ZDRADZENI O ŚWICIE
W literaturze polskiego romantyzmu etos poety – wieszcza i jego wizjonerstwa określany jest jako profetyzm. Zjawisko to spotykane jest również w religiach, jako przekonanie o jednostkach powoływanych przez Boga do głoszenia Jego woli i przepowiadania przyszłości – prorokowanie.
„Dziady” cz. III. W widzeniu księdza Piotra zamieścił Adam Mickiewicz wizję Polski jako zbawiciela narodów. Ksiądz Piotr ujrzał historię Polski na kształt męki Chrystusa – poprzez Sąd, Drogę Krzyżową, Ukrzyżowanie i Wniebowstąpienie. Proroctwo przyszłości jaką ujrzał , jest zapowiedzią wyzwolenia.
„Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego” – utwór poetycki, broszura publicystyczna o charakterze politycznym napisana przez Adama Mickiewicza i wydana w grudniu 1832 roku w Paryżu stylizowane na wypowiedź biblijną, zawierają bezpośrednią wykładnię mesjanizmu narodowego. Znów dzieje Polski interpretowane są na wzór dziejów Chrystusa, jej niewola jako cierpienie za inne narody, a polscy emigranci ( Pielgrzymi ) jako apostołowie wolności.
Księgi skierowane były szczególnie do emigrantów po powstaniu listopadowym. Mickiewicz wyraża swoją opinię o politycznych sporach emigracji polskiej, które, jego zdaniem, stanowią zagrożenie dla poczucia jedności narodowej. Zwracał się do emigracji o zgodę i gotowość do działania. Księgi stanowią przykład polskiego mesjanizmu, gdyż Polska, jak pisze autor, przetrwała w ideałach wiary chrześcijańskiej i pragnieniu wolności; ma więc jego zdaniem, rolę odkupicielską. Jej rozbiory porównuje do męki Jezusa Chrystusa, a jej wyzwolenie do zmartwychwstania.
W „Kordianie” Juliusza Słowackiego także widoczna jest profetyka w postaci mesjanizmu narodowego, ale w innym wydaniu. Polska jest Winkerliedem narodów europejskich. Słowacki przywołał historię Winkerlieda – szwajcarskiego rycerza, który dla zwycięstwa poświecił życie. Mesjanizm tej postaci posiada mniej boski wymiar, realia historyczne (powstanie listopadowe) znajdują bardziej polityczne niż religijne wyjaśnienie – lecz to także jest koncepcją poświęcenia się za inne kraje (Kordian na szczycie Mont Blanc ).
Monolog Kordiana na szczycie Mont Blanc jest punktem kulminacyjnym całego dramatu. Słowacki zawarł w nim polemikę ideową z Adamem Mickiewiczem, a także skonstruował alternatywną wobec znanej z III części Dziadów koncepcję odzyskania niepodległości przez naród polski.
Mont Blanc to najwyższa góra Europy, więc gdzie lepiej niż na jej szczycie odczuć można bliskość Boga? To właśnie tam Kordian przeszedł wielką przemianę. W obliczu Stwórcy natchnęła go wielka idea oswobodzenia narodu. Zrozumiał, że celem jego życia od tej pory będzie walka o niepodległość, choćby za cenę własnego życia. Zamierzał natchnąć do walki lud, wykorzystując przy tym swoje nadprzyrodzone zdolności dane mu przez Boga. Czyniąc to chciał wzorować się na szwajcarskim bohaterze narodowym: Winkelried dzidy wrogów zebrał i w pierś włożył, Ludy ! Wienkelried ożył ! Polska Wienkelriedem narodów !
Słowacki, który pisał Kordiana w Genewie, odwołał się do Arnolda Wienkelrieda, walczącego o wolność narodu szwajcarskiego przeciwko uciskającym go wojskom austriackim. W 1386 roku podczas decydującej o losach wojny bitwy pod Sempach przyjął na swoją pierś ciosy włóczni austriackich powodując przerwę w szeregach wojsk nieprzyjaciele. Wienkelried zginął, ale jego śmierć umożliwiła Szwajcarom przełamanie szyku Austriaków i ostateczne ich pobicie.
