Nie wiem jak to się ostatecznie skończy, ale kierunek "odrzański" obrany przez rządzących, to miód na serce mieszkańców i włodarzy nadodrzańskich miast i gmin. Oczywiście ile z tych ambitnych planów uda się zrealizować, a to już pokaże przyszłość. Mam obawy co do rozmachu planowanych inwestycji, z których część przynajmniej, moim zdaniem, jest nie do zrealizowania. Ale doceniam intencje. Moje obawy dotyczą też zakładanych źródeł finansowania i udziału w tych projektach strony niemieckiej. W końcu +/- połowa tej drogi wodnej, to rzeka graniczna, w połowie nasza, w połowie niemiecka. Nie można partnerów najpierw "okładać kijem", a potem wyciągać rękę do zgody i po wsparcie finansowe. A kwoty tu padają niebagatelne: 30-40 mld zł. Część inwestycji zostało już rozpoczętych przez poprzedników (regulacja koryta Odry swobodnie płynącej w środkowym jej odcinku- ok. 520 mln zł), zabezpieczenia przeciwpowodziowe (pieniądze z Banku Światowego)...
Te wszystkie działania, zmierzające do zabezpieczenia przed powodziami, i przywracające żeglowność na rzece, są godne pochwały. Rodzi się pytanie, ile lat potrzebnych jest i ile realnych pieniędzy, żeby choć część z tych marzeń można było zrealizować?
Dla mnie bardzo ważnym jest, dokończenie ciągnących się od kilkunastu lat, inwestycji zmierzających do zabezpieczenia przed powodziami i regulacji poziomu rzeki- Racibórz, Malczyce.... Dzisiaj wody mamy raz za mało, raz za dużo.
Rząd planuje docelowo osiągnąć IV klasę żeglowności na Odrze. Trzymam kciuki, choć dla nas i gwarantowana III-cia klasa już by była spełnieniem marzeń. Nie chcę wchodzić w szczegóły co do uwarunkowań, korytarzy transportowych i warunków, jakie muszą być spełnione, żeby sięgnąć po pieniądze UE (TEN-T). Podkreślić jednak muszę, że uznanie się należy wszystkim tym, którzy docenili znaczenie szlaków wodnych dla turystyki i transportu i podjęli się tego trudnego zadania ożywienia polskich rzek.