Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Maria Ochman: Łańcuszek nieodpowiedzialności

- Mimo zapowiedzi premiera Tuska składka na ubezpieczenie zdrowotne nie wzrosła, a Polacy nie zaczęli zarabiać więcej. Nie jesteśmy zieloną wyspą, raczej zaczynamy być czarnym lądem, gdzie trzeba walczyć o przetrwanie.

To upokarzające, kiedy starzy schorowani ludzie stoją w kolejkach, aby zgromadzić przed końcem roku zapasy leków, i kiedy w ostatnich dniach odsyłani są od Annasza do Kajfasza, a rzecznik praw pacjenta mówi, by szukali aptekarza z wrażliwszym sercem, jeśli ich nie chce wydać leku. Jeśli rząd nie był gotowy z różnych powodów do przeprowadzenia reformy systemu zdrowia, mógł odłożyć moment wejścia jej w życie – mówi Maria Ochman, przewodnicząca Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia „S”, w rozmowie z Barbarą Michałowską.

– Nie wszyscy pacjenci rozumieją, dlaczego w tym roku, nagle, lekarz nie może wypisać im normalnej recepty, którą potem bez problemu mogliby zrealizować w aptece?
– Lekarze od nowego roku wbijają do recept pieczątkę „refundacja do decyzji NFZ”, bo taką podjęli formę protestu, sprzeciwiając się ogromnemu zbiurokratyzowaniu sposobu wypisywania nowych recept. Przypominają one formularze, do których trzeba wpisać bardzo szczegółowe dane o pacjencie łącznie z ordynacją leków i stopniem ich refundacji. O ile jestem przeciwna ponoszeniu przez pacjentów konsekwencji głupich pomysłów rządzących, o tyle rozumiem protest lekarzy, którzy mają coraz mniej czasu na to, aby zdiagnozować i leczyć osoby chore. Ilość danych, które trzeba wprowadzić do systemu i pracy przy sprawdzeniu, czy i w jakim stopniu dany lek jest refundowany, jest ogromna. A przecież, jak zapowiada rząd, lista leków refundowanych ma się zmieniać co dwa miesiące, a być może do zmian będzie dochodzić częściej, jeśli okaże się, że trzeba będzie wpisać wiele brakujących leków. Lekarze więc teraz muszą te zmiany cały czas monitorować i wpisywać do recept odpowiednie dane. Jeśli się pomylą, będą karani grzywnami. I to nie jest w porządku. Lekarze powinni ponosić odpowiedzialność, jeśli zastosują niewłaściwe leczenie w stosunku do postawionej diagnozy. Natomiast za postawienie przecinka w złym miejscu albo zaznaczenie złej refundacji nie powinni ponosić konsekwencji finansowych. Poza tym rodzi się pytanie, kto powinien sprawdzać czy pacjent jest ubezpieczony. Solidarność domaga się od 1999 roku, kiedy rozpoczęto reformowanie systemu zdrowia, opierając go na ubezpieczeniach, wprowadzenia w Polsce jednolitego systemu rejestrującego usługi medyczne w postaci np. karty chipowej. Pacjent, zgłaszając się do przychodni, okazywałby taką kartę i rejestratorka w prosty sposób weryfikowałaby dane z ubezpieczenia. Wtedy lekarze mogliby w spokoju wykonywać swoje obowiązki.

– Jeśli lekarz wpisze do recepty niewłaściwą refundację, aptekarz może go poprawić. 

