Zwłaszcza Ludmiła Denisowa opublikowała fakty brutalnych gwałtów dokonanych przez rosyjskich okupantów na ukraińskich kobietach i mężczyznach, dzieciach, a także osobach starszych.
Zaznaczyła, że wśród już znalezionych ofiar zbrodni wojennych wojsk rosyjskich są zgwałcone kobiety, których ciała próbowano spalić, zabici samorządowcy, dzieci, osoby starsze, mężczyźni. Wielu ma związane ręce i zostało postrzelonych w tył głowy, są również ślady tortur.
W tym kontekście Ludmiła Denisowa oświadczyła, że w samej Buczy wpłynęło 25 skarg od dziewcząt i kobiet w wieku od 14 do 24 lat w sprawie gwałtu dokonanego przez rosyjskich żołnierzy.
Do najbardziej rażących przykładów należą fakty gwałtu na:
- 11-letnim chłopcu (Bucza) w obecności matki, która w tym czasie była przywiązany do krzesła, oraz molestowania seksualnego 14-letniej mieszkanki Buczy przez pięciu rosyjskich żołnierzy;
- 20-letniej kobiecie (Irpiń) przez trzech rosyjskich okupantów.
Znane są również fakty gwałtu na 16-letniej ciężarnej dziewczynie i 78-letniej babci w obwodzie chersońskim oraz przestępstwach seksualnych na starszej kobiecie i dzieciach w Borodiance w obwodzie kijowskim. Okupanci dopuszczali się przemocy seksualnej nie tylko wobec kobiet, lecz także wobec mężczyzn, oświadczyła Denisowa.
W swoim wystąpieniu Ludmiła Denisowa również ogłosiła zeznania około 15 kobiet, które znalazły się wśród 86 żołnierzy zwolnionych z niewoli rosyjskiej. Według rzeczniczki kobiety zostały przewiezione na Białoruś, a stamtąd do aresztu śledczego w Briańsku w Rosji, gdzie były torturowane i zastraszane. „Więźniarki były rozbierane do naga w obecności mężczyzn, zmuszane do przysiadania, ścinania włosów i były ciągle przesłuchiwane, próbowano w taki sposób złamać je moralnie” – powiedziała Denisowa.
Rzeczniczka podkreśliła, że przytoczone przez nią fakty po raz kolejny świadczą o umyślnym łamaniu przez rosyjskie wojsko Konwencji Genewskiej dotyczącej traktowania jeńców wojennych.
Z kolei współzałożycielka Stowarzyszenia Prawniczek Ukrainy JurFem i pisarka Łarysa Denysenko zwróciła uwagę na fakt, że gwałt i przemoc seksualna to zbrodnie wojenne przeciwko ludzkości, które nie ulegają przedawnienia, dlatego niezwykle ważne jest zaangażowanie prokuratorów wojskowych badających zbrodnie rosyjskich przestępców na już wyzwolonym terytorium Ukrainy.
Prowadząc dochodzenia w sprawie gwałtu podczas wojny, sądy międzynarodowe nie wymagają dowodów medycznych potwierdzających historię kobiety. Oznacza to, że nie jest wymagana opinia lekarza o fakcie gwałtu. Ważne jest, aby ofiary nie zostały same ze swoim bólem, czuły się bezpiecznie, miały do kogo się zwrócić i kogoś, kto mógłby opowiedzieć o gwałcie.
„Jeśli nie mogą Panie teraz mówić o tym publicznie, to kiedy będą Panie gotowe, obowiązkiem państwa i obrońców praw człowieka jest wysłuchanie Pań, rejestrowanie i przesyłanie informacji do międzynarodowych sądów karnych” - wyjaśniła Denysenko.
Międzynarodowi obrońcy praw człowieka również opowiadają o gwałtach na Ukrainie dokonywanych przez rosyjskich żołnierzy, zbrodnie te zostały potępione przez zachodnich urzędników na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ. Rosja zaprzecza udziałowi w zbrodniach na ludności cywilnej, mimo licznych zdjęć cywilów zabitych w miastach pozostawionych przez wojska rosyjskie.
Organizacja Human Rights Watch przedstawiła własne dowody zbrodni popełnionych przez rosyjskie wojsko na ludności cywilnej w obwodach czernihowskim, charkowskim i kijowskim na Ukrainie. Obejmują one gwałty, egzekucje oraz inne akty przemocy i terroryzmu wobec ludności cywilnej w okresie od 27 lutego do 14 marca 2022 r.
Szczególnie 6 marca br. rosyjscy wojskowi we wsi Worzel, 50 km od Kijowa, wrzucili do piwnicy granat dymny, a następnie zastrzelili kobietę i 14-letnie dziecko, gdy te wychodziły z ukrycia.
