wPolityce.pl: Panie Przewodniczący, czego możemy spodziewać się po dzisiejszej debacie w komisji sprawiedliwości Parlamentu Europejskiego na temat praworządności w Polsce?
Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący PE: Przede wszystkim, wbrew temu, co mówi się w Polsce, sprawa naszego kraju nie będzie głównym tematem tej debaty. Już nie. Ale będzie to Katalonia. Tutaj, mówiąc cytatem z Marii Dąbrowskiej, „zaszła zmiana w scenach mojego widzenia”. Możemy się spodziewać, że dyskusja o Katalonii będzie burzliwa, tym bardziej, że prą do niej politycy belgijscy, a zwłaszcza flamandzcy, dla których poparcie dla tego regionu jest elementem przygotowywania w przyszłości ogłoszenia własnego państwa – Flandrii, z czym się specjalnie nie kryją w rozmowach prywatnych. Natomiast debata na temat Polski będzie rytualna. Będzie to typowe bicie piany, bez żadnego politycznego znaczenia i bez żadnego wpływu na naszą gospodarkę. Inwestorzy zagraniczni i tak będą się pchali drzwiami i oknami do Polski, w ogóle nie zważając na to, że kilku frustratów, ideologów, czy dyżurnych nieprzyjaciół Polski, zbiera się, żeby wyklepać wyświechtane antypolskie frazesy. W związku z tym, od zera do stu, ta sprawa z naszego punktu widzenia ma znaczenie zerowe.
Jak rozumiem, ewentualna linii obrony wyraźnie się zmienia. Skoro tematem głównym będzie sytuacja Katalonii, to argumenty same nam się pchają do ręki.
Zwłaszcza w kontekście pana Timmermansa, który usiłuje znaleźć jakieś źdźbło w polskim oku, a nie widzi belki w oku Hiszpanii, a już jego mówienie, nawet o tym, że przemoc można usprawiedliwić w obronie konstytucji, jest wręcz zachętą do krajów członkowskich, aby w razie czego tej przemocy, oczywiście w słusznym celu, używały. Dzięki Katalonii, można powiedzieć, mamy jak na dłoni pokazaną hipokryzję i podwójne standardy Komisji Europejskiej. Prawdę mówiąc, z naszego punktu widzenia, to bardzo dobrze.
Panie Przewodniczący, a kto będzie reprezentował delegację Prawa i Sprawiedliwości, rządzących w czasie debaty?
Będzie nas reprezentować pan poseł Zbigniew Kuźmiuk i pani poseł Jadwiga Wiśniewska. Także są zastępcy członka tej komisji – pan poseł Kazimierz Michał Ujazdowski i pan poseł Marek Jurek. Oni także powinni być obecni.
Chciałbym przejść do tematu Niemiec i słynnej już wypowiedzi minister obrony Ursuli von der Leyen o młodych ludziach, którzy stawiają demokratyczny opór w Polsce. Czy powinniśmy potraktować ją spokojnie, czy może właśnie wskazywać, że to skandal?
Po pierwsze, spóźnione słowa poparcia dla młodych ludzi, którzy dwa lata temu w Polsce stawili opór władzy PO-PSL, bo w solidnej większości głosowali na PiS. Po drugie, do tej pory pani minister von der Leyen zasłynęła z tego, że stworzyła sieć żłobków przy koszarach Bundeswehry, a nie była ekspertką od spraw polskich, ale widzę, że uczy się po nocach, by to zmienić. Trzecia rzecz, ta wypowiedź jest o tyle niedobra, że pani Ursula von der Leyen jest wymieniania w gronie kilkorga osób, które mogą zastąpić Angelę Merkel na stanowisku szefa rządu. Nie jest to „backbencher”, szeregowy poseł Bundestagu, ale szef bardzo ważnego resortu. A po czwarte, ta wypowiedź padła co prawda w talk-show i niemiecka opinia publiczna tłumaczy, że minister nie podejmuje decyzji w czasie tego typu programów, ale jednak członkowie niemieckiego rządu bardziej na luzie mówią to, co im w rzeczywistości w duszy gra. Mówią głośno to, co myślą po cichu lub o czym ze sobą rozmawiają prywatnie. Myślę więc, że ta wypowiedź pokazuje pewien stan umysłów niemieckiej klasy rządzącej odnośnie do Polski i przypomnę tylko, że tego typu słowa – i to ostrzejsze – padały z ust Martina Schulza, lidera SPD oraz Sigmara Gabriela, wicekanclerza i szefa MSZ, czy też niektórych liderów CDU w Bundestagu. Natomiast dobrze, że Polska zareagowała bardzo ostro, że wezwano na dywanik attaché obrony rezydującego w Warszawie, ponieważ brak reakcji zachęciłby tylko, czy wręcz rozzuchwalił polityków niemieckich, czy innych krajów europejskich, do ustawiania Polski.
Żeby była jasność. Gdyby pani Ursula von der Leye powiedziała tuż przed wyborami - „w naszym niemieckim interesie jest to, żeby wybrała Platforma lub też Nowoczesna” - to wtedy unikałbym krytyki, a nawet pochwalił panią minister za szczerość. Przecież Jarosław Kaczyński przed wyborami w Niemczech powiedział, że w polskim interesie jest wygrana kanclerz Merkel. I miał rację w 100 procentach, ponieważ jest ona znacznie lepsza niż autor wielu skrajnie antypolskich wypowiedzi Martin Schulz. Pani von der Leyen ma prawo do wyrażania interesu niemieckiego, lecz mówiła o wewnętrznych sprawach Polski. To jest niedopuszczalne i na to zgody być nie może.
Na koniec muszę też powiedzieć, że cieszę się z rankingów międzynarodowych, oceniających potencjał obronny poszczególnych krajów na świeci, w tym Europie. Polska - po Brexicie - jest już trzecim krajem Unii Europejskiej, po Francji i Włoszech, a przed Niemcami, jeżeli chodzi o zdolności obronne. Na to wpływ mają zarówno duży budżet i gotowość młodych Polaków do bicia się w obronie Ojczyzny, gdyby do tego, nie daj Boże, musiało dojść. Tego Niemcy nie mają. Tę uwagę o rankingu, w którym Polska wyprzedza Niemcy - państwo o największym potencjale gospodarczym, najważniejszy kraj w Europie - wpisuję Pani Ursuli von der Leyen do sztambucha.
* wywiad dla wPolityce.pl (06.11.2017), Rozmawiał Adam Kacprzak