Przypomnijmy. Związki zawodowe chcą podwyżek tzw. dodatków funkcyjnych dla nauczycieli szkół i przedszkoli. Prowadzone w ostatnim czasie negocjacje, które z ramienia urzędu prowadził wiceprezydent ds. społecznych Radosław Sujak, nie przyniosły rezultatu. Dlatego Wójcicki zdecydował, że sam wypracuje porozumienie ze związkami. Spotkali się z ich przedstawicielami dwa razy. Najpierw w świetle fleszy wspólnie deklarowali "rozmowy dla porozumienia", potem spotkali się by poznać oczekiwania związków. W planach jest kolejne spotkanie. Czy jeszcze aktualne?
Wygląda to tak, jakby pani Zajbert pozazdrościła swojemu koledze z Solidarności - panu Dudzie popularności w mediach i postanowiła przejść do historii, jako brzytwa związku nauczycielskiego. Plan chyba nawet zaczęła wdrażać w życie i wytoczyła najcięższe działa. Najpierw oskarżyła prezydenta, że się nie spotyka. Zapomniała nawet o fakcie, że od dwóch lat negocjacje prowadzi z nią wiceprezydent, którego zresztą bardzo chwali. Gdy mówi o nim natychmiast zmienia barwę głosu, ton jej jednoznacznie wskazuje na aprobatę jego działalności, a wręcz zauroczenie... Nic dziwnego, gołym okiem widać tu relacje polityczne, bo i sympatii z radnymi Platformy Obywatelskiej też nie ukrywa. Nic dziwnego, że w tej konfiguracji z Wójcickim jest jej nie po drodze.
Warto się zastanowić, dlaczego w momencie negocjacji dla dobra nauczycieli, szefowa ZNP biegnie do radia i podpala dotychczas wypracowaną współpracę? Trudno nie uznać tego za akt działalności w tak zwanej sprawie... tylko pytanie: czy w sprawie własnej kariery, czy w sprawie związku? Warto się zastanowić, czy kopanie prezydenta po kostkach jest dobrą technologią do rozwiązywania problemów?
Jeśli nawet prawdą są plotki, że Barbara Zajbert liczy, że wesprze klubu radnych Platformy Obywatelskiej w gorzowskiej Radzie Miasta, to polecam mniej brzytwy więcej kremu. Ludzie mają dość agresji, konfliktów i knucia...