 

– Stworzono w Polsce łańcuszek, w którym każdy odsuwa od siebie odpowiedzialność. Teoretycznie aptekarz może poprawić receptę po lekarzu, ale musi się pod taką zmianą podpisać. Poza tym nie wyobrażam sobie, w jaki sposób pacjent miałby tłumaczyć aptekarzowi w obecności innych osób stojących w kolejce, że jest chory np. na schizofrenię albo zdradzać inne szczegóły swego zdrowia. To jest paranoja. Solidarność popierała pomysł stworzenia ustawy refundacyjnej, ponieważ mamy świadomość, że Polska jest krajem, w którym zachodnie koncerny farmaceutyczne, a także firmy, które w Polsce produkują leki, robią co chcą. Nasz kraj stał się dla nich Eldorado. Z kieszeni polskich pacjentów wyciągane są gigantyczne pieniądze w podwójny sposób, bo po pierwsze na refundację (to są przecież pieniądze z naszych składek), a po drugie wtedy, kiedy dopłacamy do refundacji, kupując leki bez zniżki. Wystarczy popatrzeć na telewizyjne reklamy leków. Proponuje się nam uzdrowienie wszelkich dolegliwości, na wszystko jest lek. A Polacy, jak pokazują sondaże, są bardzo podatni na takie przekazy.
Uporządkowanie tej stajni Augiasza mogło zyskać poparcie wszystkich partnerów społecznych. Ale najpierw powinno się uszczelnić system, wprowadzając jednolity system rejestracyjny, co minister Kopacz zapowiadała już kilka lat temu. W województwie śląskim taki system funkcjonuje. Nie rozumiem więc, dlaczego jest problem z wprowadzeniem go w całym kraju. Poza tym, jak zwykle, przygotowano i przyjęto ustawę bez odpowiednich rozporządzeń. Od pewnego czasu w Polsce tak się stanowi prawo, że przyjmuje się ustawy bez aktów wykonawczych. A diabeł, jak wiadomo, tkwi w szczegółach. Jeśli rząd nie był gotowy z różnych powodów do przeprowadzenia tej reformy, mógł odłożyć moment wejścia jej w życie. Koalicja ma w tej chwili taką większość, że można to było zrobić w parę dni i oszczędzić nam wszystkim scen, których byliśmy świadkami na przełomie roku. To upokarzające, kiedy starzy schorowani ludzie stoją w kolejkach, aby zgromadzić przed końcem roku zapasy leków, i kiedy w ostatnich dniach odsyłani są od Annasza do Kajfasza, a rzecznik praw pacjenta mówi: Szukajcie aptekarza z wrażliwszym sercem, jeśli wasz nie chce wydać leku. To jest poniżej krytyki, tym bardziej że instytucja rzecznika praw pacjenta istnieje właśnie po to, aby do takich sytuacji nie dopuścić. Pani rzecznik powinna powiedzieć teraz, dlaczego w tej sytuacji nie podjęła żadnych działań. 


– Kto zyskuje na tym, że w aptekach sprzedawane są leki bez refundacji?
– Na pewno nie pacjent. Jeśli aptekarz ma przed sobą receptę, która nie zawiera dokładnej informacji o stopniu refundacji leku, najbezpieczniej dla niego jest wydać lek za pełną opłatą. NFZ nie ponosi w takim wypadku żadnych kosztów, pieniądze płyną w całej wysokości z kieszeni pacjenta. I to jest problem pacjentów, w jaki sposób miałaby się odbywać korekta refundacji, gdyby się okazało, że jednak pacjentowi zniżka się należy. Ubezpieczeni pacjenci teoretycznie mają prawo odwoływać się i zgłaszać do sądów i każdy przyzna im prawo do refundacji. Rodzi się jednak pytanie, kto będzie miał zdrowie, pieniądze i czas, żeby swoich spraw dochodzić. A ten problem dotyczy wbrew pozorom niemal wszystkich nas, bo tak naprawdę nawet antybiotyk, który kupujemy dla dziecka, może kosztować bez refundacji kilkaset złotych. Powtarzam, najprostszym sposobem na uniknięcie tego bałaganu byłoby wydłużenie vacatio legis tej ustawy i dopracowanie jej. 


