Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

„Założenia libertarianizmu”

Zdefiniować libertarianizm jest bardzo łatwo. Najprościej mówiąc jest to ideologia wolności, opierająca się na własności prywatnej. Pojęcie libertarianizmu można sprowadzić do prostej zasady pięści i nosa („Wolność mojej pięści kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność twojego nosa”) lub granic („Moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka”). Prostą, zgrabną i przyjemną definicję podał Samuel Konkin: „Libertarianizm wyprowadza całą swoją filozofię z jednego prostego założenia: inicjowanie agresji albo grożenie jej zainicjowaniem (przymus) jest złe (niemoralne, niesprawiedliwe, niesłuszne, wysoce niepraktyczne itd.) i zakazane – wszystko inne jest dozwolone”.

„Założenia libertarianizmu”
Według Murraya Rothbarda libertarianizm opiera się na prawie własności do własnego ciała 
oraz wszystkich rzeczy, które weszły w nasze posiadanie w wyniku użycia tego ciała (pracy, 
wymiany handlowej, otrzymania podarunku). Inaczej mówiąc, każdy ma prawo w dowolny 
sposób używać swoje ciało oraz swoją własność, pod warunkiem, że nie łamie tym prawa 
własności innej osoby. Według Rothbarda, libertarianizm jest jedyną ideologią, która głosi 
wolność absolutną i nieograniczoną. Fakt, że nie możemy szkodzić innym, nie ogranicza 
naszej wolności, gdyż nasza wolność wynika ze ściśle określonych praw naturalnych, które to 
nie przyznają nam prawa do naruszania wolności innych. Naruszając ją, działamy w 
sprzeczności z naturą, a tym samym próbujemy łamać nasze naturalne ograniczenia. Nie ma 
to nic wspólnego z wolnością lub jej brakiem. Jak pisze Rothbard w „Etyce wolności”:

„Każdy człowiek ma wolną wolę, wolność wyboru przebiegu swojego życia i swych działań. 
Niektórzy krytycy podnosili zarzut, że ta wolność jest iluzoryczna, ponieważ człowieka 
ograniczają prawa natury. Jest to interpretacja błędna – jeden z wielu przykładów 
pomieszania wolności z władzą. Człowiek jest wolny do przyjmowania wartości i do wyboru 
swych działań; ale to wcale nie znaczy, że może bezkarnie naruszać prawa naturalne – że 
może na przykład przeskoczyć ocean jednym skokiem. Krótko mówiąc, gdy twierdzimy, że 
człowiek nie jest wolny by przeskoczyć ocean, to nie chodzi nam o jego brak wolności, ale o 
brak władzy, by to zrobić (…) człowiek nie będąc wszechmocnym ani wszechwiedzącym, 
poznaje ograniczenia swojej władzy, zwłaszcza wtedy, gdy nie może zrobić czegoś, czego 
akurat pragnął. Innymi słowy, o ile władza człowieka jest w sposób konieczny ograniczona 
prawami naturalnymi, o tyle jego wolno wola nie jest”.

Tym samym, żaden człowiek nie może ingerować w życie innej osoby, gdyż nie posiada ku 
temu władzy. Libertarianizm zakłada bowiem równość każdego człowieka wobec praw natury 
(nie ma nadludzi i podludzi) oraz posiadanie przez każdego wolnej woli do dysponowania 
swoim ciałem i swoją własnością - wolnej woli, która jest niezbywalna (nie można stać się
dobrowolnym niewolnikiem) i nikt inny nie może jej odebrać. Każde działanie naruszające 
ową zasadę (zniewolenie), jest działaniem niedopuszczalnym. 

Wychodząc z tego założenia, postaram się w kilkunastu punktach opisać, w dużym skrócie i 
uproszczeniu, jak wyglądałoby prawo stanowione według libertariańskich zasad. Jest to moja 
własna wizja i – mimo, że starałem się pozostać możliwie obiektywny – poglądy niektórych 
libertarian mogą się nieznacznie różnić od tutaj przedstawionych. Jest to pobieżny i ogólny opis libertarianizmu. Osoby, które chcą się rzetelnie wgłębić w tę filozofię, poznać historię
myśli libertariańskiej, jej twórców oraz dzisiejsze organizacje wolnościowe i pomysły na 
wprowadzanie w życie idei libertariańskich, odsyłam do książki Murray Rothbarda „Manifest 
libertariański”, a także to pism ekonomistów i filozofów Austriackiej Szkoły Ekonomii.

Państwo 

Ogólnie rzecz biorąc, libertarianizm jest ideologią antypaństwową. Libertarianie sprzeciwiają
się niemal każdej władzy jaka istnieje obecnie na świecie, uważając ją za mniej lub bardziej 
przestępczą. To państwo najczęściej łamie prawo własności, ono powoduje wojny, stosuje 
przymus i zniewolenie. S.E. Konkin pisał o państwie:

„Jest to Mafia mafii, Gang gangów, Spisek spisków. Liczba ludzi zamordowanych przez tę
instytucję w ciągu kilku ostatnich lat przewyższa liczbę wszystkich zgonów, do jakich doszło 
wcześniej na przestrzeni dziejów; wartość dóbr skradzionych przez nią w ciągu kilku 
ostatnich lat przewyższa wartość całego bogactwa wytworzonego wcześniej na przestrzeni 
dziejów; liczba umysłów, które instytucja to zwiodła – celem swojego przetrwania – w ciągu 
kilku ostatnich lat przewyższa liczbę umysłów omotanych jakimikolwiek irracjonalnymi 
ideami głoszonymi kiedykolwiek wcześniej na przestrzeni dziejów; państwo – nasz wróg”. 

Libertarianie sprzeciwiają się większości panujących ustrojów, zwłaszcza dyktaturze (dyktat 
jednostki nad resztą) jak i demokracji (dyktat większości nad resztą); są wstanie za to 
zaakceptować pewne formy monarchii (Hans-Hermann Hoppe) lub republiki 
konstytucjonalnej (Ron Paul, Ayn Rand). Każdy się zgadza co do tego, że władza nie 
powinna mieć istotnego wpływu na życie obywateli, a prawa powinny być proste, jasne i 
niezmienne. 

Wśród libertarianian mamy dwie grupy: minarchistów i anarchokapitalistów. Minarchiści 
twierdzą, że rola państwa powinna zostać ograniczona do minimum i powinno się ono 
zajmować tylko tym, co absolutnie niezbędne, czyli pilnować, aby nie dochodziło do agresji 
jednej jednostki wobec drugiej (do państwa należałyby więc policja i sądy), pomagać tym, 
którzy naprawdę tego potrzebują (ofiary klęsk, ciężko chorzy i samotni) , a wszystko inne 
zostawić ludziom (przedstawiciele: Ludwig von Mises, Friedrich von Hayek, Robert Nozick, 
Ayn Rand, Ron Paul). Większość minarchistów podziela też zdanie, że życie w państwie 
(płacenie podatków i korzystanie z jego usług) nie musi być obowiązkowe. Tym samym 
każdy ma prawo oddalić się na margines społeczeństwo i żyć po swojemu (w stylu filozofa 
H.D. Thoreau), a każda grupa ludzi może zażądać secesji i założyć własne, niewielkie 
państwo. Tym samym możliwe jest istnienie praktycznie każdych form ustrojowych, także 
komunistycznych, ale muszą się one opierać na dobrowolnym uczestnictwie. 

Anarchokapitaliści żądają całkowitego zniesienia jakiejkolwiek władzy, sprywatyzowanie 
każdego dobra i pozostawanie wszelkiej organizacji procesom wolnorynkowym 
(spontaniczny porządek). Twierdzą oni, że nawet ochrona i sądownictwo mogą być równie 
dobrze (według nich nawet lepiej) sprawowane przez prywatne firmy i nie ma powodu, aby 
udzielać jakiegoś specjalnego przyzwolenia pewnej grupie ludzi zwanej rządem 
(przedstawiciele: Murray Rothbard, Samuel Konkin, Hans-Hermann Hoppe). 

Wśród państw obecnie istniejącym, za najbliższe libertarianom uważa się niewielkie 
państewka o dużej swobodzie osobistej i gospodarczej jak Monako, Andora, San Marino, 
Liechtenstein, Hongkong czy Singapur, a także niektóre amerykańskie stany (New Hampshire). Libertarianie popierają decentralizację, różnorodność, niezależność, autonomię i 
przewagę władz lokalnych nad władzami federalnymi. Hans-Hermann Hoppe wyraził to jako 
ideę tysięcy Lichtensteinów. 

Własność prywatna 

Prawo własności jest prawem podstawowym i najważniejszych; jeśli je odpowiednio 
zdefiniować, to można z niego wywnioskować wszelkie inne prawa (wolność osobista jako 
własność swojego ciała, wolność słowa jako własność informacji, wolny rynek jako własność
mienia itp.). W systemie libertariańskim każdy jest właścicielem swojego ciała oraz tego, co 
uda mu się zdobyć przy jego użyciu, bądź też dobrowolnie otrzymać od innych. Każdy może 
posiadać wszystko – nie istnieją rzeczy nielegalne. Każdy może też w dowolny sposób to 
użytkować (niszczyć, marnować, inwestować, robić sobie samemu krzywdę itp.) oraz tym 
handlować z kim tylko zechce, na zasadach wolnorynkowych.  

