Nie po raz pierwszy Sergio Marchionne, prezes i dyrektor generalny Fiata/Chryslera mówi z zachwytem o polskiej fabryce włoskiego koncernu w Tychach. Jednak tym razem podaje informacje, które muszą wzbudzić w polskiej załodze Fiata nadzieje. W wywiadzie udzielonym Danucie Walewskiej z „Rzeczpospolitej” powiedział – „To moja ulubiona fabryka, chociaż może się wydawać, że jest inaczej. I naprawdę z ciężkim sercem podejmowałem decyzję o produkcji pandy nie w Tychach, tylko we włoskim Pomigliano d'Arco” – przypominając o decyzji lokacji Nowej Pandy na Półwyspie Apeninskim.
Jednocześnie przypomniał, że bił się z myślami ws. tej trudnej decyzji, ale wygrał włoski interes narodowy pomimo – „Nie poprawiała mi samopoczucia świadomość, że kiedykolwiek o coś prosiłem załogę, zawsze spotykałem się z pozytywnym odzewem. I zawsze pracownicy tyskiego Fiata robili więcej, niż od nich oczekiwałem. Trzecia zmiana? Proszę bardzo! Wyższa jakość? Nie ma problemu. Większa wydajność? Jak wyżej” – podkreślał Marchionne.
Wypowiedź ta jednak potwierdza wszystko to o czym pisaliśmy na blogu, bo okazuje się, ze dzięki wygórowanym ambicjom polskich menagerów robiliśmy więcej niż wymagała centrala. Wiem powiecie przyniosło to wymierny skutek, bo szefowie dostrzegli zaangażowanie polskich pracowników. Tyle tylko, że ja się pytam, czy tymi pustymi frazesami nakarmimy swoje dzieci i żony? Niestety nie!
W dodatku „dzielne” związki zawodowe jak zwykle są gotowe na kolejne wyrzeczenia załogi. Tylko kogo Ci pseudo związkowcy reprezentują? Załogi Fiat Auto Poland zapewne nie! Z pracownikami tej najlepszej fabryki włoskiego koncernu nikt poza „Solidarnością” nic nie konsultuje. To jednak za mało, bo jedna jaskółka wiosny nie czyni.
Wróćmy jednak do wypowiedzi Prezesa Fiata, który twierdzi – „To dzięki nim (chodzi o załogę FAP w Tychach – przyp. red.)fiat Panda ma dziś tak dobrą opinię, która jest ewenementem w skali europejskiej. Pomogli mi, bo wyznaczyli poziom jakości, do której teraz muszą dorównać inne nasze fabryki. Dla Pomigliano to wielkie wyzwanie i ogromne psychiczne obciążenie, bo są porównywani z Tychami i auto nie ma prawa być ani trochę gorsze” – mówi menager, który wyciągnął koncern z totalnego marazmu.
Podsumowując swoją wypowiedź Sergio Marchionne zapowiada – „Teraz oficjalnie obiecuję – może mnie pani rozliczyć: w ciągu najbliższego półrocza będę miał nowe auto dla fabryki w Tychach. Tak że nie ma mowy o tym, żeby moce fabryki w Tychach nie zostały w pełni wykorzystane. Nie jestem głupkiem” – zapewnia Danutę Walewską z „Rzepy”.
W tej sytuacji wypada zapytać – o co chodzi dyrekcji FAP oraz jej układnym związkom zawodowym? Przecież w komunikacie wydanym do załogi czytamy, że w fabryce jest źle i może być jeszcze gorzej! To jednak nie zgadza się z tym, co mówi sam szef wszystkich szefów koncernu Fiata który roztacza przed tyską fabryką świetlaną przyszłość w cytowany wywiadzie. Czy to aby znowu nie jest tak jak mówił Marhionne „ZAWSZE robili więcej, niż od nich oczekiwałem” a tzn., że polska dyrekcja wychodzi przed orkiestrę, bo z załogi, która „jest największym skarbem tego zakładu” (jak mówi dyrektor Arlet przy byle okazji) chce wycisnąć ostatnie soki? Warto to przemyśleć! Cały wywiad z Sergio Marchionne przeczytacie TUTAJ.
Fiatowiec
mPolska24
