Jak się politycy za coś biorą to zazwyczaj robią to „coś” głupio, więc może i tym razem zlikwidują OFE w sposób dający podstawy do międzynarodowych procesów arbitrażowych. Moja teoria jest taka, że może właśnie o to chodzi? Bo jak nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi albo o dziewczynę, albo o pieniądze. O dziewczyny dla emerytów to chyba nie chodzi – zwłaszcza, ze statystycznie więcej jest emerytek, więc pewnie chodzi o ich pieniądze.
OFE broni jeszcze Minister Skarbu Państwa, bo służą one „prywatyzacji”. „Prywatyzacja” ta polega na tym, że rząd zabiera obywatelom pieniądze w postaci tak zwanej składki emerytalnej i przekazują ją do OFE, a OFE kupują za nie od rządu akcje spółek posiadanych przez rząd, dzięki czemu OFE mogą do ich rad nadzorczy oddelegować jakichś swoich przedstawicieli, dzięki czemu mają szybciej informacje o tym, co się w tych spółkach dzieje od pozostałych graczy giełdowych. Prezes Giełdy Papierów Wartościowych, na której odbywa się ta gra też jest obrońcą OFE, czemu nie można się dziwić, bo jak przestaną one grać, to się obroty Giełdy zmniejszą. Ale to już chyba „łabędzie śpiew” i kompletny brak wyczucia „chwili”, bo to chyba same OFE dążą do tego, żeby je zlikwidowano. O ich propozycji można bowiem powiedzieć: albo głupota, albo prowokacja. Na starość przestaję mieć pewność, że wszystko można wytłumaczyć głupotą.
Zdaje się, że ci wszyscy wybitni specjaliści z sektora finansowego, którzy za ciężkie miliardy mięli zarządzać odbieranymi nam pod przymusem pieniędzmi, nie bardzo potrafili zarządzać nawet swoimi i źle skalkulowali ryzyko długowieczności – czyli że ludzie będą dłużej żyć i oni będą musieli dłużej wypłacać im emerytury. Nie przewidzieli też biedulki, że obligacje, które kupowali od Skarbu Państwa, pobierając z tego tytułu od 3,5% do 10% prowizji, choć na poczcie każdy mógł je kupić sam bez żadnej prowizji, to nie taka do końca pewna „inwestycja”. Dziś mają więc problem.
Ich kalkulacja może być taka: co już wzięliśmy to nasze. A wzięliśmy sporo – coś około 17 miliardów. Niech nas teraz zlikwidują – przynajmniej nie będziemy musieli ponosić finansowego ryzyka w przyszłości. A może jeszcze jakiś procesik da się wygrać, bo wszelkie przesłanki pozwalają przypuszczać, że specjaliści od prawa w Prokuratorii Generalnej, która będzie reprezentowała Skarb Państwa w ewentualnych sporach, są tak samo wybitnymi specjalistami od prawa, jak specjaliści od finansów w OFE. Dlatego Prokuratoria zajmuje się głównie pozlecaniem roboty za grube miliony zagranicznym kancelariom adwokackim, co – o zgrozo – nie tak dawno chwalił jeden taki, określający się mianem „dziennikarza śledczego”. Nie żartuję: po raz pierwszy w historii tego dziennikarstwa „wyśledził” on, że te głupie 50 milinów złotych, które Skarb Państwa wydał na adwokatów, to były bardzo dobrze wydane pieniądze!
Teraz więc grozi nam, że będziemy musieli „dobrze” wydawać na obronę przed roszczeniami „inwestorów” z OFE. Żebyśmy się jednak nie niepokoili za bardzo tym, co nam może grozić, nadzorowana nie wiedzieć czemu przez Ministerstwo Skarbu Państwa, a nie Ministerstwo Sprawiedliwości, Prokuratoria Generalna bardzo dba o utajnienie procesów arbitrażowych, które aktualnie prowadzi. Ciekawe, czego się wstydzi? Więc awantura może się skończy jak z Eureko – z tym, że OFE zażądają nie marnych 40 mld tylko 100 mld, a dostaną nie 10 mld, tylko odpowiednio 25 mld, co Minister Skarbu Państwa, który stanął w obronie OFE, razem z jakimś „dziennikarzem śledczym”, uznają za wielki sukces. Nie wiadomo tylko czyj!
Jak mawiał ksiądz Bozowski „nie ma przypadków, są tylko znaki”. Więc może tym razem zawczasu przyjrzyjmy się tym znakom.
