Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

CZWARTKOWE WIECZORY PRZY ŚWIECACH "LWOWSKIE SPOTKANIA"

BOŻENA RAFALSKA

CZWARTKOWE WIECZORY PRZY ŚWIECACH "LWOWSKIE SPOTKANIA"
Aleksander Szumański
źródło: OSOBISTE

             CZWARTKOWE WIECZORY BOŻENY RAFALSKIEJ

                                     PRZY ŚWIECACH

SPOTKANIA Z POETĄ POLSKIM ALEKSANDREM SZUMAŃSKIM

Poddasze artystyczne prowadzone przez redaktor naczelną "Lwowskich Spotkań" Bożenę

Rafalską gościło mnie często w prezentacji mojej twórczości poetyckiej i prozatorskiej.

Tematyka owych spotkań  nigdy nie była jednotematyczna, monotematyczna.. Prezentowane

były utwory o tematyce lwowskiej i te wesołe z wersją bałaku, czy też zupełnie

zapomnianego szmoncesu, utwory z łezką wspomnień, patriotyczne i liryka miłosna. Zawsze

uważam siebie za poetę miłości, ale doprawdy, miłość nie posiada definicji, czy to jest miłość do Ojczyzny, miłość do Lwowa Semper Fidelis miasta, czy też miłość, ta niezwykła, miłość ludzka. Miłość samotna, tęskniąca, niekiedy dramatyczna, niekiedy radosna, powracająca niespodzianą falą, pozornie kończąca się, ale powracająca również niespodzianie, rozbrzmiewająca się na nowo.

Moja Małżonka Alina jest moją muzą i stąd ułatwienie twórczości miłosnej.

Spotkania owe odbywały się z inicjatywy Bożenki i ona zaprojektowała nazwę tych spotkań:

"Czwartkowe wieczory Bożeny Rafalskiej przy świecach. Spotkania z poetą polskim

Aleksandrem Szumańskim".

Bożena Rafalska

Znane są z historii kultury polskiej czwartkowe obiady u króla Stasia, na które zapraszano ludzi świata kultury i sztuki. Nawiązując do tej pięknej tradycji polskiej organizujemy Czwartkowe Wieczory przy Świecach z Aleksandrem Szumańskim. Odbyło się już na naszym Poddaszu Artystycznym spotkanie z Aleksandrem Szumańskim, poetą polskim mieszkającym obecnie w Krakowie, lwowianinem. Wieczór składał się z trzech części poświęconych poezji patriotycznej, miłosnej i bałakowej. Tym spotkaniem rozpoczęliśmy cykl "Czwartkowych wieczorów przy świecach", w których zaprezentujemy poezję i fragmenty prozy Aleksandra Szumańskiego.

Aleksander Zbigniew Szumański (ur. 12 listopada 1931 we Lwowie) – polski poeta, krytyk literacki, niezależny publicysta, korespondent polonijnej prasy amerykańskiej, członek Związku Literatów Polskich i Związku Piłsudczyków oddział małopolski.

Pochodzi z lwowskiej, inteligenckiej rodziny – jego ojciec, zamordowany przez hitlerowców w 1941, był docentem medycyny na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza, matka uczyła historii Polski w lwowskich szkołach powszechnych i średnich.

Z wykształcenia inżynier – w 1959 roku ukończył Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Był biegłym Sądu Wojewódzkiego w Krakowie w zakresie budownictwa i mykologii budowlanej.

Od wyjazdu z rodzinnego Lwowa w 1941 roku mieszka w Krakowie. Żonaty z lwowianką Aliną de Croncos Borkowską-Szumańską.

Jako poeta debiutował w 1941 wierszem odczytanym przez znanego aktora w rozgłośni Radia Lwów.

Ma w swoim dorobku ok. 4000 wierszy, publikowanych w tomach poetyckich oraz drukowanych w prasie krajowej i zagranicznej. Związany ze Zwierzynieckim Salonem Artystycznym oraz z Towarzystwem Pamięci Narodowej im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego swoje wiersze prezentował także na spotkaniach w kraju i za granicą m.in. w USA, Japonii i w rodzinnym Lwowie. Tłumaczony m.in. na język japoński

Jest stałym korespondentem prasy polonijnej, piszącym m.in. dla ukazującego się w Chicago „Kuriera Codziennego”, „Głosu Polski” (Toronto), we Lwowie „Lwowskich Spotkań”, „Kuriera Galicyjskiego” (Lwów),"Warszawskiej Gazety, „Wiadomości Polonijnych” (Republika Południowej Afryki). Publikował w „Raptularzu Kulturalnym” (Dąbrowa Górnicza) oraz warszawskiej „Naszej Polsce”.

Oto tytuły jego najbardziej znanych książek poetyckich:

- „Odlatujące ptaki” poemat miłosny,

 - „Fotografie polskie” poemat martyrologiczno-niepodległościowy,

- „Wiersze lwowskie” cz. I,

- „Wiersze lwowskie cz. II,

- „Wiersze” wybór,

- „Wiersze i ballady miłosne” cz. I,

- „Wiersze i ballady miłosne” cz. II,

- „Wiersze i ballady miłosne” cz. III,

- "Wiersze i ballady miłosne" cz IV

- „Amerykańsko-lwowskie wyznania miłosne oraz inne niespełnienia” poemat miłosny,

- "Kurier Galicyjski" wydał we wrześniu 2008 roku dodatek specjalny poświęcony twórczości poetyckiej Aleksandra Szumańskiego.

Proza:

- "Adam Macedoński i Aleksander Szumański z siedmiu pagórków fiesolskich",

- "Mord polskich dzieci w łódzkim getcieˈˈ

 -„Przeżycie”, książka ukazał się w Tokio w języku japońskim, wydawca Kazuko Tamura

- „Kraków i Żydzi”, książka ukazała się w Tokio w  języku japońskim, wydawca Kazuko Tamura.

Za swoją twórczość został uhonorowany Medalem Komisji Edukacji Narodowej nadanym przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, odznaką Zasłużony dla Kultury Polskiej, medalem "W Hołdzie Komendantowi" nadanym przez Towarzystwo Pamięci Narodowej im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego.

Wieczory który zwykle przekształcały się w miłą pogawędkę  z autorem, poetą romantykiem trwały zwykle bardzo długo. Publiczność szczelnie wypełniająca salą Poddasza Artystycznego odczuwała w tych wierszach nutę młodopolską i niekiedy romantyczną. Zresztą Bożena w słowie wstępnym podkreślała znaczenie mojego nawiązywania do historii literatury, twierdząc, iż w moich wersach pobrzmiewają echa dawnych tradycyjnych uznanych mistrzów.

W zapowiedzi jednego Z "Czwartkowych wieczorów przy świecach" Bożena zapowiedziała spotkanie z

 POETĄ ROMANTYKIEM.

Aleksander Szumański w pełni zasługuje - powiedziała Bożena Rafalska- , żeby go nazwać poetą romantycznym, pisze wiersze miłosne, toteż słusznie publicyści i krytycy literaccy nazwali go "Królem miłości". Miłości poświęcił dłuższe poematy "Amerykańsko - lwowskie wyznania miłosne oraz inne niespełnienia", "Odlatujące ptaki" oraz cztery tomy zatytułowane "Wiersze i ballady miłosne". W tym drugim tytule nawiązuje nawet do utworu Adama Mickiewicza "Ballady i romanse". I podobnie jak nasi dziewiętnastowieczni romantycy, poeta pisze nie tylko o miłości między ludźmi ale i o miłości do Ojczyzny - zwłaszcza o walkach naszego narodu o wolność podczas I i II wojny światowej, co w pełni odzwierciedla poemat martyrologiczno - niepodległościowy "Fotografie polskie".

Tadeusz Zygmunt Bednarski na łamach krakowskiego "Dziennika Polskiego" o poezji Aleksandra Szumańskiego napisał: "...W jego twórczości pobrzmiewają echa dawnych tradycyjnych uznanych mistrzów...".

Jerzy Michał Czarnecki w krytyce literackiej "Fotografii polskich" "Krakowskie pióra" pisze:

"...Już w tytule „Fotografie polskie” autor niedwuznacznie odnosi swoje dzieło do „Kwiatów polskich” Juliana Tuwima. A podkreśla to jeszcze mottem zaczerpniętym właśnie z twórczości tego poety. Opatruje nim prolog stanowiący niejako preambułę poematu. Ba, nawet szatę graficzną książki (okładka i krój czcionki) Szumański stylizuje na lata dwudzieste XX wieku. Ale czy jest to utwór inspirowany wyłącznie przez twórczość Tuwima? I tak i nie. Bo oto w tej liryce  pobrzmiewają tony znane z poezji młodopolskiej, a chwilami romantycznej. Najbliższe paralele znajduję tutaj do poezji Juliusza Słowackiego..." -

Któż dzisiaj napisze w wierszu tak oto - konkluduje Jerzy Michał Czarnecki:

"...Harfą mi grały łąk ołtarze

Ksiądz podniesieniem pochylony

I pierworodnym grzechem zorze

Zniszczoną barwą na wsze strony

Znały już pustkę mą bezbożną

Znały już moje rany znojne

Bo może tylko struny trwożne

Pozornie trwały bogobojne..."

                                               "Fotografie polskie"

Joanna Bielobradek "Dziennik Związkowy" Chicago

"LEKCJA POLSKOŚCI"

"WSPÓŁCZESNY TRADYCJONALISTA - O LIRYCE ALEKSANDRA SZUMAŃSKIEGO"

"...Polska poezja współczesna pomimo dobrej renomy w Stanach - i już można zorientować się, który z autorów tworzących w języku polskim dostanie w przyszłości literackiego Nobla - w moim odczuciu jest nieprawdziwa. Co więcej, to tylko palcówki oklaskiwane w ścisłym gronie, preparowane według jakże nudziarskich receptur.

Oczywiście generalizuję. Wymieniam więc natychmiast księdza Jana Twardowskiego, który tym kolejnym noblistą być powinien. Poezja jego bowiem spełnia wszelkie kryteria wiersza doskonałego. Ponadto jest to poezja polska, to znaczy czerpiąca z naszego ducha, kultury, tradycji, obyczajów - zanurzona w bezkresie polskości.

Osobiście dość mam literatury ni to amerykańskiej, ni to holenderskiej, a nie globalnej jeszcze, która z uporem zapisuje się w języku polskim. Nie wątpię, że istnieją gdzieś dobrzy polscy poeci, ale zahukani i zakompleksieni przez miernych poetów, usiłujących poprzez eliminację niebezpiecznej konkurencji zyskać na nienależnej sławie "wybitnych".

Na wieczór poezji Aleksandra Szumańskiego w Los Angeles w znanej sali koncertowej, miejscu raczej niedostępnym bez tzw. "nazwiska" zostałam zaproszona oficjalnie przez sekretariat sekcji artystycznej Kongresu Polonii Amerykańskiej, ale równocześnie prywatnie przez aktorów dawnego teatru Ref - rena. Omal się nie spóźniłam, nie było we mnie żadnego entuzjazmu, chociaż do Chicago, gdzie mieszkam, dochodziły głosy o twórczości tego lwowskiego poety, piszącego po polsku. I nagle z pierwszych taktów wierszy podanych wręcz profesjonalnie przez Autora, z nienaganną dykcją i interpretacją, zorientowałam się, iż jest to poezja epoki młodopolskiej, chwilami i romantycznej. Powiało więc wielką sztuką, raczej dzisiaj niespotykaną. Wydaje się, że Szumański jest jedynym, który dzisiaj tak pisze. Niektórzy mogą powiedzieć, iż jest to poezja archaiczna w swojej formie, iście lechoniowska z idealnym rytmem i rymem, a niekiedy asonansem. Sztuka rymotwórcza nie stanowi dzisiaj kanonu literackiego, a jednak Aleksander Szumański kieruje się własnym instynktem poetyckim. Niektóre fragmenty jego twórczości z poematu martyrologiczno - niepodległościowego "Fotografie polskie" to niezapomniana klasyka wielkich polskich mistrzów epoki romantyzmu, czy też młodopolan i Skamandrytów z dzisiaj tworzącym Aleksandrem Szumańskim, którego twórczości nie uda się zaszufladkować.

