jJEST TAKIE MIASTO POLSKIEJ ZIEMI
Jest takie miasto polskiej ziemi
Które w baraki zamieniono,
Jest takie miasto polskiej ziemi
W którym miliony zamodlono.
Najpierw ich w łaźniach wykąpano,
Potem orkiestry grały dęte,
Później ich znowu ubierano
W pasiaste stroje wniebowzięte.
Sługusy pana czesanego
W ząbek żłobiony swym wąsikiem,
Się zabawiały w chowanego
Żywcem człowieka pasiastego.
Lecz dziwna była to zabawa,
Zwykle z udziałem B-cyklonu,
Który ulatniał z mocy prawa
Żywe istoty do Saronu.
Jak głaz milczący w swej zadumie,
Jak kłosy żniwne wykoszone,
Trumny chowano w innej trumnie,
Z dymem ich ciała przemodlone.
Najpierw ich piaskiem zasypano,
Później szkolone psy zawyły,
Potem ze śmiechu się skręcano,
Kiedy podludzie się smażyli.
Czasami była przeplatanka,
Jednego goja z trzecim Żydem,
Ot, taka sobie gra skakanka,
Ot, taki sobie taniec z Juden.
Potem po wielu, wielu latach,
Baraki stały tak jak stały,
Już nie myślały o swych katach,
W muzea się poprzemieniały.
I było wiele, wiele luda,
Jedni z gwiazdami, inni z krzyżem,
I dziwowali się, że ruda
Dzieweczka była tu też krzyżem.
I tak na wszystko spozierali
W głupocie ludzkiej wymodleni,
Że gwiazdy w krzyże wymieniali,
Albo na odwrót, tak jak chcieli.
Najpierw je piaskiem posypano,
Potem je znowu przemodlono,
Później z baraków wysypano
I je w śmietniska zamieniono
WIOSNA NATURĄ SWĄ SPOWOLNI
Pustyni piasku wirowanie,
I wtedy może się uwolni
Tej polskiej drogi zapoznanie.
Nic nie pamiętasz gdy nad tobą
Gad się panoszył i wytrwale
Ssał pijawkami polską drogę,
I w grdyki wpijał się zuchwale.
Nic nie pamiętasz, gdy dymienie
Orkiestra w marsze przemieniała,
Nic nie pamiętasz gdy sumienie
Inteligentna dzicz deptała.
Na skraju wspomnień swojej jaźni
Przekazywanej pokoleniom
Być może jakieś serca w kaźni
Są dzisiaj twoim zapomnieniem.
Być może jeszcze tylko w kinie
Ziewniesz znudzony niepokojem,
Ale w historii nie zaginie
Gdy krew się lała Polski znojem.
Gdy zbrązowiałi zbrązowieniem
Kaci łapskami ciała darli
Gdy sczerwienione swą czerwienią
Katyńskie krzyże obumarły.
I jak poeta przepowiedział,
Że Polska jeszcze nie umarła.
I jak poeta nam powiedział,
Polska niewoli się wydarła.
Do grdyk wilczyce się wpinały,
Zemsty nie może nic powstrzymać.
I tak z ojczyzny wydymały,
By tylko pludry w garściach trzymać.
I Wisła dumnie w swojej fali
Już zawsze płynie Niepodległa
To Bóg z papieżem polskim sprawił,
Wrogości Polska nie uległa!
CHMURY NAD NAMI...
Chmury nad nami rozpal w łunę
Poeta śpiewał hymn do Boga.
Bo tylko On ten Sprawiedliwy
Pomógł pognębić łunę wroga.
Pomógł Jedyny jak w Dzień Rodzaju,
Stwórca Odwieczny, lecz nierychliwy.
Panie, jedynie Imię Twoje,
Co tak łaskawie nam zesłałeś,
Panie, co zawsze litościwie
Ojczyznę naszą nam wskrzeszałeś.
Panie, co Męką Syna Swego
Miłość Miłości nam wpoiłeś,
Bądź uwielbiony i dlatego
Że Polskę śmierci oddaliłeś.
Wołamy do Cię zawsze wiernie
Przez Syna Twego Rany Ciernie,
Niech nas nie dotknie nigdy wróg,
Tak nam dopomóż Bóg!
HARFĄ MI GRAŁY ŁĄK OŁTARZE,
Ksiądz Podniesieniem pochylony,
I pierworodnym grzechem zorze,
Zniszczoną barwą na wsze strony
Znały już pustkę mą beznożną,
Znały już moje rany znojne,
Bo może tylko struny trwożne
Pozornie trwały bogobojne.
Łaską obdarzon, czy złudzeniem?
Bo nibyż na cóż łaska nieba?
Czy tylko moim jest stworzeniem,
Czy tylko zwykłą kromka chleba?
Więc błogosławić me istnienie,
Czy też przeklinać wniebowzięcie?
Sam nie wiem czy ostatnie tchnienie
Diabłem, czy raju jest przyjęciem?
WESTERPLATTE
Wrześniowe słońce tamtych dni
Już umierało z latem
A umierali razem z nim
Żołnierze Westerplatte
Krążownik ogniem pluł im w twarz
A oni skrawek ziemi
Obejmowali tak jak kwiat
Ginący w blaskach cieni
A każdy pocisk odwzajemniał
Rozpacz historii
Września datę
Żołnierz ostatni krwią promieniał
Ostatni żołnierz Westerplatte
KATYŃ 2010
Znów podeptano wolność
W smoleńskim czarnym lesie.
W nieludzkiej wrogiej ziemi
Staranowano kwiecień.
Nie zezwolono hołdu,
Ranom zadanym skrycie.
To miejsce to tył głowy,
W krwawy wrzesień o świcie.
Mamo ty byłaś ze mną
Gdy padł zdradziecki strzał.
I polską krwią urosił
Okrutnej ziemi zwał.
Mamo za polską ziemię
Wylała się ta krew.
W oczach mi było ciemno,
Mamo, już czas na gniew.
Znowu minęły lata,
I znowu wróg u wrót.
Rozpacz i gniew się splata
W następny „polski cud”.
Więc Polsko otwórz oczy
W zdrajców ojczyzny broń.
Co na nieludzkiej ziemi
Strzelała w polską skroń.