– Sama lista leków refundowanych także wydaje się niedopracowana. Wielu pacjentów skarży się, że będą musieli zapłacić o wiele więcej za swoje leki niż dotychczas, bo nie znalazły się na nowej liście. 
– Dobrze, że lista leków jest uaktualniana, bo przecież część wypada z obiegu, ponieważ są przestarzałe. Wchodzą nowe, a także leki generyczne, czyli zamienniki. Ich skład chemiczny jest taki sam jak oryginału, lecz często są tańsze i zwykle nie gorsze od nich. Ale są tu też kwestie sporne. Największy protest środowisk lekarskich i pacjentów wzbudziła kwestia pasków do glukometrów. Nie rozumiem, dlaczego paski dla osób cierpiących na cukrzycę typu 1 mają być refundowane, natomiast tych dla osób z cukrzycą typu 2 i dla chorych na trzustkę, którzy także muszą kontrolować poziom cukru, już się nie refunduje. Pytanie jak to się ma do art. 68 konstytucji, który zapewnia równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej. Pojawia się też problem, jakie choroby uznajemy za przewlekłe, a jakie przewlekłymi nie są i w jaki sposób do tych chorób dopasowywać leki.
Lista leków refundowanych ukazała się bardzo późno. Dziwi mnie, że po jej opublikowaniu i po informacjach w mediach minister w ciągu kilkunastu godzin wpisywał na nią nowe leki, choć wcześniej zapewniał, że prowadzono długie negocjacje. Wygląda to tak, jakby wcześniej nie znał treści nowej listy.


– Reforma została zainicjowana i nie skończona przez byłą minister Kopacz. Czy zostawiła ona pacjentom jeszcze jakieś niespodzianki?
– Przede wszystkim ustawę o działalności leczniczej. Jeśli szpitale przez najbliższy rok będą miały wynik finansowy ujemny, to o ile samorząd nie pokryje ich długów, będą musiały przekształcić się w spółkę prawa handlowego albo dojedzie do ich likwidacji. Spółka prawa handlowego ma zarabiać pieniądze. Szpital jest po to, aby leczyć pacjentów. Te dwie dziedziny czasem są wobec siebie sprzeczne. Ustawa, o której mówię, weszła w życie pół roku temu, ale tak naprawdę jej skutki będą najbardziej odczuwalne w tym roku i przyszłym.


– Mówi się też o możliwych w najbliższym czasie cięciach w koszyku świadczeń gwarantowanych.
– Oczywiście, bo budżet służby zdrowia to kołdra, która robi się przykrótka. Jeśli będą cięcia w koszyku, może się okazać, że część świadczeń zdrowotnych nie będzie się już pacjentom należała bezpłatnie. Wtedy prawdopodobnie wejdzie ustawa o dodatkowych dobrowolnych ubezpieczeniach. To wszystko jest radosną twórczością minister Kopacz. Szkoda tylko, że wprowadzając zmiany w służbie zdrowia ani rząd, ani parlament nie zadbali o podstawową sprawę – wzrost środków finansowych na służbę zdrowia. Mimo zapowiedzi premiera Tuska składka na ubezpieczenie zdrowotne nie wzrosła, a Polacy nie zaczęli zarabiać więcej. Nie jesteśmy zieloną wyspą, raczej zaczynamy być czarnym lądem, gdzie trzeba walczyć o przetrwanie. W NFZ jest coraz mniej pieniędzy, bo wzrasta bezrobocie, a pracujący zarabiają mało. Wypycha się ich na tzw. umowy śmieciowe i ci ludzie ubezpieczają się na najniższą stawkę, chcąc zarobić jak najwięcej. W ten sposób oszukuje się nie tylko budżet państwa, ale też narodową służbę zdrowia. Myślę, że przy wszystkich zmianach w służbie zdrowia zapomniano o jednej podstawowej zasadzie: Primum non nocere – po pierwsze nie szkodzić.

Rozmawiała Maria Ochman.

Wywiad ukazał się w Tygodniku Solidarność, na Nowym Ekranie publikujemy za zgodą Jerzego Kłosińskiego, Redaktora Naczelnego T.S.

Data:

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.