Słuchając poezji Aleksandra Szumańskiego znalazłam się jakby w innym świecie, zadając sobie pytania: Co to? A potem bardziej szczegółowe: do jakiego okresu Autor nawiązuje, z kogo czerpie, a gdzie jest tylko sobą? Bez szczegółowej analizy krytycznej, owe pytania pozostają bez odpowiedzi. Wiersze Szumańskiego są tak liczne i świetne, że chciałam natychmiast poznać Jego Żonę - Jego Muzę! Gdy mężczyzna obdarzony talentem lirycznym, a w dodatku nie z tego etapu sztuki lirycznej i najcudowniej zwariuje dla kobiety, to pisze właśnie tak, cytuję: "Ty jesteś królów królową / Bez ciebie żyć to i po co?/ Ty jesteś słońca ozdobą / I dniem i nocą / Dopóki słońce na niebie / Dopóki dzień jest dniem / Kochać cię nie przestanę / ...Nocą i dniem.../". Albo:

"...Zapachniało miodem boś pszczelna../ Roztętniło się serce szalone / Ty na co dzień jesteś niedzielna / Powiedziały mi usta spragnione/..". Cudowne określenia, a jakże niemodne. Wyrażanie uczuć wprost, z gwałtownością, bez korekt? Pozbieram teraz  diamenciki pysznych metafor na określenie pięknej Żony Poety: "niebna", "tyś hetmanem mej szachownicy", "nauczyłem się czytać twe włosy", "ty jesteś gwiazdą gwiazd", "rajska odmiana czereśni". "Mówiła mi Jasnorzewska / Że można żyć bez powietrza/ Nie wspomniały obłoki na niebie/ Jak można żyć bez ciebie/"."/Już było żeś pszczelna / Na co dzień niedzielna / Już było żeś melancholijna/ Także było że jesteś lilijna / Lecz nikt nie wie, żeś jest jak noc wigilijna/". Każda kobieta chciałaby być tak kochaną i tak nazywaną. Przyznajmy się. Widziałam na widowni panie chłonące słowa, których nigdy nie słyszały - tak podejrzewam. Wzdychały cicho. Bo dlaczego im się to nie zdarzyło i nie zdarzy. Dlaczego?

"...Ty rajska różo co płatkami

Inaczej pachniesz niż na ziemi

Jakimi zwać cię kolorami

Gdy jesteś inna od czerwieni..."?

No i proszę! Aleksander Szumański kocha żonę aż religijnie. I te przepiękne przymiotniki. A przecież kazano nam, szczególnie w liryce, unikać przymiotników jak diabła!  Szumański nie posłuchał i sobą jest! Poeta to znakomity w epigramatach. Szczególnie podobały mi się "Ćmy":

"Zapytała się ćmy ćma

Czemu we dnie we śnie trwa

Powiedziała gdy się zbudzi

Jest noc i nie widzi ludzi".

                               "Odlatujące ptaki"

Aleksander Szumański doskonały jest również w wierszach satyrycznych. To specjalista od leciutkich prztyczków w nos... Natychmiast wykryłam w tej poezji nutę sztaudyngierowską, tak unikalną w nasze literaturze. Szumański, laureat Medalu Komisji Edukacji Narodowej nadanego przez ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, kochający człowieka i świat, nastrajający odbiorcę słonecznie może być i surowy w swoich słusznych niejednokrotnie ocenach. 

Wysoka ranga należy się Autorowi za poniższy utwór:

Spleen

Jakoś mi dzisiaj nijako

Jakoś mi dzisiaj sennie

A może mi byle jako

A może smutno bezdennie

Już chyba zasypiałem

A może już trwałem w śnie

Gdy wiersz ten napisałem

Pozornie krzepiący mnie

A może jest mi bezbrzeżnie

A może tylko sennie

Czy to nie wszystko jedno

Bezbrzeżnie cz bezdennie?

                                               "Odlatujące ptaki"

Geneza tego wybitnego poety jest dość ciekawa, bo związana z jego gehenną życiową. Urodził się we Lwowie w 1931 roku i już jako dziesięcioletni chłopiec zadebiutował w Radiu Lwów. Kiedy później Niemcy zajęli Lwów, rozpoczęła się tragedia osobista tego poety. Niemcy zamordowali jego ojca, który był docentem medycyny na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza. Po śmierci ojca Szumański razem z matką - nauczycielką historii w lwowskich szkołach podstawowych i średnich przenieśli się do Krakowa. Szumański odbył studia na Wydziale Budownictwa Lądowego  Politechniki Krakowskiej i uzyskał dyplom inżyniera budownictwa lądowego, ale przetrwała w nim sztuka poetycka. Napisał w sumie  4 tysiące wierszy z których części powstało 14 tomów poetyckich. Prozą napisał cztery książki. Aleksander Szumański jest mistrzem publicystyki społeczno - politycznej i kulturalnej, korespondentem światowej prasy polonijnej, w latach 1998 - 2010 akredytowanym w Polsce. Jego publicystyka ukazuje się m.in. w "Głosie Polskim" Toronto, "Kurierze" Chicago,  "Lwowskich Spotkaniach", "Kurierze Galicyjskim", "Warszawskiej Gazecie", "Raptularzu kulturalnym" w Dąbrowie Górniczej. Podczas wojny przeżył tragedię, kiedy jego rodzinne miasto Semper Fidelis zajęli Sowieci. W dniu 17 września 1939 roku pojawiły się bolszewickie czołgi i z tego powodu "...miasta wymarłe sybirami...miasta zgaszone, spopielałe i tylko Katyń za oknami...i krematoria z ludzkim miałem...".Po pewnym czasie Niemcy zajęli Lwów, na ulicach pojawiło się hitlerowskie wojsko, a Gestapo zorganizowało w całej Polsce zabójstwa i krematoria. Aleksander Szumański w swoim ostatnim dziele prozą, "Mord Polskich dzieci w łódzkim getcie" jak podaje "Warszawska Gazeta" wykonał tytaniczną pracę, by dotrzeć do nielicznych świadków bestialskiego mordu, dokonanego na polskich dzieciach w łódzkim getcie. O tym, że takie miejsce istniało, nie wiedzieli nawet ówcześni mieszkańcy Łodzi, bowiem polskie getto otoczone zostało przez wysoki mur oraz teren żydowskiego getta. Niemieccy oprawcy zwozili tam dzieci w wieku od 2 do 16 lat, zmuszali do wyczerpującej pracy, głodzili i katowali na rozliczne sposoby. Niewielu jest tych, którym udało się przeżyć. Podejmowane ucieczki nie miały szans na sukces, bo policja żydowska dostarczała uciekinierów w ręce Niemców. Równie niewielu jest tych, którzy wiedzą, że ten obóz zagłady w ogóle istniał. Autor zebrał skąpe świadectwa historyczne oraz wspomnienia więźniów. Szumański apeluje o pamięć o ofiarach tego nieludzkiego miejsca oraz powstanie monografii łódzkiego getta dla polskich dzieci. W sumie z głodu, tortur i zabójstw zginęło w tym obozie ok. 10 tysięcy polskich dzieci.

W Polsce Szumański otrzymał odznaczenia państwowe za swoją twórczość literacką:

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego uhonorowało go Medalem Komisji Edukacji Narodowej oraz odznaką Zasłużony działacz Kultury. Towarzystwo Pamięci Narodowej im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego przyznało Szumańskiemu Medal "W Hołdzie Komendantowi".

Naszemu Ojcu św. Janowi Pawłowi II za jego wielki patriotyzm i pomoc duchową dla Polski poeta Aleksander Szumański podziękował wspaniałym wierszem "Pasterzu Biały", w którym napisał "...Orłu koronę ubrałeś w swym locie, bo Polską wzrosłeś w swego ludu plemię..".

PASTERZU BIAŁY, pielgrzymie wszechczasów

I znów ucałowałeś swój czarnoziem złoty,

I znów się wsłuchiwałeś w poszum rodnych lasów,

Ustami rozdawałeś swe słowa klejnoty.

A wzrosłeś w swą ziemię tylko miłowaniem,

Wszak ukochałeś co nam było dane,

Krakowem wzrosłeś w swoje miłowanie

I oddałeś Kraków Ojczyzny wezwaniem.

I tak nas zaprowadzisz na Ojczyzny łono

Nie tylko Lwowem twą miłość skrwiawiono.

Stanąłeś w zadumie przed jubilera sklepem,

Przekazałeś spragnionym to co najważniejsze,

Sprawiedliwą mądrość wielokrotnym echem

I stało się wielkie, pozorem najmniejsze.

Maluczkim przecie wystawiłeś trony,

Ubrałeś najskromniejszych w serc szaty królewskie,

I schyliły w pokorze swej kłosów zagony,

A lazurem jaśniały sklepienia niebieskie.

Ty słońce przecie wstrzymałeś w swym złocie,

A polską glebą poruszyłeś ziemię,

Orłu koronę ubrałeś w swym locie,

Bo Polską wzrosłeś w swego ludu plemię.

A imię twoje dwunastu przy Tobie,

A Imię Twoje Łaską Pańską dane,

Pasterzu Biały, w swej tiary ozdobie

Tak nam błogosławisz jak Ci było brane.

                                                               “Fotografie polskie”

"CHMURY NAD NAMI ROZPAL W ŁUNĘ"

Poeta śpiewał hymn do Boga

Bo tylko On ten Sprawiedliwy

Pomógł pognębić łunę wroga

Pomógł Jedyny jak w Dzień Rodzaju

Stwórca Odwieczny lecz nierychliwy

Panie jedynie Imię Twoje

Co tak łaskawie nam zesłałeś

Panie co zawsze litościwie

Ojczyznę naszą nam wskrzeszałeś

Panie co Męką Syna Swego

Miłość Miłości nam wpoiłeś

Bądź uwielbiony i dlatego

Że Polskę śmierci oddaliłeś

Wołamy do Cię zawsze wiernie

Przez Syna Twego Rany Ciernie

Niech nas nie dotknie nigdy wróg

Tak nam dopomóż Bóg!

                               "Fotografie polskie"

ŚWIADECTWO DAĆ PRAWDZIE

Otóż me zadanie

Jeśli wybór snadnie

Przerasta podanie

Jaki owej prawdzie

Dać wyraz?

Uznanie?

Szukać jej wszędzie

Gdy ciemń dookoła

Przerasta możliwość

Ludzkiego poznania

Bądź czy prawdą będzie

Jasność mroku świata?

Wiernego ufania?

Jak ono się zowie

W kłamstwa życia dobie?

A prawda wylata

Nieprawdy naturą

Światem zakłamania

Pochowana w grobach

Może tylko w ich cieniach

Dać świadectwo

Prawda dookola

Staje się smutkiem

dawnego chochoła

Jakże ją odnaleźć?

Cisza ci odpowie

I nikt nie usłyszy

Tylko ci podpowie

Umarły zagasły

Testament człowieczy.

                           "Fotografie polskie"

O DRZEWIE KTÓRE PODZIEIŁO POLSKĘ BRZOZA

http://natemat.pl/79295,a-imie-brzozy-dziewiecdziesiat-szesc-o-drzewie-ktore-podzielilo-polske

A IMIĘ BRZOZY DZIEWIĘĆDZIESIĄT SZEŚC

Brzoza stała

Niewinna

Wyciągnęła ramiona

Płakała

Zraniona

I kona

Pozbawiono mnie życia

Tak rzekła

Niewinni

Też znają

Smak piekła

Nad lotniskiem

Zmierzch

A imię brzozy

DZIEWIĘĆDZIESIĄT SZEŚĆ

"BUKIETY WIEJSKIE JAK WIADOMO"

Stały się życia mego tchnieniem

Gdy kart ich miody poznawałem

I wyczuwałem ich dążenie

One swą wonią wiecznie trwają

I nigdy też nie przemijają

One mi wszystko przesłaniają

Niczego też nie pomijają

Ni piękna mowy mej ojczystej

Tej mojej rodnej tej z nad Wisły

Ani bogactwa wszelakiego

Tego godnego i wielkiego

Te karty są jak las co szumnie

Przez życie wzywa kroczyć dumnie

Z wysoka czołem podniesionym

Pod błękit nieba podnoszonym

Owe stokrotki i rumianki

Zdobiące sobą panien wianki

Owe narcyzy i rezedy

Jak gdyby chciały sobą z biedy

Wyrwać zamienić własny smutek

Na inny kolor - niezabudek

Albo te róże piękne dumne

O innych kwiatach tu nie wspomnę

Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki

Zmieniają się tu w kwiaty skromne

Uczące w kwiatów swych skromności

Miłości wiary i polskości

I jako symbol tej miłości

Myślą o Zosi Opęchowskiej

Tak - "Kwiaty" wzywają w swym rozumie

Kroczyć przez życie polsko-dumnie!

                                  "Fotografie polskie"

Kiedy jechałem do Krakowa

Kiedy jechałem do Krakowa

Gdy opuściłem miasto Lwów

Też trwała smutna noc wrześniowa

Czarcim się sznurem pociąg wlókł.

