Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Gdzie są nasze dane?

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się kto i jakim sposobem ma dostęp do waszych danych osobowych? Czy ochrona danych ma jeszcze znaczenie w dzisiejszym świecie przy takim poziomie cyfryzacji?

Gdzie są nasze dane?

Od dłuższego czasu z niejakim, będę szczera, politowaniem, obserwuję znajomych, którzy bez przemyślenia sprzedają na prawo i lewo swoje dane osobom i firmom, o których nie wiedzą dosłownie nic. Namiętnie klikają w przeróżne linki i powiadomienia, akceptują aplikacje, „lajkują” strony umożliwiając im publikowanie na swojej tablicy. Zastanawialiście się choć raz co się z nimi dzieje i kto ma do nich dostęp? Udostępniamy imię, nazwisko, miejscowość, dane na temat pracy, wykształcenie, to co lubimy, czego nie, szczegóły, które przydadzą się wielu firmom i osobom, chcącymi nas zachęcić do kupna jakiejkolwiek usługi czy produktu. Obserwowaliście co bezmyślnie zatwierdzacie klikając w aplikacje? To nie tylko wasze dane, ale także dostęp do danych waszych znajomych (co w ogóle jest nie do pomyślenia, bo sprzedajemy czyjeś dane, do których ktoś dał nam dostęp), a także (spotkałam się z tym w którymś z artykułów o aplikacjach na stronach społecznościowych), jak się okazuje dane dotyczące choćby historii i częstotliwości wyszukań naszych przeglądarek. A potem znajomi zawalają nas zaproszeniami do gier, kalendarzy, konkursów i innych bzdur. „Lajkujemy” bez zastanowienia stronki, którym udostępniamy tym samym dostęp do danych i publikowania na naszej tablicy, zawalani jesteśmy spamem i to jedynie niechciane wiadomości i publikacje zaczynają nas denerwować. Nie zastanawiamy się co się dzieje z naszymi prywatnymi, a czasem i intymnymi (szczególnie przy obecnym upodobaniu do informowania znajomych o naprawdę osobistych przeżyciach) informacjami, do których dobrowolnie dajemy dostęp.

Jednak nie chciałam dziś pisać o portalach społecznościowych. O tym pisano niejednokrotnie i to z dość sporym oddźwiękiem, a wciąż jak kulą w płot i co najmniej raz dziennie zdarza mi się jakąś aplikację blokować bo „Jan Kowalski zaprasza mnie do aplikacji Moja dieta” a dana aplikacja za diabła mnie nie obchodzi i nie zamierzam pokazywać jej ile razy dziennie jem, wypróżniam się albo z kim lub jak spędzam popołudnia. Dziś chciałam opowiedzieć wam na własnym przykładzie co dzieje się z naszymi danymi, a właściwie co może się dziać, udostępnionych w procesie rekrutacji. A, najwyraźniej, dzieje się z nimi więcej niż byśmy chcieli i przewidujemy.

Bolesną nauczkę dostałam wczoraj, kiedy to otrzymałam maila następującej treści:

Hej!
Z tej strony Rafał, 31 lat Poznam dziewczynę, która pójdzie ze mną na bankiet prezesów w Katowicach na początku przyszłego miesiąca. Rola jest bardzo prosta Przyjść, zjeść, jeżeli lubisz – wypić trochę alkoholu, jeżeli będziesz miała ochotę - potańczyć, trzymać się blisko z czarującym uśmiechem. I tak od 18 do około 2 w nocy. Dasz radę? Piszesz się na to?
PS. Twojego maila miałem w skrzynce kontaktowej prawdopodobnie pisałaś do mojej firmy w sprawie pracy jako asystentka/sekretarka/hostessa. Ten mail to jednorazowa oferta – nie będę Cię więcej niepokoił, jeżeli nie jesteś zainteresowana przepraszam za spam. 

PS2. Oferta skierowana tylko do młodych, odważnych i oczywiście atrakcyjnych dziewczyn, jeśli faktycznie taka jesteś pisz od razu!
PS3. To nie jest oferta erotyczna, jeżeli lubisz seks zadbaj o zaspokojenie Twoich potrzeb z odpowiednim wyprzedzeniem – potrzebuję Twojej pomocy, ale także abyś wyglądała na wypoczętą i zadowoloną z życia.
PS4. Co z tego będę miała? Odpisz na tego maila, wyślij aktualne zdjęcie i napisz o swoich oczekiwaniach. Jak sądzisz potrafię docenić zaangażowanie w tak ważnej dla mnie sprawie?

Najpierw roześmiałam się do monitora zanim dotarła do mnie cała powaga sytuacji. Moment, zaraz... Czy ktoś właśnie wysłał mi propozycję matrymonialną przyznając się jednocześnie do wykorzystania mojego adresu e-mail, który udostępniłam w procesie rekrutacji do firmy tegoż pana? Czy właśnie wykorzystano moje dane niezgodnie z przeznaczeniem, na które wyraziłam zgodę? Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji i przeraziłam się jak niefrasobliwie postępuje się z uzyskanymi od nas danymi.

