Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

ZBRODNIA W RUDZKIM MOŚCIE

zbrodnie

 ZBRODNIA W RUDZKIM MOŚCIE
Aleksander Szumański
źródło: INTERNET

ZBRODNIA W RUDZKIM MOŚCIE

Zbrodnia w Rudzkim Moście – masowe mordy dokonywane przez Niemców jesienią 1939 r. na uroczysku Rudzki Most w okolicach Tucholi. Z rąk bojówek paramilitarnego Selbstschutzu zginęło tam prawdopodobnie około 560 osób – przede wszystkim Polaków z powiatów sępoleńskiego i tucholskiego. Większość ofiar zamordowano podczas sześciu zbiorowych egzekucji przeprowadzonych w okresie od 24 października do 10 listopada 1939 r.

Przejęcie władzy przez Selbstschutz

Tuchola i Sępólno Krajeńskie zostały zajęte przez Wehrmacht już w pierwszych dniach kampanii wrześniowej. Niemal od razu w obu miastach uaktywnili się członkowie Selbstschutzu – paramilitarnej formacji złożonej z przedstawicieli niemieckiej mniejszości narodowej, zamieszkującej przedwojenne terytorium Rzeczypospolitej. Na czele miejscowej struktury Selbstschutzu (z siedzibą w Sępólnie) stanął Standartenführer Wilhelm Richard. Jego jednostka, której zakres działania obejmował obydwa powiaty, podlegała z kolei VI inspektoratowi Selbstschutzu w Chojnicach, na którego czele stał Standartenführer Heinrich Mocek.

Niezwłocznie rozpoczęły się aresztowania Polaków, których ofiarą padli przede wszystkim przedstawiciele lokalnych elit politycznych, intelektualnych i ekonomicznych, lecz również osoby do których członkowie Selbstschutzu żywili po prostu osobiste urazy bądź pretensje. Miejscowi Niemcy dopuszczali się samowolnych morderstw na Polakach i Żydach. Szczególnym okrucieństwem wyróżniał się zwłaszcza volksdeutsch Kurt Gehrt – posiadacz gospodarstwa rolnego w Bagienicy[1]. Był to zresztą jedynie element szeroko zakrojonych działań eksterminacyjnych, realizowanych przez Niemców na całym Pomorzu w ramach tzw. akcji „Inteligencja”.

Pierwsze stworzone przez Selbstschutz obozy dla internowanych zainicjowały swą działalność na Pomorzu już w połowie września 1939 roku. Na ternie powiatu sępoleńskiego powstały dwa takie obozy – Radzimiu i Karolewie – wykorzystując na ten cel pomieszczenia gospodarcze w tamtejszych majątkach ziemskich (magazyny, piwnice itp.). Do obu obozów zwożono więźniów aresztowanych wcześniej na terenie obydwu powiatów i przetrzymywanych pierwotnie w rozmaitych prowizorycznych miejscach zatrzymania (szkoły, więzienia sądowe, areszty gminne itp.

 Warunki przebywania w obozach były bardzo ciężkie. Więźniowie byli narażeni na ścisk, głód, zimno i brak jakiejkolwiek opieki medycznej. Przeciętna pojemność wymienionych obozów wynosiła w opisanych warunkach 1200 – 1500 osób. Z uwagi na to, że wciąż dowożono nowych aresztowanych (także z terenów innych powiatów), Niemcy zastosowali swego rodzaju rotację. Równolegle z dowożeniem nowych partii więźniów odbywały się rozstrzeliwania już uwięzionych. Egzekucje, nierzadko poprzedzane biciem i torturami wybranych skazańców, odbywały się w przydworskich parkach, w pobliskich lasach, na cmentarzach lub wręcz na polach[1]. Jednym z głównych miejsc kaźni stało się uroczysko Rudzki Most (niem. Rudabrucke), położone w Borach Tucholskich (między rzekami Brdą a Rudą, na południe od Tucholi) w pobliżu gajówki o tej samej nazwie[2].

Pożar zagrody Fritza

Bezpośrednim pretekstem do rozprawy z Polakami stał się pożar zagrody Hugo Fritza – bogatego niemieckiego rolnika, któremu okupacyjne władze niemieckie powierzyły funkcję komisarycznego wójta Piastoszyna. Późnym wieczorem 21 października 1939 r. upojony alkoholem Fritz wszedł z zapalonym cygarem do swej stodoły i zaprószył ogień, w wyniku czego spłonęły dwie stodoły i chlew. Jeszcze tego samego wieczoru wstrząśnięty pożarem Fritz zmarł na zawał[2].

