Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Somalia bez państwa – success story?

Z reguły Somalia postrzegana jest jako symbol chaosu i piractwa. Co mniej wyrafinowani krytycy wolnego rynku upodobali sobie przykład „państwa bez rządu” dla przedrzeźniania liberałów/libertarian. Ci z kolei odpłacali idealizacją zanarchizowanej Somalii. Prawda tym razem nie leży po środku

Somalia bez państwa – success story?

- rynek efektywnie zadziałał w kilku sektorach gospodarki, a prawo alternatywne do państwowego skutecznie rozwiązuje spory. Nie leży jednak też tam, gdzie widzieliby ją przesadnie optymistyczni liberałowie.

Prawo zwyczajowe jako gwarant porządku

            Somalia, mimo stanu bezpaństwowości, nie pozostała bez prawa. Na długo przed powstaniem somalijskiego państwa jako takiego, Somalijczycy w rozprawach posługiwali się prawem zwyczajowym, klanowym. Przynależność do określonego klanu znajduje się w centrum świadomości Somalijczyka. Działanie prawa klanowego opiera się na prostej zasadzie, którą najprościej wytłumaczył mi Yahya, Somalijczyk z północy kraju podczas mojegu tam pobytu: „W Europie macie firmy ubezpieczeniowe, które wypłacą wam odszkodowanie w razie wypadku. My nie mamy firm ubezpieczeniowych, ale klany. W razie stłuczki z mojej winy, klan zapłaci za szkody przeze mnie wyrządzone.” Zasada odpowiedzialności klanowej jest kluczowa w rozwiązywaniu konfliktów. Wśród społeczności nomadycznych (do których należy ok. dwóch trzecich Somalijczyków) jednostka odpowiada za przestępstwa, ale karę wymierza się jego klanowi. Są to społeczności pasterskie, a waluta w której płaci się grzywny może wydawać się niecodzienna – są to wielbłądy (ew. krowy lub kozy). Najpoważniejszą karą jest 100 wielbłądów, czyli diya – cena krwi. Płaci się ją za zabójstwa, ale również np. pocięcie twarzy młodej niezamężnej dziewczyny. Sąd składa się ze starszych obu klanów, ofiary oraz sprawcy i z reguły wymierza wyroki zgodne z ogólnym poczuciem sprawiedliwości, a każda szkoda musi doczekać się odpowiedniego zadośćuczynienia. W wypadku kradzieży, należy oddać dwa razy tyle. W wypadku nieumyślnej straty – równowartość. Utrata określonych kończyn przeliczona jest na odpowiednią ilość wielbłądów, np. za odcięcie ucha zapłata wynosi 36 wielbłądów, a za wyłupienie oka – 50, za oślepienie zapłaci się już pełną cenę krwi – 100 wielbłądów. Gdyby klan nie chciał zapłacić, sędziowie wybiorą grupę, która ma wyegzekwować należność. Jednak takie sytuacje to margines jeśli wierzyć Michel van Nottenowi, prawnikowi który badał prawo klanowe żyjąc wśród Somalijczyków wiele lat, a nawet wżeniając się w jeden z klanów.
            Odpowiedzialność klanowa nie oznacza bezkarności. Mimo, że morderca odejdzie bez sądu, jego klan boleśnie odczuje utratę części swojego stada. W związku z tym, będzie dokładnie pilnował, aby nie popełnił zbrodni ponownie – nie będzie wolno mu nosić broni, ani oddalać się samotnie. Prawo zwyczajowe respektuje więc zasadę własności prywatnej oraz powstrzymuje recydywę.

System ten Somalijczycy oceniają pozytywnie. W Somalilandzie,  nieuznanej niepodległej republice na północy Somali, do dziś większość spraw rozwiązywana jest według prawa zwyczajowego, mimo istnienia sądów i policji. Prawo zwyczajowe działa szybciej i skuteczniej niż nieudolne władze państwowe.

