Gi z Gerardem przeszli przez wielki hall i znaleźli się w pokoju, który pełnił funkcję roboczego biura. Usiedli w fotelach i czekali na szefa ochrony. Victor Lamerre wszedł po kilku minutach i przedstawił sytuację związaną z atakiem Najmana na Józefa Pietrasia. Policja aresztowała Czeczeńca, sąd podtrzymał aresztowanie, Prokurator postawił zarzuty i zażądał dwóch lat więzienia. Wyrok będzie załatwiony. Były krótkie wzmianki w prasie na poślednich stronach, bez podawania szczegółów. Jedyny problem to te szury z portalu, nasi zrobili abordaż i portal wysiadł, Pierre'a i Juliana wzięli na siebie sataniści od Dewey'a, wszystko zgodnie z pana poleceniami.
Gi spojrzał na Victora i zapytał – skąd ten Czeczen miał wiedzę o samochodzie? Ktoś mu dostarczył zdjęcie z kamery na drodze. Prawdopodobnie jakiś policjant. Prokurator i komendant są nasi, ale ci pieprzeni Polacy to banda niezdyscyplinowanych łajz. Nie mają żadnego szacunku do autorytetu. Dowiedzcie się, który to policjant. Jak go znajdziecie, to wymyślę, co mu się przydarzy.
Victor potwierdził i powiedział – proszę pana, jest jeszcze jedna sprawa. Wśród tych internautów huczy od plotek. Coraz więcej ludzi mówi, że ktoś porwał tych redaktorów z „nous somme tous ensemble". Wydzwaniają do komendanta dzielnicy, zgłaszają na policję, obserwują nasze główne biuro. Robi się spory szum. Mamy prasę na pasku, ale naczelny powiedział, że jest granica, do której można problem ignorować. Jak Telegraph coś napisze to, reszta gazet też musi, potem pójdzie telewizja i radio. Musimy wymyślić jakąś narrację. Za tydzień wielkie zgromadzenie. To zbyt poważne, żeby narażać organizację na ryzyko ujawnienia.
Gi zamyślił się, przez dłuższą chwilę panowała cisza. Po pewnym czasie spojrzał na Vincenta i zapytał – mamy u nich kogoś?
Tak. Jest dziewczyna, wszechstronnie przygotowana, jest wśród antyszczepionkowców, ale pisze też o masonerii i wykrywa spiski. Antyklerykalna.
Kiepsko, mamy kogoś od pobożnych?
Jest jeden ksiądz, który ma słabość do młodych chłopców, mamy dużo zdjęć i filmów.
Świetnie, rozruszaj ich oboje, niech się uaktywnią. Mają zadawać dużo pytań i wysuwać przypuszczenia. W tym czasie w telegraph i innych gazetach niech zaczną pisać o teoriach spiskowych i szurach. Gdzie jest córka tego Czeczena?
Daliśmy do Karoliny, uczy ją manier. Na początku się stawiała, ale trzy noce w piwnicy ze szczurami i bez picia nauczyły ją posłuszeństwa.
Później ją obejrzę. Teraz pójdziemy do Toma.
Gi skinął głową i wziął szklankę, podniósł kołdrę i nalał całą zawartość na tors i Twarz Toma. Ten zerwał się oszołomiony, oburzony i wściekły, zapewne kogoś innego by zabił, ale natrafił na twarde spojrzenie i bezwiednie się skulił.
Wyspałeś się?
Już tak. Tom chciał wyjść z łóżka. Gi powstrzymał go. Zostań, przykryj się. Gerard, usiądź koło nas. Musimy porozmawiać.
Tom czuł się jak uczeń złapany na psocie, Gerard też był niepewny. Wczorajszy lot w miłej atmosferze wprawił ich w euforię, towarzystwo dziewcząt powodowało, że czuli się wspaniale, w marzeniach dokonywali niezwykłych rzeczy.
Kiedy zostaliście awansowani na siódmy poziom?
Tom milczał, Gerard był aktywniejszy. - tydzień temu.
Posłuchajcie mnie koledzy, Ben niedługo przechodzi na dziewiąty, ja na ósmy. Prosił, żeby was wprowadzić w tajniki. Należycie do elity. To my zarządzamy światem. Nauczę was tego, co umiem, przekażę wam wszystko, co wiem. Za niespełna tydzień w tym budynku odbędzie się coroczne zebranie 666 oświeconych, będziecie mi pomagać w przygotowaniach. Pierwsza rzecz. Wasza wczorajsza impreza była ostatnim kontaktem z alkoholem do gali. Zarządzanie światem to nie szpanowanie alfonsa ze złotymi łańcuchami i paroma dziewczynami. Nikt nie może pomyśleć, że posiadamy jakąkolwiek władzę, zawsze wśród ludzi zachowujemy się skromnie. Kiedy zamawiamy drinka, o ile to konieczne, wypijamy co najwyżej ćwierć tego, co w naczyniu i odstawiamy. Tylko jeden taki drink na wieczór.
Patrzył w zdumione oczy Toma. Nie wiedziałeś tego. Nikt tego nie wie. To jedna z największych tajemnic. Obserwowaliśmy cię uważnie, było sporo obiekcji, niektórzy zastanawiali się, czy sobie z tym poradzisz. Już zostałeś przyjęty i nie masz wyjścia. Teraz przez miesiąc będziesz podlegał ścisłej obserwacji. Jeśli będziesz pił nadmiernie, wypadniesz. Na twoje miejsce czeka kilkunastu zdolnych i ambitnych, ale pamiętaj, z tego poziomu spadek rzadko kończy się szczęśliwie. Lepiej piąć się w górę. Na dziesiątym poziomie możesz się realizować jako alkoholik, tam to już nie ma znaczenia, tam jest emerytura. Jesteśmy elitą tego świata, ogarnij się.
Gi wstał, Gerard też się podniósł.
Ubierz się i przyjdź na obiad, tam dostaniecie następną lekcję. Jennifer cię przyprowadzi.
Wyszli, zamykając za sobą drzwi.
Na korytarzu czekał Victor. Wzmożona aktywność internetowa – zameldował.
Co takiego? Zapytał Gi.
Na kilku lokalnych, brukselskich portalach odnotowaliśmy sporą aktywność, dotyczącą zniknięcia Pierre'a i Juliena. Coraz więcej wyświetleń, komentarzy i udostępnień. Padają pomysły demonstracji jutro przed południem. Lajki dają zarówno z lewej jak z prawej. Nawet obojętni zaczynają się angażować.
Jaka skala?
Trzy portale, kilkadziesiąt postów, kilkadziesiąt udostępnień na prywatnych kontach, setki lajków, setki komentarzy.
Gi słuchał Victora z kamienną twarzą. Śledź sytuację. Za godzinę przyjdziemy do was.
Tak jest – odpowiedział Viktor i odszedł korytarzem.
W tym czasie Tom zdążył się ubrać i stanął obok nich.
Coś nie tak? Zapytał.
Kłopoty. Odpowiedział krótko Gi, idziemy coś zjeść.
Przeszli przez hol i weszli do kameralnej salki z jednym stolikiem i trzema krzesłami. Usiedli. Tom spojrzał na nich z powagą. Cokolwiek się teraz wydarzy, jesteśmy tu po to, żeby zjeść i porozmawiać. Pamiętajcie, kim jesteśmy.