W historii Rosji to norma, obojętnie od ustroju: im większe problemy wewnętrzne ‒ tym większa „ucieczka” w politykę międzynarodową,w imperializm. Zdaje się, że tą samą drogą podąża Francja ‒ katastrofalne sondaże urzędującego prezydenta, starcia na ulicach, nierozwiązane problemy społeczne i niezrealizowane wyborcze obietnice ‒ chyba wyjaśniają nagły atak na Polskę i Węgry ministra spraw zagranicznych z Paryża. Poprzednik Macrona ‒ Hollande mówił do nas arogancko: „Wy macie zasady ‒ my fundusze strukturalne”. Ta bezczelność nie poprawiła jego notowań: były tak fatalne, że zrezygnował z ubiegania się o reelekcję, co we Francji się nie zdarza. Szef MSZ tego kraju ma swoje osobiste powody, by nas nie lubić: gdy był ministrem obrony rząd RP unieważnił kontrakt na francuskie śmigłowce. Szkoda, że dziś Monsieur Le Drian jest zakładnikiem własnych porażek i uprzedzeń. Ale co gorsza ‒ dla Francji ‒ poprzez swoją antypolską wypowiedź nie zapala on zielonego światła ani dla lepszych kontaktów handlowych między naszymi krajami, ani dla francuskich inwestycji w Polsce, ani dla ubiegania się u nas o zamówienia rządowe przez francuskie firmy. Mądry Francuz po szkodzie?
*komentarz ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (01.09.2018)