Postępuje falandyzacja prawa. Jeśli nie przejawia się ona jeszcze wszędzie i powszechnie w działaniu, jest faktycznie powszechnie obecna w świadomości ludzi. Widoczne jest to bardzo wyraźnie w kwestiach prawa międzynarodowego, widoczne jest to również w pojawiających się coraz to nowych propozycjach zmian prawnych praw w różnych krajach. Świadomość ludzi urabiana jest za pomocą machiny medialno-propagandowej po czym prawo się zmienia. Ludzie przyjmują to z przekonaniem, nie mając świadomości, że jeszcze 25 lat temu byliby oburzeni samym wspomnieniem o możliwości podobnych zmian.
Ostatnio przez media przetoczyła się informacja o tym, że szwedzki sąd przyjął jako podstawę swojego wyroku elementy prawa koranicznego. To jeszcze może oburzać, choć oburzenie ma niewielkie znaczenie jeśli faktycznie wyrok sądu się uprawomocnił. Barbaryzacja prawa, bo jest to uleganie strachowi przed represjami ze strony imigrantów, jest tu ewidentna. We Francji po tym, jak kilku wyrostków podstawiło nogę chłopcu idącemu ulicą w kipie na głowie - nie było żadnych rękoczynów, dziecko nie miało żadnych obrażeń - padła całkiem otwarcie w mediach propozycja, która została przez niektórych polityków przyjęta przychylnie, aby KAŻDE zdarzenie, w którym ofiarą jest Żyd uznać z urzędu za agresję o podłożu antysemickim. Już w tej chwili we Francji wszelkie przejawy antysyjonizmu - czyli niechętne, czy wrogie PAŃSTWU Izrael i jego działaniom - uznawane są za przejawy antysemityzmu. Jeszcze jedynie w propagandzie, ale wiele wskazuje na to, że może to być w którymś momencie potraktowane poważnie i w sądach.
Falandyzacja świadomości prawnej na skalę międzynarodową przejawia się w barbaryzacji podejścia do wydarzeń globalnych. Barbaryzacja ta jest wynikiem gigantycznej presji medialnej, która jest możliwa dzięki upowszechnieniu dostępu do mediów, głównie telewizji, ale i tego, że telewizja jest w zasadzie wszędzie własnością wąskiej grupy ludzi powiązanych z władzą, zainteresowanych w propagowaniu mniej więcej tych samych wartości i haseł. Polega to na przyjęciu jako NORMALNEGO faktu, że silny może wszystko, a prawo międzynarodowe nie ma znaczenia.
Powszechne jeszcze 25 lat temu wezwania kierowane do Izraela by podporządkował się rezolucjom ONZ dziś są już całkowicie zapomniane. Wiadomo, że Izrael się nie podporządkuje, bo ma za sobą USA, a silny może wszystko. Większość ludzi uznaje dziś, że to normalne.
Całkowicie nielegalna w świetle prawa międzynarodowego napaść USA i sojuszników (w tym Polski) na Irak jest przyjmowana jako coś naturalnego. Podobnie jak obecność teraz, w tej chwili, wojsk amerykańskich w Syrii, tak jak i zupełnie nieukrywany fakt finansowania i zbrojenia grup terrorystycznych próbujących obalić legalnie wybrane władze tego państwa. Silny może wszystko i nikt nie będzie się nad tym zastanawiał. Podobnie bez mrugnięcia okiem większość konsumentów medialnej propagandy przyjmowała zniszczenie państwa libijskiego przez Francję i Wielką Brytanię.
W Guantanamo na Kubie istnieje więzienie (wcale nie jest powiedziane, że nie ma więcej takich miejsc) w którym USA całkiem oficjalnie więżą dziesiątki ludzi w sposób absolutnie niezgodny z prawem. Jest to na tyle niezgodne z prawem, że ludzie ci po pochwyceniu przez USA nie mogą znaleźć się na terytorium Stanów Zjednoczonych, bo wówczas podlegaliby prawu amerykańskiemu, a to dawałoby im prawa, których są pozbawieni poza tym terytorium. Miałem okazję dyskutować na ten temat z wieloma osobami - dość powszechne jest stanowisko, że to normalne, "bo to są terroryści". "A gdyby tak ktoś bliski tobie zginął w zamachu, to byś tak nie mówił" odpowiadają, gdy zwraca się uwagę na barbarzyństwo tego rozwiązania i na niewiarygodną hipokryzję amerykańskich władz. Barbaryzacja postrzegania prawa jest powszechna.
Co najdziwniejsze, ale może właśnie jest to naturalny efekt barbaryzacji, nawet gdy chodzi o nasz bezpośredni interes, mamy tendencję do ignorowania fundamentów prawa, skupiając się jedynie na efektach. Mam na myśli całą historię, w którą uwikłane są amerykańskie środowiska żydowskie jak i same struktury państwowe USA, a dotyczącą "zwrotu" żydowskiego mienia bezspadkowego. Warto poczytać różne wypowiedzi na ten temat - argumentacja czysto prawna, oparta na zasadzie obowiązującej właściwie wszędzie, że mienie bezspadkowe przejmuje państwo jest całkowicie marginalna. Nigdzie na świecie nie istnieje ani nie istniała zasada, że prywatne mienie obywateli może zostać przejęte przez organizacje działające w innych państwach tylko ze względu na domniemane więzy narodowościowe czy religijne. Wygląda na to, że nikt nie chce sobie robić złudzeń, tak jakby każdy wiedział, że silniejszemu wolno wszystko. A silniejszym są organizacje żydowskie wspierane już obecnie przez amerykańskie prawo. Nie wytaczamy logicznych argumentów prawnych, co najwyżej stwierdzamy, że NIE ODDAMY, albo wręcz (i to jest tym większa barbaryzacja) pojawiają się głosy, że oddamy z reparacji, które nam zapłacą Niemcy za II wojnę.
Oczywiście prawdą jest, że najczęściej faktycznie silniejszy może więcej. Czy nam się to podoba, czy nie. Jednak prawa powstały właśnie po to, żeby niwelować przewagę wynikającą z nierównowagi sił poszczególnych podmiotów. Jakiś czas to działało. Pamiętacie jeszcze siły pokojowe ONZ? Jestem przekonany, że najmłodsi, ci urodzeni po 1990 w wielkiej części nie wiedzą co to takiego. A to była w pewien sposób odpowiedź, albo chociaż PRÓBA odpowiedzi prawa międzynarodowego na barbarzyńskie wykorzystywanie siły w stosunkach międzynarodowych. Nikt już dziś nawet nie udaje, nikt już dziś nie próbuje nawet mówić o Błękitnych Hełmach...
Staczamy się coraz bardziej w otchłanie barbarzyństwa, ale w tym staczaniu się najbardziej przerażające w moim przekonaniu jest to, że zupełnie nie zauważamy, że narzekając na powszechne przejawy "prawa dżungli" w różnych sferach życia, swoim przyzwoleniem na likwidację fundamentów prawa oraz zgodą na stosowanie prawa silniejszego, sami przyspieszamy ten upadek.
Co znajduje się na dnie przepaści, w którą się staczamy? No cóż - mówi się, że optymalnie byłoby, gdyby na Ziemi mieszkało ok. 500 milionów ludzi. Całkiem niewykluczone, że na dnie tej przepaści, w którą lecimy jest właśnie Ziemia z 500 milionami mieszkańców.