Czy
od tego przybędzie siły - na pewno nie. Nawet niepotrzebna jest armia,
bo przecież nikt nie będzie zarzynał "dojnej krowy", a gdyby nawet
doszło do takiej konieczności, to zobowiązuje ciągłość państwa i
obowiązek wywiązywania się z zobowiązań dłużnych. Ponadto nie da się
strzelać do zer zadłużenia.
"Wolność
gospodarcza" - słowo klucz plus gospodarka. Jako rodzaj wolności jest
niemożliwa. Jako rodzaj bardziej komfortowej otoczki dla biznesu
wskazuje na oczekiwanie złagodzenia obciążeń fiskalnych, tak aby własna
inicjatywa gospodarcza obywateli (rokując pozytywnie) była możliwa.
Tutaj swoje stanowisko państwo już wypowiedziało w latach 90-tych
dławiąc rodzime inicjatywy, a w to miejsce wpuszczając kapitał obcy. Na
wszelki wypadek rozproszono też duże skupiska robotnicze bo jeszcze by
komuś mogło coś przyjść do głowy…
Obecny
model postępu wygląda bardzo dziwnie. Niegdyś rozpatrywano koncepcję
liniową widząc następstwo zmian, później spiralną wzdłuż linii, że niby
idzie się do przodu ale zakolami… Teraz mamy bęben maszyny losującej. W
mocno ograniczoną przestrzeń wrzucone piłeczki szybko wzajemnie
wytracają energię, podmuchy pożyczonej gotówki podrywają je od czasu do
czasu, ale poza bęben zasadniczo nie mogą dobrowolnie wyjść trzymane
ścianą zobowiązań. Gdy tylko stracą swoją dynamiczną zdolność, czym
prędzej wymieniane są na nowe. Życzę powodzenia.
KILKA UWAG DO WOLNOŚCI
Wolność chrześcijańska.
Bóg
jako istota sprawcza świata jest doskonały, zatem twór jego jest
również doskonały. Skąd jednak aż tyle ułomności. Otóż człowiek w
którego łapy świat został wydany obdarzony został łaskawie wolną wolą.
Otóż owa wolność woli odpowiedzialna jest za wszelkie zło. Wolność =
zło. Aby jednak tak do końca nie było na człowieka (przecież jest na
podobieństwo) dodano siłę sprawczą zła - pokusę pochodzącą od siły
konkurencyjnej.
Wolność materialno mechanicystyczna.
Procesy
materialne uwikłane są w zależności przyczynowo - skutkowe. Mimo pewnej
wariantowości są zdeterminowane. Podlegają konieczności (mniej lub
bardziej rozpoznanej). Wolność tutaj jest uświadomioną koniecznością i
tożsama jest z akceptacją braku wolności pojmowanej emocjonalnie.
Wolność psychologiczna.
Człowiek
postrzega swoją odrębność jednostkową. Odróżnia siebie od wszelkich
elementów świata. Wydzielony jest skórą i samoświadomością. Jego
działania podlegają wewnętrznym procesom decyzyjnym, ale jednocześnie są
wynikiem licznych ograniczeń biologicznych i kulturowych od których
wolnym być nie może. Poczucie wolności realizuje przez substytuty - nie
może latać to wymyśla samolot, nie może cieszyć się swobodą seksualną to
wymyśla burdel lub wolną miłość itp. Nie może uzyskać wolności, ale
może mieć jej poczucie na bazie tworzonych namiastek. W tym zakresie
ciągle się oszukuje lub jest oszukiwany przez manipulacje w tym
marketingowe.
Wolność społeczna.
Dotyczy
relacji jednostki z grupą z którą się utożsamia lub jest formalnie do
niej przyłączony. Polega na aprobacie norm i praw rządzących daną
społecznością gdyż to stanowi o przynależności. Nie jest wolny od tych
norm, tylko w sposób dobrowolny lub domyślny je akceptuje. Dlatego
naruszenie prawa danej społeczności bywa restrykcyjnie ścigane i
karane. W tym sensie paradoksalnie wolność jest dobrowolnością pod
presją kary.
Wolność państwowa.
To
takie poczucie administratorów terenu zwanego państwem, które utwierdza
ich w błogim myśleniu o samostanowieniu - tzw. suwerenności. Im
bardziej postępuje globalizacja świata, uzależnienie od zewnętrznych
źródeł kapitału, im bardziej się jest konsumentem niż producentem - tym
trudniej mówić o wolności. Presja oddziaływań zewnętrznych jest tak
silna, że wolność staje się pozorna, iluzoryczna. Trzeba wywiązać się z
dyktatu kapitału i światowych korporacji. Wolność = bezwolność.
Szamotanina polityków, to tylko gra pozorów prowadzona z premedytacją
lub w nieświadomości procesu. Równie dobrze mógłby być jeden gubernator
danego terenu.