Życie gospodarcze w anarchii - wieś

            Życie pasterskie jeszcze przed rozpadem rządu odbywało się bezpaństwowo. Jednakże, rząd ściągał z pasterzy podatki, dyktator Barre faworyzował swoich klanowych, a urzędnicy i policja państwowa trudniła się głównie korupcją. Dla pasterzy upadek państwa nie był więc aż tak złą wiadomością. „Za rządów Barrego handel nie szedł najlepiej, a teraz… to taki wolny biznes” jak mówił jeden z pasterzy cytowanych w ‘Gospodarce bez państwa’ („Economy Without State”) P. Little’a. Little wykazuje, że pod wieloma względami życie w Somalii wyglądało całkowicie normalnie mimo braku rządu, również w porównaniu z państwami sąsiadującymi. I tak np., opłata którą pasterz musiał zapłacić brokerowi była wyższa w Kenii niż w Somalii. Broker odpowiadał za zapewnienie, że zwierzęta, którymi handluje pasterz na rynku nie są kradzione, i ponosił odpowiedzialność w razie pomyłki. Jego zapłata zależy więc bezpośrednio od bezpieczeństwa transportu.
Tak więc wbrew powszechnemu mniemaniu o Somalii, poruszać się po niej było bezpieczniej niż po Kenii. Wynikało to z tego, że obszary w Somalii kontrolowały konkretne klany/grupy. Pilnowały one porządku na swoim terytorium, a przechodzący pasterz mógł do nich wystąpić o zgodę na podróż (czasem za odpowiednią opłatą). Bandyci musieli obawiać się też bardziej bezpaństwowego prawa somalijskiego, niż kenijskiego.
            Miasta na południu kraju (Mogadiszu i Kismayo) dotykane były częstymi konfliktami pomiędzy grupami zbrojnymi, co zasadniczo utrudniało pasterzom handel międzynarodowy. Północne porty jednak, w nieuznanych państwach Somaliland i Puntland, służyły za miejsce eksportu większości kóz (95% w 1999) czy owiec (52% w 1999) we wschodniej Afryce. Należy pamiętać, że od 2006 roku Somalia najpierw przeszła pod rządu islamistów, a następnie pogrążyła się w międzynarodowym konflikcie, dane z 1999 roku określają więc sam środek stanu anarchii. Również handel lądowy, pomiędzy Kenią a Somalią rozkwitał (częściowo z powodu niedostępności portów południowych, co zmusiło pasterzy do zmiany rynku zbytu), co udowadniają zarówno znaczny wzrost obrotów na rynkach we wschodniej Kenii, jak i znaczne spadki cen w wyniku rosnącej konkurencji.
            Życie gospodarcze w anarchii – sukcesy i porażki

Siad Barre utrzymywał państwowe monopole w sektorze usług, w związku z czym to ten sektor najwięcej zyskał na upadku rządu. W rankingu Banku Światowego, Somalia w 2005 roku znajdowała się w pierwszej dwudziestce wśród 42 krajów Afryki subsaharyjskiej w : użytkownikach Internetu/1000 osób, w liniach telefonicznych/1000 osób i telefonach komórkowych/1000 osób ( w tym ostatnich widać zwłaszcza wielki skok z miejsca 29 na 8 w latach 1990-2005). Sam miałem okazję korzystać z somalijskiej telekomunikacji i faktem jest, że mogłaby spokojnie konkurować z europejską. SMSem zapłacimy nawet w najbiedniejszej sklepowej budce, a połączenia są żenująco tanie (za kilka dolarów można spokojnie przegadać miesiąc). Dokładniejszy opis kilku klejnotów w koronie somalijskiej anarchii, jak telekomunikacja i lotnictwo, musiałby się wiązać z przytaczaniem podobnych danych, które Jacek Gniadek, misjonarz i liberał, umieścił już kilka lat temu na swoim blogu (w artykule „Upadłe państwo czy uporządkowana anarchia”).  Zwrócę tu uwagę na inne aspekty somalijskiego życia w anarchii, a po listę osiągnięć Somalii odsyłam do powyższego tekstu.  Mimo, że można wskazać somalijskie sukcesy, są sektory w których somalijska anarchia zawiodła, a o których czytelnik artykułu Gniadka już się nie dowie.