Zostało to zgłoszone do Human Rights Watch przez mężczyznę, który był z nimi w tej samej piwnicy. Według niego kobieta zmarła z ran dwa dni później, dziecko zmarło natychmiast.
W związku z powyższym ONZ zaczyna wyrażać „silne zaniepokojenie” liczbą przypadków przemocy seksualnej, z jaką zmagały się obywatelki Ukrainy w czasie wojny.
W tym kontekście dyrektor regionalna Funduszu Ludnościowego Narodów Zjednoczonych dla Europy Wschodniej Giulia Vallese zauważyła, że chociaż ONZ nie była w stanie przeprowadzić niezależnego przeglądu doniesień o gwałtach i przemocy seksualnej na Ukrainie, nie musi to oznaczać, że tego nie było.
„Dobrze wiemy, że konfliktom na całym świecie towarzyszy przemoc seksualna. I musimy bardzo, bardzo jasno rozumieć, że każdy przypadek gwałtu to za dużo, nawet jeśli trudno go określić ilościowo” - powiedział Vallese.
„Mamy do czynienia z bardzo trudnym zjawiskiem – przemocą na froncie. Wiele kobiet jest przetrzymywanych w niewoli przez terrorystów. Obejmuje to 14-letnie dziewczynki, które są codziennie gwałcone przez dziesiątki separatystów i bojowników. To są dziewczyny ze złamanym losem. Ale nie możemy zarejestrować tych zbrodni, ponieważ niektóre z tych kobiet już nie żyją”.
Społeczność międzynarodowa reaguje także na zbrodnie rosyjskich okupantów na Ukrainie. Tak, jedna z akcji miała miejsce 11 kwietnia br. na Stephansplatz w centrum Wiednia. Wzięło w nim udział około 60 kobiet różnych narodowości, ubranych w białe suknie ze śladami „krwi”. Leżały razem na środku placu, symbolizując ofiary przemocy seksualnej popełnianej przez Rosjan na Ukrainie.
13 kwietnia br. w stolicy Estonii odbył się kolejny protest, skierowany do zwolenników reżimu Putina nie tylko w Rosji i Estonii, lecz na całym świecie. Ponad 20 kobiet zgromadziło się przed ambasadą rosyjską, aby zwrócić uwagę na przemoc rosyjskich żołnierzy wobec ukraińskich kobiet i dzieci. Organizatorzy tego protestu chcieli donieść, że rosyjscy żołnierze gwałcą i zabijają niewinne kobiety i dzieci na Ukrainie, a ludzie, którzy wspierają tę wojnę, popierają zbrodnie wojenne, zuchwałe okrucieństwa i sami są uczestnikami tych aktów.
Należy zauważyć, że masowa przemoc seksualna ze strony rosyjskich okupantów, jak wynika z historii, jest niestety tradycją. Tak więc masowe gwałty na niemieckich kobietach przez Rosjan miały miejsce w latach 1944-45, kiedy oddziały Armii Czerwonej przedostały się do Niemiec. Większość czynów popełniono w strefie okupowanej przez Sowietów, liczba gwałtów dokonanych przez rosyjskich żołnierzy szacowana jest od dziesiątków tysięcy do 2 mln. W wyniku aborcji zmarło 10 000 kobiet. Brytyjski historyk Beaver Anthony opisuje tragedię jako „największe zjawisko masowych gwałtów w historii” i stwierdza, że w samych Prusach Wschodnich, na Pomorzu i na Śląsku zgwałcono co najmniej 1,4 miliona kobiet. Według korespondentki wojskowej Natalii Hesse „rosyjscy żołnierze zgwałcili każdą Niemkę w wieku od 8 do 80 lat”.
Na Węgrzech od lutego 1945 r. dowództwo armii próbuje pohamować przestępstwa seksualne. W tym czasie żołnierze Armii Czerwonej zgwałcili tysiące węgierskich kobiet. Niektóre miasta i wsie, w których istniał opór, zostały przekazane Armii Czerwonej na trzy dni do grabieży i gwałtów. Historycy szacują, że w okupowanym przez wojska Budapeszcie zgwałcono ponad 50 000 kobiet.
Gwałty trwały do zimy 1947-48, kiedy sowieckie władze okupacyjne ostatecznie ograniczyły obecność wojsk sowieckich do posterunków i obozów, całkowicie oddzielając ich od miejscowej ludności w sowieckiej strefie okupacyjnej w Niemczech.
Przemoc była rodzajem szoku kulturowego, jakiego doświadczyli żołnierze radzieccy, gdy zobaczyli wyższy standard życia poza ZSRR.
Gwałciciele i mordercy muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności za swoje zbrodnie!