Pogranicznicy, policjanci, żołnierze mierzą się na polsko-białoruskiej granicy z wyzwaniami, jakich dotąd nie znali. Śmierć młodego żołnierza, który zginął ugodzony nożem, uświadomiła wszystkim grozę sytuacji. Na granicy z Białorusią służbę pełni ok. 8 tys. żołnierzy i funkcjonariuszy - przekazał w sobotę wicepremier, szef Ministerstwa Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Dodał że w związku z atakiem lotniczym na Ukrainę polska obrona powietrzna miała "jedną z najbardziej intensywnych nocy"
"Za bezpieczeństwo na naszej granicy odpowiada przede wszystkim Straż Graniczna, która koordynuje wszystkie te działania, ale jest wspierana przez żołnierzy Wojska Polskiego i przez funkcjonariuszy polskiej Policji. Za część granicy polsko-białoruskiej, północną część odpowiada właśnie dowództwo 16 Dywizji Zmechanizowanej, a więc to stąd działania Wojska Polskiego są koordynowane. W podporządkowaniu dowódcy 16 Dywizji służą także żołnierze z pozostałych dywizji, a więc z 12 i 11 Dywizji. Południowy odcinek jest wspierany przez żołnierzy z 18 Dywizji Zmechanizowanej. Żołnierze Wojska Polskiego na co dzień realizują swoją trudną służbę na granicy”
Kamienie, płonące konary drzew, noże, paralizatory, metalowe kulki wystrzeliwane z procy z ogromną siłą, czy wreszcie prowizoryczne dzidy, takie, której cios okazał się śmiertelny dla 21-letniego żołnierza Mateusza Sitka, młodego chłopaka, który jako szeregowy był jednym z wielu skierowanych na granicę – migranci sterowani przez białoruskie władze w tym roku dokonali 17 tys. prób sforsowania granicy Polski z Białorusią. Broniący jej mają do czynienia z agresją na niespotykaną dotąd skalę. Migranci są w niej bezkarni, polskie służby – bezradne. Młodego żołnierza cios od noża dosięgnął w chwili, kiedy zbliżył się do zapory, by załatać w niej wyrwę. Ostrze noża wbił mu w pierś mężczyzna, który wcześniej próbował w grupie innych sforsować polską granicę. To pokazuje perfidię, z jaką atakuje druga strona, inspirowana i prowokowana przez białoruskie służby.
Migranci sterowani przez białoruskie służby mają zainstalowane „bazy”, kryjówki, mogą wśród nich być nawet wagnerowcy. Ich ataki są coraz bardziej perfidne. Atakują czym się da, rzucając w stronę patroli nawet słoiki z fekaliami – jest to nie tyle groźne, co upokarzające.Wykorzystują teren dla siebie dogodny, a nieprzyjazny dla polskich służb. Tak jak w przypadku ataku z końca maja, w miejscu, gdzie nie ma zapory, a jedynie zasieki z drutu. – Nasi ludzie grzęźli w głębokiej trawie, na nierównym, podmokłym terenie, usianym dołkami z wodą – mówi nam jeden z mundurowych.
Właśnie ze względu na obciążenie, system jest rotacyjny – po dwóch tygodniach jedne ekipy wracają do domu, inne przyjeżdżają. Państwo płaci za ten dodatkowy trud pogranicznikom 540 zł dodatku granicznego, a żołnierzom – 400 proc. diety za pełną dobę, czyli 180 zł.
Armatki wodne, ręcznie miotacze gazu, pieprzu, tarcze, pałki – to podstawowy „arsenał”, jakim funkcjonariusze pilnujący granicy powstrzymują nacierające grupy rozjuszonych migrantów. Walka jest nierówna. Polskie przepisy wiążą ręce funkcjonariuszom, na szkoleniach uczy się ich, by sięgali po broń w ostateczności. Mają ją przy sobie żołnierze i pogranicznicy. – Białoruś chce nas sprowokować, nawet upozorować śmierć z naszej winy. My to wiemy i nie możemy ulegać emocjom – tłumaczy jeden z naszych rozmówców.
Wśród pilnujących granicy funkcjonariuszy nigdy nie było tak wielkiej frustracji jak teraz. Zapora, która miała chronić – jest rozrywana w 40 sekund lewarkiem do podnoszenia auta, kamery rejestrujące ruch podnoszą alarmy – tyle że aż w 60 proc. to fałszywki – bo rejestrują ruch polskich funkcjonariuszy. – Praca setek ludzi dzień w dzień idzie w gwizdek – mówią. Nie jest lepiej, jest gorzej.
Jacek Siewiera podkreślił jednak, że "tych rozwiązań ustrojowych nie da się rozpatrywać bez odpowiedzi na pytanie, do jakiej wojny, czy do jakiej konfrontacji się szykujemy. Federacja Rosyjska jest tego przeciwkiem".
"Jeśli Rosja w swojej doktrynie, kiedyś, według nauk zachodnich, miała być kontynuacją polityki - dziś Federacja Rosyjska, użycie sił zbrojnych, bojówek, traktuje jako równoległą metodę uprawiania polityki, która może trwać przez wiele lat. Wówczas, państwo, które bezpośrednio graniczy z Rosją albo Białorusią, zależną od niej wojskowo w 100%, musi przygotować rozwiązania ustrojowe, które pozwalają równolegle realizować zadania Sił Zbrojnych na terenie RP, używać zbrojnego ramienia, tarczy i miecza - zgodnie z wolą obywateli, zgodnie z wolą demokratycznie wybranego rządu - jako naturalnego elementu uprawiania polityki obronnej, a nie doprowadzać do sytuacji, w której czekamy, aż coś się wydarzy".
I kontynuował: "dlaczego jest teraz tak jak jest? Bo jest to również wina i druzgocąca spuścizna sowieckiego systemu. Myśmy w doświadczeniach stanu wojennego i tej brutalnej przemocy, jakiej doświadczyło polskie społeczeństwo, przy użyciu tego potężnego narzędzia, jakim jest wojsko, mamy to doświadczenie użycia wojska przeciwko polskich obywatelom - pod butem sowieckim, ruskim. To rezonuje w przepisach naszą powściągliwością i nieufnością do użycia wojska na swoim terytorium, a Federacja Rosyjska to wie. Dziś, gdy wojsko musi być wykorzystane, musi być nie tylko szkolone, ale również ćwiczone - bezpośrednio do wykonywania swoich zadań - polski system nie jest do tego przygotowany"
Dawnej gdy granice Polski chronione były Wojska Ochrony Pogranicza żaden bandyta czy agent żywy nie przeszedł by Polskiej granicy nielegalnie i próbował zamordować tych co jej bronią. NIKT ! dzisiaj ? Wstyd
MUREM ZA POLSKIM MUNDUREM
Żródło :
https://www.rp.pl/wojsko/art40...(link is external)
https://niezalezna.pl/polska/b...(link is external)