Świadków pożaru przesłuchał żandarm, który przybył na miejsce wypadku z posterunku w Tucholi. Mimo iż przesłuchiwani zeznali, że Fritz sam zaprószył ogień, winą za pożar miejscowi Niemcy obarczyli Polaków. Ponadto w okolicy rozpowszechniono plotkę, że Polacy nie tylko podłożyli ogień ale również zabili Fritza[3]. 10 miejscowych Polaków zostało aresztowanych[4]. Na skutek tych pogłosek całą sprawę ponownie zbadał powołany na wniosek miejscowego landrata doraźny sąd wojenny, który jednak również nie znalazł żadnych dowodów na poparcie wysuwanych przeciw Polakom oskarżeń[3]. Wszyscy aresztowani zostali zwolnieni 23 października 1939 r.[4]

Jednakże Henrich Mocek, inspektor Selbstschutzu, dowiedziawszy się o decyzji sądu wojskowego, rozkazał zwolnionych natychmiast ponownie aresztować, a oprócz nich także kolejnych 40 Polaków z sąsiednich wiosek[4] (przede wszystkim rolników z Żalna oraz kilka osób z Piastoszyna, Gostycyna i Raciąża[3]), których osadzono w więzieniu w Tucholi[4]. Następnie wydał rozkazy, aby co trzeci dzień rozstrzeliwać 40 Polaków, dopóki nie znajdzie się sprawca pożaru. Rozkazano dodatkowo, aby każdorazowo na egzekucje zabierać dziesięciu dodatkowych Polaków, jako świadków, aby następnie zwolnić ich na trzy dni w celu odszukania sprawcy pożaru. Jeżeli nie znaleźliby sprawcy pożaru, miano ich rozstrzelać jako pierwszych w następnej egzekucji.

Jeden z miejscowych Niemców zwrócił się wówczas do wdowy po Fritzu, aby spróbowała uratować aresztowanych Polaków. Kobieta odpowiedziała, że zdaje sobie sprawę, iż są oni niewinni, ale muszą zostać rozstrzelani, bo w przeciwnym razie przyjęto by wersję o zaprószeniu ognia przez pijanego Fritza, a to skompromitowałoby rodzinę[2].

Egzekucje w Rudzkim Moście

Zbiorowe egzekucje w Rudzkim Moście rozpoczęły się 24 października 1939 r. Tego dnia dwiema ciężarówkami przywieziono do lasu 45 Polaków osadzonych w więzieniu w Tucholi. Zbiorowe mogiły były już przygotowane[3]. Na miejscu egzekucji byli obecni miejscowi volksdeutsche wchodzący w skład plutonu egzekucyjnego; esesmani, którzy mieli rozkaz złożenia relacji przywódcy Selbstschutzu, Ludolfowi von Alvenslebenowi; miejscowy landrat oraz przedstawiciele Wehrmachtu. Skazańców ustawiono w szeregu nad grobami[3]. Kurt Gehrt z Selbstschutzu wygłosił po polsku przemówienie. Stwierdził, że z winy Polaków zginął najlepszy Niemiec w okolicy – Hugo Fritz z Piastoszyna, a powodem jego śmierci było podpalenie przez Polaków jego stodoły. Zapowiedział też, że jeżeli znajdzie się zbrodniarz, który podpalił stodołę, to Polacy zostaną zwolnieni, w przeciwnym razie wszyscy zostaną rozstrzelani. Dodał, że egzekucje będą trwały tak długo, dopóki nie znajdzie się podpalacz[4].

Na te słowa z szeregu wystąpił wikariusz z Raciąża ksiądz Franciszek Nogalski, oświadczając, że to on podpalił stodołę Fritza, więc pozostali są niewinni i powinno się ich zwolnić. Zdenerwowany i zbity z tropu Gehrt powiedział: „Ten przeklęty klecha szuka wymówek i dąży do tego, aby wszyscy zostali zwolnieni. Musimy go za to powiesić”. Zaczął gorączkowo rozglądać się za drzewem, na którym mógłby powiesić księdza. Odpowiedniego drzewa nie udało się jednak znaleźć, w związku z czym duchownego skatowano, a następnie rozstrzelano[4]. Poświęcenie księdza nie uratowało pozostałych 44 skazańców, którzy również zostali rozstrzelani. Wśród zabitych tego dnia Polaków znaleźli się m.in. Józef Czapiewski – proboszcz z Raciąża, Konrad Piątkowski – proboszcz z Dąbrówki oraz Józef Ossowski – kierownik szkoły w Tucholi[.