Za przestępstwo uchodzi przede wszystkim naruszenie czyjejś własności (kradzież, 
zniszczenie), użycie swojej własności w sposób, która narusza własność innych (czynienie 
komuś krzywdy, ograniczanie jego swobody, zanieczyszczanie jego terenu itp.) oraz 
nieuczciwość w handlu (oszustwa, fałszerstwa, sprzedawanie rzeczy ukradzionych itp.). 

Gospodarka 

Wychodząc z poprzedniego założenia, gospodarka jest wolnorynkowa i opiera się na 
prywatnym kapitale. Niedopuszczone są żadne regulacje prawne w dobrowolne umowy 
międzyludzkie. Każdy może handlować czym chce i z kim chce, każdy może też w dowolny 
sposób ustalać zasady panujące w swojej własnej firmie i działać według własnego pomysłu 
(oczywiście przy zachowaniu poszanowania na własności innych podmiotów). Tym samym 
libertarianizm dopuszcza legalne istnienie tego, co dzisiaj nazywamy „czarnym rynkiem” oraz 
„szarą strefą”. 

Jest to świat zdecentralizowany i maksymalnie sprywatyzowany, wykluczający istnienie 
jakichkolwiek monopoli (minarchiści dopuszczają monopol na sądownictwo i policję). Nie 
istnieje też pieniądz fiducjalny (papierowy, kreowany, pozbawiony pokrycia) – pieniądz 
powinien być towarowy i wyłonić się spontanicznie na wolnym rynku, najprawdopodobniej w 
postaci złota lub srebra (oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby dalej używać gotówki 
lub kart kredytowych, ale pieniądze te muszę mieć pokrycie w kruszcu). Automatycznie 
wynika z tego, że nie będzie też istniał żaden monopol na drukowanie pieniędzy (sterowana 
inflacja) i nie będzie istniała bankowość centralna. Podatki uważa się za kradzież; 
monarchiści chcą je ograniczyć do niezbędnego minimum lub zastąpić dobrowolnym 
abonamentem; anarchokapitaliści chcą je w ogóle zlikwidować, zastępując dobrowolnymi 
umowami i ubezpieczeniami. Większość libertarian identyfikuje się z teoriami 
postulowanymi przez Austriacką Szkołę Ekonomii (Menger, Mises, Hayek, Rothbard). 

Wolność słowa 

Najprościej mówiąc, wolność słowa jest nieograniczona. Można ją traktować jako prawo do 
swobodnego posługiwania się posiadaną informacją oraz jej nośnikami (ludzki język, kartka 
papieru, mikrofon, serwer internetowy itp.) Każdy może w dowolny sposób pożytkować
swoje informacje, w dowolny sposób je przetwarzać, rozgłaszać, modyfikować. Nie istniejążadne tezy, idee, poglądy, twierdzenia, które by były „na cenzurowanym” - wszelkie 
dzisiejsze ograniczenia zostają zniesione. 

Z tym, że prawo do głoszenia, niesie ze sobą też prawo do niesłuchania. Każdy może głosić
dowolne poglądy na „swoim terenie”, przy użyciu swoich własnych nośników informacji. Nie 
może jednak zmuszać kogoś, aby pomagał mu je propagować (np. nie może zmuszać
prywatnej gazety do publikowania go), nie może też narzucać innym swoich poglądów siłą
(nękać ich, grozić, zmuszać do słuchania i akceptowania). Niedopuszczalne jest też celowe 
podawanie fałszywej informacji w celu uzyskania od kogoś zysków (np. zafałszowanie 
danych na temat sprzedawanego produktu), gdyż jest to równoznacznie z kradzieżą
(sprzedajesz nie to, za co ci płacą). 

Oczywiście każdy ma prawo decydować, jakie poglądy mogą być rozpowszechniane na jego 
nośnikach informacji, a jakie nie. Właściciel strony internetowej ma prawo cenzurować
wulgarne komentarze; właściciel sali wykładowej ma prawo zabronić określonych okrzyków i 
wyprowadzić osoby, które się do tego nie stosują; właściciel bilboardu może się nie zgodzić
na umieszczenie reklamy, która mu się nie podoba; właściciel drukarni może odmówić
wydruku ulotek lub plakatów, które głoszą tezy z którymi się nie zgadza, itd.  

Nie istnieje coś takiego jak państwowe media. Nie ma też żadnych państwowych regulacji 
(typu koncesje) na prowadzenia prywatnej działalności medialnej. 

Własność intelektualna 

Większość libertarian odrzuca dzisiejsze prawo autorskie i patentowe, kierując się zasadą
wyrażoną powyżej – każdy ma prawo zrobić z posiadaną informacją co mu się tylko podoba, 
niezależnie od tego w jaki sposób ją zdobył. Mając daną informację na jakimkolwiek nośniku 
(mózg, dysk twardy, papier, itp.) mogą się nim posługiwać w dowolny sposób (jeśli ów 
nośnik należy do mnie). Oczywiście każdy ma prawo chronić swoje informacje i trzymać je w 
tajemnicy, może też nimi handlować na zasadach wolnorynkowych.

Nie jest to pogląd jednomyślny. Niektórzy libertarianie, zwłaszcza pochodzący z 
obiektywistycznego ruchu Ayn Rand, opowiadają się za utrzymanie patentów i ochrony praw 
autorskich. Murray Rothbard popierał je częściowo. Za to bardziej lewicowi libertarianie (jak 
Konkin) opowiadają się za infoanarchizmem.

Wolność religijna i wyznaniowa 

Każda religia, Kościół, sekta, zgromadzenia czy tajne stowarzyszenie ma prawo 
funkcjonować na wymyślonych przez siebie zasadach. Państwo nie ma prawo ingerować w 
wewnętrzne działania dobrowolnej wspólnoty religijnej ani niczego im narzucać. Ludzie 
pokroju amiszów mogą sobie żyć według własnego systemu i nikt nie może im go zmieniać. 
Dotyczy to też wszelkich subkultur, komun hipisowskich, indywidualistów, ekologów, 
prymitywistów, włóczęgów, ludzi działających w podziemiu lub poza systemem.

Instytucje religijne lub stowarzyszenia mogą też pozyskiwać nowych członków, ale nie mogą
nikogo zmuszać do wstąpienia ani zabraniać wystąpienia. Mogą głosić swoje „prawdy”, 
niezależnie jak bardzo absurdalne by były, ale nie mogą nikogo zmusić do przyjmowania ich. Państwo nie może też zmusić nikogo do działania w sprzeczności ze swoim światopoglądem. 
Wyklucza to więc obowiązkową służbę wojskową i obowiązkową edukację (jest to 
niewolnictwo), obowiązkowe szczepienia (naruszenie nietykalności osobistej) czy 
obowiązkowy udział w wyborach lub życiu publicznym. 

Aksjomat o nieagresji 

Nie istnieje przestępstwo bez ofiary. Tym samym dozwolone są wszelkie formy działania, 
które są moralnie potępiane, ale nie robią nikomu krzywdy, a dokładniej – nie powodują
agresji jednej osoby wobec drugiej, gdyż dana osoba może robić krzywdę samej sobie i jest to 
legalne. 

Tym samym dozwolona jest produkcja, handel i branie narkotyków – każdy może używać
każdej substancji, jaką tylko uda mu się zdobyć. Zabronione jest za to zmuszanie kogoś do 
przyjmowanie narkotyków, podawanie ich osobom nieświadomym (dzieci), podawanie ich 
podstępem (pigułki gwałtu) lub oszukiwanie przy sprzedaży danej substancji (np. 
sprzedawanie piwa alkoholowego mówiąc, że jest ono bezalkoholowe). 

Dozwolona jest też prostytucja, gdyż każdy jest właścicielem swojego ciała i może z nim 
robić co chce. Dozwolona jest pornografia. Oczywiście nie można nikogo zmuszać do 
uprawiania prostytucji ani do oglądania pornografii. 

Dozwolone są wszelkie działania autodestruktywne, z samobójstwem włącznie, gdyż nie 
można mówić, że ktoś jest ofiarą samego siebie. Żadna osoba nie może być za nie karana, 
jeśli nie wiązało się to z agresją wobec innych. 

Aborcja, eutanazja i problemy bioetyczne 
Nie istnieje jedno spójne stanowisko na ten temat, gdyż jest on nieustannym elementem 
sporów, co zapewne jest największą wadą filozofii libertariańskiej. Libertarianie, podobnie 
jak wszyscy ludzie mający jakieś stanowisko w tej kwestii, dzielą się na libertarian „pro life” 
oraz „pro choice” (autor opracowania należy do tych pierwszych). Za dość tragikomiczne 
można uznać sytuacje, w których w jednym obozie politycznym spotykają się zwolennicy 
całkowitego zakazu aborcji oraz zagorzali aborcjoniści, ale tak w istocie jest.

