Informację tą potwierdziła oficjalnie kancelaria Ministerstwa Sportu. A sam zainteresowany, decyzję podobno ma podjąć w połowie stycznia. Zastanawiam się, czy to ma być to nowy pomysł rządu, na wprowadzanie kontroli i przejrzystości w Polskim Związku Piłki Nożnej? Jeśli tak to ideę zatrudnienia Bońka w roli doradcy, można ocenić pozytywnie. Jako były wiceprezes PZPN, wie on jak funkcjonuje związek i jakie ruchy trzeba poczynić, aby zaczął być on zarządzany w sposób nowoczesny, bez korupcyjnych podejrzeń.
Warto też zwrócić uwagę na to, że popularny niegdyś „Zibi” jest osobą znaną i szanowaną w międzynarodowym środowisku piłkarskim, doskonale wypada w mediach. Jest także wielkim przyjacielem prezydenta UEFA Michela Platiniego,a to mogłoby pomóc w transformacji. Te wszystkie argumenty są dodatkowymi atutami i mogą pomóc Bońkowi włączyć się bezpośrednio w tworzenie nowej rzeczywistości w polskiej piłce poprzez oczyszczenie niezbyt dobrej atmosfery wokół PZPN. Ale to nie wszystko?
Bo jeśli Boniek poważnie myśli o ubieganiu się o fotel prezesa piłkarskiej centrali w Polsce to wsparcie ministerstwa sportu może okazać się pocałunkiem śmierci. Przecież nie od dziś wiadomo, że „środowisko” nie lubi, gdy politycy starają się im narzucać swoją wolę. A wszystko wskazuje na to, że Boniek, poprzez objęcie funkcji doradczej, ma być kandydatem rządu w wyborach na prezesa PZPN, jesienią 2012 roku. Tyle tylko, że działacze piłkarscy mówią wprost – „Nie zgodzimy się na to, by przyniesiono nam w teczce prezesa do PZPN”. Wyjaśniają, że „kandydatem rządu to Boniek może być, ale na szefa Platformy Obywatelskiej, a nie piłkarskiej centrali”.
Oczywiście zgadzają się ze stwierdzeniem, że objęcie przez „Zibiego” sterów w PZPN mogłoby to zaowocować historycznymi zmianami strukturach związku, ale dodają „wcale nie musi, boczasem zmienia się punkt widzenia, gdy zmienia się miejsce siedzenia”. W rozmowach przypominają, że Boniek miał już niezbyt chlubny okres w swojej karierze i przygodzie z PZPN gdy – „Wszedł jednymi drzwiami do szatni reprezentacji, a drugimi wyszedł” – chodzi o jego pamiętną „przygodę” z piłkarską reprezentacją narodową na stołku selekcjonera kadry.
„Teren” nie skreśla Zbigniewa Bońka, ale oczekuje konkretnego programu oraz jasnej deklaracji, że nie zabierze na swój „pokład” ludzi ze starej ekipy Laty, która tylko drenuje budżet PZPN. Działacze mówią, nie pozwolą się kolejny raz wystawić do wiwatu i nie nabiorą się na puste obietnice, bo w tym wypadku decydują o wyborze prezesa PZPN delegaci, a nie politycy.
Fiatowiec