Dudniący w czaszce stukot kół,

Nade mną nieba czarny pył,

Pode mną hebanowy dół,

Stukotem tym ten pociąg wył.

Młodzieńczych myśli moich lot

Splecionych z sobą w ciemną noc

Jak strzały odwróconej grot

Wzierała w duszę diabla moc.

Ojciec zamglony już wiecznością,

Ruiny życia – ruin dom,

I dzień wschodzący  słońc ciemnością

I ja w pociągu ludzki złom.

Matka w sweterku swym zwiotczałym

Z skrzywioną twarzą w kątku ust,

Tylko chryzantem obraz szary

Listopadowy symbol snu.

Snujące w koło się koszmary

Nieludzkie przecież jakieś łzy,

A pociąg wyje w deszcz szurszawy

Rozpacz rozpaczy – w środku my.

I nocą czarną nie majową

W tanatosowym widmie snów

Tak dojechałem do Krakowa

Gdy opuściłem miasto Lwów.

                                        „Fotografie polskie”

HOMO POLACUS OPISAŁ KONCERT ALEKSANDRA SZUMAŃSKIEGO:

http://niepoprawni.pl/blog/2218/koncert-aleksandra-szumanskiego

 Wszyscy zapewne wiemy o głodowym proteście polskich patriotów w Krakowie przeciwko produkcji analfabetów, jaką zafundował nam rząd Tuska, wprowadzając w życie reformę w szkolnictwie, drastycznie ograniczającą godziny lekcji takich przedmiotów jak historia, język polski, fizyka, chemia, biologia, czy też geografia, która to reforma jest niczym innym, jak zamachem na polską edukację.

Myślę, że my wszyscy powinniśmy przyłączyć się do tego protestu w jakiejkolwiek formie, bowiem na szali położono przyszłość młodego pokolenia, z którego w haniebny sposób chce się wyzuć coś takiego jak tożsamość narodowa, wykładając uczniom zamiast historii jakieś postmodernistyczne ekskrementy w postaci takich "bloków tematycznych" jak zdrowie i uroda, śmiech i płacz, czy woda - cud natury.

Europejski kołchoz potrzebuje kadr na niemieckie pola uprawne, do francuskich winnic, czy na brytyjskie zmywaki.

Postanowiono, że owe kadry m.in. ma zapewnić Polska.

Upodlenie Polaków sięgnęło zenitu.

Przy tej okazji chciałbym zwrócić uwagę na sylwetkę pewnego człowieka, który jest między nami i który swoim niedoścignionym piórem we wspaniały sposób solidaryzuje się z uczestnikami głodowego protestu.

Mam tu na myśli blogującego także na Neon24.pl Pana Aleksandra Szumańskiego.

Postać będąca jednym z ostatnich przedstawicieli polskich elit.

Po edukacji w ramach nowego systemu nauczania, młody człowiek nie będzie miał pojęcia, że takie kiedykolwiek mieliśmy, a nazwy Katyń, Oświęcim, czy takie terminy jak zsyłka, bądź Kresy Wschodnie, po prostu przestaną istnieć.

Kim jest wspomniana postać, która zaszczyca nas swoja obecnością w blogosferze?

Aleksander Szumański urodził się 12 listopada w 1931 roku we Lwowie.

Pochodzi z inteligenckiej rodziny. Jego ojciec był docentem medycyny na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie.

Matka była filologiem i pracowała jako nauczyciel historii w lwowskich szkołach powszechnych i średnich.

Ojciec Aleksandra Szumańskiego został zamordowany na Wzgórzach Wuleckich podczas eksterminacji 45 profesorów lwowskich z wyższych uczelni przez ukraińsko - hitlerowski batalion śmierci "Nachtigall".

Sam Aleksander jest absolwentem Politechniki Krakowskiej na wydziale Budownictwa Lądowego, gdzie uzyskał dyplom magistra inżyniera.

Aleksander Szumański jest wspaniałym poetą, który debiutował w roku 1941 odczytaniem wiersza w rozgłośni Radia Lwów.

Jest także krytykiem literackim i publicystą.

Działa jako dziennikarz i publicysta światowej prasy polonijnej i jest zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym".

Jest korespondentem zagranicznym (USA) akredytowanym w Polsce.

Jego dorobek artystyczny na niwie literatury jako poety i prozaika, to ponad 4000 wierszy, a w tym poematy "Fotografie polskie" i "Odlatujące ptaki", gdzie ten drugi jest poematem miłosnym, a także "Amerykańsko - lwowskie wyznania miłosne oraz inne niespełnienia".

Posiada w dorobku 14 książek poetyckich, szereg publikacji i reportaży, a także recenzji.

Jego twórczość tłumaczono m.in. na język japoński.

Występuje jako konferansjer Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Lwowskiej i Bałaku Lwowskiego.

Był odznaczany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w 2001r., a także otrzymał Medal Komisji Edukacji Narodowej w 2006 roku.

Aleksander Szumański jest członkiem Związku Piłsudczyków i Związku Literatów Polskich.

Jego felietony publikowane w sieci są wspaniałą lekcją historii dla nas wszystkich, przypominającą nam, jakich to strasznych rzeczy dostąpiliśmy jako naród z rąk hitlerowskich,  i stalinowskich bandytów.

We wspaniały sposób wprowadza nas w świat polskiej literatury, bezlitośnie demaskując takie postaci jak Cz. Miłosz, czy W. Szymborska.

Ogromna wiedza i wspaniałe pióro Aleksandra Szumańskiego, powodują, że każdy z jego felietonów jest wspaniałą ucztą intelektualną.

1 kwietnia ukazał się także na łamach Neon24.pl kolejny wpis Aleksandra Szumańskiego, w którym autor solidaryzuje się z głodującymi patriotami, dedykując im swój wspaniały wiersz.

Choć Neon24.pl wyeksponował ten wpis w dziale "Społeczeństwo", to z ubolewaniem stwierdzam, że dorobił się on zaledwie około 30 odsłon, a w tym z dziesięć moich, bowiem przeczytawszy wiersz zaprezentowany przez tego wspaniałego człowieka, nie można do niego nie powrócić.

Niniejszym pragnę powtórnie zaprezentować ów wiersz, który jest doskonałą poezją i ...muzycznym koncertem.

Przy okazji pragnę także wyrazić swoją wielką wdzięczność Aleksandrowi Szumańskiemu, za to co robi.

Dziękuję Tobie z całego serca Aleksandrze.

Oto wiersz drukowany w poemacie „Fotografie polskie” autorstwa Aleksandra Szumańskiego, który mam nadzieję, pozwoli Wszystkim wysłuchać, wspaniałego, wielce przejmującego koncertu.

 GŁODUJĄCYM – SOLIDARNYM – W PODZIĘCE

Otwiera wieko jakby trumny skrycie

Spogląda natchnieniem tak jak życie w życie

Klawisze białe splątane z czarnymi

Zespolone w jedność milczą ukrytymi

Półtonami dźwięków dźwiękami rozpaczy

W palce aksamitu kompozycją znaczy

Jeszcze wciąż uśpioną budzącą się świtem

A on wciąż zadumany kompozycji mitem

W zachwyt pragnie wprawić

Porażki nienawiść

Co jak gilotyna

Nagle się zacina

I klawiszy głowy już są ocalałe

Ręce wznosi w górę jeszcze są nieśmiałe

Jeszcze drżące aksamitu trwogą

Jeszcze z klawiszami zetknąć się nie mogą

Półkolem więc krążą jak przed pocałunkiem

Jakby jeszcze zgoła nie wypitym trunkiem

Purpurą więc wznoszą lęki klawikordu

Jakby oczekując pierwszego akordu

Jeszcze są spowite swej mgiełki zasłoną

Jeszcze niezbadane a już rozbudzone

Dźwięki co popłyną jak wartkie potoki

Dźwięki wrzeźbione niebieskimi loki

Dziewczyn niewinnych mirtowym zapachem

Melodia przesłania przed melodii strachem

I już niebosiężna wznosi się pokrywa

A nad nią palce jeszcze nie zagrywa

Jeszcze wstrzemięźliwie zapragnie zachwytu

Jeszcze przez sekundę pragnie niebobytu

Jeszcze przed zetknięciem szału z zapomnieniem

Jeszcze ostatnim łudzi się spojrzeniem

Na martwy instrument uśpiony martwotą

Marzy o diamencie oprawnym we złoto

Lub innym szlachetnym rodzi się kamieniem

To co kiedyś może zaistnie wspomnieniem

Zapisu nutami co już zakwitają

Lecz tylko w pamięci

Dźwięków nie wydają

I po dźwięk już sięga

Ostatnim wyrazem

Klawikordu struną

W rozognione twarze

Lecz co to? Nagle całą siłą runął

W czekający klawikord napięty swą struną

Już białe z czarnymi szaleją klawisze

Już tony z półtonami zespolone niszą

Mistrzowskim zwiastunem geniuszu uporem

Jak wichru gałęzie rozszalałym borem

Jak burzy odgromy strojne błyskawice

Ściemniają rozjaśniając kompozycji wicie

Sala nieruchoma zamarła zachwytem

Jeszcze jest zdumiona rozognionym trunkiem

Trwa w niepewności jak przed pocałunkiem

I tylko cisza ciszą się rozlega

Jak przed zawieruchą przerażone drzewa

Jak róże skrwawione wytrawną purpurą

Jak obręcz piasku zakryta przed chmurą

A dźwięk instrumentu melodią porywa

Aksamitu palce parzą jak pokrzywa

Sala zamieniona w porywu ujęcie

Jeszcze uciszona a już nieugięcie

W jedną się wielką wrzawę przemienia

W geniusza odkrycie pełna zrozumienia

Podnosi ręce podziwem ubrane

A klawikord szlocha swą łzą niezbadaną

I nagle głos wspólny podnosi się z sali

Bo zachwyt zachwytem już piękno utrwalił

I sala już w sali pięknem piękna tonie

Uchodźcie wszyscy

Przecie Wisła płonie!

                                  "Fotografie polskie"

 Aleksander Szumański marzec 2012 w dniu rozpoczęcia przez Solidarnych głodówki w Krakowie w obronie tożsamości narodowej.

Wspaniały Autor, wspaniały Człowiek. Tylko tyle.

CÓŻ RZEC? JĘKŁA DUSZA

Cóż rzec? - jękła Dusza - gdy Serce się wzrusza,
Nad piękną poezją, co i Niebo rusza?.
Strojona słowami niczym piękna panna,
Niesiona w obłokach? - jak pieśni "Hosanna".
Aleksander Szumański - swymi słowami,
Wznosi swą poezję do góry!, nad nami
I śle ją każdemu, kto czytać ją "umie",
Kto lwowskie ma Serce i Ziemię - rozumie.
Cóż rzec? - gdy w mej Duszy podobnie się dzieje,
Gdyż więź "Ziemi Ojca" w mym sercu istnieje.
Choć tu urodzony, tam? - tęsknota wiedzie,
Pod polską Chorągwią i Orłem na przedzie.
Niepoprawni dumni, że ma ją u siebie,
Poetę, pisarza - co ma w swej "potrzebie",
Dać nam cząstkę Duszy - tej Duszy - Polaka,
Która swa charyzmą? - cechuje Lwowiaka.

                                                       Komentarz

Serdeczne pozdrowienia dla Pana Aleksandra Szumańskiego
i zarazem takie same dla "Homo-Polacusa", za doskonałe opisanie "Koncertu".

Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/2218/koncert-aleksandra-szumanskiego

GDZIESZ ZAGUBIŁAŚ SIĘ OJCZYZNO

Gdy tylko widzę Cię niedolą

I tylko topię się szarzyzną

I tylko myślę twą niedolą

Łany przebrane w szachownice

Ścięte figury te wrześniowe

I poskręcane w ból ulice

Ulice dziczą upodlone

Lance na czołgi zamienione

Z Bogiem na pasach  w krzyż wiązane

Symbolem gwałtu zbrązowione

I w drang nach osten mordowane

                                              "Fografie polskie"

DŁUGI BYŁ WRZESIEŃ TEGO ROKU

Raz pierwszy potem siedemnasty

Czarny brunatny widmem wzroku

I siedemnasty nożem mroku

W czerwień ubrany zmową katów

Wrzesień nieszczęsny w polskie drogi

Ścielący łany żmij psubratów

Wrzesień-wyjący wichr złowrogi

A potem tańce tych zwycięzców

Z krwią wymieszana pieśń niedoli

Upiór utkany w diable męstwo

Upiór wszechwładny mistrz niewoli

Miasta wymarłe sybirami

Miasta zgaszone spopielałe

I tylko Katyń za oknami

I krematoria z ludzkim miałem

I tak wbijały się pijawki

Larwy czerwone trupie głowy

I gąsienice swastyk ssawki

Czerwone gwiazdy - dni wrześniowe

Pięćdziesiąt lat widzę z oddali

Pięćdziesiąt cyfrą polskiej kaźni

Bo nawet trumien nam nie dali

Ciała kąpano w gazach łaźni

Lub w kazamatach zadręczone

Pięcioramiennie zczerwienione

                                  "Fotografie polskie"

JEST TAKIE MIASTO POLSKIEJ ZIEMI

Które w baraki zamieniono

Jest takie miasto polskiej ziemi

W którym miliony zamodlono

Najpierw ich w łaźniach wykąpano

Potem orkiestry grały dęte

Później ich znowu ubierano

W pasiaste stroje wniebowzięte

Sługusy pana czesanego

W ząbek żłobiony swym wąsikiem

Się zabawiały w chowanego

Żywcem człowieka pasiastego

Lecz dziwna była to zabawa

Zwykle z udziałem B-cyklonu

Który ulatniał z mocy prawa

Żywe istoty do Saronu

Jak głaz milczący w swej zadumie

Jak kłosy żniwne wykoszone

Trumny chowano w innej trumnie

Z dymem ich ciała przemodlone

Najpierw ich piaskiem zasypano

Później szkolone psy zawyły

Potem ze śmiechu się skręcano

Kiedy podludzie się smażyli

Czasami była przeplatanka

Jednego goja z trzecim Żydem

Ot-taka sobie gra skakanka

Ot-taki sobie taniec z juden

Potem po wielu wielu latach

Baraki stały tak jak stały

Już nie myślały o swych katach

W muzea się poprzemieniały

I było wiele wiele luda

Jedni z gwiazdami inni z krzyżem

I dziwowali się że ruda

Dzieweczka była tu też krzyżem

I tak na wszystko spozierali

W głupocie ludzkiej wymodleni

Że gwiazdy w krzyże wymieniali

Albo na odwrót tak jak chcieli

Najpierw je piaskiem posypano

Potem je znowu przemodlono

Potem z baraków wysypano

I je w śmietniska zamieniono.

                                            "Fotografie polskie"

WIOSNA NATURĄ SWĄ SPOWOLNI

Pustyni piasku wirowanie

I wtedy może się uwolni

Tej polskiej drogi zapoznanie

Nic nie pamiętasz gdy nad tobą

Gad się panoszył i wytrwale

Ssał pijawkami polską drogę

I w grdyki wpijał się zuchwale

Nic nie pamiętasz gdy dymienie

Orkiestra w marsze przemieniała

Nic nie pamiętasz gdy sumienie

Inteligentna dzicz deptała

Na skraju wspomnień swojej jaźni

Przekazywanej pokoleniom

Być może jakieś serca w kaźni

Są dzisiaj twoim zapomnieniem

Być może jeszcze tylko w kinie

Ziewniesz znudzony niepokojem

Ale w historii nie zaginie

Gdy krew się lała Polski znojem

Gdy zbrązowiałe zbrązowieniem

Kaci łapskami ciała darły

Gdy zczerwieniałe swą czerwienią

Katyńskie krzyże obumarły

I jak poeta przepowiedział

Że Polska jeszcze nie umarła

I jak poeta nam powiedział

Polska z niewoli się wydarła

Do grdyk wilczyce się wspinały

Zemsty nie może nic powstrzymać

I tak z Ojczyzny wydymały

By tylko pludry w garściach trzymać

I Wisła dumnie w swojej fali

Już zawsze płynie Niepodległa

To Bóg z papieżem polskim sprawił

Wrogości Polska nie uległa!

                                      "Fotografie polskie"

LIŚCIEM WIOSENNYM drżącym modrzewiem

Ponad pół wieku zdążam do Ciebie

I dojść nie mogę szlaku przeszkodą

Do szczęścia zmierzam ciernistą drogą

Ponad ruczajem w głębi płynącym

Idę w obłokach lazurem lśniących

Spowity żarem i niebną drogą

Idę pół wieku i dojść nie mogę

Spoglądam w przestrzeń a widzę niebo

I tam gdzie jesteś tkwi smutne drzewo

Może się w smutku w drzewo zmieniłaś

W połowie wieku gdy mnie zobaczyłaś?

                                                          "Fotografie polskie"

MOWO MA LUTNIĄ WYSTROJONA

Jakimi zwać cię kolorami

Tyś przecie z zwykłych słów złożona

A jesteś pięknem nad pięknami

Mowo przedziwna niecodzienna

Słowem wznosząca  kielich czaru

W prostocie swojej wszak odmienna

Tyś łaską jest Bożego daru

Toniesz we wszystkich namiętnościach

Wzlatasz podniebną wspaniałością

A w naszych smutkach i radościach

Pochodnie wznosisz swą wielkością

I tylko sama z siebie rodzisz

Owoce swe z przedniego sadu

Utkana myślą złotą brodzisz

Ubrana wstęgą winogradu

I zawsze tylko sobą będziesz

Słowem zwieńczona twa korona

Ty piękno z piękna wydobędziesz

Mowo ma lutnią wystrojona

                                        "Fotografie polskie"

GDYŚ STUKŁOSAMI WYŚCIELAŁA

Tę naszą drogę w łan przebraną

Zielenią złocień swój utkałaś

I szliśmy dalą niezbadaną

Tyś muzą jest

A ja kim jestem?

Pyłem u stóp twych

Nagim deszczem

Uwiędłym kwiatem jeszcze w pąku

Końcem dobrego zła początkiem

Dokąd dorosłem dziś w rozkwicie?

Jam ścięty pień tyś łaską przecie

Gdy budzę się przed nagim szczytem

Już czuję pustkę w moim świecie

Boś jedną gwiazdą z słońc układu

Jedyną myślą w woń przebraną

Zrywam owoce twego sadu

Jak miłość moją łzą wezbraną

Ja wiem już nie dojrzałem tobą

Nie mogę więc być twym odbiciem

Co w lustrze zamiennie jest moją osobą

Nie będzie w zalążku nawet twym byciem

Ty wzlatasz orlicą poprzez nieboskłony

Boś łaską wybrana jeszcze przed powiciem

Przy tobie  obraz mój szarą mgłą zaćmiony

Może najwyżej zwężać twych oczu źrenice

Ciemnością jestem przy twym niebozłocie

Uschłą gałęzią  w ogrodzie i sadzie

Ptakiem ginącym w przestworzy odlocie

Powojem uwiędłym w twych ust winogradzie

Więc pocóżem  splatał z tobą marzenia

Gdy nie przerosłem pragnień mych szczytu

Właściwe co celem mojego istnienia

I jaki będzie sens mego niebytu?

GDZIE JESTEŚ MUZO MEJ MIŁOŚCI

Gdzie zagubiłaś się istotą

Wrosłą korzeniem swej tkliwości

Jak pieśń porywasz nuty rotą

Wygasasz potem znowu płoniesz

Ogniskiem nigdy nie zagasłym

Bukiety wiejskie - to twe wonie

Nieznane wonie - kwiaty rajskie

I spadasz nagle wodospadem

Porywasz pięknem niepokojem

Tyś jest owocu mego sadem

Sercem zmienionym w serce moje

Nie bądź mi życia Melpomeną

Nie Heraklesa me oblicze

Dantem ci będę mowy weną

Ty zaś pozostań Beatrycze.

                                   "Fotografie polskie"

PIEŚNI MA ŚPIEWNA że wy Lwowi

Trwają chłopaki honorowi

Pieśni ma zwiewna Łyczakowską

A może też Zamarstynowską

Tóńcio ze Szczepciem się sprzymierzał

Z nocnikiem do kolejki zmierzał

Do bakaliji spiesząc równo

Nie przejmowali się że gówno

Na kartki można tylko kupić

I niczym też się nie przejmować

Produktem gwiazdę posmarować

I dać się ropusze złupić

A na mityngach uprawiano

Debaty zaprawiane sianem

I ludem wrogim lud przymierał

Nad swym mitycznym kształtem chleba

Ubrany propagandą złudną

Błyszczącą jak bakalij gówno

Bez kartek strojną oczywiście

Mitem papieru rolką szarą

Używał więc gazety starej

Druki zwycięstwa mrowia kiście

Albo najtaniej zwykłe liście

Tutki Herbewo wycofano

Zmienione na machorki siano

Zwinięte w zwykłą lwowską "Chwilę"

A żeby było jeszcze milej

To panie biegły i rebiata

Na durny zwariowany kark

Do magazynu Berty Stark

Po tę kreację co mój tata

Dyskretnie nosił pod spodniami

Aby uchronić się od wiatru

A one strojne do teatru

W sukniach balowych z lewatywy

(Śmiały się nawet końskie grzywy)

Na suknie owe nakładały

Żakiet z królików podstarzały

W mole wycięty był żakiecik

A mózg przykryty był w berecik

Straszny czerwieni swej purpurą

A gdy się niebo skryło chmurą

To parasolki wyciągano

Które w śmietnikach wygrzebano

*

*

GODZINY ROWNIEŻ POZMIENIANO

Gdy u mnie było pół do czwartej

To pół do drugiej ogłaszano

I się z radością tym chwalono

Bo życie dłużej będzie trwało

O dwie godziny razem z czartem

Pożytek z tego był nie  mały

W pięcioramienne ideały

Gdy zmrok zapadał pół do ósmej

To u nich było pół do szóstej

I nikt nie wiedział czy jest piąta

A może tylko wczesna trzecia

Inni mówili że dziesiąta

A jeszcze inni że dwunasta

I tak nam czas czerwony zmieniał

Tę czerń w czerwone zdobne miasta

*

*

BYŁA ZIELONA TEŻ GRANICA

San przerażony ciubarykiem

Ułan frajerski cyc nagłowie

A obok hitlerowskie mrowie

I z trupią czachą - wykrzyknikiem

Czerwono - czarna błyskawica

Katów przymierze utrwalone

I krwawą łaźnią zespolone

*

*

LWOWIE PRZEDZIWNY miasto stare

Wrośnięte we mnie jak ogniwo

Za jaką zbrodnię czy też karę

Już nie oglądam cię na żywo

W albumie również jest Gestapo

Brunatna maź z swą trupią czachą

I jak krzyczałem - tato tato

A tato był już piekła czarą

I pies co konał u wezgłowia

Gdy mu zabrano jego  pana

I piekło wycia pogotowia

Gdy matką mą poniewierano

Tak to jest smutne czytelniku

Gdy w pewną piękną noc wrześniową

Miasto ubrano w bolszewików

Także morderców z trupią głową.

                             "Fotografie polske"

O obrońcach Lwowa

Oni trójkami młodej krwi

Wpatrzeni tylko w gród swój stary

Szli bez okopów w wolność dni

Bo zbrojni byli w łez sztandary.

A niebosiężna tylko moc

Zbroiła tuman młodych rot,

Szrapneli zmowę w Orlą Noc

Ramiony bronił tylko splot.

Oni trójkami w niebo szli,

Bo taki trwał Ojczyzny los,

Historię wbarwił ból tych dni

Wrażej potęgi czarci głos.

Szlakami ulic szli nieznani,

Nad nimi zaś granatów mowa,

Podle zbrojeni, ukochani,

Broniący piękna swego Lwowa.

W polskości grodu zadumani,

Nad nimi trwała wraża zmowa,

A byli chciani, choć niechciani

Orlęta, dzieci swego Lwowa.

I w chwale swej wkraczali dumnie

Pieśni nutami Kleparowa,

Gołymi pięśćmi walcząc szumnie

Szły Orły Dzieci swego Lwowa.

I sztandarami bój wygrały,

W dym już rozwiana siła wroga,

Bo to Orlęta tak śpiewały,

Orlęta, dzieci swego Lwowa.

I w łyczakowskim gruzu wale

Spoczęły ich dziecięce słowa

A w twardej ziemi, lwowskiej skale

Trwają do dziś Obrońcy Lwowa.