Wolność gospodarcza.
Możliwa
jest tylko w ramach własnego kapitału. Bazując na kapitale zewnętrznym
podlega się jego wymaganiom. Wyjęte ze skeczu "ile trzeba mieć w razie
się straci" mówi o granicy własnej wolności gospodarczej, o takiej
kwocie, która nie doprowadza do utraty samostanowienia. Wszelkie formy
kredytowania podważają możliwość wolności. Kredyt obrotowy ma sens
jedynie w sytuacji szybkiego odzyskania kwoty kredytu. Złagodzenie
obciążeń z tytułu prowadzenia działalności pozwala zmniejszyć poczucie
ryzyka i ułatwia tworzenie nowych inicjatyw gospodarczych. Jednak w
sytuacji "drogiego państwa" parametry te pozostają w klinczu. Taka
sytuacja prawdopodobnie jest pożądana przez kapitał światowy gdyż
zwiększa poziom uzależnienia państwa aż do jego niemocy. Wówczas za
bezcen można przejmować substancję państwową będącą formą zabezpieczenia
zobowiązań.
JESZCZE KILKA REFLEKSJI
"GÓWNO"
- to podstawa współczesnej demokracji kapitalistycznej (liberalnej).
Wywodzi się z przeświadczenia, iż miliardy much (bez aluzji do naszej
ministry) nie mogą się mylić. Oczywiście takie mniemanie jest zabiegiem
erystycznym , czyli takim, który ma stworzyć (w oparciu o podstawowe
założenie prawdziwości fałszu) wrażenie wiarygodności. Dla muchy to
świeży, pachnący bogato zastawiony stół. Dla człowieka to tylko
śmierdzące odchody. Z połączenia tychże wychodzi znakomite narzędzie
manipulacji usprawiedliwiające bylejakość, łatwość, krótkotrwałość,
powierzchowność, bezduszność, bezmyślność itd. Co najgorsze, dochodzi do
mentalnej transfiguracji człowiek - mucha, dzięki czemu można
potraktować istotę ludzką (systemowo zepchniętą do upodlenia) jak owada
lub szkodliwego insekta. Można go przekładać z miejsca na miejsce,
tępić, wyrywać z otoczenia, zabierać dzieci itp… Jest to prosta droga do
zamiany instytucji władzy w idiotę z siekierą, a społeczeństwo w
ofiary. Jednocześnie tworzy furtkę dla tych niby lepszych - "Bóg
powierzył nam dobra wiedząc, że lepiej będziemy nimi zarządzać" - tutaj
błogostan. Stara maksyma, że błędy władzy to zbrodnie, daje dużo do
myślenia.
DOBRY ŻYDEK.
Lata
siedemdziesiąte, epoka gierkowska: "- Pani Wó…. (zdanie autentyczne),
pani tak się cieszy, że jest lepiej, ale was już nie ma!!!" Latawiec,
mimo, że pięknie szybuje i cieszy oczy jest na sznurku. Zerwana linka
spowoduje tylko bezładny upadek. To nie Wałęsa podłączył sznurek tzw.
wolności (jakiegoś kapitału), to było możliwe dzięki (?!) Gierkowi i
niemożności szybkiej spłaty zaciągniętych kredytów. Chodzenie po ziemi
było zbyt prozaiczne, trzeba było wzlecieć. "Ile trzeba mieć w razie się
straci" - skecz był znany, tylko mądrość z niego płynąca była poza
zasięgiem władzy (lub społeczeństwa). "Ty się mnie nie pytaj ile można
stracić, ty się mnie pytaj ile można zarobić" - sprzedaż iluzji,
marzenia. Ktoś jednak trzyma ten sznurek i na wszelki wypadek brzytwę.
TAŃCZYĆ JAK ZAGRAJĄ.
Ech
ta populistyczna magia dźwięku. Czy istnieje jakiś rytm świata? -
Raczej nie. To tylko bezustanne zaloty, zauroczenie, krótkotrwały
związek połączony z konsumpcją, szybki rozwód lub porzucenie, podział
majątku (łupów) i znowu zaloty… Czasem trochę gwałtu. Coraz więcej
homoseksualizmu i masturbacji. Czasem zamordowanie opornych… W
rozliczeniach moralnych traktujących ludzi jako "insekty" - wszystko
jest dopuszczalne. No, zawsze można pośpiewać szanty (pieśni pracy) lub
jakiegoś bluesa, choćby "16 ton". Jako ciekawostka - w dwadzieścia minut
można nauczyć gołębia robić piruety (kręcić się w kółko) i jak tu sobie
poradzić z ciężarem ludzkiego mózgu.
GDY PIENIĄDZ MÓWI ROZUM ŚPI.
