Kolejny rok tragiczny w dla naszej kopanej, nazywanej już przez niektórych od pewnego czasu „skopaną”.
Od początku prowadzenia tego blogu dokonałem setki wpisów świadczących o przyczynach degradacji piłki w Polsce. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent wpisów, znalazło prędzej czy później potwierdzenie opisywanych zjawisk i faktów w praktyce.
Nie jest to niestety dla mnie żadna pociecha. Zamieniłbym chętnie te racje, na kilka spektakularnych sukcesów w piłce, ale niestety decydenci z Bitwy Warszawskiej, a szczególnie jeden, nie dali mi tej szansy.
Jak co roku, od chyba trzech lat, tworzący magazyn „Futbol”, pokusili się o stworzenie rankingu 100 najbardziej wpływowych osób w polskiej piłce. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że znaleźć w tej setce kogoś z zarządu PZPN jest niezwykle trudno. Po lekturze całego rankingu wypatrzyłem tylko trzy nazwiska: Piechniczka, Bugdoła i Masioty.
Czy to nie dziwne. Według mnie w pierwszej 50. powinna być cała szesnastka, a nie ma prawie nikogo. Przecież Zarząd PZPN to z urzędu druga (po Walnym Zjeździe) władza w związku. I tej władzy nie widać w takim rankingu. To przerażające. Panowie, albo faktycznie nie zależy Wam, by jakość Waszych poczynań zmieniała na lepsze piłkę, albo ktoś założył na Wasze działania niewidzialną, lecz mocną blokadę, uczynił Was bezwolnymi. Czy zgadzacie się z tym? Przecież jak się wymienia nazwiska Lach, Nowak, Dawidowski przychodzi z trudem postrzegać ich jako wystraszonych sztubaków, którzy chowają się za plecami innych lub którzy trzęsą portkami na widok byłego piłkarza z Mielca. Wśród stu nazwisk jest Olejkowska, która prosiła, by jej nie porównywać z PZPN-em, bo ją to obraża, a nie ma Animuckiego, Drobniewskiego czy Malinowskiego. A może panowie Bednarek i Serwotka myślą, że ich nazwiska są mniej warte niż Lato? Wątpię.
Z drugiej strony trzeba przyznać, że końcówka roku pokazała, iż macie jaja i stać Was na decyzje nietuzinkowe. Odwołanie Kręciny i Eksztajna dobitnie o tym świadczy. Trzeba sobie jednak powiedzieć, że te decyzje to była dopiero kosmetyka w zaprowadzaniu normalności w PZPN. Jeżeli powiedzieliście „A” i „B”, pora teraz na wysokie „C”. Właśnie teraz nadszedł czas na usunięcie Grzegorza Lato, a zapewniam Was, że nie jest to wcale trudniejsze od tamtych decyzji.
Kieruję zatem do Was Apel w imieniu piłkarskiej Polski, o poczynienie kroków w celu zdymisjonowania człowieka, który doprowadził Polski Związek Piłki Nożnej do ruiny, we wszystkich płaszczyznach swojego działania.
Jak to zrobić?
Po prostu należy zwołać Nadzwyczajny Zjazd Delegatów (większością 2/3 waszych głosów) z jednym punktem obrad, zawieszenia bądź odwołania prezesa Grzegorza Lato z zajmowanej funkcji.
Gwarantuję, że samo głosowanie podczas takiego Zjazdu będzie już tylko formalnością, gdyż działania Laty popiera w całej Polsce niecałe 30 osób. Pozostałych 90-ciu na sali, z pewnością da wyraz swojemu niezadowoleniu z działalności Grzegorza Lato, ku zadowoleniu całego środowiska piłkarskiego. Do czasu statutowego wyboru nowego prezesa, urząd może sprawować, któryś z wiceprezesów i sam ten fakt może przez kilka miesięcy być zbawienny dla naszej piłki.
Jeżeli nie uczynicie tego panowie teraz, bo do Euro można spokojnie uporządkować wszystkie te zawirowania z prezesem nieudacznikiem w roli głównej, rozważcie w takim razie swoją dymisję, gdyż po co w ogólnopolskim związku Zarząd, który nie ma żadnego wpływu na sytuację, wydarzenia i rozwój piłki w Polsce.
Kilka dni temu pisałem, o potencjalnym zagrożeniu apokalipsą finansową. Apeluję. Nie dobijajcie gwoździa do tej trumny.
Stoicie przed historyczną szansą zapisania się złotymi zgłoskami w najnowszych dziejach polskiej piłki i tylko od Was zależy czy ją wykorzystacie. Niestety, nie ma tu miejsca na półśrodki i czasu na udawanie. Albo idziecie za ciosem i naprawa związku nabierze tempa jeszcze przed Euro, albo za rok w następnym wydaniu rankingu magazynu „Futbol”, śladem roku minionego, próżno będziecie szukać swoich nazwisk.
Teraz nadszedł czas prawdziwego egzaminu na wiarygodność Waszych postaw i pokazanie szczerości w trosce o losy piłki w Polsce.
Kazimierz Greń
Wpis pierwotnie opublikowano na blogu Kazimierza Grenia, na Nowym Ekranie zamieszczamy za zgodą i wiedzą autora.