Brat staje przeciw bratu. Wczorajszy serdeczny przyjaciel, dzisiaj staje się śmiertelnym wrogiem. Czym to się skończy? W końcu nawzajem się pozabijamy? Polska od wojny ma najszczęśliwszy okres w swojej blisko 1000 letniej historii, bez wojen i dramatów. Ludziom żyje się dobrze jak nigdy dotąd. Za długo i za nudno? Trzeba podłożyć trochę politycznego dynamitu pod ten nasz wspólny dom?
Pan Andrzej Duda nie jest moim prezydentem: łamanie Konstytucji, wręcz nieprzyzwoita służalczość i nocna dyspozycyjność w wykonywaniu poleceń szeregowego posła Kaczyńskiego. I nie jest mi go żal. Ale jednak to Prezydent naszego kraju.
Teraz przeciwko niemu obraca się ostrze nienawiści katolickiego skrzydła upajającego się obłędem Macierewicza.
I z jednej strony mierzi mnie już polityka i sam najchętniej zakopałbym się gdzieś głęboko na bezludziu (bez internetu, radia i telewizora), z drugiej strony pali żal groźby utraty tych naszych, tak ciężką pracą osiągniętych zdobyczy Polski. Tak dużo mamy do stracenia.
Co więc zrobić, żeby brat bratu nie skoczył do gardła, a Polska nie straciła tego wszystkiego co razem osiągnęliśmy?