Rozdz. 8, Art 49. pkt. 1. ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych głosi: „Kto przetwarza w zbiorze dane osobowe, choć ich przetwarzanie nie jest dopuszczalne albo do których przetwarzania nie jest uprawniony, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.”

Bez najmniejszego problemu znalazłabym firmę, do której wysłałam swoją aplikację na stanowisko podpowiedziane przez nadawcę maila, nie wysłałam ich za wiele, a wszystkie wiadomości archiwizuję. Nie mniej poczekam, popatrzę na rozwój sytuacji.

O wypływaniu danych, teczkach z całymi dokumentami i podobnych sprawach słyszymy co chwilę. Nasze dane krążą w sieci strumieniem trudnym do powstrzymania i może należy zacząć się rozglądać za możliwością choć częściowego ograniczenia dostępu do naszych poufnych lub intymnych informacji?


P.S. Jako, że bywam niemiłosiernie złośliwa adres do tego artykułu wysłałam panu Rafałowi jako odpowiedź na maila. Jeśli to czyta pozdrawiam i czekam na jego ruch, chyba, że on zaczeka na moje przekopanie się przez skrzynkę nadawczą i wygrzebanie nazwy firmy.

Data:
Kategoria: Polska

Magdalena Szecówka

Cogito, ergo sum - https://www.mpolska24.pl/blog/szecowka

O autorce:
Specjalista ds. marketingu, PR i mediów społecznościowych. Przygotowuje i nadzoruje strategię marketingową, zajmuje się negocjacjami, reklamą, komunikacją publiczną, wizerunkiem oraz brandingiem.

Poza marketingiem specjalizuje się w prawie autorskim i patentowym, ustawodawstwie, ochronie danych osobowych oraz bierze udział w projektach społecznych.

Teksty na licencji CC BY 3.0 PL

Komentarze 6 skomentuj »

Gry wojenne :D

Ale jazda. Problemy są 2.
1. To Ustawa o Ochronie Danych Osobowych. Zupełny gniot, który tak naprawdę stanowi pałkę na niewygodnych i tym, którym trzeba przywalić. Nie sposób się do niej zastosować w dzisiejszych czasach.
2. Znacznie poważniejszy to brak odpowiedzialności ludzi, ale to temat na artykuł na który ostrzę sobie zęby już od bardzo dawna ;) I jak ktoś chce sobie zrobić krzywdę to go nie powstrzymasz żadnymi przepisami.

Co by nie mówić była to propozycja pracy i to nawet dosyć kulturalna skoro kończy się "na wypiciu trochę alkoholu" :P przeważnie kobiety dostają dalej idące oferty.

a tak serio to żal mi pana Rafała, że takie rzeczy musi załatwiać przez maila. Nie ma koleżanek...?

Magdalena Szecówka 11 lat 7 miesięcy temu

Zgadzam się, skostniałe prawo to raz, wybiórcze stosowanie to 2. Mnie cały ten mail rozśmieszył, ale skoro w taki sposób sobie poczyna prezes firmy to jestem ciekawa co jeszcze się dzieje z naszymi danymi. Strach pomyśleć!

Wracam z dwudniowej konferencji, operator informacji pomiarowej - nowy podmiot na rynku energetycznym.... Za chwilę może będziemy więcej o Tobie wiedzieć ... na podstawie profilu zużycia energii elektrycznej ;) Fajny artykuł napisałaś, natchnął mnie do opisania innych aspektów cyfrowej inwigilacji naszego życia...

Marcin Motylewski 11 lat 7 miesięcy temu
+1

Ja to wszystko rozumiem. Też nie lubię wystawiać prywatności na widok publiczny, dlatego na przykład na facebooku jestem dopiero od maja. Dopiero jak zobaczyłem, że facebook stał się głównym kanałem informacji w KoLibrze, którego członkiem jestem od lat, "nie miałem wyjścia". Też mnie irytuje, jak dzwoni do mnie przedstawicielka firmy, której danych na pewno nie udostępniałem, proponując ofertę ubezpieczenia, lub - prawdziwa zmora - reklamuje pokaz wełnianej pościeli. Ale wiem, że tak naprawdę to wszystko to są tylko propozycje, które nie odbierają nam kontroli nad własnym życiem. Od nas zależy, czy z tego skorzystamy. Taki pan Rafał nic nam nie zrobi, dopóki nie zgodzimy się na jego propozycję. Choćby takich Rafałów było milion, niczego to nie zmienia. Ustawa o ochronie danych osobowych jest moim zdaniem kompletnie niepotrzebna i często bywa wyrazem histerii ludzi, dla których problemem jest odbieranie w skrzynce na listy makulatury informującej o "wygranej". Ja zawsze na takie listy reagowałem wzruszeniem ramion. Wzruszeniem ramiom, a nie darciem szat. Nigdy na żaden nie odpowiedziałem. I w końcu przestali przysyłać. W większości przypadków wystarczy zdrowy rozsądek. Żadna ustawa tu nie jest potrzebna, nikt nas tak dobrze nie ochroni, jak my sami. A rynek sam za nas to załatwi oferując usługi, które będą chroniły naszą prywatność. Że to kosztuje? No sorry, ale nie ma darmowych obiadów, jak mawiał Milton Friedman...

Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.