Zasadnicza odrzuca się argumentację typową dla środowisk lewicowych, według której 
dziecko nabywa praw człowieka dopiero od któregoś tygodnia ciąży – nie ma żadnej 
obiektywnej podstawy aby tak sądzić (dlaczego taki dzień, a nie inny? dlaczego takie 
kryterium, a nie inne?); każdy taki wyrok musiałby być arbitrażowy, a więc zależeć od 
kaprysu kogoś, kto akurat z jakiegoś niejasnego powodu ma władzę, aby o tym decydować. 
Nie do zaakceptowania jest, aby tak istotną kwestię regulowała zwykła ustawa prawna, która 
na dodatek może się zmieniać, w zależności od światopoglądu osoby będącej u władzy. 

Dlatego w większości przyjmuje się, że dziecko jest człowiekiem od momentu poczęcia. 
Nastaje jednak konflikt, między prawem do życia i własnego ciała dziecka, a prawem do 
używania własnego ciała przez kobietę. Libertarianie „pro life” argumentują, że dziecko 
nienarodzone ma takie same prawo by żyć jak każdy inny, a kobieta która decyduje się je 
począć bierze za to odpowiedzialność. Można tym samym występować w obronie dziecka, 
które staje się obiektem agresji ze strony lekarza dokonującego aborcji. 

Libertarianie „pro choice” uważają, że każda kobieta może robić ze swoim ciałem co zechce; 
może tym samym usunąć z niego zamieszkujący je płód. Murray Rohtbard sprowadzał wręcz 
aborcję do działań obronnych, gdzie to płód uchodzi za pasożyta i najeźdźcę, więc kobieta ma 
prawo pozbyć się go tak samo, jak gospodarz może wyprosić nieproszonego gościa 
(niewątpliwie wysoce dyskusyjna jest kwestia, czy płód rzeczywiście jest „nieproszony”, oraz 
czy gospodarz może pozbyć się gościa, jeśli wie, że oznacza to dla niego śmierć – jest to 
problem osoby, która znalazła się na pokładzie samolotu i żąda się od niej, aby opuściła go w 
czasie lotu). 

Podobne, choć nieco mniej intensywne dyskusje dotyczą kwestii in vitro oraz eksperymentów 
naukowych na człowieku (klonowanie, komórki macierzyste).

Większość libertarian zgadza się za to na eutanazję, twierdząc, że każdy ma prawo popełnić
samobójstwo oraz zapłacić komuś za pomoc w nim, choć i tu są pewne obiekcje, których nie 
będę tu już rozważał. 

Mniejszości seksualne 
Każdy ma prawo uprawiać seks z kim chce i w jaki tylko sposób chce, pod warunkiem, że ów 
stosunek jest świadomy i dobrowolny. Oczywiście wyklucza to gwałty i pedofilię, za to 
kwestią sporną jest zoofilia i nekrofilia. Wszystkie inne formy są w zasadzie dopuszczalne. 

Problem związków partnerskich praktycznie nie istnieje, gdyż państwo nie powinno się tym w 
ogóle zajmować. Małżeństwami powinny zajmować się instytucje religijne lub świeckie – nie 
ma powodu, aby państwo miało organizować ludziom ich życie rodzinne i dobrowolne 
związki miedzy nimi. 

Prawa dzieci i edukacja 
Z wielu powodów oczywiste jest, że dziecko nie może posiadać tych samych praw co dorośli, 
ponieważ do pewnego wieku nie jest wstanie ponosić odpowiedzialności za własne czyny 
oraz świadomie samostanowić o sobie. Tym samym ktoś - kto już posiadł pełnię praw - musi 
ponosić za nie odpowiedzialność. Według libertarian jedyny osobami, które mają do tego 
prawo, są rodzice dziecka (jako jego twórcy) lub faktyczni opiekunowie (jako osoby płacące 
za jego utrzymanie). Oczywiste jest, że dziecku przysługują pewne niezbywalne prawa, jak 
prawo do własnego ciała i jego nienaruszalności, ale we wszystkich pozostałych kwestiach 
prawa te zależą od opiekuna. To on decyduje co wolno, a czego nie; on ustala zasady 
współżycia (jako właściciel domu zamieszkanego przez dziecko ma prawo ustalać zasady 
panujące w tym domu), on decyduje o wychowaniu, religii, edukacji itp. Państwo nie ma w 
tych kwestiach nic do powiedzenia, może co najwyżej bronić dzieci przed agresją ze strony 
rodziców (w minarchiźmie). Nie ma prawa też odbierać dziecka rodzicom, jeśli żadna ze stron 
nie wyraża na to zgody (jedynym wyjątkiem może być małe dziecko, które doznaje 
przemocy). 

Edukacja zostaje sprywatyzowana i szkoły działają jak wszystkie inne przedsiębiorstwa - na 
zasadach wolnorynkowej konkurencji. Nie istnieje jeden słuszny program nauczania, gdyż
każda szkoła może ustalić swój własny. Tym samym każdy rodzic może zdecydować, czego 
ma być uczone jego dziecko, a czego nie. Nie ma więc żadnych konfliktów jakie występują
dzisiaj: nauczanie religii ateistów, nauczanie wychowania seksualnego konserwatystów, nauczanie teorii ewolucji kreacjonistów itp. Rodzic, jako klient, może wyraźnie zaznaczyć, 
czego oczekuje od danej szkoły. 

Nie ma też żadnego powodu, żeby istniał jeden nadany z góry wiek określający dorosłość (18 
lat). Dziecko, które nie ma ochoty żyć według zasad narzucanych przez rodziców, ma prawo 
w każdej chwili opuścić dom rodzinny i zacząć żyć na własny rachunek, zyskując tym samym 
pełnię praw. Tym samym każdy wkraczałby w dorosłość wtedy, kiedy czułby się naprawdę
dorosły i byłby wstanie żyć jak dorosły.

Dyskusyjna jest za to kwestia, czy rodzice mają prawo wyrzucić z domu dziecko, które nie 
jest wstanie radzić sobie samodzielnie. W tej kwestii także nie ma jednoznacznego 
stanowiska. Murray Rothbard twierdził, że rodzic nie ma obowiązku dzielić się swoim 
majątkiem z dzieckiem, może więc je wyprosić kiedy tylko zechce (nawet jeśli jest ono 
jeszcze niemowlęciem). Mniej radykalni libertarianie twierdzą, że rodzic tworząc dziecko 
zobowiązał się wziąć za nie odpowiedzialność, musi więc mu zapewnić przynajmniej 
minimum egzystencjalne, lub też oddać je komuś, kto to zrobi. 

Obrona własna 

Każdy ma prawo posiadać broń dowolnego rodzaju oraz używaj jest do obrony własnej, 
obrony własnego mienia lub innych osób. Są różne poglądy na temat granic obrony 
koniecznej. Zasadniczo przyjmuje się, że każdy człowiek traci swoje prawa w takim samym 
stopniu, w jakim odebrał je innym. Tym samym, jeśli ktoś w niezaprzeczalny sposób 
wykazuje zamiar zabicia kogoś, atakowany ma prawo zabić w obronie własnej. Jeżeli ktoś
popełni morderstwo, bliski zabitego ma prawo się zemścić. Jeśli ktoś coś ukradnie, 
ukradziony ma prawo zmusić złodzieja do zwrotu tego dobra (lub jego równowartości) plus 
ewentualne koszty ścigania.

Większość libertarian odrzuca dzisiejszy system karny jako niesprawiedliwy, nieefektywny i 
arbitralny. Podstawą systemu karnego powinno być zadośćuczynienie ofierze (dziś mamy 
absurdalną sytuację w które ofiara nie tylko nie zawsze odzyska co straciła, ale jeszcze musi 
płacić – w formie podatków – za utrzymanie agresora w więzieniu). Tym samym postuluje się
powyższą zasadę utraty praw w takim samym stopniu, w jakim się je zabrało. Niektórzy też
sugerują, aby stosować zasadę podwójnej utraty praw – złodziej musi oddać dwa razy tyle co 
ukradł. 

Do tego, każdy ma prawo nie skorzystać z przysługującej mu możliwości rekompensaty, czyli 
przebaczyć agresorowi (rozwiązanie dobre np. dla pacyfistów). Libertarianie dopuszczają
karę śmierci (tylko za morderstwo), ale to raczej osoby bliskie, bądź wyznaczone przez 
zabitego za jego życia, decydują o tym, czy wyrok ma się odbyć czy nie. Równie dobrze 
mogą go złagodzić (np. dożywotnie więzienia) lub całkowicie anulować. 

Jest to system postulowany przez Murraya Rothbarda i nie wszyscy się z nim zgadzają. 
Minarchiści są skłonni raczej do tego, aby zostawić prawo do rozstrzygania i system karny w 
rękach państwa.  Za to niektórzy radykalni zwolennicy prawa do obrony są zdania, że każde 
naruszenie własności prywatnej powinno pozbawiać wszelkich praw, czyli np. (w skrajnym 
przykładzie) sklepikarz ma prawo zastrzelić chłopca, który ukradł ze sklepu gumę do żucia. 
Jest to raczej pogląd marginalny. 

Libertarianie odrzucają też przymusowe leczenie psychiatryczne, gdyż nie ma żadnego 
uzasadnienia, aby pozbawiać kogoś wolności tylko dlatego, że jest chory albo zachowuje się
inaczej niż większość. Zakładając, jak zwykle zresztą, że nie czyni nikomu krzywdy. 