Magia…
Bank PKO BP to tylko trzydzieści kilka procent własności Skarbu
Państwa. Jeszcze nowalijka - Get in bank - prywatna polska inicjatywa,
ale zarejestrowana w Holandii. Praktycznie reszta banków to kapitał
zagraniczny. Czy istnieje jakakolwiek możliwość kumulacji kapitału w
polskich rękach? Pytanie oczywiście z grupy retorycznych. Gdyby ktoś
miał wątpliwości, to planuje się zwiększenie roli banku europejskiego.
POLSKIE PIEKŁO.
Żart,
czy konstatacja? Nie trzeba pilnować, sami wciągną się do kotła. Stan
po części metafizyczny zgodny z przyjętą wiarą chrześcijańską. "Projekt
Polska" jeszcze nie istnieje (bynajmniej polskiego pochodzenia) dlatego
nikogo nie skupia. Tam gdzie jest walka (nie partnerstwo) muszą być
ofiary. Przyorana miedza jest nie do wybaczenia. Owoc niech zgnije, ale
się nim nie podzielimy. Ostatnio zrobiony zwiad dziennikarski z okazji
matury z matematyki wykazał, że (powtarzam z pamięci za telewizją) około
80 % posłów to humaniści i nie umieją liczyć, co więcej nie rozumieją
relacji liczbowych. Można osłupieć z wrażenia, skamienieć lub wrosnąć
kołkiem w ziemię i przemyśleć, czy warto wypuszczać liście na tej ziemi,
czy tylko zostać płotem w który przysłowiową kulą trudno trafić. Może
stąd tyle biznesów w Polsce robionych jest na tzw. słupa…
ZŁOWROGA POLICZALNOŚĆ.
Wygląda
na to, że liczby w rękach "zhumanizowanego" (pewnie w dniu matury z
polskiego wszyscy mieliby umysły ścisłe) parlamentu są jak cep w rękach
mieszczucha, a nie jak szabla w rekach Wołodyjowskiego. Póki co, nie
służą zarządzaniu tylko bezdusznym paraliżującym procesy społeczno -
gospodarcze restrykcjom. Król Dawid miał ponoć 5000 nałożnic, E. Kant z
kolei ani jednej, ale średnia dla Kanta jest całkiem niezła. Zarządzanie
powinno wynikać z mądrości opartej na liczeniu, nie z samych bzdurnych
wyliczanek. Łatwiej jednak sprawnie przeliczać słupki (zrobi to maszyna)
niż być mądrym.
DOBRA POLICZALNOŚĆ.
Wygląda
na to, że jedyny sens zastosowania statystycznego redukcjonizmu
powinien dotyczyć szacowania liczby posłów. Do każdej następnej kadencji
powinna być powoływana liczba równa średniej frekwencji z kadencji
poprzedniej. Tym sposobem po około 4 -5 kadencjach ustaliłaby się liczba
faktycznie potrzebnych efektywnych posłów. W dodatku najprawdopodobniej
posiadaliby zdolność wzajemnego rozumienia się, chęć współpracy i
rozwiązywania problemów. Na skutek jasno widocznej efektywności
widzieliby sens tego zajęcia i postępy własnych działań. Dzięki temu
byliby zmotywowani, wyraziści i doceniani. Zamiast senatu (złożonego z
różnych dorobkiewiczów, kokainistów, erotomanów, dekowników itp. -
niestety tak dają się postrzegać jak murem stanęli za Piesiewiczem)
powinno funkcjonować naukowe ciało doradcze złożone głównie z filozofów
oraz liderów różnych nauk, ludzi potrafiących sprawnie poruszać się w
złożoności świata i o niej mówić na forum publicznym.
Trzeba zmienić zestaw przysłów, bo ciągle "prowadzi ślepy kulawego".
Pitalizm
Władysław Pitala
Zastanawia mnie cel opublikowania tego... hm, zbioru słów. Chyba tylko jako przykład, że wolność (w tym przypadku wolność słowa) jest naprawdę nieograniczona.
A odnosząc się merytorycznie do tematu - nigdy nie rozumiałem, w czym świat rządzony przez korporacje (ukochana figura retoryczna lewicy) miałby być lepszy od obecnego świata rządów sprawowanych przez państwa. Adolfowi i Józefowi jakoś nie przeszkodziło to wysłać na ten ponoć lepszy świat dziesiątek milionów ludzi.
Chodziło oczywiście o "gorszy". Choć tak też jest zabawnie i równie prawdziwie.
Każdy tekst to zbiór słów; sens pokazały dwie ilustracje. Tekst jest napisany przez człowieka wolnego zawodu,filozofa, nie zmanierowanego przez korporacje czy tez inne " fabryki". Sens umieszczenia tekstu .... pokazanie róznego rozumienia pojęcia Wolności