Mówią o nim (wszech)redaktor i za takiego też chyba się uważa. Wiele wskazuje na to, że praktycznie wypadł z rynku, zarówno redaktora przełożonego jak i tego z biurka obok. W ostatnim czasie na łamach gazety, obserwujemy jego niebywałą ekspansję. Pisze o wszystkim i zna się na jeszcze więcej niż wszystkim - od grobu Walczka przez prowadzenie debat przedwyborczych (na wizji musiał tłumaczyć koledze zasady, bo ten, no cóż – według (wszech)redaktora Ruska nie ogarniał…) zna przeboje disco polo, podobno kręci teledyski – rozkopane Zakopane w planach. To ogromna podaż siebie, która wydaje się nie mieć końca.
Czy (wszech)redaktorska ekspansja ma jakiś kres? Wiele wskazuje, że to chyba niemożliwe. To po prostu człowiek orkiestra, spec od wszystkiego, medialne objawienie. Za chwilę połączy wszystkie gazety regionalne w jedną, albo co może bardziej prawdopodobne zdominuje wszystkie tematy, bo na wszystkim się zna. Rośnie niczym krzywa inwestycyjna w Gorzowie. Podobno Morawiecki czyta go codziennie rano i wieczorem. Są tacy co twierdza, że od tego zasypia od razu, ale to są zapewne pomówienia zazdrośników. Wszystko idzie w tym kierunku, że będzie wydawcą, redaktorem i swoim czytelnikiem w jednym. Da radę.
Czy to, zatem koniec Gazety Lubuskiej, czy tylko rebranding? Odpowiedź na to pytanie już wkrótce, wszak (wszech)redaktor jest specjalistą także od tworzenia i budowy marki…