Bitwa pod Sempach – starcie zbrojne, które miało miejsce 9 lipca 1386 r. w Szwajcarii, w kantonie Lucerna, w pobliżu wsi Sempach. Bitwa uchodzi w historii Szwajcarii jako punkt zwrotny w konflikcie pomiędzy aspirującą do rządzenia tym państwem dynastią Habsburgów, a dążącymi do niepodległości Szwajcarami. Podczas bitwy bohaterstwem wsławił się Arnold von Winkelried, który rzucił się na włócznie wroga aby utorować drogę Szwajcarom.
Winkelriedyzm – romantyczny nurt ideowy, który swą nazwę wziął od nazwiska Arnolda Winkelrieda – legendarnego bohatera, który w roku 1386 w owej bitwie pod Sempach poprowadził wojska szwajcarskie do boju przeciwko Austriakom, poświęcając własne życie – skierował na swoje piersi kopie nieprzyjaciela, tworząc w ten sposób wyłom w szeregach wroga i przyczyniając się do zwycięstwa. Temu bohaterskiemu czynowi miał towarzyszyć słynny okrzyk: „Droga dla Wolności!".
Według Kordiana Polska niczym skazany na klęskę bohater powinna była zaatakować Rosję wywołując wielki bunt. Powodując gniew cara zostałaby z pewnością całkowicie unicestwiona, ale umożliwiłaby pozostałym państwom europejskim pokonanie Rosji.
Monolog Kordiana na szczycie Mont Blanc jest jedną z najznakomitszych i najpopularniejszych scen w polskiej literaturze. Fragment ten określany jest Improwizacją, przypomina on bowiem Wielką Improwizację znaną z III części „Dziadów” Mickiewicza. Monolog można postrzegać również jako osobne dzieło liryczne.
W sposób bezpośredni Słowacki prorokował powołanie Jana Pawła II na Stolicę Apostolską w utworze „Słowiański papież”, który powstał w 1848 roku:
„…Pośród niesnasek Pan Bóg uderza
W ogromny dzwon,
Dla słowiańskiego oto papieża
Otworzył tron.
Ten przed mieczami tak nie uciecze
Jako ten Włoch,
On śmiało, jak Bóg, pójdzie na miecze;
Świat mu to proch…”
„… Na jego pacierz i rozkazanie
Nie tylko lud
Jeśli rozkaże, to słońce stanie,
Bo moc to cud…”!
„…A trzeba mocy, byśmy ten pański
Dźwignęli świat:
Więc oto idzie papież słowiański,
Ludowy brat…”;
„…On rozda miłość, jak dziś mocarze
Rozdają broń,
Sakramentalną moc on pokaże,
Świat wziąwszy w dłoń…;
Zdrowie przyniesie, rozpali miłość
I zbawi świat;
Wnętrze kościołów on powymiata,
Oczyści sień,
Boga pokaże w twórczości świata,
Jasno jak dzień”.
Etos poety – wieszcza XX wieku przypadł w udziale mojemu ziomkowi lwowianinowi Zbigniewowi Herbertowi. Znawcy poezji twierdzą, iż właśnie Zbigniew Herbert powinien być laureatem literackiej nagrody Nobla dla Polski. Dla mnie ogromnie prestiżową nagrodą jest Nagroda Pierścienia i tytuł Księcia Słowa (Rada Naczelna Zrzeszenia Studentów Polskich), którą uzyskał Zbigniew Herbert w 1961 roku.
Urodził się we Lwowie 29 października 1924 roku. Pochodził z polskiej rodziny o tradycjach kulturalnych i patriotycznych. Był synem Marii z Kaniaków i Bolesława Herberta, legionisty, prawnika, profesora ekonomii, dyrektora banku.
Publicysta lwowski „Lwowskich Spotkań” Mariusz Olbromski nazwał Zbigniewa Herberta „Poetą wierności”.
