Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

O polskiej inwazji na Brukselę i granicach bezczelności

Bruksela, w której piszę te słowa, w minionym tygodniu została wręcz zaludniona przez polskich ministrów z panią premier na czele. Na radzie ministrów kultury krajów członkowskich UE Jarosław Sellin, prawdziwy a nie udawany Kaszub (prawdziwi Kaszubi mówią o Tusku „Danziger”....) pojechał – i słusznie – po Domu Historii Europy. Czepił się facet na przykład, że owa ekspozycja zapomniała nie tylko o „Cudzie nad Wisłą” i tym, że Polacy w 1920 uratowali Europę przed bolszewią, ale też o niejakim Szekspirze i niejakim Goethem. Dla twórców owego „muzeum” te postaci nie istnieją! Cóż, tak eurokrawiec kraje, jak mu materii staje. Swoją drogą, o uratowaniu Europy od turecko-muzułmańskiej hordy przez Polskę Jana III Sobieskiego w 1683 roku, też nie ma mowy. Pachnie to kalectwem intelektualnym i fałszowaniem historii. Poczułem się tym osobiście dotknięty, bo w 300. rocznicę „wiktorii wiedeńskiej” chwały polskiego oręża urodził się mój najstarszy syn Przemysław. Z wykształcenia jestem historykiem i to chyba tłumaczy, że wszyscy moi synowie rodzili się w rocznice wielkich wydarzeń historii Polski czy świata. Przemek, jak mówiłem, 300 lat po Odsieczy Wiedeńskiej, Bartosz równo w 10. rocznicę Porozumień Sierpniowych (sic!) na Wybrzeżu, a najmłodszy – Staś – w 41. rocznicę lądowania człowieka na Księżycu (Neila Armstronga oczywiście).

Na posiedzenie ministrów sportu przyjechał sam prezes międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, były mistrz olimpijski w szermierce Thomas Bach. Chwalił Polskę – co się Niemcom ostatnio rzadko zdarza – za walkę z dopingiem. Obecny tam minister Witold Bańka miał prawo być kontent.

Minister Witold Waszczykowski do Brukseli dotarł inaczej niż wszyscy: reszta samolotem, a on pociągiem. Jechał zresztą krótko, bo ledwie 80 minut, szybkim TGV z Paryża po spotkaniu z premier Szydło z prezydentem Macronem. Zaprzeczam pogłoskom jakoby nasza Prezes Rady Ministrów sprezentowała lokatorowi Pałacu Elizejskiego widelce. Wystarczy, że je wywiózł Henryk Walezy. A ponieważ ów szczyt polsko-francuski miał przebiegać w świetnej atmosferze, to od tego momentu nie wolno złośliwie przekręcać nazwiska prezydenta Francji na „Micron”. Z tym, że „nie wolno” to oczywiście żart, bo jak wiadomo „musi to na Rusi, a w Polsce jak kto chce”. Pani premier do „serca Europy” „Hearth of Europe” jak głoszą billboardy na brukselskim lotnisku Zaventem, zjechała właśnie z „Paryżewa”. Eurosceptycy by powiedzieli „wstąpiła do piekieł, po drodze jej było”. Ale o kręgach piekielnych pisać wszak nie będę, bo uczynił to już wcześniej niejaki Dante Alighieri. Muszę zobaczyć czy jego też pominęli w Domu Pseudohistorii Europy.

W następny czwartek, 7 grudnia, konferencja przewodniczących PE zdecyduje, kto ma być „rapporteurem” czyli sprawozdawcą rezolucji w sprawie Polski. Ubiegają się o to dwie frakcje: Zielonych i liberałów. Większą szansę mają liberałowie, bo Zieloni dostali już raport w sprawie Węgier. Skądinąd ta frakcja to ciekawy przypadek. Nie składa się z samych miłośników czystego powietrza i wrogów automobili, ale też choćby z tzw. „nordyckiej lewicy” czyli, prawdę mówiąc, regularnych komunistów. Do tego dochodzą – przynajmniej w ich partii na poziomie europejskim – separatyści. Na przykład są tam zwolennicy niepodległości Korsyki, którzy skądinąd w cuglach wygrali wybory samorządowe na wyspie Napoleona, a w tym roku zwyciężyli w trzech na cztery okręgach w wyborach do francuskiego parlamentu.

Wracając do naszych „eurobaranów” (tak, tak, to oczywiście metafora), prawdopodobnie sprawozdawcą „polskiej” rezolucji będzie moja rówieśniczka, 54-letnia Sophie in't Veld. Ostatnio w Strasburgu bredziła, że program rządu PiS-u jest „identyczny z planami Putina”. Mówiła też, iż „w demokracji powinno się debatować, powinien mieć miejsce dialog, pytania i odpowiedzi”. Chwilę po wypowiedzeniu tych słów odmówiła wysłuchania pytania skierowanego do niej przez europosła Kosmę Złotowskiego. Cóż, drogowskazy nie chodzą, a hipokrytki (i hipokryci) nie znają granic bezczelności.

*tekst ukazał się w tygodniku „Wprost” (27.11.2017)

Data:
Kategoria: Polska

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.