                                                                    „Fotografie polskie”

Zadwórze polskie Termopile

Słońce znakiem wolności

Z za chmur im spozierało

Blaskiem dziecięcej miłości

Ojczyzną spoglądało

To druga jesień wrogości

Młodzieńczy los oplata

W lewej ręce karabin

A w prawej bat na kata

I tak wkraczały dumnie

Dziewczęta z Kleparowa

A chłopcy zewsząd szumnie

Bronili swego Lwowa

Ich tanki to zwycięstwo

Ich konie to bić wroga

Ich radość splotło męstwo

W obronie swego Lwowa

Ubrali ciernia koronę

Tak ich uczyła mama

I w swego Lwowa obronie

Odbezpieczyli granat

Jeden z Obrońców Lwowa

Młodziutki Jurek Bitschan

Co zginął w Lwowa chwale

Do taty list napisał

Tato ja muszę okazać

Siłę jak młodzież polska

Wroga z mapy wymazać

Z mocą polskiego wojska

I walcząc bez okopów

Swoim sztandarem z orłem

Obrońcy Lwowa śpiewali

Pospołu ze swoim godłem

A wróg im bezlitośnie

Dziecięce serca wyrywał

Oni z miłosną pieśnią

A lwowski wiatr ich porywał

Szablami posiekani

Młodzi obrońcy Lwowa

Co życie mieli za nic

Bóg ich w dzielności zachował

Trzysta trzydzieści ciałek

Legło w przedpolu przedmurza

Powstały Termopile

I nie oddali Zadwórza

Niepodległa

Nam jest potrzebna ufność w Panu

I zapach powstań narodowych

W pamięci dymy nad Warszawą

Baczyński Gajcy swymi słowy

Nam jest potrzebna wrogów trwoga

Historii odzew i zwycięstwo

Czerwonych Maków nasza pamięć

I Orląt Lwowskich dzieci męstwo

Ten naród przecie sto pokoleń

Był ujarzmiany a swym męstwem

Łamał kajdany męki trwogę

Przemieniał w wolność szedł zwycięsko

I poprzez dole i niedole

Męskość podnosił wrogów klęski

Biało czerwoną kolorami

Ku Niepodległej szedł zwycięski

Wszak Polska jeszcze nie zginęła

I nie pomogą namiestnicy

Tęcza wolności  lśni blaskami

Czas na pohybel Targowicy

                                          http://aleksanderszumanski.pl/index.php?option=com_content&task=blogcategory&id=1&Itemid=2

Spacer niedzielny

Idziemy na spacer niedzielny

A z dali biją dzwony

Sznur napina kościelny

By wydobyć z nich tony

Tu dźwięków koncert trwa

A mnie męczy cisza za dnia

Krawat mam przekrzywiony

A tu biją dzwony

Jakaś mucha za uchem brzękiem gra

A może to nie mucha

Tylko wycie psa

Taki mały kundelek

Przyplątał się do mnie

Dałem mu precelek

A przy kościele strojnie

Szumią krajkami dziewczyny

Nie idą boso

Wyszły z leszczyny

Poranną rosą

A kościele święta msza

Pełna taca bez dna

Ksiądz ma kazanie

Jak wydobyć dobro ze zła

Słychać szlochanie

Na dworze mgła

W przekrzywionym świecie

Stoję pochylony

Modląc się za księdza

A tu biją dzwony

                                 http://aleksanderszumanski.pl/index.php?option=com_content&task=blogcategory&id=1&Itemid=2

Oczekiwanie

Już późno

Dnieje

Wszak to listopady

A mnie się wydaje

Pełnia lata w pełni

Czekam na telefon

Na próżno

Na razie tylko złudy dzwonek

To wnętrze mieszkania

Swą pustkę wypełni

Ciekawie

Tylko kot spoziera

Mruży talerze swoje

Zielenią błyszczące

Żarówka nie świeci

Widocznie nie trzeba

Nowa dziura w nocnym ciuchu

Z papierosa cholera

Po co palę

Bo żyję

Filozofii magia

Głupota przecież

Też ma swe granice

Otwieram okno

Jest pięknie

Bo leje

Wreszcie przyszła

W swej nowej

Różowej sukience

                                 http://aleksanderszumanski.pl/index.php?option=com_content&task=blogcategory&id=1&Itemid=2

Koń

Kłusem biegu stąpa koń

Zęby szczerzy

W dym pijany sygnał z wieży

Z koniem bieży

Koń ten to obieżyświat

Jest z swym fiakrem za pan brat

Bo dorożka ta pijana

Toczy się przednimi osi

W tylnych mgły fatamorgana

Kropelkami niebo rosi.

I zglątwiały

I zmętniały

Aż przełamał

Świata wały

W durny świat

Pijany koń

Toczył wiatrem

Pędu woń.

Koń pijany, ty i ja

Przeżyjemy razem świat

Śpiewa w rytm pijana mgła

Razem z światem co jest wart

Żółte kule

W końskim mule.

Poszybował koński kłus

Z wiatrem pędził, szedł w zawody,

W dusz zszarzałych ogłupiastych

W wódopędzie topił lody.

Kocich łbów przechyła równa

Wychłonęła wiatru woń,

Glątwa glątwie jest nierówna

Śpiewał koń.

                            "Wiersze i ballady miłosne"

Wiersz napisany w Warszawie w 1954 r. na uroczystość 1 rocznicy śmierci Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego.

Panny śpiewające

Na niebie wieczornym

Miasto jest odbite

I światłem przekornym

Zaigra z błękitem.

Tłum się tłumem wciska

W zapadń rozpadliska

Myśli że szczęśliwy

Tłu ten nieszczęśliwy

Dni mi spowszedniały

W niedzielne ulice

W oczy przerdzewiale

Patrzą kamienice

Tynki popękane

Z duszy odpadają

Serca rozerwane

Samotnością łkają

Nieba zachmurzone

Gwiazdy przesłaniają

Parowy zmienione

W grzęzawiskach trwają

Struny przemodlone

Miasta ćmą zaćmione

Wichry zadymione

W żale przemienione

Twarze odmienione

W oblicza nieznane

Miasta śpią utkwione

W smutkach pogrążone

Trwa w swojej marności

Świat już spopielały

Tkwi w mojej nicości

Cień znieruchomiały

*

*

Na ukwitłej łące

Pośród pól bławatów

Panny śpiewające

I niebu i światu

I w bezmiarze wonnym

W postaciach swych tkwiące

W błyskcieniu powolnym

Panny śpiewające

Trzymające ręce

W zachwycie swym drżące

Popłakują zwiewnie

Panny śpiewające

Nie uśnięte rosą

Na trawiastej grządce

Nuty swe wywodzą

Panny śpiewające

Na poły tęskniące

Na poły tańczące

I niebu i światu

Panny śpiewające

*

*

Mrugające zielem

W ołtarza kościele

Tak jak w kwietnej łące

Panny śpiewające

I sobie i światu

Pąkami granatu

Już nic nie czujące

Panny zachodzące

Te wrześniowe nieba

Pamiętna potrzeba

Głośnie swe przedarły

Panny już umarłe.

                            "Fotografie polskie"

Bal lwowski

Przy lwowskiej ulicy

W okrągłej sali

W kątku zasypiał

Kwiatek konalii

W rączce go miała

Dama spóźniona

Na poły smutna

Na wpół stęskniona

Gdy nie pojawił

Się ten z oddali

Umarł i zastygł

Kwiatek konwalii

Dama umarła

Z kwiatkiem uśpiona

Na poły smutna

Na wpół stęskniona

Bo nie wiedziała

Mgła konwaliowa

Że już nie każdy

Wraca do Lwowa.

                               "Fotografie polskie"

Kobieta nowoczesna

Kobietą jestem nowoczesną

Kocham nastroje urok czar

Szarmanckich panów nie współczesnych

Tych z galanterią jakoś brak

Adoratorów miewam wielu

Jeszcze nie zjawił się ten „ktoś"

Wiek obojętny gdy u celu

Pojawi się ten co ma to „coś”

Uroda proszę nie zaszkodzi

I w butonierce chustki kwiat

Już manierami jeden zwodził

A okazało się niech szlag

Najbardziej lubię okulary

Gdy opadają mu na nos

Gdy już nie modny monokl stary

To może mieć też pusty trzos

Lakierki owszem nie zawadzą

I też wczorajszy szapoklak

Nie Saabem jeździć może Ładą

I niech mu nawet czegoś brak

W zapasie musi mieć hamulec

Kiedy obejmie mnie ten pan

Lecz tylko wzrokiem ale czule

I też bez słowa mówię wam

I już się skończył wiek dwudziesty

Lecz nie pojawił się ten chcący

Czekam może w dwudziestym pierwszym

Zjawi się pan nieistniejący

                                                     http://aleksanderszumanski.pl/index.php?option=com_content&task=blogcategory&id=1&Itemid=2

  Róże nieskończone

Spostrzegłem cię w oddali

Z naręczem śpiewu wiosny

Owal księżyca blady

I dumne szumem sosny

Szłaś giętka i sprężysta

W zieleń się zamieniałaś

Powłoką nieprzejrzystą

Się oddalałaś

Chciałem pochwycić wzrok twój

Choć skrawka wiosny tchnienie

I nagle mały powój

Zakrył mi twe spojrzenie

A ty zbierałaś kwiaty

Zwyczajne kwiaty wiejskie

Tak jak przed wielu laty

Wręczyłem ci róże miejskie

Być może jeszcze trwają

W twym sercu zasuszone

I wciąż się oddalają

Te róże nieskończone

                           "Wiersze i ballady miłosne"

Na szczycie Kopca Unii Lubelskiej

Na szczycie Kopca

Nikt mnie nie wita

Tylko białoczerwona

Kirem spowita,

I inne twarze

Rozpaczą obce,

Lecz polska ziemia

I polskie kopce

I polski pejzaż

U progu stóp

I inna mowa

Ciernisty głóg.

Tu były grudnie

Tu były maje,

Wolności orlej

Bystre ruczaje.

Tu była strzecha

Czeremchy pola

I zapach Wilna

I śpiew Podola,

Tu była Polska

U stoku Lwów,

Jak w tej piosence

Co chcesz to mów.

    http://aleksanderszumanski.pl/index.php?option=com_content&task=blogcategory&id=1&Itemid=2

DAWNO TO BYŁO a tak blisko

Spoglądam w dal tę mimochodem

Polne ścieliło się ściernisko

A nad nim mgła kroplistym chłodem

Liczyłem ptaki w niebnym locie

Pacierz szeptałem nieporadnie

I cieniem Lwowa w własnej rocie

Ujrzałem Brody - miasto wschodnie

Chmury krążyły własnym niebem

Słońce prażyło swoim złotem

Nagle zaćmione czarcim żlebem

Czarnym ptaszyskiem - diablim lotem

Zniżyło lotnie i w ściernisko

Wstrzeliło ołowiane stożki

Potworne było to diablisko

Ogniem smażyło polskie wioski

I rozpaczliwie zakrzyknąłem

Mamo! Ach mamo! W swej rozpaczy

Ściernisko stało się popiołem

Uszedłem z życiem w los tułaczy

Wtedy ujrzałem polskie nieba

Słońca zaćmione w swastyk skrzydła

I urodzajna polska gleba

W czarcie zmieniła się mamidła

*

*

WRESZCIE NARESZCIE

PRZYBYLI UŁANI

Wreszcie nareszcie

Chłopcy malowani

Jak w tej piosence

Miłością usłani

Wiernością Ojczyźnie

Chłopcy malowani

Na czołgi z lancami

Żółtymi otokami

Rwali do czynu

Pieśnią rozmarynu

I pieśnią wojenki

Krajkami sukienki

Dziewczyn miłowanych

Ułańską tęsknotą

W pola krwią zalane    "Fotografie polskie"

Ułańską martwotą.