Twórczość Zbigniewa Herberta powstała z potrzeby oporu w okresie powojennym wobec narzuconego Polsce i innym krajom zniewolenia, sprzeciwu wobec przemilczania dziedzictwa kulturowego, podważania tradycyjnego systemu wartości. Z negacji konformizmu i relatywizmu. Jest artystyczną „relacją” o niebezpieczeństwach, jakie napotyka świadomość współczesnego człowieka szukającego wytrwale istoty swej powinności, narażonego na amnezję historyczną i wydziedziczenie. Jak chyba żadna poezja współczesna w Polsce jest pełna współczucia dla pokrzywdzonych – teraz i w przeszłości. Czerpiąc twórczo z miłością i wielkim znawstwem ze skarbca Biblii i kultury antycznej Herbert nieustannie bierze w obronę współczesnego człowieka przed zagrożeniem jakie niesie historia. Unika jednak łatwego dydaktyzmu i prostych rozwiązań, raczej niepokoi sumienia i wzywa do własnych poszukiwań.
„Przesłanie Pana Cogito” należy do utworów wieszczych. Alegoria jest w tym utworze umowna, ale przerażająco wieszcza – przewidująco - prorocza, ale i dająca nadzieję:
„…ocalałeś nie po to, aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy
a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej moc
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie…”
Utwór powstał w 1974 roku.
I oto 10 kwietnia 2010 roku wydarzył się Dramat Narodowy. A w rok po Tragedii Smoleńskiej Jarosław Kaczyński sięgnął do Herberta:
„…można o nich powiedzieć, tak jak powiedział o innych wielki poeta „zostali zdradzeni o świcie…”.
Natychmiast wdowa po Herbercie Katarzyna Herbert rozesłała do mediów oświadczenie, w którym zaprotestowała przeciw „wykorzystywaniu twórczości męża do celów politycznych”.
Ale jeszcze przed rokiem wdowa po poecie nie miała nic przeciwko wykorzystywaniu nazwiska Herbert do celów politycznych.
I tak w maju 2010 roku wysłała list, w którym w wyborach prezydenckich zdecydowanie poparła Bronisława Komorowskiego. Rzeczniczka sztabu Komorowskiego, poseł Małgorzata Kidawa – Błońska ( PO ) wówczas komentowała:
„cieszę się, bo uważam, że Herbert jest własnością wszystkich Polaków i wszyscy mamy prawo czytać jego wiersze, niezależnie od przekonań politycznych”.
To nie pierwsze polityczne starcie z wdową po poecie, z jego twórczością w tle. W 2000 roku Telewizja Polska wyemitowała film Jerzego Zalewskiego „Obywatel poeta” poświęcony zmarłemu w 1998 roku pisarzowi. Herbert mówił w nim o redaktorze naczelnym „Gazety Wyborczej” :
„Michnik jest manipulatorem . To jest człowiek złej woli, kłamca, oszust intelektualny”.
Po emisji tego filmu Katarzyna Herbert w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” przekazała Jackowi Żakowskiemu, że Herbert nadużywał alkoholu i miał problemy z postrzeganiem rzeczywistości. Katarzyna Herbert przy innych okazjach, tak w osobistych zwierzeniach, jak i w wywiadach sugerowała występujące u męża objawy choroby psychicznej.
Oczywiście inni politycy, również sięgali do cytatów poetyckich, jak np. Donald Tusk, który w czasie wygłaszania expose’ sięgnął do Cypriana Kamila Norwida, apelując do posłów: „wolni ludzie, tworzyć czas”.
Podczas obchodów 70 rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte Tusk cytował węgierskiego pisarza Sandora Marala, „Gazeta Wyborcza” sięgnęła po poezję w walce politycznej zwalczając opowiadający się za lustracją rząd premiera Jana Olszewskiego , prezentując wiersz Wisławy Szymborskiej „Nienawiść”.
