Wreszcie! Dziś rusza po strasznie długiej ,półrocznej przerwie sezon żużlowy w naszym kraju. A żużel to przecież polski sport narodowy! Właśnie dziś w Gdańsku odbędzie się turniej z okazji 65 rocznicy urodzin - i 40 rocznicy zdobycia medalu mistrzostw świata - Zenona Plecha, jednego z najwybitniejszych jeźdźców „czarnego toru” w dziejach polskiego speedwaya. Jest dla mnie wielkim zaszczytem ,ze turniej ten odbędzie się pod moim patronatem. A z okazji inauguracji sezonu żużlowego w kraju drużynowych mistrzów świata seniorów i juniorów ,kraju najsilniejszej- i najbogatszej- ligi na świecie pozwalam sobie zamieścić wywiad, jakiego udzieliłem red. Bartłomiejowi Czekańskiemu z branżowego „ Tygodnika Żużlowego”. Oto jego treść :
Rozmowa z europosłem Ryszardem Czarneckim, honorowym patronem meczu Start Gniezno - Unia Leszno, turnieju Zenona Plecha oraz finału Złotego Kasku
- Na gali „Tygodnika Żużlowego” otrzymałeś specjalną nagrodę za pomaganie speedwayowi oraz za propagowanie naszej dyscypliny w 2017 r. Z kolei Czytelnicy „PS” wybrali Cię najbardziej wpływowym człowiekiem polskiego żużla również 2017 roku. Ale nie spocząłeś na laurach i nadal mocno wspierasz czarny sport. Już na samym początku sezonu ‘ 2018 będziesz honorowym patronem jubileuszowego Turnieju Zenona Plecha (Gdańsk 24 marca), supermeczu Start Gniezno-Unia Leszno (25 marca) oraz finału „Złotego Kasku” (Piła 31 marca). Czy nie boisz się, że organizatorzy wraz Maćkiem Polnym ze Speedway Events (inaczej KF Sport) zbyt optymistycznie podeszli do sprawy i te imprezy są zaplanowane zbyt wcześnie? Przecież w marcu jak w garncu. Tory mogą być mokre i ciężkie, zaś aura może sprawić, że te zawody zostaną odwołane, a w najlepszym wypadku przełożone na inny termin? To zawsze niesie ze sobą straty finansowe dla organizatorów i zawód dla sponsorów…
- Jestem zaszczycony nagrodą od „Tygodnika Żużlowego”, które to pismo jest autorytetem dla całego speedwayowego środowiska. Natomiast w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” szczególnie dało mi satysfakcję to, iż wygrałem tam głosami Czytelników, a więc kibiców. „PS” życzę, by jeszcze więcej pisał o żużlu w interesie tej dyscypliny. Te wyróżnienia dopingują mnie i zobowiązują do jeszcze bardziej intensywnej pracy na rzecz „czarnego sportu”. Zgadzam się, że marcowe terminy nie są optymalne, bywają ryzykowne, lecz zostały zaakceptowane przez GKSŻ, która chce, by właśnie te zawody zainaugurowały sezon ‘2018 w Polsce. Wszyscy liczymy bowiem na to, że kibice po półrocznej, zimowej przerwie czują wielki głód żużla i gremialnie pojawią się na trybunach podczas tych imprez. Ja też już nie mogę się doczekać. Rzeczywiście, przekładanie zawodów to straty organizatorów i logistyczny problem dla fanów. W ubiegłym sezonie z powodu deszczu przerwano i przełożono finał DMEJ w Krośnie oraz odwołano i przełożono ostatnią rundę SEC w Lublinie. Byłem patronem tych imprez, ale pojawiłem się na nich mimo zmiany terminu, czyli musiałem wybrać się tam dwukrotnie. Do tego patronowałem pierwszemu z finałów IMŚJ w Poznaniu, który przez złą pogodę i wypadki trwał aż cztery godziny. Jestem zatem już przyzwyczajony do kaprysów aury na speedwayowych stadionach. Z pewnością pojawię się na zawodach Zenona Plecha w Gdańsku, będę także w Gnieźnie, natomiast co do Piły, to tamtejszy finał odbędzie się w Wielką Sobotę Świąt Wielkanocnych, więc czekają mnie negocjacje z rodziną, żeby pozwoliła mi się wyrwać z domu na te zawody. A moja żona Emilia jest bardzo trudnym negocjatorem. Zawsze jednak dochodzimy do jakiegoś konsensusu, więc w tym przypadku jestem optymistą. Hmm, tyle że umiarkowanym.
- Patronat honorowy, który obejmujesz, wiąże się też z tym, że szukasz lub wskazujesz organizatorom potencjalnych sponsorów ich imprez. Czy możesz zdradzić jakieś szczegóły, jeśli chodzi o wspomniane marcowe zawody?
- O tych sponsorskich sprawach bardziej powinni mówić organizatorzy, gdyż to oni je finalizują. Tradycyjnie „czarnemu sportowi” pomagają niektóre spółki skarbu państwa np. Totalizator Sportowy, czy Poczta Polska. W trakcie sezonu dojdą następne, ale za wcześnie, by to zdradzać.
- Jesteś europosłem z Wielkopolski, a więc mecz mistrza II ligi Startu Gniezno ze zwyciężczynią Ekstraligi Unią Leszno to chyba taki sportowy rodzynek na Twoim obszarze politycznego działania?
