AMERYKAŃSKI ŚMIERTELNY ANTYSEMITYZM
NIEZNANA ZBRODNIA POPEŁNIONA W MAJU 1939 ROKU
MORDERCY ŻYDÓW, W TYM KOBIET W CIĄŻY, STARCÓW I DZIECI
Autor Aldona Zaorska "Warszawska Gazeta" nr 18 ;07 maja 2015
U wybrzeży USA czekały... kanonierki amerykańskiej Straży Przybrzeżnej, które chociaż świetnie wiedziały kogo mają przed sobą oddały w kierunku statku St.Luis strzały ostrzegawcze.
Do prezydenta USA Franklina Delano Rooswelta trafił zaś telegram - bardzo pilne. Zwracamy się ponownie o pomoc dla pasażerów statku St. Luis. Panie prezydencie, proszę o pomoc 900 pasażerom, wśród których ponad 400 to kobiety i dzieci.
"Polski antysemityzm" jest hasłem wciąż powtarzanym na świecie, podobnie jak sformułowanie o "polskich obozach koncentracyjnych". Prawda o tym, że Holokaust najczęściej przeżyli ci Żydzi, których uratowali Polacy, albo ci, którzy pomagali Niemcom w mordowaniu swoich braci, jakoś nie przebija się do światowej opinii publicznej.
Od początku lat 30 XX w. sytuacja niemieckich Żydów ulegała systematycznemu pogorszeniu. Dla wielu pozostałą drogą ratowania życia pozostawała jedynie ucieczka z Niemiec hitlerowskich. Wielu marzyło o USA, lub Palestynie pozostającej pod brytyjskim panowaniem. Jednak w przeciwieństwie do Polski, która otworzyła wówczas swoje granice dla przyjęcia uciekinierów, ani Brytyjczycy, ani Amerykanie nie kwapili się z podobnym gestem, systematycznie zmniejszając ilość wydawanych wiz dla Żydów uciekinierów z Niemiec. W konsekwencji doszło do szczególnie dramatycznego wydarzenia, które jak żadne inne przedtem obnażyło amerykański antysemityzm.
I tak 13 maja 1939 roku wypłynął z Hamburga statek St,Luis z 900 niemieckimi Żydami na pokładzie. Należący do firmy żeglugowej Hamburg - American Line regularnie pływał pomiędzy Hamburgiem, a Ameryką Północną. Te rejs zmierzał na Kubę, przy czym Żydzi, którzy byli na pokładzie statku, w większości nie zamierzali pozostać na stałe na wyspie, tylko jak najszybciej wystąpić o wizę i przenieść się do USA. Kuba była wówczas "republiką niepodległą", ale pozostawała pod faktycznym protektoratem USA, to też dotarcie do niej oznaczało przejście "jedną nogą" na ziemię amerykańską. Najtańszy bilet na pokład St. Luis kosztował 600 reichsnarek, co było sumą niemałą, co też bywało, że składała się na niego cała rodzina, wysyłając tylko jedną osobę w nadziei, że kiedy już dotrze do USA, może ściągnie resztę.
Wojna dosłownie wisiała w powietrzu i nikt nie miał żadnych wątpliwości, że wybuchnie.
W 1939 roku Niemcy nie mieli jeszcze zamiaru wymordowania wszystkich Żydów, ale nie mieli też wobec nich żadnych dobrych zamiarów. Obie strony świetnie zdawały sobie z tego sprawę. To też ów rejs dla szczęśliwców zgromadzonych na pokładzie był pewny m
rejsem, ocaleniem przed utratą życia.
Jednak gdy St, Luis dobił do Hawany rząd prezydenta Federico Loredo Bru, odmówił wpuszczenia pasażerów na terytorium państwa. Nie uznano ich wiz turystycznych.
Niemiecki minister propagandy Joseph Geobbels natychmiast ogłosił pasażerów statku przestępcami i psychopatami wydalonymi z Niemiec Na ulicach Hawany odbyły się demonstracje antysemickie, których uczestnicy domagali się od władz zawrócenia statku.
Przez tydzień statek stał w porcie. Ostatecznie pokład opuściło tylko 29 pasażerów, za co musieli zapłacić po 500 dolarów. Kapitan St. Luis Gustaw Schröder chciał uratować swoich pasażerów, wiec po otrzymaniu zgody na opuszczenie portu w Hawanie popłynął na Florydę. U wybrzeży USA czekały na niego... kanonierki amerykańskiej Straży Przybrzeżnej, które chociaż świetnie wiedziały kogo mają przed sobą, oddały w kierunku St. Luis strzały ostrzegawcze. Do prezydenta USA Franklina Delano Rooswelta trafił zaś telegram - bardzo pilne. Zwracamy się ponownie o pomoc dla pasażerów statku St. Luis. Panie prezydencie, proszę o pomoc 900 pasażerom, wśród których ponad 400 to kobiety i dzieci. Warto zwrócić uwagę na słowo "ponownie", wskazujące, że prośby o ratunek pasażerów miały miejsce już wcześniej. Odpowiedzi nie było. St. Luis pływał u wybrzeży tak blisko, że pasażerowie widzieli światła Miami.
Ale Amerykanie pozwolili, statkowi St. Luis dobić do brzegu, gotowi raczej by go zatopić niż ratować Żydów pasażerów. Przyjęcia uchodźców odmówiła również Kanada. Ostatecznie St. Luis zawinął 17 czerwca 1939 roku do portu w Antwerpii w Belgii.
Dzięki wysiłkom kapitana Gustawa Schrödera rządy czterech krajów europejskich z wielką niechęcią zgodziły się na przyjęci części pasażerów. W efekcie 288 z nich trafiło do Wielkiej Brytanii, 234 do Francji, 214 do Belgii, a 181 do Holandii. Tylko ci pierwsi byli względnie bezpieczni. Reszta już wkrótce znalazła się w krajach okupowanych przez Niemców, reszta zaś w bydlęcych wagonach pojechała do niemieckich obozów zagłady i tam została zamordowana. Ci ludzie przeżyli by, gdyby nie antysemityzm Rooswelta i gdyby amerykańscy Żydzi potrafili się za nich ująć u amerykańskich władz.
Sytuacji nie zmieniła zresztą II Wojna Światowa i "ostateczne rozwiązanie", o którym Amerykanie doskonale wiedzieli. Również środowiska amerykańskich Żydów nie zdobyły się na słowo protestu o dokonanej zbrodni na swoich europejskich braciach, ani na żaden nacisk na władze amerykańskie w kwestii zatrzymania panującego w Europie ludobóstwa.
Autor tekstu Aldona Zaorska "Warszawska Gazeta" pokazała światu, iż prawdy nie da się zatrzymać i że "tylko prawda jest ciekawa".
Opracował kombatant Aleksander Szumański , świadek historii - dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 - 2014, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.
Kombatant - Osoba Represjonowana - zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621
Stowarzyszenie Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II Wojnie Światowej - legitymacja członkowska nr 122 - pieczątka Stowarzyszenia.