Trudno nie odnieść wrażenia, że społecznicy radzący dla miasta ... tak tak Ci sami od pędzliczka, nietoperzy i przedłużającego się remontu ul. Kostrzyńskiej, znaleźli nowe źródło zasilania dla swojej upadającej organizacji. Jest nim prokuratura. Po tym jak ich ekipa nieskutecznie wprowadziła modę na zasypywanie urzędników wnioskami o dostęp do informacji publicznej, nie dała też rady zorganizować żadnego widowiskowego iwentu z przykuwającymi się do drzew ekologicznymi obrońcami matki natury, przyszła kolej na listy do prokuratury. Dzięki sprzyjającym mediom, mieszkańcy mogą się o tym dowiedzieć z wyprzedzeniem, nim donos trafi do sekretariatu...cóż liczy się medialny rozgłos, trochę szumu i awantura. Wyznają wszak modę na #nicnierobieniaaktywnego.
Gorzów politycznie wyraźnie się podzielił. Pierwsza sekcja buduje, zmienia, remontuje - druga punktuje, szuka potknięć i możliwości skrobnięcia donosu do prokuratury. Czy to koniec radnych społecznie zaangażowanych? Po tym jak prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki zapowiedział podwyżki dla wszystkich pracowników samorządowych o 300 zł na rękę, podobno ludzie z LDM porównują to do strzału z armaty i tracą nadzieję na zaistnienie w zbliżających się wyborach samorządowych. Wójcicki zabiera im tlen z płuc i nawet doraźny sojusz znanych blogerów, podających się za szpeców od wizerunku, nic w tym nie pomoże. Wójcicki widzi ludzi, widzi ich potrzeby i inwestuje w nich. Z tym nikt nie jest w stanie konkurować, bo właśnie te działania są prawdziwe... a nie doraźne jak pędzliczek.