Po pierwsze, część sukcesów Somalii wynika z tego, że wlicza się do niej wspomnianą wyżej Republikę Somalilandu. Grozi to naginaniem statystyk, bo nieuznawany na arenie międzynarodowej Somaliland ma w pełni funkcjonujący rząd i to pochodzący z wyborów! W związku ze stabilną sytuacją wewnętrzną rozwój w Somalilandzie był dynamiczniejszy niż w przypadku Somalii właściwej. I tak, dwa z czterech uniwersytetów przytoczonych przez Gniadka (Hargeisa i Boroma) które wznowiły działalność w latach 1991 - 2006 to uczelnie właśnie w Somalilandzie. Uniwersytet w Boromie miałem szczęście odwiedzić, jest to całkiem zgrabny kampus, wypuszczający co roku kilkuset absolwentów i absolwentek – tyle tylko, że to uniwersytet państwowy. Boroma i, zwłaszcza, Hargeisa, są też miejscem w którym otwarto mrowie prywatnych, z reguły niewielkich, uczelni, a billboardy reklamujące je porozrzucone są po całym mieście. Taki skok w edukacji wyższej nie odbył się jednak na południu, więc wrzucanie somalilandzkich uczelni do jednego worka z Somalią jest nieuczciwe. Mogadiszu był największym miastem i portem Somalii, ale, jak widzieliśmy, somalijski eksport opierał się w dużej mierze na bezpieczniejszych portach leżących na północy kraju. Prawo zwyczajowe obowiązuje w Somalilandzie na równi z państwowym, ale jednak nawet na klanowych rozprawach sądowych obecny jest policjant, który dopilnowuje aby sprawa zakończyła się wyrokiem. To powstrzymuje ewentualne konflikty mogące wynikać z nieporozumień, oraz przymusza klany do rozwiązań pokojowych.

Ten mechanizm nie istniał w miastach somalijskich na południu. Gdy w 2006 roku władzę w Mogadiszu przejęli islamiści ze Zjednoczonych Trybunałów Islamskich (UIC), tamtejsza społeczność przyjęła to raczej z zadowoleniem (co prawda krótkotrwałym). Stało się tak dlatego, że miasto mogło wreszcie odżyć, bo ktoś zrobił porządek z bandytyzmem. Wcześniej w Mogadiszu można było zostać ograbionym na ulicy  biały dzień, a konflikty z tego wynikające przeobrażały się w krwawą strzelaninę, której prawo zwyczajowe nie potrafiło zaradzić. Little przytacza różnice pomiędzy spokojem w miastach a resztą kraju na cenach artykułów żywnościowych, które kreowały się w miarę stabilnie na rynkach wiejskich, a wariowały w dużych miastach właśnie z powodu toczących się tam okresowo konfliktów. Coca Cola rzeczywiście działała chwilę w Somalii, i korzystała z prywatnej ochrony. Przeciętny człowiek był jej pozbawiony, a nie zawsze prawo klanowe zapewniało bezpieczeństwo, bywając bezsilne wobec uzbrojonych band.

Somalia nie dostarcza więc empirycznego dowodu na to, że udało się tam zastąpić ochronę prawną państwa. Mimo to, w związku z uwolnieniem konkurencji i zniesieniem państwowych barier w Somalii kilka sektorów gospodarki doświadczyło prawdziwego ożywienia. Warto bronić Somalii jako czegoś więcej niż pirackiej przystani, jednakże próba jednoznacznego określenia jej jako pasma zwycięstw libertarianizmu musi być jednak skazane na porażkę.

