Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

„Czarny sport” Czarneckiego

Dziś w Pardubicach (Czechy) odbędzie się ostania eliminacja Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów w żużlu. Faworytami są Polacy. IMŚJ w tym roku, podobnie jak w 2016, odbywa się pod moim patronatem. Z tej okazji proponuje lekturę felietonu „Czarny sport” Czarneckiego, który ukazał się w tym miesiącu w tygodniku „Wprost”.

***

Miałem 10 lat, gdy z dziecięcą fascynacją oglądałem barażowy bieg o tytuł indywidualnego Mistrza Świata na żużlu. Normalnie w zawodach speedwaya (żużlowych) startuje czterech jeźdźców. Tu było ich ledwie dwóch: mistrz nad mistrze, czterokrotny champion globu, bożyszcze tej dyscypliny sportu Nowozelandczyk Ivan Mauger i mało znany Polak, zawodnik „Kolejarza” Opole Jerzy Szczakiel. Dziś, po latach, z Jurkiem jesteśmy na „ty”. Ten małomówny, skromny człowiek, żaden tam celebryta, żadna tam gwiazda mediów, ale obdarzony zdrowym poczuciem humoru, przyjął moje zaproszenie i był w panelu dotyczącym sportu, który zainicjowałem na jednym z kongresów Prawa i Sprawiedliwości. Szczakiel to typ sportowca, który nie jest mocny w gębie, ale w sportowej walce – jak najbardziej.

A więc ruszyli spod taśmy. Polak i gość z Antypoodów. Musieli słyszeć ryk tych 100 tysięcy ludzi na Stadionie Śląskim w Chorzowie, którzy przyszli tu z nadzieją, że Polak po raz pierwszy w historii zdobędzie złoto IMŚ. Prawie wszyscy obstawiali Zenona Plecha, zawodnika o dużo większym doświadczeniu niż Szczakiel, także międzynarodowym. Plech zdobył medal, ale nie wiem czy tak bardzo cieszył go ten brąz. Gdy jako faworyt kibiców Biało-Czerwonych oglądał baraż i swoją straconą szansę na mistrzowski tytuł.

Spod taśmy pierwszy wyrwał się Polak. Nowozelandczyk jechał tuż za nim, szykując się do ataku. Minęli jedno okrążenie, drugie, na stadionie było tak głośno, że kibice sami siebie nie słyszeli. Ludzie wstali z miejsc, nie było nikogo, kto by na stadionie siedział, może poza sprawozdawcą Janem Ciszewskim na koronie stadionu (dobrze, że będzie miał teraz „swoją” ulicę w Warszawie….).

Polaków tyle razy od złota dzielił błysk szprychy, centymetry, niesprawiedliwy sędzia, pech. Pan Bóg zabiera, ale czasem oddaje: nagle jadącemu na drugim torze Maugerowi nagle zgasł silnik i wtedy 100 tysięcy Polaków w Chorzowie eksplodowało. Jerzy Szczakiel, chłopak, po sąsiedzku, z Opolszczyzny, samotnie jechał po historyczne złoto dla Polski.

Ojciec opowiadał mi, jak był na swoich pierwszych zawodach żużlowych. Częstochowa, 1946 rok. Ojca z babcią Bronisławą Niemcy po Powstaniu Warszawskim wywieźli do Pruszkowa. Tata zwiał z transportu. Przechował się w Końskiem. Po wojnie zamieszkali przez pewien czas pod Jasną Górą i tam jako dwunastolatek zobaczył wyścigi motocykli na żużlu przywożonym z nieodległej huty, którą później nazwano hutą im. Bolesława Bieruta. Żużel był gorący i można było się nim oparzyć, gdy tryskał spod kół motocykli. To musiało być przeżycie, skoro po 71 latach ojciec opowiada mi o tym ze szczegółami.

Od czasu, gdy zaraziłem się żużlem, patrząc jak Szczakiel uciekał Maugerowi na Śląskim, byłem na setkach turniejów i meczów w Polsce, Czechach, Łotwie, Szwecji, Danii, Anglii, Walii i Włoszech. Był taki rok, 2003, gdy byłem na wszystkich turniejach z cyklu Grnad Prix czyli o tytuł Mistrza Świata. To się zresztą w tym sporcie zmieniło, że od połowy lat 1990. najlepszego zawodnika globu wyłania cykl turniejów, a nie jeden, czasem loteryjny, turniej. Pewnie to bardziej sprawiedliwe. Pewnie to mniej romantyczne.

Pamiętam turnieje i mecze odwoływane z powodu fatalnej pogody i takie, które „obwieszczano” mimo ulewy, aby tylko osiągnąć przewidzianą w regulaminie minimalną liczbę biegów. Widziałem dramatyczne zderzenie na pierwszym łuku na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu lidera klasyfikacji GP, Polaka Tomasza Golloba z innym reprezentantem naszego kraju Piotrem Protasiewiczem. Gollob wyleciał przez bandę i poranił się tak, że w ostatnim turnieju GP już tylko statystował. Pewne złoto Mistrzostw Świata stracił właśnie na skutek tego wypadku. Nie był w stanie objechać czterech okrążeń i złoto powędrowało do Australijczyka Jassona Crumpa. To był rok 1999 Tomek Gollob na zasłużony, jak najbardziej, tytuł mistrza świata musiał poczekać 11 lat, do 2010. Wtedy został po 37 latach (sic!) kolejnym, drugim mistrzem świata. I tak na razie zostało. Królami światowego speedwaya byli Jerzy Szczakiel i Tomasz Gollob, choć Polacy bywali też światowymi mistrzami w parach, a teraz seryjnie zdobywają tytuł drużynowych mistrzów globu (choćby w 2016 i 2017). Pamiętam Roberta Dadosa, jak w nieistniejącym już Stadionie Warszawskiej Gwardii genialnie „kradł” starty czyli ruszał spod taśmy tak szybko, ryzykując to, że w nią wjedzie i zostanie wykluczony, popełnił samobójstwo w 2004 roku. Pamiętam „kurmanka” czyli jedną z największych nadziei polskiego żużla, Rafała Kurmańskiego, którego złapano, gdy wyjeżdżał na skuterze na stacji w Zielonej Górze i zabrano prawo jazdy „za alkohol”. Następnego dnia miał być mecz ligowy, w którym można wystartować jedynie, gdy pokaże się owe „prawko”. Kurmanek popełnił samobójstwo w noc przed zawodami, również w 2004 roku.

Niedługo wybieram się do Krosna i Lublina „na żużel”. Kto tego nie kocha – nie zrozumie.

*tekst ukazał się w tygodniku „Wprost” (04.09.2017)

Data:
Kategoria: Sport
Tagi: #żużel

Ryszard Czarnecki

Ryszard Czarnecki - https://www.mpolska24.pl/blog/ryszard-czarnecki

polski polityk, historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII i VIII kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister – członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.