Panie Robercie zawsze miałem Pana za sensownego człowieka. Czytając Pana wpisy na temat Otwartych Funduszy Emerytalnych zrobiło mi się bardzo przykro. Wierzę, że część rzeczy o których Pan napisał to tylko wynik braku wiedzy a nie zwykły populizm jak u polityków. Tak się składa, że zanim w wakacje 2012 rzuciłem pracę, przez ostatnie trzy lata byłem zarządzającym częścią portfela akcyjnego w najwięszym funduszu emerytalnym ING OFE, który zarządza 60 mld zł. W TYM CZASIE PRACOWAŁEM PO KILKANAŚCIE GODZIN DZIENNIE I WALCZYŁEM O KAŻDY BIPS PERFORMENCU DLA PRZYSZŁYCH EMERYTÓW. Napisał Pan: "dzięki czemu OFE mogą do ich rad nadzorczy oddelegować jakichś swoich przedstawicieli, dzięki czemu mają szybciej informacje o tym, co się w tych spółkach dzieje od pozostałych graczy giełdowych." Członków do rad nadzorczy deleguje się nie po to żeby mieć informacje poufne, ale aby sprawowali nadzór na firmą, brali udział w tworzeniu strategii firmy i GENERALNIE PILNOWALI ABY ZARZĄDY I WIĘKSZOŚCIOWI AKCJONARIUSZE NIE OKRADALI PRZYSZŁYCH EMERYTÓW PRZEZ WYPROWADZANIE KASY ZE SPÓŁEK GIEŁDOWYCH. Czym innym jest krytyka niektórych aspektów systemu, jak np. wysokośc pobieranych opłat od zarządzanych aktywami czy brak możliwości inwestowania za granicą co w efekcie powoduje znacznie mniej dobrych okazji inwestycyjnych niż tylko w Polsce. A CZYM INNYM JEST KRYTYKOWANIE MOJEJ PRACY ZAWODOWEJ, KTÓREJ POŚWIĘCIŁEM TYLE CZASU, ENERGII I NERWÓW.
Brawo Michał, cwaniaków pełno w tym kraju :-) Róbmy swoje i nie patrzmy na te wypociny, to tylko dyrdymały!!!
dokładnie
:)
Brawo
Niestety brak wiedzy ekonomicznej w społeczeństwie pozwala populistom (politykom) na takie posunięcia. A wiadomo, ze głupim społeczeństwem lepiej się zarządza, dlatego nasza edukacja wygląda tak jak wygląda...........
Michał, niestety faktem jest, iż opłaty pobierane za zarządzanie prze OFE, ale też TFI, a tym bardziej przez wszelkiej maści produktów systematycznego zarządzania - tzw. "regularów" w Polsce są zdecydowanie za wysokie, szczególnie na ostatnie lata "koniunktury". To czego w Polsce wyraźnie brakuje w zakresie zarządzania aktywami to, niekoniecznie uwolnienia rynku zawodów typu makler papierów wartościowych, czy doradca inwestycyjny - na pewno te egzaminy są mocno do uwspółcześnienia, poprawienia, w kierunku bardziej sensownych weryfikacji, itp. Posiadanie licencji MPW czy nawet DI nie gwarantuje obecnie pracy... Brakuje czegoś innego. Brakuje wolnego rynku w zakresie tworzenia firm inwestycyjnych, mogących zarządzać pieniędzmi i pobierać legalnie opłaty za zarządzanie (OFE mają bardzo wyjątkowy status na tle innych firm - nie wiem czy nie za bardzo wyjątkowy...). Brakuje też elementarnej wiedzy finansowej nie tylko w szerokim społeczeństwie, ale również u naszych wielmożnych rządzących. Prawdą jest niestety, iż jak racjonalnie spojrzy się w przyszłość - np. Polska 2030, bo można stwierdzić jedno... "Nie chcę by moje dzieci żyły w tym syfie bez perspektyw". Tu nie ma wielkiego znaczenia czy będą istniały OFE czy nie, gdyż nawet jeśli OFE będą istniały to przy nadchodzącej strukturze demograficznej polskiego społeczeństwa będzie "bidą z nędzą". Tym samym firmy działające na tym terenie nie będą miały za bardzo perspektyw, podobnie budżet będzie rozsadzany od wewnątrz, co skutecznie będzie podnosiło ryzyko inwestycyjne w Polsce, czyli również wymaganą stopę zwrotu z inwestycji (obojętnie czy rozpatrując akcje czy obligacje). Dodatkowo nasz kraj jest nasycony wszelkiej maści zagranicznymi firmami, które traktują Polskę jako RYNEK WTÓRNY, a nie MACIERZYSTY i dopóki filia w Polsce będzie przynosiła zyski, dopóki będą ją drenować. Jak filia zacznie przynosić 0 lub straty - to się ją szybko skasuje lub sprzeda... Niestety Polskę może czekać albo rozjechanie przez demograficzny walec, albo masowy import kolorowych ludzi, jeśli ktokolwiek będzie chciał tutaj przyjechać...