Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Zdjęcie rodzinne i historia

Zdjęcie rodzinne i historia.

Zdjęcie rodziny Wróblewskich

Na zdjęciu zrobionym najprawdopodobniej wczesną wiosną 1932 r. utrwalona jest familia Wróblewskich z Dankowic, gmina Wilamowice.

Ojciec rodziny, Wojciech jest zapewne potomkiem osadników niemieckich, którzy w początku czternastego wieku zakładali wieś. Piszę o tym, bo kilka lat od zrobienia tego zdjęcia osadnictwo niemieckie znowu dało w Dankowicach znać o sobie.

Matka, Zofia z domu Nycz, pochodzi ze Starej Wsi. Tej samej, z której wywodzi się metropolita warszawski, kardynał Kazimierz Nycz. Pomimo identycznego nazwiska, nic nie jest w rodzinie wiadomo o pokrewieństwie, przynajmniej bliskim. Nazwisko Nycz w Starej Wsi jest popularne.

Natomiast brat ojca Zofii, Jan Nycz (zdjęcie poniżej) był przedwojennym pracownikiem naukowym Politechniki Lwowskiej. Zaginął tam podczas II Wojny Światowej.

Dzieci z rodzinnej fotografii omawiam od lewej.

Pierwsza to nieżyjąca już Rozalia, później żona wieloletniego sztygara strzałowego kopalni „Brzeszcze”, Franciszka Gajdy.

Na kolanach matki, Władysława Jarosz. Żona górnika i cieśli Jana Jarosza. No i mama mojej żony Jasi.

Obok ojca stoi Stanisław Wróblewski, teraz emerytowany pracownik przemysłu włókienniczego, zazwyczaj na kierowniczych stanowiskach. Mieszka w pięknym Toruniu.

Stoi też Maria Wróblewska, wtedy zapewne uczennica szkoły dla głuchoniemych w Krakowie. Też już nie żyje.

Wróblewscy byli przedwojennymi rolnikami. Zdjęcie zrobione jest przed ich sadybą, nad stawem „Młyński”. Należące do nich pole ciągnęło się pasem, aż do granic sąsiednich Jawiszowic.

Obecnie gospodarstwo to jest podzielone, piszę to w domu stojącym na działce z omawianego pasa. Ale sąsiedzi przez drogę zachowali gospodarstwo prawie w całości.

Na mapie satelitarnej wyraźnie czytelne jest zachowanie rozplanowania rozłogów wsi z czasów osadnictwa (ok. 1325 r.). Wtedy wieś nazywała się Damkyndorff.

W latach trzydziestych ubiegłego wieku miejscowość była jednak całkowicie spolonizowana, w przeciwieństwie do sąsiednich Wilamowic, gdzie do dzisiaj niektórzy mówią dialektem niemieckiego.

Minęło kilka lat od zrobienia fotografii i nastały lata okupacji. Dankowice znalazły się w granicach Trzeciej Rzeszy. Mieszkańców nie wysiedlono do Generalnej Guberni (jak przykładowo Wielkopolan), tylko „dosiedlono” im kolejnych osadników, tym razem Niemców z Besarabii.

Nowy osadnik dostawał dwa łany pola zabrane prawowitym mieszkańcom, a gospodarzy usuwano z co drugiego domu we wsi, robiąc grabieżcom miejsce.

Akurat Wróblewskim pozwolono zostać we własnym domu.

Teściowa pamięta szczegół. Jej matka próbowała u „bauerki” poprosić o możliwość uprawy kilku rządków kartofli. Padło jednak twarde:

- Das ist mein Feld!

Hitlerowcy początkowo mieli zamiar regermanizować wieś, ale skończyło się na sprowadzeniu mieszkańców do siły roboczej.

W czasie okupacji przymuszono Wojciecha Wróblewskiego do pracy w obozie koncentracyjnym Auschwitz, gdzie był pracownikiem cywilnym. Podobno nigdy słowem się o tamtych okropieństwach nie odezwał. Zmarł w 1956 r. tragicznie.

Rozalia poszła na służącą do masarni w pobliskich Czechowicach. Miało to i dobre strony w kartkowych, wojennych czasach.

Stanisław jako kilkunastolatek musiał pracować na roli u miejscowych bauerów. Dostał później za darmową kilkuletnią harówkę odszkodowanie z fundacji „Polsko-Niemieckie Pojednanie”.

Dzieci ze zdjęcia poradziły sobie w życiu. Ja mogę to ocenić z punktu widzenia kolejnego pokolenia, obracam się w rodzinie kuzynek i kuzynów, którzy osiągnęli powodzenie.

Większe lub mniejsze, jak to w życiu.

Minęły lata. Domu z fotografii już nie ma. Na działkach z pola Wróblewskich wybudowano cztery kolejne domy.

A w przyszłym roku państwo wykupi resztę pól gospodarstwa, obecnie należącego do mojej żony i wnuków Rozalii. Zaplanowana jest bowiem budowa czteropasmowej drogi ekspresowej S1.

Na polach i drodze, na której osobiście pasałem krowę ślęcząc nad monografią do doktoratu, przewidziano Miejsce Obsługi Podróżnych ze stacją benzynową.

Gdy opowiadam o tym teściowej, która była bosą dziewczynką ze zdjęcia a obecnie dobiega dziewięćdziesiątki, nie chce mi w to wszystko uwierzyć.

Data:
Kategoria: Polska Lokalna
Tagi: #

ZbigniewMiara

Między nauką a praktyką. Blog chemika i kapitalisty - https://www.mpolska24.pl/blog/miedzy-nauka-a-praktyka-blog-chemika-i-kapitalisty

Zbigniew Miara w roku 1981 ukończył studia na Wydziale Matematyczno-Fizyczno-Chemicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. W 1987 uzyskał stopień doktora nauk chemicznych na tym samym Wydziale. Blisko trzydzieści lat pracował w nieistniejącym już Ośrodku Badawczo-Rozwojowym Kauczuków i Tworzyw Winylowych w Oświęcimiu, ostatnio na stanowisku adiunkta. Jest współwłaścicielem Famar Spółka Jawna w Dankowicach. Specjalność – technologia chemiczna.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.