Przepisy drogowe 

Przepisy ruchu drogowego wymyśla właściciel danej drogi bądź terenu, po których poruszają
się pojazdy. Prawdopodobnie w systemie anarchokapitalistycznym przepisy dążyłyby do 
ujednolicenia. Niemniej jednak, jeśli ktoś chce wprowadzić jakąś drogową anarchię lub 
awangardę, powinien poinformować kierowców o tym, czego mogą się spodziewać na jego 
drodze (np. jeśli ktoś zezwala na jazdę po pijanemu, powinien postawić znak: „Uwaga, pijani 
kierowcy!”). 

Dyskryminacja 
Wszelkie odgórne przepisy polityki antydyskryminacyjnej oraz tzw. akcje afirmacyjne są nie 
do pochodzenia z prawem do swobodnego rozporządzania własnością prywatną. Każdy 
człowiek ma prawo samemu decydować o tym, z kim chce współpracować, a z kim nie; komu 
chce świadczyć swoje usługi, a komu nie; kogo chce wpuścić na swój teren; w czyjej 
obecności przebywać; kogo unikać itd. – nawet jeśli nie potrafi bądź nie chce tego uzasadnić, 
albo uzasadnienie opiera się na poglądach powszechnie uważanych za rasistowskie, 
szowinistyczne, ksenofobiczne, itp. Nie można jednak nikogo zmusić do lubienia kogoś oraz 
nie można nikomu zabronić żywienia nienawiści czy jakichkolwiek innych uczuć (jeśli są to 
same uczucia i nie mam miejsca bezpośrednia agresja). 

Tym samym każdy ma prawo np. nie obsługiwać w restauracji ludzi o określonym kolorze 
skóry, płci, orientacji seksualnej itp., choć prawdopodobnie działania takie byłyby bardzo 
rzadkie, gdyż osoba stosująca przy zawieraniu transakcji kryterium pozbawione racjonalnego 
uzasadnienia (kolor skóry prawdopodobnie nie ma wpływu na jakoś usług, ani nie czyni 
klienta mniej opłacalnym) traciłaby na tym i wypadała z rynku na rzecz bardziej otwartych 
producentów. Do tego inni klienci, oburzeni takim dyskryminacyjnym zachowaniem, mogliby 
zwyczajnie zbojkotować jego produkty. 

Równość

Libertarianizm jest ideologią wolności, zakładającą, że nie można mówić o równości i 
sprawiedliwości społecznej, jeśli ludzie nie są całkowicie wolni. Tym samym libertarianie 
wierzą w równość każdego człowieka wobec prawa, świata i ładu naturalnego, ale odrzucają
równość w sensie komunistycznym. Każdy człowiek powinien mieć te same szanse, podlegać
tym samym prawom, ale to od niego zależy w jaki sposób to wykorzysta. Milton Friedman 
twierdził, że każdy ma mieć równy start, ale to od niego zależy jak daleko dobiegnie. Nie ma 
przy tym znaczenia czy zrobi to sam, czy z dobrowolną pomocą innych osób (spadek, bogaci 
krewni), gdyż wynika to zwyczajnie z prawa posiadania i dysponowania własnym majątkiem. 

Libertarianie wierzą w różnorodność, indywidualność i niezależność. Zakładają naturalne 
różnice między ludźmi (siła, inteligencja, talenty, zdolności) i zakładają, że każdy ma prawo 
w maksymalnym stopniu wykorzystać potencjał, który posiada. Tym samym odrzuca się
działania egalitarne, gdyż niedopuszczalne jest, aby w imię „równości i sprawiedliwości 
społecznej”, cokolwiek przez to rozumieć, ograniczać jednym ludziom możliwości jakie posiadają, kosztem innych ludzi. W świecie libertariańskim, każdemu pozwala się na 
całkowitą swobodę działania, przy stosowaniu aksjomatów wolności.

Nie mają też żadnego sensu pojęcia takie jak prawa kobiet, gejów, Murzynów, imigrantów, 
mniejszości narodowych, arystokratów, klas itp., gdyż istnieją tylko prawa człowieka, które w 
równym stopniu dotyczą każdego, bez względu na to kim jest i skąd pochodzi.

Podsumowanie: prawo, moralność i konserwatyzm 
U ludzi wykazujących bardziej konserwatywne, tradycyjne lub religijne podejście do życia, 
włos może jeżyć się na głowie, kiedy czytają o propozycja legalizacji narkotyków, 
prostytucji, broni, dewiacji seksualnych czy innych moralnie nagannych rzeczy. Wiele osób 
utożsamia idee libertariańskie z przyczyną zepsucia społeczeństwa, a niektórzy wręcz 
porównują libertarianizm i libertarian z satanizmem i satanistami. Jest to błędne mniemanie. 
Problem takiego rozumowania polega na tym, że wielu ludzi utożsamia prawo państwowe z 
moralnością. Według nich to prawo jest od tego, aby zezwalać na to, co uchodzi za dobre i 
zabraniać tego co złe. Tym samym oskarża się libertarian o relatywizm moralny i 
promowanie negatywnych zachowań. 

Jednak fakt, że libertarianin uważa coś za legalne, nie znaczy jeszcze, że uważa to za moralne 
albo pozytywne. Pogląd ten bierze się stąd, że libertarianie nie akceptują prawa stanowionego, 
ale wierzą w prawo naturalne.  W tym sensie są wręcz konserwatystami, jeśli definiować
konserwatyzm tak, jak zrobił to Hans-Hermann Hoppe: „termin ‘konserwatywny’ odnosi się
do kogoś, kto wierzy w istnienie ładu naturalnego, naturalnego stanu zorganizowania 
odpowiadającego naturze rzeczy: przyrody i człowieka. Stan naturalny jest stanem 
najbardziej trwałym. Ład naturalny jest odwieczny i zawsze ten sam, można go więc 
rozpoznać zawsze i wszędzie”. 

Dlatego libertarianizm nie jest (w przeciwieństwie do satanizmu) ideologią, która postuluje 
amoralność i odrzuca jakiekolwiek kodeksy moralne. Jest za to ideologią, która chce odstawić
prawa państwowe na dalszy plan i walczyć z owym zepsuciem moralnym w inny sposób, niż
przy użyciu przymusu. Murray Rothbard często popierał legalizację skrajnych i radykalnych 
pomysłów (prawo do porzucania dzieci, dowolnej aborcji, prawo do zniesławiania, do 
szerzenia rasizmu itp.), ale wynikało to z jego niechęci do regulacji państwowych, które 
chciał w taki sposób zmienić, niż z rzeczywistego (moralnego) poparcia dla tych rzeczy 
(zarówno Rothbard jak Mises uważali się za kulturowych konserwatystów). Przyzwolenie na 
coś nie oznacza jeszcze uważania tego za dobre, ale uważanie czegoś za złe, nie może 
oznaczać zakazania tego. 

Libertarianie nie mogą się więc godzić na żadne prawa, które łamią naturalnego prawo 
każdego człowieka do samodecydowania o sobie. Za to wielu dzisiejszych konserwatystów, 
to zwykli egalitaryści i etatyści, którzy siłą próbują wprowadzać swój własny ład i porządek. 
Dostrzegają, że coś jest złe i próbują to zmieniać według własnego pomysłu.  A cóż może być
bardziej sprzecznego z naturą, niż działanie przymusowe i łamiące wolną wolę człowieka? To 
właśnie etatyzm niszczy ład naturalny, gdyż próbuje go zmieniać, wprowadzając w naturalny 
rozwój wypadków sztuczną wizję uporządkowanego społeczeństwa, zastępując porządek 
spontaniczny porządkiem planowanym. Według czołowych libertarian, takich jak Rothbard 
(„Egalitaryzm jako bunt przeciwko naturze”) czy Hoppe („Demokracja – bóg, który 
zawiódł”) takie działania zawsze odnoszą skutek odwrotny do planowanego, a ponadto 
urągają one ludzkiej godności, zakładając, że ludzie nie są wstanie samodzielnie podejmowaćwyborów. Według Hoppego, to właśnie zbyt restrykcyjne prawo oraz brak jego 
jednoznaczności (w demokracji prawo ciągle się zmienia, przez co ludzie nie posiadają
jednego punktu odniesienia) powoduje zepsucie społeczne i wzrost zachowań przestępczych. 
Duża liczba zakazów powoduje większą wybiórczość w przestrzeganiu ich, za to częste 
zmiany w prawie prowadzą do relatywnego podejścia do niego (to co dziś jest „złe”, jutro 
może być „dobre”). Dzieje się tak niezależnie od tego, czy działania te przeprowadzają
lewicowi socjaliści, czy prawicowi konserwatyści. Dlatego też należy sprowadzić prawo do 
kilku prostych zasad i pozostawić ludziom swobodę decydowania o całej reszcie. 

Libertarianizm jest ideą, która na piedestale stawia ludzką wolną wolę, która wierzy w ludzkie 
działanie oraz to, że ład naturalny jest najbardziej pożądanym stanem – stanem, w którym 
ludzie mają swobodę kierowania własnym życiem i współdziałania według własnego uznania, 
stanem pozbawianym kontroli i przymusu, w którym każdy jest niezależną i swobodną
jednostką, będącą jedynym panem swojego losu.

