Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Grafomani górą!!!!!

„Ma do tego talent - mówi się o kimś, komu jakaś czynność wychodzi nadzwyczaj dobrze. Talent to dar, którego opatrzność poskąpiła zwykłym ludziom. Przyrodzona - albo i nadprzyrodzona - zdolność, niemożliwa do nabycia drogą szkoleń czy treningów. Osoby obdarzone talentem są więc prawdziwymi wybrańcami losu; nadludźmi wyniesionymi wysoko ponad zasięg pospólstwa.

Jak się łatwo domyśleć, posiadanie talentu jest źródłem wielkiej dumy. Ba! Oznacza wręcz wstąpienie do elity ludzkości. Dlatego nie powinno dziwić, że mnóstwo ludzi określa swe umiejętności mianem talentów. Ot, drobne nadużycie dla dobra wizerunku. Dzięki temu talent nie jest już zarezerwowany dla artystów, lecz może występować wszędzie. Zwykły prawnik staje się utalentowanym prawnikiem, jeśli w sądzie częściej wygrywa niż przegrywa. Sprzątaczka zyskuje miano utalentowanej, jeśli tylko prezes jest w dobrym humorze i na widok wyglansowanego pisuaru rzuci pochwałą: "ktoś ma talent do sprzątania". Wreszcie pisarz jest utalentowany, gdy pyszni się, że do wykonywania jego zawodu potrzeba niezwykłych predyspozycji.

Tymczasem wrodzone cechy, określane mianem talentów, niezbędne są tylko w kilku zawodach artystycznych (ew. sportowych). Nie zostanie tancerzem człowiek, który nie jest gibki, a o karierze muzyka może zapomnieć ktoś pozbawiony odpowiedniego słuchu. Natomiast każdy chętny może być prawnikiem, sprzątaczką, a nawet pisarzem.

Zwłaszcza pisarzem. Od niepamiętnych czasów o przyjęciu książki do druku nie decyduje jej obiektywna jakość, lecz widzimisie wydawcy. Jedni zwykli przyjmować tylko tanie romanse dla gospodyń domowych, inni za nic w świecie nie zniżą się do publikacji kogoś, kto jeszcze nie dostał Nobla. Są też tacy, którzy wydają wszystko jak popadnie, słusznie przekonani, że poziom sprzedaży kształtowany jest nie przez jakość dzieła, lecz przez jakość marketingu. Bo ogólnie pojęty rynek również nie jest obiektywnym sędzią, więc i jego wyroki nijak mają się do obiektywnej jakości towaru. O czym świadczy niedawny "sukces literacki" maturzystki Masłowskiej, czy chyba dotąd niespotykana popularność serii o Harrym Potterze - serii niezłej, lecz przecież nie wybitnej. Co gorsza, książce pokrzywdzonej przez rynek wszystkiego nie wynagrodzą elity literackie, przyznające elitarne nagrody dla elitarnych pisarzy, których wypociny czytuje tylko elitarny czytelnik. Zwłaszcza, że ilość nagród jest ograniczona, a jury ma wielu krewnych i znajomych, którym nie zależy na obiektywnej ocenie ich twórczości.

Jeśli więc nawet istnieje jakiś sposób, by obiektywnie zbadać jakość książki, i tak nikt z niego nie korzysta. Ergo: każdy zbiór słów, choćby i losowych, ma szanse znaleźć swojego wydawcę, czytelnika i krytyka, którzy wspólnie okrzykną go szczytowym osiągnięciem ludzkiej kultury. A skoro tak, pisarzem może zostać nawet dotknięta debilizmem małpa, która z nudów wciskała przypadkowe klawisze na równie przypadkowo znalezionej maszynie do pisania.