- Tak, to będą takie prestiżowe derby Wielkopolski, a więc pewne jest, że wygra je… drużyna z Wielkopolski. Co zawsze mnie cieszy. Myślę, że to spotkanie jest bardzo dobrym pomysłem marketingowym. W marcu drużyny zwykle jadą jeszcze treningowe sparingi, a tu dojdzie do elektryzującego, prestiżowego meczu, na który udało mi się nawet ściągnąć TVP, by przeprowadziła transmisję. Zawodnicy zatem poczują tę stawkę i zobaczymy już prawdziwe ściganie. Myślę, że to będzie sportowe wydarzenie może nie tylko w skali Wielkopolski.
- Jestem jednym z tych, którzy uważają Zenona Plecha za nawet większy naturalny talent od Tomka Golloba. Myślę, że gdyby w chorzowskim finale IMŚ w 1973 roku Zenka nie podciął radziecki Chłynowski, a sędzia nie wydał niezrozumiałej decyzji, to nasz „Golden Boy” mógłby zdobyć złoto. Kiedyś cała Polska żyła jego transferem z Gorzowa do Gdańska, jego wypadkiem samochodowym, krótką chorobą serca, poważną kraksą na torze i kolejnym samochodowym dzwonem, ale już po zakończeniu przez niego zawodniczej kariery. To był prawdziwy idol. I dlatego patronujesz jego jubileuszowemu turniejowi w Gdańsku?
- Musimy okazywać szacunek naszym dawnym sławom żużla. A integralną i bardzo jasną częścią jego historii jest kariera Zenona Plecha. Jako młodziutki juniorek w wieku 19 lat sięgnął po tytuł IMP w gronie seniorów (potem powtórzył to jeszcze cztery razy), a potem w 1973 roku w wieku 20 lat został jednym z najmłodszych medalistów IMŚ w dziejach tego sportu. I jakże blisko był wtedy złota! Wywalczył w sumie 11 medali w IMŚ, DMŚ czy MŚP (brąz i srebro), o ile dobrze policzyłem. Był jednym z najlepszych żużlowców świata, choć do kolekcji brakowało mu złota. Zdobył jednak w sporcie bardzo wiele. Poza tym, to fajny człowiek i po prostu go lubię. Gdy jestem w Gdańsku to się spotykamy i rozmawiamy o żużlu, pozostajemy ze sobą w kontakcie telefonicznym. Zenon właśnie dzwonił i zapraszał mnie na swój turniej. Oczywiście, że przyjadę. To będzie okazja do fetowania jego 65. rocznicy urodzin oraz 45. rocznicy zdobycia brązowego medalu w finale IMŚ w Chorzowie. Ten wypadek z Chłynowskim to legenda w polskim sporcie, tak jak np. skrzywdzenie sędziowskim werdyktem boksera Tadeusza Walaska na igrzyskach w Rzymie w pojedynku z Amerykaninem Crookiem. O takich wydarzeniach mówi się przez długie lata i najtrwalej przechodzą one do historii. Tak, koniecznie musimy godnie uhonorować Zenona Plecha.
- „Złoty Kask” w Pile to zarazem krajowa eliminacja do cyklu GP. Czy nie uważasz, że Piotr Pawlicki, jeśli nie zdąży wyleczyć kontuzji, której niedawno nabawił się na motocrossie w Hiszpanii, powinien od GKSŻ dostać dziką kartę na dalsze, już międzynarodowe, eliminacje?
- Cieszę się, że mogę być patronem „Złotego Kasku”, który w przeszłości wygrywali tacy wielcy żużlowcy jak m.in. Florian Kapała, Marian Kaiser, Andrzej Wyglenda, Antoni Woryna, Paweł Waloszek, Edward Jancarz, Zenon Plech (trzykrotnie), Marek Cieślak, Roman Jankowski, Piotr Protasiewicz. We Wrocławiu, gdzie mieszkałem, finał „ZK” rozegrano 10 razy pod rząd i czterokrotnie wygrał tam Tomasz Gollob (w sumie zdobył on to trofeum siedmiokrotnie!), a dwa razy jego brat Jacek. To taka ciekawostka. Przypomnę, że w 2012 roku trymfował w tych rozgrywkach właśnie Piotr Pawlicki (jego starszy brat Przemek ma patent na „ZK”, gdyż w ostatnich czterech sezonach wygrywał aż trzy razy). To nie jest właściwe, żebym ja ferował werdykty, komu GKSŻ ewentualnie ma przyznać dziką kartę. Jednak Piotr Pawlicki swoimi wynikami osiągniętymi w ostatnich latach zasłużył na taki gest. Przecież jeszcze w biegłym sezonie bronił biało-czerwonych barw w cyklu GP.
- Jako zagorzały fan żużla słyszałeś smutną wieść, że pożegnaliśmy Henryka Żyto, ostatniego żyjącego złotego medalistę z polskiej ekipy z legendarnego finału DMŚ we Wrocławiu w 1961 roku. To była pierwsza impreza tak wysokiej rangi rozegrana w Polsce i pierwszy taki sukces Biało-Czerwonych żużlowców.
- Ludzie, w tym ludzie polskiego sportu, przemijają i nic na to nie poradzimy, ale pamiętajmy o nich i o ich osiągnięciach. Piotr Żyto swoją jazdą, a zdobył 7 punktów: 1,0,3,3, w tym wygrał dwa biegi. Bardzo przyczynił się do tego Mazurka Dąbrowskiego podczas legendarnego finału DMŚ we Wrocławiu w 1961 roku. Przez dekady był żywą historią polskiego speedwaya. Świetnie jeździł w lidze przez ponad ćwierć wieku! Zaczął startować w lidze w 1953, a skończył – uwaga - w 1980! Młodzież mogła się od niego uczyć. Cześć Jego pamięci!
Rozmawiał Bartłomiej Czekański