Autor: Wojciech Mazurkiewicz 
Źródło: libertarianin.org 

Powyższy tekst może być w dowolny sposób rozpowszechniany, przy podaniu nazwiska autora oraz strony 
źródłowej.
Data:
Kategoria: Świat
Komentarze 43 skomentuj »

Kocham teoretyków :) Aleksander Piński twierdzi, że gdybyśmy wystarczająco długo podyskutowali to bym nim został, bo jestem blisko. Nie jestem taki pewien. Jestem za bardzo praktyczny i wciąż mi umyka jak zwolennicy idei libertariańskiej wyobrażają sobie to wszystko w praktyce i nie widzę recepty by ktoś ją dał jak to wdrożyć. Rozumiem, że "na Kononowicza" ;) to tak żartem, nie widać mapy drogowej. Natomiast mrzonką jest biorąc pod uwagę aspekty socjologiczne i psychologiczne by utrzymać stan "tysięcy Lichtensteinów", bo jak historia uczy to tak nie działa. Ludzkie ambicje, ludzkie żądze są w tym stanie "idealnym" nie osiągalne. Nie ma w tej teorii "zaworu bezpieczeństwa" przed np. agresją. Fajna teoria ;) ale ja nie jestem oblatany w teorii więc może się nie znam.

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu
+1

Mówi Pan, że umyka Panu to jak zasady liberalizmu można zastosować w praktyce? A stara się Pan słuchać gdy ktoś próbuje to Panu wyłożyć? Rothbardowi wszystko się pomyliło to prawda. Nie rozumie, że prawo naturalne nie istnieje w przeciwieństwie do prawa natury. Ponieważ prawo aby istniało musi mieć organ który go egzekwuje. Prawo natury egzekwuje siła i to właśnie prawo obowiązuje w relacjach międzypaństwowych. Poszczególne państwa zaś, istnieją bo mają swoje własne prawa których pilnują. Amerykanom trudno to zrozumieć ze względu na brak wrogich sąsiadów. Jednak państwa wolno-rynkowe mogą istnieć i to wcale nie jest tak trudne do wyobrażenia. Wystarczy aby urzędnicy przestali zajmować się biznesem, jakimkolwiek i już. Proste, prawda?

Stanislaw Chmielewski A co w sytuacji, gdy państwo wolnorynkowe istnieje w otoczeniu państw niewolnorynkowych (np. stosujących presję walutową - druk kasy przez banki centralne)?

A co z tym co napisał Tomasz Urbaś? :) Świat idealny nie istnieje ma na niego wpływ otoczenie. Rewolucja światowa liberalna?

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu

@ Tomasz Urbaś, nic. Nie ma żadnego problemu. Dodruk banknotów, powoduje przepływ środków finansowych od osób posiadających banknoty do emitenta. Jeżeli Pan nie posiada banknotów owych sąsiednich państw, to ich działalność nie ma najmniejszego wpływu na Pana sytuację ekonomiczną.

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu
+3

Mariusz Gierej Dlaczego mówi Pan, że to byłby świat "idealny"? Cóż niby znaczy ten zwrot? Z pewnością byłby to świat optymalny. Czyli optymalne wykorzystanie zasobów, optymalne świadczenie usług oczywiście według subiektywnej oceny konsumentów i przedsiębiorców. Czyżby Pan też uważał, że nominacja na stanowisko urzędnicze równa jest uzyskaniem przez tą osobę jakiejś super-świadomości?

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu
+1

@ Tomasz Urbaś dodruk pieniądza przez państwa sąsiednie to bardzo korzystna dla nas polityka. Wystarczy zaciągnąć kredyt w tej walucie ze stałymi odsetkami, choćby wysokimi. Mógłby być świetny interes.

"Jeżeli Pan nie posiada banknotów owych sąsiednich państw, to ich działalność nie ma najmniejszego wpływu na Pana sytuację ekonomiczną."

Optymista z Pana. A co w sytuacji, gdy drukowany jest pieniądz pełniący rolę pieniądza światowego - składnika oficjalnych rezerw walutowych - np. dolar przez FED. A co jeżeli ten pieniądz rzucany jest na nasz rynek, jako kapitał spekulacyjny. Co bezpieczeństwem konsumentów i przedsiębiorców w sytuacji wahań kursu walutowego wywołanych spekulacyjnymi przepływami. Polacy posiadają dolary. NBP posiada dolary i aktywa denominowane w dolarach. Polacy mają kredyty walutowe. To są realia.

"dodruk pieniądza przez państwa sąsiednie to bardzo korzystna dla nas polityka. Wystarczy zaciągnąć kredyt w tej walucie ze stałymi odsetkami, choćby wysokimi. Mógłby być świetny interes."
Świetna pułapka. Napływa wirtualny dolar. Kurs złotego umacnia się. Eksporterzy dostają w dupę, rośnie import napędzający koniunkturę za granicą. Konsumenci zaciągają kredyty denominowane w walutach (jak drukują za granicą kasę to często mają niskie stopy) np. na nieruchomości. A pewnego dnia... kapitał odpływa. Złoty słabnie. Nominalna wartość kredytów w złotych wzrasta, wzrastają raty, a wartość zadłużenia przeliczonego na złote przekracza wartość nieruchomości. Najpierw dostały cios przedsiębiorstwa eksportujące. Teraz pada rynek nieruchomości. Kredyty są coraz gorzej obsługiwane, banki mają coraz większe problemy, hamują akcję kredytową, zaczyna się kryzys. To są realia.

Jaka jest przyczyna tych wstrząsów? Ktoś kto dysponuje nadrukowanym dolarem po prostu tak chciał. Mamy być bezbronni, klaskać uszami, kłaniać się i dziękować?

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu
+1

Wszystkie te zagrożenia o których Pan pisze są możliwe tylko i wyłącznie w jednym przypadku, gdy jakiś matoł po jednym z, pożal się Panie Boże, przodujących uczelni ekonomicznych zajmując stanowisko szefa NBP zacznie w naszym imieniu handlować walutami. Ja akurat w dolarach nie oszczędzam, zbyt ryzykowne, ale jeżeli Pan chce oczywiście ma Pan takie prawo. A kredyty, hmm, to może być bardzo dobry pomysł. Nie wiem ile ma Pan lat ale być może pamięta Pan, jak nie to proszę się popytać, co stało się z kredytami zaciągniętymi powiedzmy w 1988 roku. Natomiast w realiach wolnego rynku, gdy ten wspomniany matoł nie dokonuje heroicznych transakcji w naszym imieniu, nie ma się czego obawiać. Żaden "atak" nie jest możliwy. Jednak jeżeli już mówimy o realiach to są one takie, że akurat dolar był wyjątkowo stabilną walutą, przynajmniej w porównaniu do innych walut świata. Dolar, marka, funt, to nieliczne waluty które nie ulegały dewaluacji w takim tempie jak inne. Jeżeli dziś sytuacja się zmieniła to jedynie wspomniany "matoł" będzie trzymał swoje oszczędności w $. Co do trudności eksporterów w przypadku "umocnienia" się złotego. Może niech zaczną "eksportować" na rynek wewnętrzny? Następnie za uzyskane wartościowe złotówki zakupią towary na całym świecie przyczyniając się do euforii konsumentów na naszym lokalnym rynku. W ten sposób osiągną oni podwójny zysk. Najpierw zakupią taniej towary które pierwotnie miały być wyeksportowane a później tanie towary importowane. Jak dla mnie rewelacja. Jak złoty osłabnie trzeba będzie się również dostosować. Dlatego właśnie urzędnikom nie wolno pozwolić na prowadzenie biznesów. Bo oni nigdy nie zrobią tego dobrze i trzeba dopłacać. Prywatny właściciel się dostosuje. A jak nie, to zbankrutuje co również jest korzystne. Nie ma być Pan bezbronny, ma Pan być przedsiębiorczy i rozsądny, Pan nie urzędnik bo on nigdy nie ryzykuje własnymi pieniędzmi. A wstrząsy będą może kiedyś sam Pan takie wstrząsy będzie wywoływał. Czemu nie.

Fajniej by było gdyby nie używał Pan inwektyw :-) To nie wzmacnia argumentacji.
Ataki są możliwe w realnym świecie, w którym założenia wolnego rynku pozostają w podręcznikach akademickich.
Co do skutków szoków walutowych. Tak mogą się dostosować. Mogą też paść. Dostosowania trwają bowiem czas, który może być niewystarczający do przetrwania i odbicia. Dlaczego państwo chroniące zasady wolnego rynku ma pozwalać na ataki wywołujące wstrząsy własnych przedsiębiorców i konsumentów. Czy ma również pozwalać na wstrząsy za pomocą karabinów, czołgów i samolotów obcych armii? Obywatele i do tego wszak mogą się dostosować. Porównanie nie jest przypadkowe. Ekonomia w stosunkach międzynarodowych jest orężem wojny. Nieźle ją stosują np. Chiny. Pieniądz (waluta) jest narzędziem walki ekonomicznej podmiotów (w tym państw i banków inwestycyjnych) nie stosujących zasad wolnego rynku i mających gdzieś etykę i uczciwą konkurencję.
Zamykamy oczy na realia i wystawiamy się na ciosy?

A co do stabilności dolara :-)
Poziom cen w USA 1776 = 1
http://republika.pl/blog_zu_4546847/6790841/tr/wady_i_potrzeby3.gif
Ten pik po II WŚ to drukowanie dolara przy jednoczesnym zrywaniu powiązania ze złotem.

