Azaren, Trenadon, Satoreg, Grydel, Bilerad i Ewulon siedzieli przy stole. Bill i Gi weszli do pokoju, przywitali się i usiedli. Wszyscy wpatrywali się w obrazy z kamer. Słuchali rozmowy Chena z szoferem, który miał wpięty mikrofon, nawet o tym nie wiedząc.
Gi był trochę zły, bo najwyżsi przejęli kontrolę nad domeną, której był wyłącznym panem. Kiedy poznał wartośc podarunku dla Chena, osłupiał. Nie rozumiał, co takiego jest w tym Chińczyku, że najważniejsze osoby w organizacji obserwują z uwagą jego reakcję na prezent. Ten spojrzał w kierunku schodów, gdzie siedzieli jego przyjaciele i krzyknął na Petera, żeby podszedł, reszta miała zostać na miejscu. Reakcja Petera była dużo spokojniejsza, niż się spodziewał. Doradził zamknięcie walizek, pudełka i bagażnika i zwrot samochodu. Chen tak właśnie zamierzał postąpić, ale komu go zwrócić? Kierowca był opłacony tylko na przyjazd i odmówił kategorycznie ponownego dotknięcia. Widać było, że najchętniej znalazłby się daleko stąd i zapomniałby o tym, że jechał samochodem wartym, razem z zawartością, jakieś dwadzieścia – trzydzieści milionów euro.
Chen zamknął walizki i pudełko, zatrzasnął bagażnik, a pilot do włączania rzucił na siedzenie kierowcy. Potem głośno i wyraźnie powiedział po angielsku.
Odchodzimy stąd, zabierzcie ten samochód. Jutro o siódmej rano wracamy. Jeśli wciąż tu będzie, przekażemy go na cele charytatywne.
Gi nie rozumiał tego, co się wydarzyło. Ten człowiek otrzymał kilkadziesiąt milionów i ich nie przyjął. Patrzył jak Chen z Peterem podchodzą do przyjaciół, okupujących schody, coś im tłumaczą, po czym cała grupa odchodzi. Wokół samochodu zaczynają gromadzić się przypadkowi gapie, nikt go jednak nie dotyka. Po chwili jakiś młody chłopak staje obok niego z miną właściciela, kolega robi mu zdjęcie. To wywołuje reakcję następnych. Stają obok, potem opierają się o maskę, siadają na niej. Na razie nikt nie próbuje otwierać drzwi. Kierowca, który przyjechał, odszedł z grupą Chena i Petra. Po pewnym czasie do samochodu podchodzi dwóch rosłych mężczyzn w garniturach, stają obok. Śmiałość gapiów znika, powoli się rozchodzą.
Satoreg zwrócił się do Gi.
Posłuchaj tego co ci powiem, to najbardziej strzeżona tajemnica, dostępna tylko dla nas i wybranych oświeconych z ósmego poziomu. Nie wolno ci tego nikomu powiedzieć.
Gi spojrzał na mówiącego i słuchał uważnie. Widział, że te informacje były niedostępne tylko dla niego. Poczuł się wybranym do elity, wiedział, że skoro słyszy to, co słyszy, staje się prawie równy najdoskonalszym i już tylko kwestią czasu jest jego wejście na dziewiąty poziom. Z drugiej strony uzyskana wiedza wywraca jego pewność siebie, rozumie, że na szczycie nie ma wygody i bezpieczeństwa, ale trwa ciągła wojna.
Czy nie możemy ich zniszczyć?
Możemy jedynie zaatakować, zrobiliśmy to wczoraj i sam widzisz, jak wyszło. Tak naprawdę nie mieliśmy do czynienia z jednym, nawet dobrze wytrenowanym człowiekiem. Mieliśmy przeciw sobie ich wszystkich. Nie rozumiemy, jak oni to robią. Niczego nie ukrywają, ale nie umiemy przewidzieć, jak się zachowają. Nie da się wpuścić do nich szpiegów, bo nie mają tajemnic, więc szpiedzy nie mają czego szukać. Nie da się wprowadzić agentów, którzy ich zdemoralizują, bo ich się nie da zdemoralizować pieniędzmi, nasze pieniądze nic dla nich nie znaczą. Nawet brylanty i złoto ich nie przekonują. Opowiadają coś o entropii i algorytmach społecznych, ale to wszystko jakieś kity. Przypuszczamy, że mają mocny protektorat.
Skąd takie przypuszczenie?
Pamiętasz jak wysłaliście strzelca, żeby sprzątnął Chińczyka? Mówił, że weszła ekipa budowlana. Zrobiliśmy dochodzenie, tam nikogo nie mogło być, nie miałby jak się tam dostać. Jednak maszyna do tynkowania została przeniesiona, to wymagało kilku ludzi. To nie pierwszy raz.gdy dzieją się takie rzeczy. Dlatego musimy być ostrożni. Mamy w rękach całą władzę świata, ale oni nie podlegają tej władzy, mimo że przestrzegają wszystkich ustanowionych praw.
Nic nie możemy zrobić?
Możemy pilnować dystansu i ostro reagować na naruszenia strefy działania. Na szczęście już niedługo będziemy silniejsi. Po to organizujemy galę. Master potrzebuje ofiary, musimy zorganizować najstraszniejszy ból, jaki możemy, to karmi naszą potęgę. Pojutrze nasz Pan się pożywi i pozwoli nam pokonać buntowników. To ten Chińczyk zaatakował pierwszy. Nasz Pan go zmiażdży, a ich organizację odda nam pod kontrolę. Na wykonawcę tego wybrał jego najlepszego przyjaciela, on zabije pierwszą ofiarę.
Czym go kupił?
Tym, co zawsze jest marzeniem śmiertelników.