W telewizji można było obejrzeć programy i dyskusje, dotyczące teorii spiskowych. Kilku dyżurnych socjologów tłumaczyło widzom, że teorie powstają, gdy niewykształceni odbiorcy mają poczucie relatywnej deprywacji. Poczucie frustracji z powodu nieudanego życia zwolennik teorii spiskowej przekierowuje na wybraną grupę społeczną, która jest, w jego przynajmniej wyobrażeniu, uprzywilejowana. Dyskusje takie zwykle kończyły się konkluzją, że w takie teorie wierzy ciemny motłoch, nie wypada więc mieć wątpliwości wobec oficjalnych narracji.
Chen nie był tego świadom, w kooperatywie rzadko oglądano telewizję. Dyskutowało się zwykle o systemowych aspektach polityki, dlatego z dużym zainteresowaniem słuchał, jak Pierre tłumaczył mu zawiłości lokalnych układów. Zdumiewająco dużo kłamstw zostawało bez echa, z nich rodziły się złodziejskie pomysły. Dla dobrze ustawionych spryciarzy stolica Unii była nieprzebranym korytem, zwykli, uczciwi ludzie albo starali się mocno, niczego nie widzieć i nie rozumieć, albo wyjeżdżali stąd. Na ich miejsce napływali kolejni cwaniacy, sprytniejsi i bezwzględniejsi. Alkohol, inne narkotyki i prostytutki, były najlepiej sprzedającym się towarem. Cwaniacy prześcigali się w blasku i ilości pokazanych pieniędzy, jednak nawet najbardziej błyskotliwy, był jednocześnie wystraszony i sfrustrowany.
W sobotę w Brukseli odbywał się coroczny zjazd najważniejszych ludzi świata. Przygotowania szły pełną parą. Najważniejsza gala odbędzie się w pałacu królewskim. Złośliwi nazywali to wydarzenie minikongresem wiedeńskim. Prezydenci, premierzy, królowie i bogacze zjeżdżali, żeby się zabawić. Alterglobaliści jak zwykle protestowali. W telewizji zaczynały się programy o tym, kto jak będzie ubrany i co będą jedli.
Gi miał dziwny sen. Chwyciła go jakaś potężna siła i wysysała z niego duszę. Sen był śmieszny, bo przecież każde dziecko wie, że dusza nie istnieje, ale przerażenie, mimo że senne było prawdziwe.
Kiedy rano Chen przybył przed siedzibę fundacji, nie zastał dziewcząt, które go adorowały. Z jednej strony ucieszył się z tego, nie był przyzwyczajony do takich sytuacji, ciągle musiał uważać, żeby przez nadmierne zainteresowanie jedną z nich, nie sprawić przykrości pozostałym. Z drugiej strony trochę go zaniepokoił fakt, że wszystkie naraz znalazły inne zajęcie.
Godzinę później zrozumiał, co się stało. Jakiś ulicznik podszedł do niego i podał kopertę. Kiedy wyjął zdjęcie, zobaczył siedem dziewcząt, zakneblowanych i ze związanymi rękami, stojących pod obskurną ścianą. Na załączonej kartce było napisane – idź sam za tym człowiekiem, inaczej wszystkie zginą. Pokazał zdjęcie Peterowi i Pierre'owi. Peter wziął od niego, spojrzał mu w oczy pytająco. Idę- powiedział spokojnie Chen. Wstał i poszedł za doręczycielem. Przeszli kilka ulic, gdy podjechała furgonetka, przewodnik wskazał mu otwarte, boczne drzwi. Chen wsiadł, drzwi się zamknęły i furgonetka odjechała.
Mecenas Kunciore siedział w fotelu. Powoli popijał gin z tonikiem i przeglądał katalog dziewczyn, wahał się pomiędzy mulatką o hiszpańskich rysach a blond słowianką. Nauczył się czerpać przyjemność z życia. Posiadał wpływowych przyjaciół, dla których też był ważny. Chciał żyć długo, w miarę możliwości wiecznie. Nie należał do oświeconych, ale był jednym z najważniejszych współpracowników. Dostał kiedyś propozycję, ale ją odrzucił, a taką propozycję odrzuca się na zawsze. Później czasami żałował, ale z drugiej strony było to korzystne. Uwielbiał być pijany, czasami zdarzało mu się ocknąć kilka tygodni po ostatnim zapamiętanym dniu. Kiedyś, jako początkujący adwokat nie mógłby sobie na to pozwolić, teraz jednak miał trzech oddanych na śmierć i życie asystentów, którzy wypełniali dokładnie jego polecenia.
Zaczął swoją karierę od sprawy alfonsa, który pobił jedną ze swoich dziewczyn tak, że zmarła po dwóch dniach. Alfons miał walizkę pieniędzy, Kunciore znał kilku sędziów. Wszystko poszło gładko, ale zabita miała przyjaciółkę z dawnych czasów, wpływową dziennikarkę. Kiedy się dowiedziała, oszalała. Napisała artykuł i chciała opublikować, na szczęście redaktor wstrzymał tekst. Dziennikarka straciła instynkt samozachowawczy i próbowała publikować na swoim blogu. Kunciore miał swojego człowieka, który się z nią przyjaźnił, ten szybko zawiadomił szefa. Dziewczyna utopiła się gdzieś na bagnach, wśród krokodyli, wpis szybko zniknął.
Od tamtego czasu mecenas wyspecjalizował się w sutenerach. Trudno było o płomienne przemówienia w obronie oskarżonych, lepsza okazała się dobra znajomość z sędziami i duże kwoty pieniędzy. Dziś Kunciore znał wszystkich ważnych sędziów w Ameryce Północnej i Południowej, w Europie, Australii i w niektórych krajach azjatyckich. Nie musiał osobiście wozić walizek z pieniędzmi, miał od tego specjalnego, zaufanego kuriera. Były wprawdzie kryptowaluty, ale stary, dobry zwyczaj osobistego kontaktu przekonywał go najbardziej. Ponadto, wszystko, co zapisane, może zostać odczytane, kryptologia pędzi coraz szybciej. Nie ma zapisu – nie ma sprawy – nie ma dowodu.
Gin krążył w jego żyłach, kolejny łyk pogłębił poczucie nirwany. W pewnej chwili zrobił się tak senny, że przysnął. Sen stawał się głębszy i głębszy. Potem już nie było snu, była śmierć.
Za Ścianą John wpatrywał się w ekran, który pokazywał pracę serca mecenasa. Kiedy upewnił się, że ma do czynienia z trupem, zakręcił zawór butli z azotem. Odkręcił od niej gumowy wąż i założył go na butlę z tlenem. Otworzył zawór, tlen przez wentylację zaczął napełniać pokój. Zanim ktokolwiek nadejdzie, powinno być 30 procent.