Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Amerykanie chronią swoją ropę

Od prawie dwóch lat na rynku światowym utrwaliło się zjawisko dużych różnic w notowaniach między amerykańską WTI (West Texas Intermediate) a europejskim Brentem.

Amerykanie chronią swoją ropę
To zjawisko zaczęło się na przełomie 2010 i 2011 roku, gdy wokół Europy zaczęły się niepokoje Arabskiej Wiosny. Destabilizacja tego regionu przyczyniła się do podniesienia spekulacyjnych kosztów ropy dla europejskich rafinerii, zmieniając światowe stosunki świata naftowego i rafineryjnego.

Otóż jak wyglądała w ostatnich trzech latach różnica w notowaniach (spot) między tymi dwoma rodzajami ropy naftowej:

Brent-WTI-2010-2012A.jpg

Różnice cen dochodziły do 30 dolarów w 2011 i do 25$ w tym roku. Zjawisko utrwaliło się w 2011 roku z powodu rosnącego wydobycia własnej ropy w USA. Wtedy właśnie nadmiar nowej, łupkowej ropy w środkowym regionie, gdzie położony jest Cushing, Oklahoma, spowodował obniżenie cen w środkowej części USA. Wybrzeże i ropy tam wydobywane są skorelowane z europejskim gatunkiem Brent.

Wiele jest wyjaśnień, dlaczego tak się dzieje, jednak o jednym powodzie, dla którego ceny utrzymują taką różnicę, mało się mówi. Nie pasuje on bowiem do Stanów Zjednoczonych jako kraju budującego globalne rynki i żądającego otwarcia swoich rynków od wszystkich innych graczy globalnej szachownicy.

Otóż Ameryka chroni swoje rynki, głównie z powodu bezpieczeństwa dostaw i zaopatrzenia armii. Utrzymuje zakaz eksportu własnej ropy, który wprowadzono jeszcze w 1920 roku (Mineral Leasing Act of 1920 i Outer Continental Shelf Lands Act of 1953). Przeszkody biurokratyczne są tak potężne (każda transakcja wymaga zgody prezydenta kraju, który musi być przekonany, że taka transakcje jest "w najlepszym interesie USA"), że jest to praktycznie niewykonalne. Amerykańskie firmy mogą eksportować ropę do sąsiednich krajów, o ile sprowadzają takie same ilości. Zakaz eksportu nie obejmuje produktów naftowych, o których pisałem wcześniej ("USA wraca jako benzynowa potęga").

Żeby było jeszcze mniej liberalnie, warto dodać, że USA już prawie sto lat kontynuują zakaz z 1920 roku (Merchant Marine Act of 1920, znany jako Jones Act) uniemożliwiający przewożenie towarów między amerykańskimi portami statkom innych krajów. Uniemożliwia to tańsze przewożenie ropy między Zatoką a wschodnimi stanami. Szansa na przełamanie oporu związków zawodowych marynarze są nikłe. Zakaz uchyla się w wyjątkowych przypadkach - ostatnio podczas huraganu Sandy.

W związku z taka ochroną rynku różnice cen się utrzymują i ich poziom się nie wyrównuje. To samo zjawisko, z którym mamy do czynienia w gazie ziemnym (tam pogłębionym dodatkowo brakiem infrastruktury. Oczywiście biznes jest przeciw takim zakazom, ponieważ pierwszym efektem jego zniesienia jest podniesienie cen (i zysków) ropy czy gazu. Na to jednak nie zgadzają się politycy amerykańscy, mówiący o bezpieczeństwie narodowym oraz korzyściach całej gospodarki. Mówią o "obronie amerykańskiej gospodarki przed nadmiernym drenażem rzadkich surowców".


-------------------------

blog paliwowy: www.szczesniak.pl

Data:
Kategoria: Świat
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.