Wielu z moich rozmówców w Somalilandzie uzależniało pomysły federacji czy połączenia obu państw właśnie stabilizacją rządu w Somalii. Somaliland w 1991 roku startował z tej samej pozycji co Somalia, ale ze skorumpowanym, lecz istniejącym rządem radził sobie lepiej niż Somalia. Ba, jej mieszkańcy uparcie chcą się bronić przed porównywaniem ich z Somalią, sami będąc dumnymi z własnych sukcesów i patrzącym na Somalię właściwą z politowaniem. Powód jest prosty – lepiej żyje im się z rządem nieudolnym i niespecjalnie się wtrącającym, niż w chaosie, który kojarzą z południem kraju.

 

Dlaczego bez państwa

Dla osób które nie oglądały np. „Helikoptera w Ogniu” krótkie przypomnienie z historii: Somalia zdobywa swą niepodległość, jak inne kraje afrykańskie, w latach 60. Po kilku latach demokracji, następuje przewrót i do władzy dochodzi Prezydent, w praktyce dyktator, Siad Barre. Jego socjalistyczna polityka, nepotyzm i przegrana wojna z Etiopią przelewają w końcu czarę goryczy, i jego rząd rozpada się we krwi w 1991 roku. Kraj pogrąża się w chaosie, nie pomaga mu również operacja ONZ „Przywrócić Nadzieję”, zakończona kompletną klapą.

Konflikt kosztował życie setki tysięcy Somalijczyków, a kolejnych zmusił do emigracji po całym świecie. Od połowy lat 90. wciąż dochodziło do konfliktów domowych, jednakże ich natężenie było już znacznie mniejsze niż w okresie po 1991 roku, i ograniczać się będzie głównie do dwóch dużych miast portowych – Mogadiszu oraz Kismayo (koło granicy z Kenią).

 

Jan Fabiusz Wróbel
Data:
Kategoria: Świat

Liberalni

Liberalni - https://www.mpolska24.pl/blog/liberalni

Liberalni to organizacja młodzieżowa o profilu konserwatywno-liberalnym. Naszym celem jest zastąpienie współczesnego biurokratycznego molocha silnym państwem minimum, które chroni wolność obywateli.

Spotykamy się co tydzień by planować nowe akcje i podsumowywać to co dzieje się w polityce. Naszych członków możecie spotkać na licznych akcjach skierowanych przeciwko biurokracji i ograniczaniu wolności, obchodach świąt narodowych. Organizujemy też własne akcje informacyjne. Dołącz do nas! Walczymy o lepszą, wolną Polskę!
https://www.facebook.com/liberalni

Komentarze 2 skomentuj »

Wszystko znakomicie, aczkolwiek nieaktualnie. W Somalii odbyły się wybory prezydenckie i parlamentarne, powstał rząd, który dość dynamicznie działa na arenie wewnętrznej i międzynarodowej. W Mogadishu działają przedstawicielstwa dyplomatyczne, ONZ i UE.

Jan Wróbel 11 lat temu

To prawda, ale narracja kończy się jeszcze w 2006 roku. Widzę, że w tej wersji tekstu rzeczywiście zagubiło się zaakcentowanie tego, że Somalia jest już dziś innym krajem :) (Fragment o prawie zwyczajowym jest w pewnym sensie aktualny - przynajmniej w Republice Somalilandu działa ono równolegle do państwowego, nie wiem jak ułożą to sobie na południu).
@Karol
Nie ma co płakać, z tego co wiem, Mogadiszu szybko poprawia swoją reputację jako miejsce, w którym warto zainwestować, nie tylko u Somalijczyków, ale również emigrantów z innych państw regionu. Jeszcze niedawno były tam poważne zamachy i potyczki, niemniej jak wojsko zaprowadzi trochę spokoju wyjdzie im to na dobre.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.