Państwo wolnorynkowe będzie posiadało armię zdecydowanie silniejszą niż jego niewolnorynkowi sąsiedzi z jednego prostego powodu - takie państwo będzie dużo bogatsze niż jego sąsiedzi.
Co do szoku walutowego - to jest możliwe tylko w przypadku istnienia monopolu państwowego na pieniądz. Jeżeli takiego monopolu nie ma, ewentualnie oficjalna waluta ma pokrycie w towarze (np w złocie), to szokować można sobie dowoli - po prostu ilość środków potrzebnych do takiego szoku musi wystarczyć do zmiany kursu całych zasobów surowca na świecie.
Dolar był stabilny dopóki państwo nie zaczęło przy nim kręcić jak sam zauważyłeś.
Jeżeli dany podmiot nie działa uczciwie, to po prostu zostanie w pewnym momencie zignorowany - patrz obecne kroki różnych państw odwracających się od petrodolara.
Kredyty w obcych walutach - a jaki to jest problem? Ten kto zaciągnąl taki kredyt za niego odpowiada. Jeżeli państwo nie będzie stosowało sztucznych zachęt do inwestowania w różne dziwactwa oraz jeżeli lokalny pieniądz będzie mocny (np. oparty na złocie), to wachania obcych walut są niemal nieistotne.
Większość problemów spekulacyjnych na rynku wiąże się z istnieniem słabego pieniądza. Państwowo-prywatny kartel bankowości centralnej z rezerwą cząstkową w połączeniu z monopolem państwa na pieniądz powoduje duże wachania kursowe oraz dostęp do wielkiej ilości taniego pieniądza, który wykorzystywany jest w znacznej mierze do spekulacji.
Ponadto państwo nie jest w stanie prowadzić żadnej polityki zapobiegającej szokom walutowym za wyjątkiem ograniczenia/zakazu wymiany waluty obcej na własną. Lepiej jakby po prostu zrezygnowało z monopolu na pieniądz i wtedy te problemy by po prostu nie występowały.

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu

@ Tomasz Urbaś, Poczuł się Pan urażony? Nie chciałem urazić Pana, jednak widzi Pan, ja formułuję zarzuty pod adresem miłościwie nam panującym urzędnikom, że nie potrafią prowadzić biznesów. Mógłbym napisać, że pożyczanie przez NBP środków których nie mają jest złodziejstwem, wtedy też by się Pan poczuł dotknięty? Którą częścią mojej wypowiedzi poczuł się Pan dotknięty? Muszę Pana zmartwić, zagrożenie ze strony karabinów, czołgów i samolotów naszych sąsiadów było, jest i będzie zawsze. Jeżeli Pan twierdzi, że potrafi to zagrożenie wyeliminować to ... najpierw się zapytam, czy aby przypadkiem nie jest Pan absolwentem jednej z najlepszych uczelni ekonomicznych? Natomiast co do zagrożenia ze strony ataków spekulacyjnych to jest ono możliwe tylko i wyłącznie w przypadku gdy znaczne nasze środki zostają powierzone jakiemuś pseudo-biznesmenowi który dostał nominację na prezesa NBP. Dobry prywatny przedsiębiorca na czas się dostosuje, a jeżeli nie to on sam będzie musiał ponieść tego konsekwencje. Potrzebujemy dobrych przedsiębiorców a nie matołów bawiących się w inwestycje przy pomocy cudzych środków. Czy byłby Pan tak uprzejmy zamieścić podobną grafikę (przedstawiającą zmianę siły nabywczej) dla waluty obowiązującej na terenie RP? Wtedy dopiero Pan zrozumie.

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu

@Zbyszek Malec Nigdy nie udało mi się uzyskać odpowiedzi odpowiedzi od zwolenników standardu złota, może Pan odpowie. Jak już będziemy mieć ten standard złota (pieniądz oparty na złocie), jaką karę Pan przewiduję za transakcje zrealizowane przy pomocy srebra? A weksla? Co do rezerwy cząstkowej to również dał Pan się zwieść pewnym ludziom. Rezerwa cząstkowa jest niezbędną częścią akcji kredytowej. Nie da się udzielić kredytu i nadal mieć środki w kieszeni. W nieprzymuszonej akcji kredytowej nie ma nic złego, co innego gdy miłościwie nam panujący władca zadłuża państwo w naszym imieniu a przed tym pieniądz oparty na złocie w żaden sposób nas nie zabezpiecza.

Panie Stanisławie, bingo. O to właśnie chodzi. Współczesny świat, od tysięcy lat nie jest światem modelowego wolnego rynku. Bywa tak, że sąsiedzi łypią okiem, a następnie bronią na nasze zasoby. Różne są rodzaje broni. Jest również broń ekonomiczna, którą komentujemy. Uważam, że aparat państwa ma obowiązek bronić obywateli przed i taką bronią, aby mogli w wolności rozwijać zdolności i talenty w osiąganiu szczęścia i dobrobytu.

Nasza dyskusja w istocie dotyczy zakresy obowiązków państwa w obronie wolności obywateli. Co prawda nie wiem,,czy uważa Pan że Państwo powinno dysponować siłą militarną, ale mój pogląd jest taki, że elementem sił obronnych państwa powinny być również narzędzia walki ekonomicznej w zakresie przez nas poruszanym.

Zapewniam :-) że absolutnie mnie Pan nie uraził. Pana uwagi nie były przecież kierowany do mnie. Apeluję o powściąganie emocji, aby wymiana myśli była bardziej profesjonalna. Na tym portalu tworzymy środowisko do współpracy osób przywiązanych do idei wolności bez względu na światopogląd w tym i libertarian i konserwatystów. Libertarianizm to ważny nurt, który zawsze przypomina mi, że zakres ingerencji państwa musi być ograniczony, że samoorganizacja społeczeństwa jest wspaniałym efektem wolności i indywidualnego dążenia do szczęścia i dobrobytu.

Serdecznie pozdrawiam

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu

@Tomasz Urbaś, niestety nie zrozumieliśmy się. Oczywiście państwo powinno dysponować siłą militarną. To wynika z definicji państwa. Musi ono posiadać siłę zdolną przeciwstawić się innym podmiotom aby bronić swoich własnych praw przed prawami natury. Po to organizujemy się w państwo aby zapewnić sobie bezpieczeństwo z zewnątrz (armia) i wewnątrz (policja). Gdybym sam mógł sobie kupić F-16 to bym stworzył sobie własne państwo. Definicję państwa można odwrócić. Kto dysponuje siłą militarną pozwalającą mu na wyegzekwowanie narzuconych przez siebie państw ten tworzy państwo. Co innego jednak kwestia pieniądza. To już ABSOLUTNIE nie jest powód dla którego tworzymy państwo. Pieniądz to jedynie środek wymiany dóbr. Interwencja państwa w tym obszarze działalności ludzkiej jest niezwykle niebezpieczna, podobnie jak niebezpieczna byłaby interwencja państwa mająca na celu zapewnienie każdemu wystarczającej ilości chleba, masła do chleba i szynki do masła i chleba. Choć to również bardzo ważne sprawy w naszym życiu. Rozumiem, że wykresu przedstawiającego dewaluację waluty stosowanej na terenie RP się nie doczekam. Szkoda, ale rozumiem dlaczego Pan tego nie zrobi. Pokazałoby to bowiem przepaść pomiędzy stabilnością $ do PLN (czy co tam wcześniej było)

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu

Zgodzę się, że świat (czyli prawa ustanawiane przez ludzi) nie jest modelowym przykładem wolnego rynku. Ale to jeszcze nie powód aby tworzyć monopole i jakiemuś matołowi (jak inaczej nazwać osoby które zmarnotrawiły dorobek poprzednich pokoleń, marnotrawią nasze zasoby i planują zmarnotrawić efekty pracy naszych dzieci?) przekazywać pod nadzór większość naszych środków finansowych. A to niestety, choć być może nieświadomie, się Pan domaga, gdy mówi Pan o potrzebie obrony ekonomicznej prowadzonej przez naszych zarządców.

Co do tematu głównego... Wie Pan co... Mój tato wyjeżdżał z praktykami na roboty budowlane do Niemiec... 40 lat praktykowali... i zarabiali 10 razy mniej niż mój Tato, bo robili 5 razy wolniej i 2 razy musieli po sobie poprawiać - mój Tato miał 1 rok praktyki (sam się nauczył murować- bycie bardziej praktykiem pokazuje ograniczenia - albo zamknięcie na praktykowanie różnych teorii i sposobów - które mogą się Panu nie mieścić w praktyce).

Jedyne co nam potrzeba to Państwo minimum - świat zewnętrzny Chin nie interesuje, a jakoś nie narzekają na wzrost PKB.

Hazlit albo Mises sformułował 4 zasady efektywności wydawania pieniędzy. Zacznę od najbardziej efektywnych:
1. Wydajesz swoje pieniądze na swoje potrzeby (jesteś wtedy najoszczędniejszy i zaspokajasz trafnie swoje potrzeby)
2. Wydajesz cudze pieniądze na swoje potrzeby ( wtedy jesteś rozrzutny ale dalej zaspokajasz swoje potrzeby)
3. Wydajesz swoje pieniądze na cudze potrzeby (wtedy jesteś oszczędny ale zazwyczaj nie trafiasz w potrzeby innych)
4. Wydajesz cudze pieniądze na cudze potrzeby (wtedy jesteś rozrzutny ale na domiar złego zazwyczaj nie trafiasz w potrzeby innych)

Jak Pan myślisz? Który model to model Państwowy? i samorządowy?