Jest jednak subtelna różnica pomiędzy byciem pisarzem, a byciem dobrym pisarzem. Pisarz po prostu pisze, do której to czynności nie potrzebuje ani, jako się rzekło, talentu, ani praktyki. Jeśli mu się poszczęściło, może nawet być popularny, obsypany nagrodami i okadzony przez tzw. środowisko. Jeśli jest durniem, może też być święcie przekonany o swojej wyższości nad resztą homo sapiens. Jednak same oznaki sukcesu nie czynią go automatycznie pisarzem dobrym.

Nie ma recepty na zostanie dobrym pisarzem, lecz są pewne warunki, które należy spełnić, aby w ogóle mieć na to szansę. Przede wszystkim, dobry pisarz musi być uparty w swym postanowieniu pisania. Dzięki temu nie zrazi się wielokrotnymi sugestiami, jakoby nawet liter nie potrafił poprawnie złożyć do kupy. Będzie pisał dalej, może i rzeczy koszmarnie kiepskie, ale w nadziei, że ćwiczenie uczyni zeń mistrza. Nawet jeśli nie potrzebuje szlifować pióra, i tak upór jest mu niezbędny, bo dla poważnych ludzi pisanie to żadne zajęcie. Poważni ludzie zostają prezesami lub sprzątaczkami. Pisarze zaiste muszą się popisać, by zarobić na pisaniu. Tylko dzięki oślemu uporowi piszą dalej, zamiast zająć się czymś pożytecznym, np. sprzedażą skarpet. Tak więc, choć rzeczywiście niektóre cechy wrodzone, jak np. bujna wyobraźnia czy otwarty umysł, mogą pomóc w tworzeniu porządnej literatury, cała sprawa jest bardziej kwestią wytrwałości niż talentów.

I w tym punkcie dochodzimy do sedna sprawy. Bo skoro pisać może każdy, ale tylko najbardziej konsekwentni z czasem stają się w tym dobrzy, to, co odróżnia dobrego pisarza od pośledniego, nosi miano grafomanii. Tylko grafoman jest na tyle zboczony, by poświęcić się pisaniu, a więc tylko on ma wystarczające pokłady uporu. Ba, on czuje przymus pisania - nie potrafi inaczej. Choćby go głodzić, chłodzić i przypiekać, i tak będzie pisać, bo dla niego to rzecz tak oczywista i niezbędna, jak dla normalnych ludzi oddychanie. Z pewnością wszyscy zawodowi pisarze, także ci sławni i bogaci, to skończeni grafomani. Powyższą tezę potwierdzają również liczne zapewnienia różnorakich autorów, że nie potrafią sobie wyobrazić życia bez pisania, że nie umieliby przestać pisać, albo wręcz że piszą nałogowo i czują się źle, gdy odstawią tę używkę na zbyt długo.

Jednak w sytuacji, gdy grafomania jest zjawiskiem w gruncie rzeczy pozytywnym, dziwi fakt, że słowo "grafoman" funkcjonuje jako obelga. Czy jest to tylko efektem mylnych wyobrażeń na temat grafomanii, czy też stoją za tym perfidne mistyfikacje leniwych redaktorów i zazdrosnych krytyków - tego nie wiem. Mogę tylko zaapelować do wszystkich grafomanów czytających te słowa, by nie dawali wiary bzdurom. Sam fakt bycia grafomanem w najmniejszym stopniu nie gwarantuje sukcesu w branży, lecz stwarza solidne podstawy dla dalszego rozwoju. Zohydzanie tego zjawiska jest więc krzywdzące i obłudne, a w najlepszym razie prowadzi do postępującej degeneracji środowisk literackich.

Niechaj grafomani dają upust swemu zboczeniu przy każdej okazji i niechaj - na bogów! - przestaną się go wstydzić. Przecież tylko dzięki niemu, oraz dzięki cierpliwemu doskonaleniu umiejętności, mogą awansować ze statusu "grafomana" do pozycji "mistrza pióra".

Czego zresztą wszystkim życzę.”

Apep

Zamieścił Fiatowiec

Źródło: adres internetowy http://www.inkluz.pl/archiwum/inkluz58/main/felietony.html

Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.