Aż tu nagle powstała awantura polityczna o cytat z Herberta wygłoszony przez Jarosława Kaczyńskiego –
- o te wieszcze wersy „Przesłania pana Cogito”:
„…niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie…”
Prezydent Bronisław Komorowski poetów nie cytuje, ponieważ sam pisze:
PODZIĘKOWANIE POSŁANKOM PO
Wielkie dzięki drogie panie
wielkie dzięki za poparcie, za zachętę,
bym w wyborcze stawał szranki,
wielkie dzięki ale przyznam,
że gdy tyle pań dokoła
nie wybory mi się marzą
ale inne kwestie zgoła.
Katarzyna Herbert de domo Dzieduszycka spokrewniona z Wojciechem Dzieduszyckim (ksywa „Turgieniew”), zapewne posiada podobny charakter do swojego niesławnej pamięci hrabiego - kapusia.
To smutne, aby występować przeciwko twórczości i osobowości własnego męża i bezczelnie podpierać się nieprawdą. Zapewne już dawno ta pani utraciła moralne prawo do używania nazwiska Herbert.
Pragnie ona usunąć pewne niewygodne dla jej mocodawców fakty z życia pisarza, usiłuje unieważnić pewne jego wypowiedzi intelektualno – publicystyczne, albo zmienić ich sens, twierdząc: „powyjaśniać to, czego on nie zdążył wyjaśnić”. Usiłuje więc przekonać szeroka opinię publiczną, że część publicystycznych wystąpień pisarza nastąpiła skutkiem trawiącej go przez dziesiątki lat choroby psychicznej, która wypaczała zdrowego i prawdziwego Herberta.
Niestety Zbigniew Herbert był również przedmiotem ataków medialnych. Gdy przed kilku laty ukazał się w tygodniku „Wprost” artykuł oskarżający pisarza o współpracę z SB, udałem się do znanego mi członka kolegium IPN dr Sławomira Radonia w sprawie wyjaśnień. Otrzymałem opinię naukową o tej szlachetnej postaci. Nikt jednak nie wystąpił przeciwko „Wprost” za opublikowany wówczas paszkwil.
Powtórzę:
Zbigniew Herbert powiedział:
„Michnik jest manipulatorem. To jest człowiek złej woli, kłamca. Oszust intelektualny. Ideologia tych panów, to jest to, żeby w Polsce zapanował socjalizm z ludzką twarzą. To jest widmo dla mnie zupełnie nie do zniesienia. Jak jest potwór, to powinien mieć twarz potwora. Ja nie wytrzymuję takich hybryd, ja uciekam przez okno z krzykiem”.
I nigdy tego nie odwołał.
Herbertowa podejmuje próby ukrycia tych niewygodnych dla niej i jej mocodawców stwierdzeń pisarza, uważając równocześnie:
„Ten kto instrumentalnie używa imienia, idei, oraz spuścizny twórczej Zbigniewa Herberta do realizacji własnych celów politycznych, ten dopuszcza się nadużycia, a przez to okazuje brak szacunku mojemu mężowi i jego twórczości. Przeciwko takiemu postepowaniu wyrażam mój stanowczy sprzeciw”.
Zaatakowała więc Herbertowa Jarosława Kaczyńskiego, za cytat z „Przesłania Pana Cogito„ o którym wyżej.
Gdy Czesław Miłosz powiedział na kolacji w obecności Amerykanów, że należy przyłączyć Polskę do ZSRS i że akowcy to bandyci, Zbigniew Herbert wyjawił to krytycznie na łamach „Solidarności”. Czy o tym też nie wolno mówić zdaniem pani Herbertowej?
Po opublikowaniu antypolskiego wiersza Czesława Miłosza:
MOJA WIERNA MOWO
"… Bo ty jesteś mową upodlonych
mową nierozumnych i nienawidzących
siebie bardziej niż innych narodów
mową konfidentów
mową pomieszanych
chorych na własną nienawiść…"
W odpowiedzi powstał utwór Zbigniewa Herberta:
„ …był hybrydą w której wszystko się telepie
duch i ciało góra z dołem raz marksista raz katolik
chłop i baba a w dodatku pół Rosjanin a pół Polak
Chodasiewicz (Miłosz – dopisek A.S.) pisał także prozą - żal się Boże
O dzieciństwie a to było nawet ładnie
Był jak student który czyta parę książek
Niedokładnie…”.