Dlatego KNP postuluje jak najszybsze przechodzenie do Państwa minimum, żeby pieniądze wydawane przez Państwo były w jak najmniejszej mierze marnowane a jeżeli będą wydawane, to na potrzeby obronności i bezpieczeństwa (czyli tylko i wyłącznie rzeczy, które są w niepodważalnym interesie wspólnym). Oczywiście to Jedyna taka Partia.

Kolejnym powodem tego, że mamy taki biedny kraj (i nie ma szansy gonić USA, a nawet gospodarki Chin) jest mnogość przepisów przez co nie mamy dużej ilości patentów i wynalazków, ani wielu dużych koncernów działających na rynkach międzynarodowych (jak np. Coca-Cola) - Jest tak ponieważ inżynierzy zarabiają mniej niż doradcy Podatkowi - więc potencjalni inżynierowie się nie uczą mechaniki, tylko prawa i prawa podatkowego - bo na oszczędzaniu na durnych podatkach da się zarobić 10 razy lepiej niż jako budowniczy, konstruktor, czy wynalazca.

@Artur Mryczko Co do sposobów wydawania pieniędzy co do tych 4 sposobów :)
Patrząc na realne budżety i wydawanie swoich pieniędzy przez wielu ludzi można mieć co do tego wątpliwości :) i wskazać, że w dzisiejszych czasach pierwsza zasada nie do końca się sprawdza ;) O czym wkrótce wielu się przekona bardzo boleśnie, tylko najgorsze w tym wszystkim, że i tak za to zapłacą oszczędnie i rozsądnie gospodarujący swoim majątkiem. Z tym rozsądkiem niektórych partii też bym nie przesadzał, bo wyjdzie jak z tym bon motem, że za Hitlera były niskie podatki, dla osób co choć trochę znają historię do obśmiania w jednej chwili. Ale jak ludzie nie znają historii to się mogą łapać na takie głupoty :)
I żeby z czegoś przechodzić do czegoś innego to trzeba poznać i zdefiniować obszary zagrożeń i im przeciwdziałać.
Co do przepisów to nie mam się co spierać od 95 roku prowadzę firmę więc nie musi mi Pan tego tłumaczyć. I tej reszty też, ale to już zdaje się była taka kwestia w "Ojciec chrzestny" Dona Corleone :) Ale przyczyn tego stanu rzeczy jest znacznie więcej.

Artur Mryczko kiedyś napisałem taki artykuł o wolności gospodarczej: http://www.mpolska24.pl/blogi/post/30/wolnosc-gospodarcza-i-zrodla-deficytu

@ Artur "świat zewnętrzny Chin nie interesuje" :-)

To po co są np. zapakowani amerykańskimi obligacjami po uszy? Co robią w Afryce? Opalają się?

Co do państwa minimum. Proszę o zalinkowanie materiałów o jakiejś konkretnej ścieżce, jakie podatki, wydatki, terminy. Jak szybkie może być to przejście? Rok, dziesięć lat, sto lat?

Pozdrawiam :-)

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu

Po co linkować, sam mogę tu napisać. Najważniejszą sprawę, czyli ogłoszenie bankructwa ZUS możan zrobić w pięć minut na konferencji prasowej, sprawę skierować do sądu, sądowi nie powinno zabrać więcej niż kilka miesięcy na ogłoszenie wyroku w tej sprawie. Prywatyzacja wyższych uczelni? Jakiś rok czasu. Namówić dzisiejszych rektorów aby założyli konta bankowe na które wszyscy chętni będą wpłacać pieniądze. Następnie rektor dysponując określonym kapitałem przystąpi do licytacji. Z pewnością nie będzie jedyny. Jak wygra ten rektor to w zależności od wpłaconej kwoty każdy otrzyma akcje tejże uczelni. Ze szpitalami można zrobić podobnie. Korwin o licytacjach mówi już od 20 lat. A Panu trzeba linkować? Do każdego dowolnego miejsca w Polsce można dejechać dwoma, trzema alternatywnymi drogami, nawet do Zakopanego, wniosek te drogi ze sobą konkurują o podróżujących. To jaka jest jakość poszczególnych dróg powinno zależeć od decyzji przedsiębiorcy bo to oni znają życzenia konsumentów nie urzędnicy. Nasza rola to wprowadzić system płatności dla właścicieli dróg. Tankujemy paliwo x% trafia do odpowiedniego funduszu, następnie na podstawie natężenia ruchu na każdej z dróg właściciel otrzymuje y% z tegoż funduszu. Zdjęcie lotnicze/satelitarne wykonywane co tydzień wystarczy aby odpowiedzieć na pytanie gdzie jest jakie natężenie ruchu. Itp. itd. nie ma problemu wszystko można zrobić, trzeba jednak skończyć z mitem, że to urzędnik wie lepiej. Jest Pan na to gotów, Panie Tomaszu? Czy jeszcze pokolenie za wcześnie?

"Najważniejszą sprawę, czyli ogłoszenie bankructwa ZUS możan zrobić w pięć minut na konferencji prasowej, sprawę skierować do sądu, sądowi nie powinno zabrać więcej niż kilka miesięcy na ogłoszenie wyroku w tej sprawie. "

Co z prawami nabytymi do:
1) już przyznanych świadczeń,
2) świadczeń jeszcze nie wymagalnych, ale co do których są już okresu składkowe?

Do jakiego sądu? Jaką sprawę? ZUS to urząd. Pieniądze przepływają przez FUS. Ani ZUS, ani FUS nie mają odrębnej osobowości prawnej? Co ma upaść? Skarb Państwa? Państwo?

A o linki poproszę. Mam taką zasadę, że lubię sprawdzić czy kasa się zgadza przed podejmowaniem decyzji :-)

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu

Pyta się Pan o prawa nabyte. Przecież prawo upadłościowe rozwiązuje te problemy. Proszę sobie przeanalizować choćby sprawę Amber Gold. A że ZUS to urząd to nie ma znaczenia. Wiele było państwowych firm które upadły. To, że państwowe to jeszcze nie powód aby sąd sprawy nie rozważył i nie uznał praw wierzycieli. Z pewnością takie sprawy przez polskie sądy były już rozpatrywane.

Ja jestem daleki od tego by postawić moich rodziców w takiej sytuacji.

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu

A co to ma do rzeczy? Rób sobie Pan wobec swoich rodziców co tylko chcesz. Ale przestań zaciągać zobowiązania wobec mnie, moich dzieci o których już dziś wiadomo, że nie będzie Pan w stanie się z nich wywiązać. Takie działanie (zaciąganie zobowiązań w stosunku do których wiadomo, że nie będą zrealizowane) spełniają definicję oszustwa.

Tu chodzi o znalezienie rozwiązania, które zaspokoi prawa nabyte i jednocześnie płynnie pozwoli przejść do braku np. przymusu ubezpieczeń społecznych. A stosować wątpliwe zabiegi takie jak "bankructwo" jedynym poszkodowanym "bankruta" są jego wierzyciele czyli my Polacy. Więc strzelania sobie w stopę ciąg dalszy. To taka łatwa prosta ucieczka od odpowiedzialności. Egoistyczne postawienie sprawy i wypięcie się nawet na własną rodzinę. Już wiem czemu taka postawa nie zdobędzie poklasku i dlaczego tak prezentowany wolny rynek i wolność nie osiągają sympatii społecznej. Mnie interesują realne rozwiązania, a nie mrzonki.

@Stanisław "To, że państwowe to jeszcze nie powód aby sąd sprawy nie rozważył i nie uznał praw wierzycieli. Z pewnością takie sprawy przez polskie sądy były już rozpatrywane."

Czy Pana propozycja oznacza, że emerytury i renty zostaną obniżone o ok. 90 % jak w Amber Gold, tzn. że emeryt otrzymujący np. 1200 zł emerytury miesięcznie po realizacji Pana propozycji otrzyma ok. 120 zł miesięcznie?

Znam wynik sprawy w sądzie :-) Sąd oddali wniosek o upadłość.
http://isap.sejm.gov.pl/Download?id=WDU20030600535&type=3
albowiem zgodnie z art. 6 zalinkowanej ustawy nie można ogłosić upadłości Skarbu Państwa. No i po proponowanej "reformie". Ma Pan inny pomysł?

Pozdrawiam

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu

Rozwiązanie które przedstawiłem jak najbardziej zaspokaja prawa nabyte oraz bardzo płynnie przechodzi do systemu w którym nie ma przymusu ubuzpieczeń. Przecież sąd może określić, że zobowiązania wobec dzisiejszych 30-latków, wprawdzie niewielkie, będą im wypłącone dopiero za 30 lat. Bankructwo przedsiębiorstw rządowych to proces znany wielokrotnie przerabiany i nie jest to nic nadzwyczajnego. Ale oczwiście byłbym niegrzeczny gdybym nie pozwolił Panu przedstawić własnej propozycji jak rozwiązać problem, że ZUS nie ma żadnych aktywów a jedynie same zobowiązania. Słucham.