Kolejna egzekucja miała miejsce 27 października. Pluton egzekucyjny złożony z dwunastu Selbstschutzmanów zamordował tego dnia kolejnych 45 Polaków, przywiezionych samochodami ciężarowymi z obozu dla internowanych w Radzimiu. Wśród zabitych znalazł się Stanisław Saganowski – burmistrz Tucholi. Również i tym razem przed rozpoczęciem egzekucji Niemcy cynicznie zaapelowali o wydanie podpalacza.

Kolejne egzekucje w Rudzkim Moście odbyły się 30 października oraz 2, 6 i 10 listopada 1939 r. Zazwyczaj Niemcy stosowali ten sam schemat. Najpierw wzywano Polaków do wydania podpalacza, który podłożył ogień w zagrodzie Fritza. Później rozpoczynały się rozstrzeliwania. Część ofiar zabijano, gdy klęczały nad wykopanymi wcześniej grobami. Ci, którzy sami wykopali swoje mogiły, nie klękali nad dołem, lecz musieli wchodzić do niego po sześć osób i tam dopiero byli mordowani. W każdej egzekucji ginęło około 60 Polaków[3]. Zazwyczaj mordami kierował Kurt Gehrt[.

Podczas sześciu egzekucji w Rudzkim Moście członkowie Selbstschutzu zamordowali łącznie 335 osób. Wśród zabitych znajdowali się: księża, nauczyciele, leśnicy, rolnicy, kupcy, rzemieślnicy, kolejarze, policjanci i listonosze[3]. Zebrane z różnych źródeł informacje wskazują, że w 1939 r. w Rudzkim Moście i jego najbliższej okolicy Selbstschutz zamordował łącznie około 560 osób[1].

Po wojnie

Po zakończeniu działań wojennych polskie władze przystąpiły do ekshumacji ofiar zbrodni w Rudzkim Moście. 6 listopada 1946 r. z sześciu masowych grobów wydobyto 237 ciał, z których 205 udało się zidentyfikowaći/ 19 listopada 1946 r. nastąpiła eksportacja zwłok z sześciu zbiorowych mogił w Rudzkim Moście do Tucholi na Placu Wolności. Stąd następnego dnia, po nabożeństwie żałobnym, przeniesiono w kondukcie żałobnym szczątki pomordowanych do krypty mauzoleum, zbudowanego w Tucholi u zbiegu ulic Świeckiej i Chopina. Projekt tego mauzoleum wykonał architekt Kurii Biskupiej w Pelplinie. W tym też czasie kontury zbiorowych mogił utrwalono kamiennymi krawężnikami oraz postawiono na tym miejscy krzyż, postanawiając odłożyć na późniejsze lata postawienie pomnika[.

Heinrich Mocek (odpowiedzialny również za mordy w chojnickiej „Dolinie śmierci”) został w kwietniu 1965 r. skazany przez zachodnioniemiecki sąd na dożywotnie więzienie.

Z inicjatywy Tadeusza Zakrysia zawiązał się w 1981 r. Społeczny Komitet Budowy Pomnika Pomordowanych Polaków w Tucholi. Pomnik, który powstał dzięki finansowemu wsparciu mieszkańców Tucholi i ludzi z okolicy, a także władz państwowych odsłonięto na miejscu zbrodni 6 września 1986 r. Następnego dnia, podczas osobnej uroczystości, pomnik został poświęcony[5]. Od tego roku w pierwszą niedzielę września odbywają się przed pomnikiem uroczystości żałobne, pod patronatem nowo utworzonej parafii pw. Opatrzności Bożej w Tucholi Rudzkim Moście.

17 września 2003 r. biskup pelpliński Jan Bernard Szlaga otworzył proces beatyfikacyjny grupy 122 polskich ofiar hitleryzmu. Wśród nich znalazło się dwóch księży zamordowanych w Rudzkim Moście – Franciszek Nogalski i Piotr Sosnowski.

Zobacz też

  Zbrodnia w Paterku

  Obóz dla internowanych w Górce Klasztornej

Data:
Kategoria: Gospodarka
Tagi: #zbrodnie

Aleksander Szumański

Aleszum.blog - https://www.mpolska24.pl/blog/aleszumblog111111

Lwowianin, korespondent światowej prasy polonijnej w USA, Kanadzie,RPA, akredytowany w Polsce. Niezależny dziennikarz i publicysta,literat, poeta, krytyk literacki.
Publikuje również w polskiej prasie lwowskiej "Lwowskie Spotkania".

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.