Czy zdaniem Herbertowej tego utworu też nie wolno cytować?
Czy Herbertowa dokonała podziału na dozwolone i niedozwolone publikacje i wiersze pisarza. A jeżeli tak, to jakie posiada uprawnienia cenzorskie?
Nie zapomnimy:
„…niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie…”.
Dokumenty, źródła, cytaty:
http://niepoprawni.pl/blog/2171/zdradzeni-o-swicie-1
http://www.gazetapolska.pl/29386-zdradzeni-o-swicie
http://aleszum.salon24.pl/298967,zdradzeni-o-swicie
http://pl.wikipedia.org/wiki/Winkelriedyzm
http://aleksanderszumanski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=388&Itemid=2
Aleksander Szumański "Zdradzeni o świcie” „Lwowskie Spotkania”, „Kresowy Serwis Informacyjny”.
Poniżej artykuł Piotra Szubarczyka
Zdradzeni o świcie
Słyszymy dziś często, że jeśli tragedia z 10 kwietnia 2010 r. nie zostanie wyjaśniona już teraz, to będziemy czekali na prawdę o Smoleńsku przez 70 lat – tak jak na prawdę o zbrodni katyńskiej. Rzeczywiście, czekaliśmy wiele lat, by wysoki przedstawiciel Rosji – prawnej następczyni Związku Sowieckiego – powiedział w końcu, że Las Katyński, Smoleńsk, Charków, Twer i więzienia na Kresach to była zbrodnia sowiecka – dokonana na rozkaz Stalina i kilku innych wysokich funkcjonariuszy państwa sowieckiego, wydany 5 marca 1940 roku. Nie znaczy to jednak, że po tych prawie 70 latach doczekaliśmy się prawdy! O tym, że naszych jeńców wojennych i więźniów z kresowych więzień na „zachodniej Białorusi” i „zachodniej Ukrainie” zamordowało NKWD, wiedzieliśmy przecież już od kwietnia 1943 roku. O tym, że nie mogłoby tego zrobić bez zgody Stalina i jego kamratów z Politbiura KPZS, też wiedział każdy, kto miał jakiekolwiek pojęcie o podstawowych mechanizmach władzy w Sowietach. Prezydent Borys Jelcyn nie wyjawił nam więc żadnej nowej prawdy, to był tylko gest. Potrzebny, obiecujący, ale tylko gest. Za gestem nie poszły czyny, bo przecież nie mamy do dziś pełnego dostępu do akt rosyjskiego śledztwa. Nie znamy pełnej listy zamordowanych w ramach tej nieludzkiej operacji. Przyjmujemy, że było ich 21 857 – co wynika z notatki szefa KGB Andrieja Szelepina z roku 1959. Ale w katyńskim sanktuarium – katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie na Długiej – nie ma nawet 18 tysięcy tabliczek, mimo wprowadzenia danych z tzw. Ukraińskiej Listy Katyńskiej. Jeszcze kilka tysięcy czeka, by ich „zawołać po imieniu”. Nie wiemy, gdzie są akta osobiste zamordowanych. Trudno uwierzyć, że je zniszczono, gdy się zna sowiecką dokładność i zapobiegliwość w dokumentowaniu wszystkiego, co wkrótce może się przydać policji politycznej. Nie wiemy, jaki jest związek między zbrodnią katyńską a niemiecką operacją AB na terenie tzw. Generalnego Gubernatorstwa. A chyba jest, skoro jedni i drudzy mordowali polską inteligencję w tym samym czasie i niemal dokładnie tak samo. Czy Katyń nie wynika z zapisu w tajnym protokole niemiecko-sowieckim z 28 września 1939 r., coraz częściej nazywanym „drugim paktem Ribbentrop-Mołotow”, gdzie jest mowa o „zapobieganiu