Tak wpadło mi do głowy pewne wspomnienie. Mianowicie chodzi mi o Twoją aktywność podczas festiwalu w Ciechocinku. W Gorzowie mówią, że to nic innego jak haniebne odcinanie się od gorzowskich korzeni. Wiadomo ludzie mówią różne rzeczy…
Może to i dobrze, że moją uwagę przykuła Twoja refleksja na temat gorzowskiej filharmonii. Muszę przyznać, że napracowałaś się, by wzbogacić ją o masę osobistych wypominek pod adresem prezydenta. Widzę, że jest Ci ciężko. Widzę to droga Haniu…
Dlatego odpuszczam szersze refleksję na temat Ciechocinka. Tak wiele emocji jest w Tobie. Pragnę przekazać Ci droga Haniu pewną radę warsztatową. Może gdybyś spróbowała choć raz do roku napisać o czymś pozytywnym, świat patrzyłby na Ciebie bardziej łaskawie? Czy to możliwe?
Zastanawiam się skąd ten gniew i ta nagła erupcja? Czy informacja o nocnej prohibicji, aż tak na Ciebie wpłynęła? Nie chce mi się w to wierzyć. Poszukajmy więc innych możliwych miejsc wystąpienia takiego zacietrzewienia. Czy to faktycznie spadający krąg czytelników twojego bloga i mniejsze zainteresowanie dla Twoich drobnych biznesów? Tak tak mam na myśli chociażby prowadzenie gazetki w starostwie. Masz jeszcze te fuchę? Czy faktycznie już się skończyła?
Haniu życzę Ci miłego dnia i podobnie jak Ty czekam na rozstrzygnięcie nominacji w dziedzinie zarządzania filharmonią. Jeszcze raz pozdrawiam!
Ps. Złe język mówią, że jesteś gorzowską Krystyną Pawłowicz - ale ja nie podzielam tej opinii...