ZUS nie jest przedsiębiorstwem rządowym :-) Nie ma zdolności upadłościowej.
Za 30 lat? Ale z czego :-) ? Sprawdzam. Gdzie jest kasa na to i na 40 latków, i na 50 latków,a co z 60 latkami, 70 latkami itd?
U mnie kasa zgadza się:
http://www.ruchwig.pl/index.php/pl/program/analizy/21-nie-rzucim-ziemi-studium-wykonalnosci-programu-na-2012-z-201101
ftp://ftp.ruchwig.pl/program/model_finansow_publicznych_2012_z_2011.01.06.xls
Pozdrawiam

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu

ZUS nie jest przedsiębiorstwem rządowym? Doprawdy? A niby jakim? Może i dziś nie ma odpowiednich zapisów prawnych do przeprowadzenia jego upadłości ale jaki problem aby je wprowadzić?

Doczytałem tylko do tego zdania: "Bezpośrednią przyczyną już postępującego załamania jest niska stopa urodzeń Polaków. " To jest kłamstwo. I niestety kiepsko świadczy o autorze tekstu. A mianowicie tyle, że nie wiele rozumie z otaczającego go świata. Aby nie być gołosłownym poproszę autora o odpowiedź na kilka prostych acz wiele mówiących pytań:
1. W którym roku wybudowano cementownie Chełm.
2. Kto zfinansował tą inwestycję.
3. Jaki był zwrot z tej inwestycji.
4. W którym roku i za ile cementownia została sprzedana firmie Cemex.
5. Jaki był stan techniczny tej fabryki.
6. Co stało się z pieniędzmi uzyskanymi ze sprzedaży tej fabryki.

Nie musi Pan, podawać dokładnych cyfr, chodzi o zasadę.

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu

Choć trzeba docenić następne zdanie: "System już bankrutuje." z tym, że żeby być precyzyjnym należy powiedzieć, że już zbankrutował. Ilość urodzeń nie ma nic do rzeczy w ideii oszczędzania i inwestowania na swoją emeryturę. System PRL/ZUS zmarnotrawił pieniądze poprzednich pokoleń, marnotrawi nasze pieniądze i zmarnotrawi pieniądze naszych dzieci. Lamentowanie, że mało ich się rodzi i nie ma kogo wepchnąć to tego oszukańczego systemu jest wierutnym kłamstwem które jednak powtarza w kółko kilka postaci na polskiej "prawicy"

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu

Mówimy o tym samym, z tym, że Pan mówi, że świadczenia mają pozostać na niezmienionym poziomie wobec tych wszystkich któzy są w systemie do momentu jego likwidacji i będzie to decyzja aktualnego odpowiedzialnego za ZUS urzędnika. Ja mówię aby tą sprawę zbadał sąd i wydał odpowiedni wyrok, być może taki sam jak Pan proponuje. Być może wszystkim tym którzy dziś otrzymują wysokie emerytury obniży do powiedzmy średniej krajowej w myśl zasady: "otrzymujesz wysoką emeryturę to znaczy byłeś kimś ważnym w tamtym systemie czyli Twoja odpowiedzialność jest większa niż innych, czyli tracisz troszkę więcej niż inni". Albo wyda jakikolwiek inny wyrok. To jest na tyle istotna sprawa, że nie powinniśmy pozostawiać jej zwykłej decyzji urzędniczej. Choćby dlatego, że jak na razie to urzędnicy podnieśli wiek emerytalny ...

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu

Punkt 1.5 "Interwencjonizm państwa" mnie rozwalił, czy Wy jesteście normalni? Dawno już nie czytałem czegoś podobnego.

Zmienia Pan temat. Unika odpowiedzi na pytania. Skąd kasa na Pana propozycję? Proszę również określić wysokość emerytury w Pana propozycji bez zasłaniania się jakimś sądem, który nie ma kompetencji do stwierdzenia upadłości ani ZUS, ani FUS. To pisanie na Berdyczów :-) Jeżeli uważa Pan inaczej to proszę o wskazanie podstawy prawnej orzeczenia o upadłości ZUS lub FUS. Wyżej przywołałem art. 6 ustawy prawo upadłościowe i naprawcze wykluczającej jurysdykcję sądu w tej sprawie.
Pozdrawiam

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu
+1

Nie zmieniam tematu, to Pan uchyla się od odpowiedzi, np. po opublikowaniu przez Pana wykresu zmiany siły nabywczej dolara poprosiłem o podobny wykres dla waluty na terenie RP, bez rezultatu. Nasze propozycje odnośnie ZUS są bardzo zbliżone, oczywiście, że to skarb państwa będzie musiał wypłacić wierzycielom ich zobowiązania. Problem polega na tym, że nie ma konkretnych umów pomiędzy nimi a ZUS. Dlatego zmiana wieku emerytalnego była tak prostą operacją.

Staram trzymać się tematu, a unikać wątków pobocznych. Dolar zalinkowałem, aby sfalsyfikować jego stabilność, którą Pan przywołał.

Mariusz Szachnowski 11 lat 4 miesiące temu

Tomasz Urbaś "preesja", "druk kasy przez banki centralne" - Ale zabrzmiało.Czuc jak strachy z PRL wyłażą z tych okresleń.
A prawda jest taka ze zalezy to wszystko od tego kto wywołuje dodruk: czy rzad (w imieniu wiekszosci) - tak było za PRL. Czy ktoś poza rządem: np. wieksozść z uprawnionych.

Gdyby zablokować (w czasach pokoju) wszystkie metody uzupełniania deficytu(dług), rząd by wykonywał budżet jaki posiada, a nie rozciągał go długiem czy dodrukiem by zadowolic elektorat.

Jedynym normalnym, najprostszym podatkiem, który powinien zastapic wszystkie inne podatki - jest podatek emisyjny. A inflacja? Mniej (i to bardzo duzo mniej!) nasze pieniadze straca na wartosci poprzez inflację niż poprzez obecne podatki wymagajace zatrudniania brygad skarbowych do ich oblicznia i sciagania!

Krzysztof Zając 11 lat 7 miesięcy temu
+2

Aborcja jest przeciwko aksjomatowi nieagresji.

Nie wiem czy przymus rodzenia płodu z bezmózgowiem (brak mózgu) jest wolnościowy. A przecież, jeśli można abortować płód (płód!) bez mózgu, to czemu nie zygotę, zarodek... Czy chodzi o posiadanie duszy? Przecież to też pogwałcenie wolności, nie można mocą ustawy zadecydować, że dusza istnieje. Około 12 tygodnia zarodek staje się dostatecznie rozwinięty, by nie móc go abortować. Dla bezpieczeństwa można ustalić granicę 9 tygodni. Za nic nie mogę pojąć okrucieństwa, jakim jest przymus rodzenia bezmózgich ciał. Tym razem odpuszczę sobie wklejanie zdjęć noworodków z bezmózgowiem, ale anglojęzyczne google odpowie chętnym, jak wielkie to okrucieństwo.

Temat zastępczy, żebyśmy się nie zajmowali ważniejszymi sprawami. Więc odmawiam dyskusji na ten temat. Mamy do załatwienia trochę spraw obejmujących swoim zasięgiem znacznie więcej ludzi. Ponadto proszę popatrzeć na to wszystko w aspektach odpowiedzialności za czyny.

Stanislaw Chmielewski 11 lat 7 miesięcy temu

Nieprawda, temat bardzo ważny. Którego dziś nikt nie potrafi rozwiązać. W dyskusji o aborcji "prawica" z "lewicą" pozamieniali się na argumenty. Lewica uważa, że ludzie są głupi i niezaradni więc trzeba im zapewnić emerytury, ubezpieczenia, edukacje, drogi, etc.etc no chyba, że chodzi o decyzję w sprawie dzieci nienarodzonych wtedy sami sobie mogą decydować. "Prawica" natomiast odwrotnie, mówi, że ludzie są rozsądni i roztropni, że sami zatroszczą się o swoje rodziny, no chyba, że chodzi o dzieci nienarodzone, to co innego, w takim wypadku to urzędnik musi zadecydować za nich. Tymczasem rozwiązanie jest zupełnie inne. To rodzice są odpowiedzialni za swoje rodziny, w państwo rodziny organizują się po to aby się wzajemnie bronić a nie wychowywać. Nasze sumienie nie obciążają decyzje głupich ludzi o zabiciu włąsnych dzieci nasze sumienie obciążają domy dziecka któe ciągle funkcjonują w naszym państwie. I to właśnie sprawa prawa adopcyjnego jest kluczem do rozwiązania problemu aborcji i naszych sumień. Niech matce bardziej opłąca się dziecko sprzedać niż zabić. Niech matka nie ma możliwości "skazywania" swoich dzieci na dom dziecka zachowując jednocześnie prawa do nich. Jeżeli nie chce się opiekować swoimi dziećmi niech je oddaje razem ze wszelkimi prawami do nich. Bo dzieci należą do rodziców a nie urzędników.

No i co to co Pan napisał wniosło do rozwiązania problemu? Poza jego zaognieniem, żeby tej matce się "opłacało" to należy zmieniać gospodarkę.

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.