Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Jak bardzo często powstaje prawo? Czy grabie mogą grabić od siebie?

Wyobrażacie sobie urzędnika, który zwolniłby się z pracy aby zmniejszyć koszty funkcjonowania państwa? Musiałaby to być jakaś najwyższa forma masochizmu. No może teraz przebił go kibic, który obejrzał do końca mecz Polska-Ukraina i jeszcze za to zapłacił.

Jak bardzo często powstaje prawo? Czy grabie mogą grabić od siebie?

 

Wielu zastanawia fakt, że mimo obietnic kolejnych ekip rządzących dotyczących redukcji administracji publicznej, w temacie nie dzieje się nic.

Z czego to może wynikać? Jest Co najmniej kilka przyczyn.

Jakiś czas temu czytałem o badaniach jakości tworzonego w Polsce prawa przeprowadzonych przez zespół pod kierownictwem prof. Rybińskiego. Sprawdzono pod kątem jakościowym ponad 1200 ustaw. Okazało się, że bardzo duża ich ilość jest tworzona pod wpływem grup nacisku. Równocześnie nie realizuje ona żadnego interesu publicznego.

Najbardziej wpływową grupą z nich nie okazali się wcale właściciele kasyn, sieci komórkowych, czy developerzy. Największy wpływ na tworzenie prawa w Polsce ma aparat urzędniczy.

Krótko mówiąc urzędnicy pilnują aby mieli co robić zlecając sobie w ustawach nowe zadania.

 

Ponieważ nasze elity będące w parlamencie przez zasiedzenie nie żyją problemami przeciętnego Polaka, nie mają zielonego pojęcia o tym co nas boli.

Z tego powodu w pracach nad ustawami biorą udział w mniejszym lub większym stopniu urzędnicy. Jak wiadomo każde grabie grabią do siebie. To wynika z ich konstrukcji.

Więc mamy to co mamy, prawie pół miliona urzędników na państwowym cycku.

 

Nasi doświadczeni politycy z powodu lenistwa, braku kompetencji, braku dobrej woli nie pracują tak jak powinni.

Stali się oderwanymi od rzeczywistości celebrytami, których głównym zadaniem jest przypudrować nos i ładnie zaprezentować się w mediach mówiąc o wielkich rzeczach robiąc przy tym zafrasowane miny.

 

Prawo powinni zmieniać ci, którzy osobiście przeszli „ścieżkę zdrowia” w urzędach przy załatwieniu konkretnych spraw.

 

W jaki sposób podejść do tematu?

 

Proponuje rozwiązanie, które sprawdza się w zwiększaniu produktywności w procesach wytwarzania. Jest ono od lat stosowane w przemyśle.

System kaizen usprawnia procesy, likwidując straty w trakcie ich trwania.

 

Jak to działa w praktyce?

 

W warsztatach bierze udział około 7-10 osób z danej dziedziny.

Zaczynamy od zorganizowania kilka dzbanków kawy :)

Definiujemy początek i koniec procesu np.

Początek - decyzja o budowie

koniec – pozwolenie na budowę

Wspólnie określamy co najbardziej irytuje nas w wymienionym procesie (np w procesie uzyskania pozwolenia na budowę – zapisujemy to)

Wspólnie opisujemy bieżący stan rzeczy, tworzą schemat obecnego procesu.

Z reguły pisze się jego poszczególne kroki na małych karteczkach i przykleja w kolejności na ścianie. Powstaje się struktura. Następnie każdy z osobna wypisuje propozycję zmian i umieszcza swoją kartkę w odpowiednim miejscu na procesie.

Efektem jest jego optymalizacja.

Prawdopodobnie jeszcze nikt nie podchodził do tworzenia prawa w taki sposób. Praca nad archaicznymi przepisami to będzie głęboka orka na ugorze. Właśnie dlatego efekt będzie porażający.

 

Aparat państwa ma funkcjonować jak nowocześnie prowadzone przedsiębiorstwo, które ograniczając koszty w optymalny sposób wykorzystuje swoje zasoby.

Do tego trzeba dążyć.

 

Jest jednak druga strona medalu. Dziesiątki lub nawet setki tysięcy urzędników straci pracę. Dla wielu z nich będzie to ciężkie doświadczenie. Trzeba o tym pamiętać, powstrzymać się od złośliwości (nareszcie urzędasy mają za swoje). Nie jest winą szeregowych pracowników urzędów, że państwo pozwoliło na tak patologiczny rozrost biurokracji.

Oni po prostu ten sposób pracują na swoje utrzymanie.

Wyobrażacie sobie urzędnika, który zwolniłby się z pracy aby zmniejszyć koszty funkcjonowania państwa?

Musiałaby to być jakaś najwyższa forma masochizmu.

No może teraz przebił go kibic, który obejrzał do końca mecz Polska-Ukraina i jeszcze za to zapłacił.

Należy pomóc tym osobom w przekwalifikowaniu się. Jeżeli takie zmiany doszłyby do skutku, spowodowałyby  największe masowe zwolnienia po 1989 roku.

 

 

Data:
Kategoria: Gospodarka
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.