Stosunki polsko-amerykańskie są dzisiaj w najlepsze w dziejach . A dzieje te liczą więcej niż dwieście parędziesiąt lat wzajemnych relacji, bo miliony Polaków - emigrantów „za Wielka Wodę” budowały pozycje ekonomiczna Ameryki nawet jeszcze zanim powstały Stany Zjednoczone AP: pierwsi przybysze z naszego kraju pojawili się tam już w XVII wieku. Waszyngton odegrał na arenie międzynarodowej istotna rolę w kwestii powrotu niepodległego Państwa Polskiego na polityczną mapę świata - deklaracja prezydenta Woodrowa Wilsona miała kapitalne znaczenie i całkowicie uzasadnia fakt, że był on patronem ważnego placu na warszawskim Żoliborzu w czasach II Rzeczypospolitej i jako patron wrócił na to miejsce po okresie komunizmu.
Trudne czasy, złe daty
Były też złe momenty w naszych wspólnych dziejach - dziejach dwóch narodów tak bardzo miłujących wolność. Jeden z najwybitniejszych prezydentów w amerykańskiej historii, skądinąd zamordowany w wyniku zamachu w 1865 roku Abraham Lincoln postawił niestety na bliska współprace z carską Rosją, a jego ambasador w Petersburgu John Appleton chwalił „oświecone reformy” cara Aleksandra II i rozumiał carskie frustracje związane z „ upartymi Polakami”. Więcej, amerykański sekretarz stanu William Seward po wybuchu Powstania Styczniowego niepochlebnie wypowiadał się o Polakach i odmówił poparcia francuskiej inicjatywy noty do władz Rosji wzywającej do pokojowego rozwiązania „ sprawy polskiej” i zagwarantowania Polakom własnego szkolnictwa, sądownictwa, administracji i swobód wyznaniowych. Sam zaś Lincoln właśnie podjął w Białym Domu oficerów rosyjskiej floty, a następnie rewizytował ich statek „Aleksander Newski” i wzniósł toast „za cara”. Polaka - marynarza carskiej floty Aleksandra Milewskiego, który zdezerterował i zaciągnął się do wojsk Konfederacji(!) Amerykanie wydali Rosjanom. Naszego rodaka powieszono.
Natomiast w XX wieku czarnymi datami w polsko- amerykańskiej historii były listopad-grudzień 1943 ,styczeń - luty 1945 i czerwiec-lipiec 1945 . Na konferencjach w Teheranie , Jałcie i Poczdamie prezydent USA Franklin Delano Roosevelt z akceptacją premiera Jej Królewskiej Mości Winstona Churchilla oddali polskiego sojusznika Stalinowi i sowieckiej strefie wpływów, Wówczas dla Polaków autor „ New Dealu” i jedyny prezydent w amerykańskiej historii, którego po raz trzeci wybrano na prezydenta ( choć nie dożył końca trzeciej kadencji) był synonimem swoistej zdrady przyjaciół . Po trzech i pół dekadach z kolei symbolem tego, co najlepsze w amerykańskich dziejach stał się inny prezydent- też republikanin- Ronald Reagan. Ten były aktor i szef związków zawodowego aktorów, o którym nowojorsko-waszyngtońskie elity wyrażały się z równą niechęcią, co ich spadkobiercy o Donaldzie Trumpie, został słusznie uznany za pogromcę komunizmu i Związku Sowieckiego na równi z polskim papieżem Janem Pawłem II. Ameryka zaś dla wielu narodów walczących o niepodległość w strefie wpływów Moskwy stała się znów synonimem wolności.
Wspólni bohaterowie: wojskowi i ...aktorka
My, Polacy i Amerykanie mamy też wspólnych bohaterów narodowych, Czy wynika to z umiłowania wolności u nas i u nich ? Gdy we wrześniu 2017 roku Donald Trump ustanawiał w USA- na dzień 11 października - „Dzień Puławskiego” przypomnieliśmy sobie rolę, jaką odegrał w dziejach dwóch narodów na dwóch kontynentach wybitny żołnierz i strateg Kazimierz Puławski, który zginął 1779 roku pod Savannah. Jego krótkie życie było jak scenariusz hollywoodzkiego filmu i to spowodowało, że nasz rodak, który poległ za Amerykę bardziej zakorzenił się w amerykańskiej świadomości niż budowniczy West Point Tadeusz Kościuszko, który wszak cały wrócił do Europy .To charakterystyczne , że w XVIII wieku herosami wspólnej historii byli wielcy polscy wojskowi, ale już w XIX wieku została nią artystka, wielka aktorka Helena Modrzejewska ( Modjewska - jak pisali Amerykanie ). Skądinąd jej syn Rudolf (Ralph) Modrzejewski, choć urodzony w Polsce , w Bochni to na początku XX wieku stał się najwybitniejszym budowniczym mostów w USA - stworzył ich blisko 40.