polskiej propagandzie”? Nie wiemy, jakie były mechanizmy zmowy pojałtańskiej w sprawie Katynia. Niewątpliwie taka zmowa była, skoro „wolny świat” wspierał Sowiety w kłamstwie. Nie zdefiniowaliśmy do dziś pojęcia kłamstwa katyńskiego, choć jest ono jawnym wystąpieniem przeciwko Polsce! Nie mówimy o zbrodni katyńskiej jednym polskim głosem. To jest ze wszystkiego najsmutniejsze. Są tacy – nawet w Federacji Rodzin Katyńskich! – którzy upominanie się o uznanie tej zbrodni za akt ludobójstwa uważają za „niepotrzebne”, a nawet „szkodliwe”. W roku 2014! W sprawie zbrodni katyńskiej obowiązuje nas testament charyzmatycznego prezesa IPN Janusza Kurtyki – którego śmierć w Smoleńsku łączy tragedię sprzed 74 lat z tragedią sprzed 4 lat. We wprowadzeniu do ostatniej za jego życia publikacji katyńskiej IPN („Zbrodnia Katyńska. W kręgu prawdy i kłamstwa”, red. S. Kalbarczyk, Warszawa 2010) napisał: „Nie ma wątpliwości, że Zbrodnia Katyńska stanowi zbrodnię ludobójstwa, której istota polega na podejmowaniu działań, zmierzających do wyniszczenia grup ludności z powodu odrębności narodowej, etnicznej, politycznej, wyznaniowej lub światopoglądowej (…). Z punktu widzenia interesów Państwa Polskiego, jego obywateli – będących sukcesorami ofiar Zbrodni – oraz z uwagi na obowiązki ustawowe prokuratorów IPN, wreszcie na potrzeby zachowania dobra wymiaru sprawiedliwości – kontynuowanie śledztwa katyńskiego w warunkach dotychczas przyjętych jest ze wszech miar uzasadnione. Hipotetyczna rezygnacja przez stronę polską z klasyfikacji tej zbrodni jako ludobójstwa (pomijając nawet już zaistniałe uwarunkowania prawne polskiego śledztwa) oznaczałaby przyjęcie rosyjskiego punktu widzenia w niezwykle ważnym dla świadomości społecznej polsko-rosyjskim sporze o ocenę historii i miałaby niezwykły rezonans społeczny”. „Zbrodnia Katyńska jest nadal jednym z kluczowych punktów współczesnej polskiej tożsamości historycznej” – pisał dalej prezes Kurtyka. „Pamięć o niej w czasach dyktatury komunistycznej pomagała tę tożsamość podtrzymywać przeciwko wszechobecnemu kłamstwu. Pamięć o niej obecnie służy budowaniu społecznego przekonania, iż służba Ojczyźnie ma niekiedy swoją wielką cenę, zaś obowiązkiem państwa jest pamiętać o tych, którzy w imię tej służby oddali życie”. Niech zamilkną ci wszyscy, którym się wydaje, że mają moc bezwarunkowego przebaczania „w imieniu tych, których zdradzono o świcie”. Nie mają takiej mocy. Nie ma też mocy demiurga historii pan Dmitrij Miedwiediew, który w maju 2010 r. powiedział ówczesnemu marszałkowi Sejmu RP Bronisławowi Komorowskiemu, że „ubolewa” nad Katyniem i „innymi wydarzeniami, poprzedzającymi wybuch wojny światowej”! Nie, proszę pana. Ta wojna nie zaczęła się w czerwcu 1941 roku! Tę wojnę zapoczątkował tajny pakt sowiecko-niemiecki z 23 sierpnia 1939 roku. Zbrodnia katyńska jest więc aktem ludobójstwa i zbrodnią wojenną. Odrzucenie tej podstawowej prawdy jest szczególnie zuchwałą formą kłamstwa katyńskiego.
Piotr Szubarczyk artykuł opublikowany na stronie: