PREZYDENCI, PREZYDENCI
Prezydenci prezydenci
Magdalenki stół się kręci
Jaruzelski dał początek
I nie zboczył z PRL toru
Bo to człowiek jest honoru
Głową państwa był Wałęsa
To nieprawda że był Bolkiem
On się z Bolkiem B. wałęsał
Co się w Moskwie zrobił w trupa
Lech Wałęsa woń Bieruta
Po Wałęsie był Kwaśniewski
Z imć Jolantą prezio męski
Trochę nakradł, nieco przepił
Nic jak wódka tak nie krzepi
To nie wódka to ozdoba
Filipińska to choroba
Nie narażaj się bęcwale
Jestem kwas to tw Alek
Wszystkich mogę pozamykać
Wszystkich mogę też wypstrykać
No i będzie po kawale
Widzę Alka w kryminale
Po nim był B Komorowski
Co z służbami tęgo psocił
I afera po aferze
Co zrabował WSI bierze
Na fotele wyskakiwał
Żona przez rz pisywał
Nowomową popisywał
W bulu ukradł w pośmiewisku
Obraz bydło na pastwisku
Czytelniku chcesz mieć wroga
To receptę w mig ci podam
Gdy przysługę dasz osobie
To w rewanżu masz po mordzie
W poczcie panów prezydentów
Pojawił się Andrzej Duda
I przysługi zbierał ego
Od samego Kaczyńskiego
Ziobry i Beaty Szydło
Co kampanię mu wygrała
Prezydenta hołdowała
Więc odpłacił jej się równo
Poczem wdepnął w samo g..o
Gersdorf Waldemara Żurka
Zolla, Stępnia i powtórka
W pani Romaszewskiej biurko
A w rocznicę zbrodni UPA
Nie wziął od nas patronatu
Więc pojechał do Kijowa
Banderowców obcałować
Pierwsza Dama zaś w komplecie
W politykę się nie miesza
I miesza się w poezje
Swego taty imć Juliana
Co na własne oczy widział
W swoich oczach mocium pana
Jak akowska brać szemrana
Z orzełkami na swych czapkach
Co się Żydom bardzo chwali
Więc dziewczynki pałowali
I po głowach zabijali
Aby dzieci nie rodziły
Żydów plemię ukróciły.
A poniżej wiersz pana Juliana Kornhausera teścia prezydenta Andrzeja Dudy
Julian Kornhauser - poeta, prozaik, krytyk literacki, znawca i tłumacz literatury serbo-chorwackiej, profesor Instytutu Filologii Słowiańskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jeden z czołowych reprezentantów poetyckiej Nowej Fali lat 70. W ramach projektu udostępnimy jego tom z 1978 roku pt. "Zjadacze kartofli".
WIERSZ O ZABICIU DR SEWERYNA KAHANE
A jacy to źli ludzie mieszczanie kielczanie,
żeby pana swego, Seweryna Kahane,
zabiliście, chłopi, kamieniami, sztachetami!
Boże że go pożałuj i wszech synów Dawidowych
iże tako marnie zeszli od nierównia swojego!
Chciałci i jego bracia miła królowi służyć
swą chorągiew mieć, ale żołnierze dali go zabić.
Żołnierze, milicjanci, kieleccy rodzice
świętości nie mieli, bezbronne dzieci zatłukli!
Zabiwszy, ulicami powlekli, bić Żydów krzyczeli,
Polacy, kielczanie jako psy kłamacze.
Okrutność śmierci poznali, szkarady posłuchali,
krwią splamili przyjacioły, na bruk ich wyrzucili.
Bóg Polaków zamknięty w obozie, w baraku
drży, gdy dzielni chłopcy z orzełkami na czapkach
dobijają dziewczynki żydowskie, rurkami, na odlew.