                       "Fotografie polskie"

GDZIEŻ MŁODOŚCI MEJ PORYWY

Światy pięknem wyścielane

Gdzież rydwany młodej niwy

Serca złotem wyzłacane

Gdzież lazury snu i jawy

Nagie dusze nieskalane

I zieleni soku trawy

Smakiem wiśni w woń przebrane

Gdzież te swą cichością wrześnie

Maje słońca czerwca śpiewy

Ptaków mowy, kwiaty wczesne

I miłosne wiatru wiewy

Pozostały w swej nicości

Myśli me nieujarzmione

Jesień bliska w swej żałości

Jak bijący głos na trwogę

                          "Fotografie polskie"

ZAPACHNIAŁO ZIEMIOCHŁODEM

Pól wiankami kwietnym płatkiem

Łanów pochyloną głową

I zerwanym pierwszym bratkiem

W poszum gaju chłodnym rankiem

Wkradły pierwsze się promienie

Jak dziecinna wycinanka

Przeszywają las strumieniem

Kora korze niepodobna

W swej żywicy zatopiona

Naturalną mapą zdobna

Śpi w zapachu swym utkwiona

Położyłem się pod krzakiem

Malinowo niedojrzałym

Tak przykryty polnym makiem

Że mi róże zapachniały

Kołysanka i skakanka

I gra w "Zośkę" tę dziecinną

Na przedmieściu Pohulanka

Lwowskie chwile me niewinne

Zamek w słońcu ten Wysoki

I ulica Łyczakowska

Na Hetmańskich wałach sroki

Kocie łby Zamarstynowsskiej

Wielki Teatr Diabla Góra

I gra w "gałę" w Stryjskim Parku

Pełna siana chłopska fura

I Paryża czar jarmarku

I chasydzkie stroje zdobne

Baby w chustach w kwiaty polne

Obciążone tobolami

I mlecznymi banieczkami

A ulica Kaźmierzowska

Z elżbietańskiej dziury wieżą

I Brygidki w kraty troskach

W martwych oknach zęby szczerzą

Na Sykstuskiej bomby dziura

Tak ulicę tę zmieniła

Że przejezdna chłopska fura

NA FLORIAŃSKIEJ MNIE ZBUDZIŁA

                                            "Fotografie polskie"

JUŻ PRZEPŁYNĄŁEM WSZYSTKIE MORZA

I różne też zwiedziłem lądy

Wstęgą kraśniała złota zorza

I porywały wietrzne prądy

Słońce swym blaskiem sprzymierzało

Złotem świetliło niebne rzeźby

To śmiało się to znów płakało

Wtulone w zapach młodej wierzby

Biegłem od granic złotopola

Po łan pszeniczny dumny kłosem

Zielon-kwietny dywan pola

Ścielił się wkoło życia losem

I tak dotarłem w uroczysko

Przywędrowałem tu ze Lwowem

I ukochałem ponad wszystko

Dwa miasta Lwów mój wraz  z Krakowem

Dwa miasta otrzymałem w darze

A które piękniejsze?

Czy Lwów Katedrą marzen

Czy Groby Królewskie?

Jedna miasto śpi skrwawione

Drugie w swym rozkwicie

Jedno miasto porzucone

Drugie w swym zenicie

A odległa te dwa miasta

Na milę przystani

Jedno już się nie rozrasta

I tęsknotą plami

Myślę że się kiedyś uda

Dwa miasta połączyć

Nie ma chyba nic trudnego

Jak dwa serca złączyć

I liryczną pieśnią nucę

Moją myśl o Lwowie

Ale nigdy nie porzucę

Cię piękny Krakowie

*

*

A KIEDY WKROCZĘ DO WSZECHŚWIATA

To chór gwiazdami mi odpowie

Jak ptak podniebny niebo splata

Tak dłońmi splotę cię Krakowie

Ne będę pyłem złota blasku

Księżycem zmiennym w gwiazd ozdobie

A ukochaniem gdy o blasku

Spleciesz mnie dłońmi mój Krakowie

W swej czapce będę niewidzialny

A serce duszą mi podpowie

Śpiewając hymn mój pożegnalny

To dłońmi splotę cię Krakowie

                                               "Fotografie polskie"

BOŻENA RAFALSKA

Wieczory, które przekształcały się zwykle w miłą ożywiona pogawędkę z autorem trwały bardzo długo, ale gwarantuję, iż nikt się nie nudził, nie spoglądał na zegarek, a prezentowanym utworom towarzyszyły brawa. Nic dziwnego, rozmowy z Aleksandrem Szumańskim są bardzo interesujące, artystycznie wyszukane, tym bardziej, iż jest on świadkiem historii. Ogromnie ciekawe były recenzje prasy amerykańskiej i kanadyjskiej dotyczące jego twórczości z licznych spotkań autorskich w Toronto, Chicago, czy też Los Angeles. Do łez uśmialiśmy się z żartobliwego wiersza "Czykuladki i cukierki", ale ten utwór na zakończenie. Teraz proza bałakowa:

TA CO PAN BUJA, TA JA ZY LWOWA, W OBJĘCIACH WARSZAWY

Nocny pociąg trzecia klasa, w kurytarzu ona on,

Ona postać rasa klasa, on jest z Wilna – szyk – bon ton!

Znaczy się ja panią kocham! Sapie przy tym niby miech,

W uszko grucha, ona słucha, nagle ona głośno w śmiech!

Ta co pan buja, ta ja zy Lwowa!

Ta daj pan spokój, ta ja si na tym znam!

Na te kawałki ja za murowa!

Ja w sprawach serca doświadczeni mam!

Ta po co tracić naderemni słowa!

Jak pan mnie kocha, to wi pan co pan zrób?

Ta jedź pan ze mną do mego Lwowa

I nim co bedzi, ta weź pan ze mną ślub.

Emanuel Szlechter autor tekstu i Henryk Wars muzyki, zapewne nie przypuszczali, iż stworzyli tym utworem jeden z większych lwowskich szlagierów, przeboju radiowej „Wesołej Lwowskiej Fali” utworzonej w lipcu 1933 roku przez Wiktora Budzyńskiego, a emitowanej w Radiu Lwów do września 1939 roku.

Emanuel Szlechter postać wybitna, znana i niestety przez współczesnych zapominana.

Emanuel Szlechter (Eman Schlechter) (ur. 26 marca 1906 Lwów, zginął w 1943 roku w czasie likwidacji getta lwowskiego) – polski scenarzysta i autor tekstów piosenek, z których wiele stało się wielkimi przebojami.

Autor tekstów niezapomnianych przebojów filmowych do których muzykę napisali Zygmunt Karasiński i Szymon Kataszko:

(„Każdemu wolno kochać”, 1933), Jerzy Petersburski (walc "Młodym być i więcej nic" z filmu „Szczęśliwa trzynastka”, wyk. Lucyna Messal , tango "Odrobina szczęścia w miłości" z filmu „Co mój mąż robi w nocy”, wyk. Tola Mankiewiczówna, 1934), Henryk Wars: "Takie coś" i "To nie ty" z filmu „Jaśnie pan szofer” (wyk. Tadeusz Olsza), "U di radi radi rida" z filmu „Antek policmajster” (wyk. Adolf Dymsza, Dodek, 1935), "Umówiłem się z nią na dziewiątą" i "Sex appeal" z filmu „Piętro wyżej”, (wyk. Eugeniusz Bodo, 1937), fokstrot "Zakochany złodziej" z filmu „Robert i Bertrand”, tango "Czy tutaj mieszka panna Agnieszka" i walczyk pijacki "Najlepiej w głowie mieć szum" z filmu „Trójka hultajska” (1937), piosenki z filmu „Królowa przedmieścia” (1938).

Inne znane teksty piosenek:

"A u mnie siup" (z filmu „Dodek na froncie”, wyk. Adolf Dymsza), "Mnie wystarczy słówko" (z filmu” Kochaj tylko mnie”, wyk. Lidia Wysocka), "Kocha, lubi, szanuje", (muz. Henryk Wars), "Ja mam czas, ja poczekam" (muz. Mieczysław Mierzejewski, 1935), walc angielski "Nie raz, nie dwa, nie trzy" (wyk. Albert Harris), muz. Adam Lewandowski) i tango "Szkoda lata" (wyk. Andrzej Bogucki, 1937,muz. Adam Lewandowski), piosenki Stefci Górskiej ("Bez przesady", muz. Zygmunt Wiehler) i Zofii Terne ("Taka mała" muz. Henryk Wars), a także libretto komedii muzycznej „Kot w worku”.

Piosenki lwowskie:

 "Ta co pan buja!" (muz. Juliusz Gabel), "Moja gitara" („Rozśpiewany Lwów”, muz. Wiktor Tychowski i Eugeniusz Landowski, płyta wydana tuż przed wybuchem wojny, 1939) i filmowe piosenki pary lwowskich batiarów, Szczepcia i Tońcia (wyk. Kazimierz Wajda, 1905-1955, Henryk Vogelfänger, 1904-1990, z radiowej „Wesołej Lwowskiej Fali”): "My dwa – oba cwaj" (z filmu „Będzie lepiej”, reż. Michał Waszyński, 1936), "Dobranoc, oczka zmruż" i "Tylko we Lwowie" (z filmu „Włóczęgi”, 1939, muz. Henryk Wars), śpiewane później przez żołnierzy generała Władysława Andersa na całym niemal świecie.

Piosenka "Tylko we Lwowie" stała się hymnem lwowiaków zmuszonych do opuszczenia swego rodzinnego miasta.

Film „Serce batiara”, do którego Emanuel Schlechter napisał tytułową piosenkę (muz. Henryk Wars, 1939) nie zdążył wejść na ekrany i w czasie wojny zaginął.

Emanuel Szlechter Orlątko Lwowskie

Emanuel Schlechter (Eman Schlechter, Olgierd Lech) (ur. 9 października 1904 we Lwowie ale w starszych publikacjach podaje się też błędną datę 26 marca 1906[3], zginął w 1943 w czasie likwidacji getta lwowskiego) – polski twórca tekstów piosenek (z których wiele stało się wielkimi przebojami), scenarzysta, librecista, satyryk, tłumacz, wokalista, kompozytor i reżyser.

Pochodził ze spolonizowanej rodziny żydowskiej ,Jakuba, malarza pokojowego i Adeli. Miał brata Emila Szlechtera (1906-1995) - adwokata i znawcy prawa starożytnego Bliskiego Wschodu, siostrę Różę oraz brata Maurycego. Według wcześniejszych niezweryfikowanych publikacji ojciec miał być właścicielem restauracji we Lwowie . Panieńskie nazwisko matki: Begeleiter, ale w literaturze podaje się taż nazwisko Brecher. Mając 14 lat wstąpił do Małopolskich Oddziałów Armii Ochotniczej i w lecie 1920 r. uczestniczył w obronie Lwowa. Należy do pocztu Orląt Lwowskich.

Czy warto po latach wskrzeszać zapomniane lwowskie przeboje, stanowiące przecież zapominany element kultury polskiej? Okazuje się, iż nie tylko warto, ale istnieje taka potrzeba. Udowodniła to swoją działalnością Fundacja Ocalenia Kultury Kresowej , organizująca jako zespół Chawira w Krakowie, każdego roku Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej i Bałaku Lwowskiego. Prezesem fundacji jest Karol Wróblewski. Koncerty festiwalowe odbywają się w różnych miastach Polski, nie wyłączając Warszawy  (istnieje przecież powinowactwo piosenki warszawskiej i lwowskiej), przy udziale wybitnych polskich artystów jakimi są Wojciech Habela i Franciszek Makuch, solista Opery i Operetki. Co najcenniejsze artystycznie i historycznie to fakt, iż w lwowskich koncertach zespołu Chawira bierze udział liczna młodzież śpiewająca piosenki lwowskie, ocalając je od zapomnienia.  .

Piosenki te chociaż powstawały w różnych okresach i posiadały też różne cele łączy jedna myśl – Polska. Piosenka warszawska prawie wyłącznie anonimowa, w czasie okupacji hitlerowskiej stanowiła nie bagatelny oręż w walce z okupantem. W tych mrocznych latach śpiewała ją „cała” Warszawa, jak „…siekiera motyka pędzel alasz/ przegrał wojnę głupi malarz…”. Piosenka lwowska tworzona przez renomowanych artystów jak Marian Hemar, Henryk Wars, Emanuel Szlechter, czy Jerzy Petersburski( twórca m.in. sławnego „Tanga Milonga”), była również, podobnie do warszawskiej, piosenką anonimową, piosenką uliczną. Lwowska piosenka powstawała do tragicznego września 1939 roku i utrzymywała na wysokim poziomie kulturę kresową.

Warszawska piosenka uliczna powstawała po wrześniu 1939 roku w znanej intencji. Piosenkę lwowską śpiewał nie tylko „cały” Lwów, ale i cała Polska, jak to określił w jednej ze swoich słynnych lwowskich publikacji Jerzy Janicki – „Cały Lwów na mój głów”. Stanisław Wasylewski pisał: „..w tej tu rewii cudowności ojczyzny rozmaitych, zdanych przez przyrodę, pobudowanych przez człowieka, czymże się pochwalić zdołasz, miasto jedyne – zegarem bernardyńskim, Kopcem Unii Lubelskiej, ślubowaniem króla Jana Kazimierza u stóp Panienki, szmaragdami drzew, Czartowską Skałą, czy tym co dorzuciło do naszej artystycznej niepodległości, w teatrze, na sztaludze, ołówkiem artysty, wysiłkiem pisarza, czynem żołnierza – czy może >najsampierwej< tym Cmentarzem Chłopiąt i Dziewcząt, który jest twoją Skałką i Wawelem, Westminsterem i Termopilami. A może pochwałą obcych, bo ta najbardziej popłaca, to chyba powiedzeniem marszałka Focha, który rzekł w czasie bytności swej we Lwowie: „ w chwili kiedy wykreślano granice Europy, biedząc się nad pytaniem, jakie są granice Polski, Lwów wielkim głosem sam odpowiedział – Polska jest tutaj”!

Lwów jako pierwsze i jedyne w II Rzeczypospolitej miasto polskie zostało odznaczone Krzyżem Kawalerskim Orderu Virtuti Militari. Uroczystej dekoracji dokonał 22 listopada 1920 roku we Lwowie naczelnik państwa Pierwszy Marszałek Polski Józef Piłsudski.

To najwyższe polskie odznaczenie wojskowe nadano bohaterskiemu miastu, które do dziś z dumą nosi dewizę "Semper Fidelis”, Zawsze Wierny. W całej historii orderu, poza Lwowem, tylko jeszcze dwa inne miasta dostąpiły tego zaszczytu - Warszawa i Verdun

Czy we Lwowie muzy śpiewały zawsze?

Ależ tak, przekonała się o tym po raz następny licznie zebrana publiczność przybyła na V Ogólnopolski Festiwal Piosenki Lwowskiej i Bałaku Lwowskiego Kraków 2011. Koncert festiwalowy odbył się po raz pierwszy w sali Kasyna Oficerskiego przy ul. Zyblikiewicza 1 w Krakowie. Miałem zaszczyt prowadzić przez kilka lat konferansjerkę Festiwali Piosenki Lwowskiej i Bałaku Lwowskiego.

Jeden z najbardziej interesujących obiektów schyłku XIX wieku i początku XX wieku jest gmachem Kasyna Oficerskiego - obecnie Wojskowy Ośrodek Kultury w Krakowie. Jest to budynek piętrowy neorenesansowy o charakterze willi włoskiej.

Budynek Kasyna Oficerskiego zaprojektował znany krakowski architekt Tomasz Pryliński w 1889 r. nagrodzony orderem Franciszka Józefa w 1892 r. za "najgustowniejszy budynek w Krakowie”.

W tym reprezentacyjnym budynku gościło wiele znamienitych osobistości ze świata polityki, kultury i biznesu. Tu było stałe miejsce spotkań marszałka Józefa Piłsudskiego z władzami miasta Krakowa i z wojskiem. Tu także w okresie powojennym w sali widowiskowej występował słynny teatr kabaretowy "Siedem kotów" z udziałem Ireny Kwiatkowskiej, Jerzego Jurandota, Stefanii Grodzieńskiej, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Karola Szpalskiego, Mariana Załuckiego, Jerzego Bieleni . Tu również Steven Spielberg nagrywał fragment filmu "Lista Schindlera" (sceny w niemieckiej restauracji).

Bałakową, sentymentalną piosenką Mariana Hemara „Tyle jest miast, tyle jest gwiazd” czyli „Boston o Lwowie” koncert otworzyć miała Wiktoria Zawistowska uczestniczka wszystkich dotychczasowych odsłon festiwalu, laureatka głównej nagrody festiwalu Kraków 2009. Miała otworzyć, ale nie otworzyła, ponieważ pomyliłem się w zapowiedzi anonsując Wojtka Habelę, który miał znacznie później odtworzyć piosenkę Wiktora Budzyńskiego „Wio na piechotę do Lwowa”. Uradowana publiczność zaczęła się więc przygotowywać do spaceru i nawet padały pytania z sali, czy jeszcze zdążymy wrócić na zakończenie koncertu. No tak, przecież Lwów w linii prostej położony jest dwa, no może trzy kroki od Krakowa. Byłem zdecydowany i ja, nie pomogło zniechęcające westchnienie małżonki „ta Alek, ta bój si Boga”! Mróz na dworze". "Co mi tam mróz, ja do Lwowa pragnę już" - odpowiedziałem żonie. Dyrektor festiwalu, prezes Fundacji Ocalenia Kultury Kresowej Karol Wróblewski był również zaskoczony zmianą scenariusza, jako człowiek delikatny nie zatrzymywał ogólnego zapału, tylko zapytał: „a Wiktoria Zawistowska też idzie na piechotę do Lwowa”? Przecież miała śpiewać piosenkę Mariana Hemara „Boston o Lwowie”? Tylko wróble na dachu mojej kamienicy przy ul. Legionów 45 we Lwowie wiedzą jak się to całe zamieszanie festiwalowe Kraków 2011 zakończyło. Tylko na zakończenie koncertu Wojtek Habela zapytał mnie: „Alek, ty byłeś chirny”?

I tak biedna Wiktoria Zawistowska wreszcie dostała się na scenę, gdzie po mistrzowsku zaśpiewała zapowiedziany „Boston o Lwowie”. Brawa publiczności trwały do uprzednio zapowiedzianej piosenki „Wio na piechotę do Lwowa”, którą zaśpiewał Wojciech Habela z towarzyszeniem zespołu Chawira.

Nazwa zespołu „Chawira” pochodzi z gwary ludowej południowo – wschodnich Kresów II RP i oznacza ciepły rodzinny dom.

Założony przez Karola Wróblewskiego, kompozytora, akordeonistę i wokalistę  zespół Chawira powstał w 2003 roku.

Zamierzeniem repertuarowym zespołu była popularyzacja polskich piosenek z okresu międzywojennego, ze szczególnym uwzględnieniem piosenek kresowych, patriotycznych, a także piosenek światowych z okresu pierwszej połowy XX wieku, w tym również jazzowych. Po wielu koncertach zespołu zawiązało się Towarzystwo Kresowe Chawira z prezesem p. Czesławą Karlińską ciotką „Bańdziuchową”.

Zespół występował nie tylko w kraju, ale również za granicą we Wiedniu, Linzu, Budapeszcie, Norymberdze. W 2006 roku został nagrodzony „Złotym Liściem” za całokształt działalności na Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Retro im. Mieczysława Fogga w Krakowie.

Lwowski bałak to przecież nic innego jak przedmiejska gwara. Termin bałak nie figuruje w słownikach poprawnej polszczyzny, nie odnajdziemy go również w encyklopediach. A jednak, jednak jest swoistym językiem na trwale wpisanym w historię naszej mowy.

Medialnie, zapewne też i historycznie język bałaku zaistniał dzięki autorstwu Wiktora Budzyńskiego i tak urodziła się słynna „Wesoła Lwowska Fala”. Pierwszą stałą, cotygodniową, półgodzinną audycję rozrywkową lwowska rozgłośnia Polskiego Radia nadała w dniu 16 lipca 1933 roku, a więc już 78 lat temu.

Bałakiem w tej audycji posługiwali się przede wszystkim Tońcio i Szczepcio.

Tońko, Tońcio (Henryk Vogelfänger) – warszawski adwokat i Szczepcio (Kazimierz Wajda) – nie dokończony inżynier stworzyli w audycji lwowskiego radia „Wesoła lwowska fala” duet, który przeszedł do klasyki lwowskiej piosenki batiarskiej, czy kinderskiej – jak kto woli. Warto przy tym nadmienić, że to właśnie oni jako pierwsi zapisali medialnie i filmowo - fabularnie lwowski bałak. Najgłośniejsze ich filmy to „Włóczęgi" i „Będzie lepiej” (kilkakrotnie powtarzane w ostatnich latach w telewizji polskiej).

Co ich łączyło charakterologicznie — to dobroć, tkliwość, gołębie wprost serce, krótko mówiąc: „serce batiara". Taki też był tytuł ich trzeciego filmu, który nigdy nie dotarł na ekrany, ponieważ zrealizowany pod koniec lata 1939, spłonął zaraz w pierwszych dniach wojny.

W wykonaniu Wojciecha Habeli i Karola Wróblewskiego z towarzyszeniem zespołu „Chawira” usłyszeliśmy piosenkę Emanuela Szlechtera – słowa , Henryka Warsa – muzyka - „My dwa obacwaj” z filmu „Będzie lepiej „ ( po lwowsku „Bedzi lepi”) nakręconego w 1936 roku z udziałem Tońcia i Szczepcia. Piosenka została nagrana na płytach i rozpowszechniana w radiu jako popularny foxtrot – polka. W niedługim czasie śpiewała ją lwowska ulica, a następnie „cała” Polska. Gdy „Wesoła Lwowska Fala” rozpoczynała swoją co tygodniową radiową audycję, to rangą przeżycia były zakończone dyskusje, kłótnie, czy głośne rozmowy. Dzieci nie udawały się na spoczynek, a narzeczeni przestawali się całować.

Oto fragmenty tej piosenki:

„… Popamiętaj ty sy, Tońku!

Powiedz, Szczepciu, powiedz co?

To si tobi przyda,

Bo pamiętaj, ży ni bida,

Ale piniundz, to, nieszczęści, o!

Kto ma forsy, temu zdaji si,

Temu zdaji si, ży un król,

Żyji, piji i przydstawia si,

Kużdyn przy nim nul.

A gdy nagli forsa skończy si,

Zara skończy si cały bal,

Stenka, kwenka i zustai mu

Po ty forsi żal.

A my dwa, oba cwaj

Ni mamy nic i mamy raj!

Nam nic ni zrobi zło,

Bo trać jak ni masz co!

Kto ma forsy, ten kulegi ma,

Przyjacieli ma, wszysku ma,

Jest kuchany, żyju, piju z nim

Dzie si tylko da,

A gdy nagli forsa skończy si,

Wtedy wisza się na nim psy,

Nikt go nie zna, nikt ni kocha go

To ni ta co my!

Bo my dwa oba cwaj,

Bu takich ni ma cały kraj,

My dwaj ,oho ho!

To tak jak innych sto!

I co było po tej piosence? Następna? A właśnie, że nie! Tylko co?

Ano „My dwa oho ho! To tak jak innych sto”!

Nadeszła oczekiwana pora na prezentację mistrza piosenki, zresztą nie tylko lwowskiej, Franciszka Makucha solistę krakowskiej Opery i Operetki. Przed wejściem na warszawską estradę był stremowany ( jak zresztą my wszyscy)  i prosił: " Alek, nie mów nic o mnie, podaj tylko nazwisko". Oczywiście miał rację, nazwisko przecież samo mówi, nie potrzebna więc oracja. Nie stosując się jednak do decyzji pana Franciszka, powtórzę więc to co napisałem o nim w poprzedniej korespondencji z "III Festiwalu Piosenki Lwowskiej i Bałaku Lwowskiego" we Wrocławiu: "...sam mistrz piosenki, pieśniarz ( o Lwowie ), tymczasowo śpiewający w Krakowie o Lwowie, solista Opery i Operetki w Krakowie, Franciszek Makuch". Jak pan Franciszek zaśpiewał dwie obowiązkowe piosenki " Boston o Lwowie " Mariana Hemara i " Mój sen o Lwowie " Wanata i Jerzego Kopińskiego, to się dopiero rozkręcił kilkoma piosenkami, zmianami głosu, ubrania, kapelusza i zapewne fryzury, wszystko jak leci, jak przystało na mistrza. a publiczność? Nie chciała go wypuścić ze sceny, podobnie zresztą jak przedtem Wojtka Habelę, który był we Lwowie na imieninach z Feliksem Konarskim i zaśpiewał: .."inżynier "S" podpalił trzy firanki.." ( " Party w Londynie " Feliksa Konarskiego ), na czym najbardziej ucierpiałem ja w swoim gadulstwie z wpadkami ( zaplanowanymi ? ).

Oczywiście było należące mi się zadośćuczynienie, tym razem z łezką autorską, prosto z Radia Lwów - luty 2011, gdzie popisywał ja si przed Panią Redaktor Anią Gordijewską, pod kuratelą Pani Prezes Radia Lwów Teresą Pakosz i pod nieobecność ( popis bez jej wiedzy ) mojej szefowej, redaktor naczelnej „Lwowskich Spotkań” Bożeny Rafalskiej:

Nowy ancug

Kupił ja sy ancug nowy

I do moi hulam baby

Piji likir bananowy

Babie daje swoju graby

I zakładam klawy bajer

Na harmoszce nowy sztajer

Baba si ze śmichu ścieli

Ta ja fruwam w karuzeli

Rach ciach ciach

Babe w piach

I jasny anieli

Koguś w morde szczeli

Baba w bałak daj sy spokój

Bo to ja cie w morde szczeli

Będziesz miał wybite oko

Ty drymbajło co w niedzieli

Pod kościołem zginasz graby

Nim do swoi hulasz baby

Pomalutku aż do skutku

Jak si hajdać zaczniesz w kółko

To pod hajrem cie upieszcze

Poznasz wtedy Antka Ziółko

Antyk ty na nerw zagrywasz

I hałukasz na bezdurno

Jestem Mańka a nie zgrywa

Z nami aus ja mówie równo

Jojkasz, jojczysz nie do wiary

Ja katulam si do ciebie

A ty mi potyrcze sadzisz

Mnie przy tobie tak jak w niebie

Antyk jesteś zawierucha

Co w ancugu do mnie drybasz

Ancug nowy zmiętolony

Jak pod chajrem wciąż przebywasz

Kupił ja sy ancug nowy

I do innyj hulam baby

Co na rogu Kupernika

Stoi cięgiem bez bucika

Rach ciach, ciach

Babu w piach

I jasny anieli

Koguś w morde szczeli

                                        Aleksander Szumański "Odlatujące ptaki"

Gdy Wiktoria Zawistowska z towarzyszeniem zespołu „Chawira” przekonywała piosenką z repertuaru Zuli Pogorzelskiej „Panna Mania gra na mandolinie”, iż panna Marianna jest strasznie muzykalna, do występu przygotowywał się dziesięcioletni Paweł Paprocki. W jego wykonaniu usłyszeliśmy „Lwowski blues” piosenkę Ireny Paprockiej, mamę młodziutkiego artysty zaśpiewaną z jej akompaniamentem, a potem, potem „Orlątko” Artura Oppmana (Or-Ot ). Ta wzruszająca piosenka poświęcona  Orlętom Lwowskim, zawsze powoduje wzruszenie i nawet łzy. Tym razem młodziutkiego artystę publiczność nie chciała tak szybko wypuścić z ze sceny. Brawom nie było końca. Sam chłopiec był wzruszony tak, jak jego mama kompozytorka i piosenkarka Irena Paprocka, równocześnie akompaniatorka artysty.

Młodziutka Dominika Pater z Chrzanowa, uczennica Ireny Paprockiej z jej akompaniamentem zaśpiewała „Wierne Madonny” Jerzego Michotka i „Preclarka z Pohulanki” Wiktora Budzyńskiego.

Gdy oczekiwałem, iż durny Icek dostanie drugi i trzeci raz w mordę od wyrozumiałego tatusia za to, iż nie idzie być Rubinsteinem, który idzie mieć sto tysięcy dularów w banku, niespodzianie, nie zapowiadani pojawili się na scenie Franciszek Makuch i Wojciech Habela w odświętnych strojach rabinackich, żywcem wziętych z Horacego Safrina „Przy szabasowych świecach” i rozpoczęli dialog szmoncesowy, całkowicie lekceważąc „Rubinsteina” z Ickiem i tatusiem razem wziętych. W tym miejscu należy przypomnieć, iż słynnym odtwórcą niemniej słynnego „”Rubinsteina” jest Wojciech Habela, władający bałakiem i szmoncesem z wprawą handełesów z lwowskich „Krakidałów”. W tym miejscu należy przypomnieć, iż bałak jest lwowską gwarą, a szmonces, również gwarą stanowiącą "mieszankę" językową - niegramatyczną języka polskiego, niemieckiego i literackiego języka jidysz(żydowskiego). W szmoncesie nie występuję składnik języka hebrajskiego, co usiłują prezentować niektórzy autorzy. W "szmoncesie" Konrad Tom napisał słynny skecz kabaretowy "Sęk". Warto posłuchać w "you tube" w wykonaniu Edwarda Dziewońskiego i Wiesława Michnikowskiego. Polecam!!! https://www.youtube.com/watch?v=JGVOtZjtY-s

Gdy oni szli rozmawiać o swoich curesach (kłopotach ) bankowych i handlowych i mówiąc nie przestawali liczyć pieniądzów, to przypomniałem sobie inny duet dialogowy z radiowej „Wesołej Lwowskiej Fali” – Aprikozenkranza i Untenbauma, w których po mistrzowsku wcielali się Mieczysław Monderer i Adolf Fleischen. Do dzisiaj tajemnicą niezgłębioną pozostaje. czy Aprikozenkranz i Untenbaum to byli goje wcielający się w Żydów, czy też autentyczni Żydzi z Krakidałów, mówiący na co dzień wyłącznie szmoncesem.

Szmonces

Szmonces to inna niż bałak gwara,o czym wyżej, zresztą nie tylko lwowska, będąca zlepkiem nieortograficznej polszczyzny, parafrazy języków jidysz i niemieckiego. Szmonces posiada również swój zapis medialny w tekstach „Lwowskiej Fali”, które podobnie jak w bałaku Tońcio i Szczepcio, odtwarzał po mistrzowsku inny duet dialogowy, o którym wspomniałem. Mistrzem szmoncesu był również Lopek ( Kazimierz Krukowski ), o dziwo  łodzianin!

Szmoncesowe teksty są na ogół znane, jak wspomniany już słynny  „Sęk” Konrada Toma, prezentowany nieodłącznie w kabarecie „Dudek” przez Edwarda Dziewońskiego i Wiesława Michnikowskiego, czy zupełnie już zapomniany „Koszerny kozak”, opowiadania żydowskie Stefana Wiecheckiego, czyli „Wiecha” budzące niebywały entuzjazm, czytelników i słuchaczy. Podam kilka tytułów „Koszernego Kozaka”:

„Trup przed sądem", "Żydzi w przeręblu", "Samobójca w wannie" "Głowa spod łóżka", "Mały Gigolo", "Tajemnice buduaru", "Flirt z jąkałą", "Pchła w tramwaju", "Mord z litości", "Rudy Icek pod łóżkiem", "Koszerny kozak", "Kopelman szaleje", "Nienawiść rasowa", "Ludwik XIV i Rabinowicz", "Zapach narzeczonego", "Chajrem na drzwiach, "Siekana wątróbka", Gary Cooperstein", "Trup przy telefonie". "Handełes ante portas", "Ryms w goja".

Znane są również liczne żydowskie dowcipy, na ogół śmieszne, jak np. o dwóch handełesach, z których jeden bez przerwy liczył pieniądze. Ten drugi chcący pierwszego oderwać od liczenia powiada: "popatrz Moniek na drugą stronę ulicy, jaka piękna dziewczyna idzie, ja z nią tej nocy spałem". "U wa - usłyszał w odpowiedzi – gdybym chciał to spałbym z nią codziennie, to jest moja żona".

W przejściu do bramy kamienicy przy ul. Legionów 45, w której mieszkałem, stał wytrwale stary Żyd sprzedający rzekomo elastyczne białe jegierowskie kalesony, reklamując je przez pozorowane rozciąganie z szmoncesowym zawołaniem – profesor Jegier, profesor Jegier,

- na Krakidałach (lwowski plac targowy) również stary Żyd sprzedawał kolorowe widokówki przedstawiające przerażonego brodatego i pejsatego Żyda mającego z lewej strony ryczącego lwa, z prawej zaś pożar. Podpis pod obrazkiem brzmiał:

„nysz ta hir, nysz ta hir” co oznacza po polsku: „ani tam, ani tam”. Pocztówki szły jak woda.

„ Wesołą Lwowską Falę „ tworzyli jeszcze radca Strońć w osobie mistrza Wilhelma Korabiowskiego i niedawno zmarła w wieku 100 lat  mistrzyni, Włada Majewska, wykreowana oczywiście przez Wiktora Budzyńskiego.

W tym mistrzowskim poczcie zakwitali również Ada Sadowska, Teodozja Lisiewicz, Love Short, Czesław Halski, Juliusz Gabel, Alfred Schutz ( twórca muzyki do „ Czerwonych Maków pod Monte Cassino „ z tekstem Feliksa Konarskiego ), Tadeusz Seredyński, Zbigniew Lipczyński, Izydor Dąb – tylu zapamiętałem.

Wracam ja sy do domu, natychmiast bryz do kumputera, czy się ktoś nie nagrał z jakimś fajnym bałakiem o koncercie galowym, może sam Pan Prezydynt RP. z gratulacjami wyłącznie dla mni, a tu, przecieram głaza, czy się nie śni, a to ta joj ! Mówi Radio Lwów do mni ! A przed mikrofonem sama Pani Prezes Radia Lwów Teresa Pakosz, a tuż obok Pani Redaktor Ania Gordijewska. I Pani Prezes bałaka jak było na koncercie. To ja referuje, że klawiej być nie mogło, tylko nie dopuścili mnie do zaśpiewania "Ta joj mnie nazywają", że się to niby bałamkam jak chirny, gdy chodzę. I dalej bałakam o Zespole "Ychtis", co to z piosenką lwoską i z poezją księdza Jana Twardowskiego w tle zwiedził cały świat. Jeszcze nie byli tylko na Alasce, bo tam nie ma złota i jeszcze nie dotarli lwowianie. A panienki, mój Ty Boże, wycięte z oleju Wojciecha Kossaka. Ta to znów Ania Gordijewska bałaka o zasięgu światowym lwoskiej piosenki.

Co by nie, Pani Redaktor ! Szkoden goden! I wszystko na żywo na antenie Radia Lwów ! Ta joj !

Aleksander Szumański

ze Lwowa czasowo w Krakowie

Na zakończenie zapowiedziane przez Bożenę Rafalską "Czykuladki i cukierki"

CZYKULADKI I CUKIERKI

Słodziusieńki bumbunierki    

Pienkny panny kwiatów mowa

A to wszystko jest zy Lwowa

Popatrz z góry na Łyczaków

Tam jest smak pachnących maków

A frajery z Kleparowa

Przecież także są zy Lwowa

Gdy muzyczka rżnie sztajera

Lwów piękniejszy niż Riwiera

Bo na rogu Kupernika

Tańczy panna bez bucika

Po Gródeckiej jedzie tramwaj

A my dwaj są obacwaj

A tu Antek leje w mordę

Pół literka i jest lordem

Czykoladki i cukierki

Słodziusieńki bombonierki

Pienkne panny kwiatów mowa

A to wszystko jest zy Lwowa

Wezme babe swe pod pachę

To mi fundnie drugą flachę

Policjanci i złodzieje

W mordę wódę każdy leje

A po wódce twoja Mańka

Jest jak w cyrku Wańka-Wstańka

Mańkę widać jak na dłoni

A frajera frajer goni

Gdy ze Lwowem sztamę trzymasz

To nie będziesz za oryginał

Bo gdy się urodzisz znów

To zobaczysz miasto Lwów

I cukierki czykoladki

I amantów własnej babki

Swoje meszty na stoliku

Rudą Mańkę na nocniku

Przy twej Mańce jakiś frajer

Uskutecznia ręczny bajer

Ja frajera facką w mig

Absztyfikant był i znik

Bal u ciotki Bańdziuchowej

Trzymam dziunię szczegółowo

Dziunia klawa ja też szyk

Frajerowi portfel znik

I cukierki czykoladki

Dookoła nowe babki

Piękne panny kwiatów mowa

Skąd te panny? Z Kleparowa

Czykoladki i cukierki….

Słodziusieńki  bombonierki

Pienkny panny kwiatów mowa

A to wszystko jest zy Lwowa.

Bożena Rafalska - Do zobaczenia za miesiąc we Lwowie. ze słowniczkiem bałaku lwowskiego:

absztyfikant - adorator

bałak - rozmowa, gadka

bajbus - niemowlę

bandzioch - duży brzuch

chatrak - konfident

chirus - pijak

cwajer - dwója

ćmaga - wódka

drybcia - stara kobieta

dziunia klawa - ładna dziewczyna

powozić dziunię - reszta jest milczeniem

fafuły - pełne policzki

funio - zarozumialec

galanty - elegancki

graba - ręka

hajda - wynocha

handełes - handlarz

hołodryga - oberwaniec

jadaczka - gęba

juszka - rzadka zupa

jucha z kinola - krew z nosa

kacap - głupiec

pedały - nogi

pinda - niedorosła dziewczyna

potyrcze - pomietło

szantrapa - niechlujna kobieta

ścierka - ladacznica

śledź - krawat

krawatka - krawat ( dostojnie ).

Redakcja tekstu, układ, przygotowanie, korekta

                             Bożena Rafalska redaktor naczelna "Lwowskich Spotkań"

                             "Czwartkowe wieczory przy świecach" "Lwowskie Spotkania"

                             "Artystyczne Poddasze" Lwów, ul. Rylejewa 9

Data:
Kategoria: Gospodarka
Tagi: #BOŻENA #Rafalska

Aleksander Szumański

Aleszum.blog - https://www.mpolska24.pl/blog/aleszumblog111111

Lwowianin, korespondent światowej prasy polonijnej w USA, Kanadzie,RPA, akredytowany w Polsce. Niezależny dziennikarz i publicysta,literat, poeta, krytyk literacki.
Publikuje również w polskiej prasie lwowskiej "Lwowskie Spotkania".

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.