Imponujący artystyczny - i nie tylko- życiorys wielkiej damy amerykańskich teatrów przenosi nas do innej wielkiej postaci wspólnej historii Ignacego Jana Paderewskiego . Nie będę tu pisał o romansie gwiazdy amerykańskich scen z 20 lat od niej młodszym wirtuozem polskiego fortepianu, ale o fakcie, że Paderewski, pianista z Europy stał się bożyszczem melomanów w Stanach Zjednoczonych. Amerykanki mdlały na jego koncertach kilkadziesiąt lat przed swoimi wnuczkami, które robiły to samo na koncertach innych muzyków z Europy - „Beatelsów” . Kto z amerykańskich wielbicieli i wielbicielek człowieka, który był pierwszą gwiazdą pop kultury (sic!) w USA spodziewał się, że słuchają polskiego przyszłego premiera?
Tak dobrze jak nigdy
No, właśnie przejdźmy do polityki. Tak dobrze w naszych dwustronnych relacjach jeszcze nie było. Piszę to nie tylko jako polityk, ale także jako historyk. Warszawa i Waszyngton mają wspólną płaszczyznę już nie tylko w sferze geopolityki ale też gospodarki. Po okresie „błędów i wypaczeń” w polityce zagranicznej Białego Domu za czasów pierwszej kadencji prezydenta Baracka Obamy, które symbolizował fatalny ”reset” w relacjach amerykańsko-rosyjskich skutkujący w praktyce „des intéressement” USA odnośnie Europy Środkowo -Wschodniej nastąpiło przebudzenie i powrót już za drugiej kadencji Obamy ze świata wirtualu do realu. Warszawski szczyt NATO , którego ustalenia daleko wyszły poza ramy przyjęte na szczycie w walijskim Newport dwa lata wcześniej był swoistym „breakpointem”, gdy chodzi o obecność amerykańskich żołnierzy w naszym rejonie Europy. Ilość ta systematycznie wzrasta, a formuła z „czasowej” przekształca się coraz bardziej w „permanentną”. Co niemniej ważne wojska USA i sojusznicze stacjonują również w trzech krajach bałtyckich. Ma to szczególne znaczenie w sytuacji gdy Rosjanie mogą zająć stolicę Estonii-Tallinn w ciągu kilkunastu godzin. Ten amerykański parasol militarny jest korzystny dla obu stron. Z jednej strony zwiększa bezpieczeństwo Polski , z drugiej umacnia strefę wpływów USA, ale też w jeszcze większej mierze otwiera polski rynek zbrojeniowy z jego wielkimi potrzebami i wielkim budżetem na oferty sojusznika . Jest oczywiste, że są one priorytetem, co nie oznacza wszak, że będziemy kupować wszystko i za każda cenę. Przyjaciele też mogą i powinni twardo negocjować w dobrze pojętym własnym interesie.
Wspólnota interesów
Bo nic tak nie łączy jak wspólne interesy. Zbiegają się one też w obszarze bezpieczeństwa energetycznego. Rzeczpospolita chce dywersyfikacji surowców energetycznych czyli - przekładając to z języka dyplomacji na konkret-uniezależnienia się od Rosji. A Stany Zjednoczone chcą sprzedawać w Europie swój gaz: dziś ciekły, a jutro zapewne łupkowy.
Nowy - ale już 45 w dziejach - amerykański prezydent z pierwszą wizytą "narodową", bilateralną do Europy przybył właśnie do Polski. Znaczące, że dosłownie w ostatnich dniach amerykański sekretarz stanu Rex Tillerson był u nas jako w jedynym kraju regionu. Ale też odwołał przewidziany na luty przyjazd Donalda Trumpa do Londynu. To w języku polityki jest jednoznaczne: Polska zastąpiła Wielką Brytanię jako sojusznika USA "nr 1" na Starym Kontynencie. To bardzo wzmacnia pozycje naszego państwa - także w ramach UE: nie będą nas za to klepać po plecach, bo limit wyczerpali już poprzednicy ,ale liczyć się muszą. To też ułatwia nasze przywództwo w Europie Środkowo- Wschodniej.
Polsko- amerykański sojusz ma charakter strategiczny. Stanowi solidne ramy pewnego obrazu- jednak sam obraz malujemy naszą codzienną aktywnością. Konferencja w Miami jest jednym z istotnych jej przejawów.
*tekst ukazał się w tygodniku „Wprost” (04.02.2018)